Mirosław Dakowski Gdzie ta szabla? Wystąpienie na IV Kongresie Polski Suwerennej, Warszawa, 18. XII. 2004 Na wstępie naszego spotkania śpiewaliśmy "co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy". Przez całe spotkanie przewijał się temat, CO nam wzięto, tak w dziedzinie materialnej, jak kulturowej i duchowej. Prezentowano również różne, zwykle uzupełniające się poglądy na to, KTO nam to wszystko odbierał i odbiera. Prezentowano również propozycje i postulaty, jaki Komitet Wyborczy powołać, z jakimi programami gospodarczymi i społecznymi i jaki powinien być podział wpływów między różne Porozumiewające się Strony. Jak dotąd nie zauważyłem jednak, by przedstawiono realistyczne sposoby, jak ten nurt patriotyczny mógłby na najbliższych wyborach zaważyć. Bo przy obecnej, partyjniackiej ordynacji szansa na wprowadzenie choć jednego posła jest równa zero. Wskazują na to tak obliczenia, jak i dotychczasowe wieloletnie doświadczenia. Stąd uzasadnione wydaje się pytanie postawione na początku: Gdzie ta szabla?
Gdy czytamy gazety, lub oglądamy telewizor, zauważamy, że wśród parlamentarzystów jest ogromny procentowy udział mafiozów, ściślej - żołnierzy konkretnych gangów mafijnych krajowych i zagranicznych, także pospolitych przestępców, kłamców czy wreszcie zboczeńców. I to całe towarzystwo jest bezkarne, dalej, nawet po ujawnieniu, prowadzące swoje "interesy". Udział ten jest zdecydowanie wyższy, niż wśród ludzi, którzy by zostali wzięci z zaskoczenia, z łapanki z ulicy i przeniesieni do rządzenia nami na ul. Wiejską. Nadreprezentacja. Również udział ludzi stawiających interesy Polski ponad osobiste lub partyjne, wydaje się niższy w Parlamencie, niż wśród "ludzi z łapanki". Czy świadczy to jednak o tym, że "Polacy nie dorośli do demokracji", że należy jeszcze wiele lat (a może dziesięcioleci) "nimi" porządzić? Tak przecież przedstwiają sytuację różne "autorytety". NIE, widzimy i wykazujemy, że te patologie powoduje raczej sposób doboru ludzi do Parlamentu. Ten sposób to ordynacja partyjniacka, zwana oficjalnie, a z pogwałceniem logiki i faktów "proporcjonalną". Sposób ten jest jeszcze gorszy, niż znany za komuny sposób kreowania działaczy partyjnych, powodujący powstanie kasty działaczy BMW (bierny, mierny ale wierny). Obecnie, sposób nam niemiłościwie panujący, dobiera rzeczywiście miernych i biernych, ale już nawet nie wiernych. Dowodem mogą służyć statystyki zmian barw partyjnych, czy klubowych w paru ostatnich kadencjach sejmowych. Te zmiany idą w setki na kadencję, powstają też różne kluby-efemerydy, czy partie-efemerydy, na które jako żywo NIKT nie głosował. Te cztery warianty ordynacji, według których mieliśmy "dać głos" w wyborach (hau-hau!), są pozatem jawnie sprzeczne z Konstytucją: wybory nie są równe, ani powszechne, ani - to oczywisty skandal - nie są proporcjonalne. Konstytucjonaliści mówią nam na to, iż nie są istotne argumenty matematyczne, logiczne, czy wynikające z powszechnego rozumienia pojęć: istotne i decydujące jest zdanie eksperta-profesora-konstytucjonalisty (SIC!). Czyli inaczej i dalej - "wola polityczna" grup będących u koryta (pardon, u władzy). O ordynacji mogącej złamać ten zaklęty krąg samopowielania się kasty politycznej głośno mówimy już od 12-tu lat. Jest to ordynacja oparta o Jednomandatowe Okręgi Wyborcze (JOW). Otóż zmiana ordynacji nie powinna być CELEM , do którego różne nurty polityczne dążą. Tu, na sali, są przedstawiciele co najmniej paru takich nurtów. Dla nas musi to być środek, sposób, wreszcie ta poszukiwana Szabla, dzięki której wywalczymy suwerenną Polskę. T. zw. Oni wiedzą, jak groźną bronią w demokracji jest powszechne żądanie, by wybierać swych przedstawicieli tak, jak robią to Brytyjczycy, Amerykanie czy Hindusi, czy wreszcie obywatele 60-ciu innych krajów. - I dlatego osoba zajmująca Pałac Namiestnikowski i stanowisko prezydenta mówi nam, że na razie Polacy nie dojrzeli do Demokracji, że rozważymy wprowadzenie JOW za parę, może paręnaście lat...
