Msza Wszechczasów jest doskonałą, najdroższą perłą którą Pan Jezus Chrystus pozostawił... | |
Wpisał: Bartłomiej Gajos | |
27.04.2013. | |
Msza Wszechczasów jest doskonałą, najdroższą perłą którą Pan Jezus Chrystus pozostawił...
Wywiad specjalny z księdzem Karolem Stehlinem 2013-04-26 ngopole „Sobór Watykański II jest obaleniem starej, tradycyjnej i wiecznej nauki Kościoła Katolickiego i sprowadzeniem dokładnie tych samych fałszywych, masońskich ideologii do wnętrz Kościoła” – z księdzem Karolem Stehlinem z FSSPX rozmawia Bartłomiej Gajos Przyjechał Ksiądz tutaj z wykładem na temat Mszy Trydenckiej, stąd pierwsze moje pytanie będzie dotyczyć tego czym Msza Trydencka w istocie jest, jakie są jej owoce i dlaczego jest ona według Księdza największym skarbem Kościoła? W bardzo wielkim skrócie polega to na tym, że cała Msza Wszechczasów jest doskonałą, najdroższą perłą którą Pan Jezus Chrystus pozostawił Kościołowi. Ta Msza jest tradycyjna, ta Msza jest Wszechczasów ponieważ od samego początku ma tę samą strukturę, którą dał Jej Pan Jezus Chrystus. Struktura ta jest wertykalna, czyli: z tej biednej Ziemi, z tej łez doliny – jak śpiewamy – do Nieba, do Wieczności. Msza Święta jest po pierwsze w pyle tego świata wprowadzeniem obecności Pana Boga. Musimy zrozumieć co to właściwie znaczy Pan Bóg. Pan Bóg jest nieskończonym oceanem, a Wszechświat jest malutką kropelką. Pojawił się na świecie Bóg, stał się człowiekiem był wśród nas podczas trzydziestu trzech lat, ale chciał zostać z Nami, pośród nas i z tego powodu ustanowił sakrament Eucharystii oraz ustanowił Mszę Świętą. Msza Święta to jest nic innego jak obecność odwiecznego Boga wcielonego, ale nie tylko Jego obecność, ale również Jego działanie, czyli całe Jego trzydzieści trzy lata znajdują się właściwie w trzydziestu trzech minutach każdej Mszy Świętej, a zwłaszcza Jego czyn Zbawienia dla którego przyszedł nas zbawić, właściwie Jego ofiara na krzyżu, Jego męka i śmieć. Stąd właściwie mamy istotę Mszy Świętej. Jest ona odnowieniem, uobecnieniem Kalwarii, uobecnieniem całego dzieła Pana Jezusa Chrystusa. Jest Chrystusem, który Nas naucza, który za Nas sam się ofiaruje i na Mszy Świętej daję się Nam na pokarm. We Mszy Świętej Chrystus jest wszystkim. Chrystus jako Bóg, do którego ludzie pójdą aby się nawrócić, aby być oczyszczonymi w Jego krwi, w Nim przygotować się do wieczności, do której jest jedyną drogą. Msza Święta ma swoje ceremonie, które rozwijają cały ten temat zawarty w obecności działającego Chrystusa. I ta Msza Święta ukazuje się w całym swoim bogactwie, bo to jest wszystko co Chrystus robił i powiedział, więc Msza Święta zawiera wszystkie dogmaty naszej wiary. Zawiera istotę chrześcijaństwa, zawiera wszystko co Chrystus robił, uczynił i powiedział. A to co powiedział, uczynił i robił to po prostu przyjście tutaj, aby zagubionego w grzechach człowieka uratować, rozwiązać jego kajdany, którymi jest związany z diabłem, otwierać mu drogę do Nieba, dać mu łaskę i w ten sposób przygotować się do wieczności. To jest właśnie Msza Święta, Msza Święta Wszechczasów, która jest i zawsze była, nie tylko głównym, ale największym, najważniejszym środkiem uświęcenia wszystkich ludzi aby stali się świętymi musieli spotkać Chrystusa, a spotkali i otrzymali