- I dlatego długie szeregi dyżurnych (bo przecie nie samozwańczych) Autorytetów m-oralnych występują z gorącym apelem do prezydenta, by wprowadzić JOW. Wśród tych ludzi są tacy, którzy jeszcze dwa dni wcześniej, przy wódeczce naśmiewali się z pomysłu JOW. I pare tygodni później - również.
- I dlatego co sprytniejsze partie polityczne stawiają jako "swój cel" mówienie o JOW. By jednak tego nie wprowadzić skutecznie, niektóre mieszają ten postulat ze zmniejszeniem sejmu (co znacznie utrudniłoby wejście do sejmu działaczy naprawdę niezależnych oraz będących bez pieniędzy). I chcą koniecznie... w dwóch turach, bo druga tura umożliwiłaby im machlojki między turami, jak to ma miejsce np. we Francji. Ichpropozycja ma jeszcze parę nieistotnych dla wyborcy i dla Polski zmian. Nic dziwnego, że prości ludzie mówią o nich "ślepaki": bo uśmiech jest, a jakże, ale... oczków brak.
- I dlatego, gdyby demonstracja Ruchu JOW po marszu z Jasnej Góry na Warszawę liczyła nie 200 osób skandujących pod Pałacem Namiestnikowskim "chcemy posła, a nie osła", lecz 20 tysięcy, to od razu wszystkie wymienione wyżej Siły stanęłyby naprawdę na czele ruchu JOW - i błyskawicznie wprowadziły ten postulat. Bo to są "zwierzęta polityczne", czują, która sprawa zwycięża. I staną na jej czele. Daj nam to, Panie Boże, bo przed ich manipulacjami i oszustwami będzie nam się wtedy łatwiej bronić.
Summę żądań ruchu JOW (przyszpilającą wszystkie machinacje "poprawiaczy") umieściliśmy przed rokiem na znaczkach pocztowych JOW: "Żądamy 100% Jednomandatowych Okręgów Wyborczych do Sejmu". Ludzie dopisują na niektórych kopertach: "Do Sejmu, Kwachu, nie do Senatu!". I w jednej turze! To ostatnie - dla Kaczorów. Schodząc do poziomu sloganów dla owieczek z Farmy Zwierząt Orwella: Zamaist mętnych "4*TAK" , żądamy "3*1" : 1 okrąg, 1 poseł, 1 tura. Więc gorący apel: potraktujmy postulat zmiany ordynacji na JOW jako środek, jako tę poszukiwaną szablę, a o programy gospodarcze będziemy mogli spierać się w sejmie. W sejmie, w którym posłowie są odpowiedzialni przed Narodem, przed swymi wyborcami, a nie przed prezesem partii czy szefem grupy mafijnej. Właśnie teraz mamy ogromną szansę, gdy obok, w t.zw. "polityce", sypią się pokruszone post-komunistyczne betony, a równocześnie rozlegają się patetyczne jęki i dziewicze przysięgi kolejnych ujawnianych styropianowych agentów. Czas więc, by wymusić sposób wprowadzania do sejmu ludzi, których w naszym małym okręgu znamy, którym ufamy - i którym, dzięki prostocie JOW, będziemy mogli patrzeć na ręce. |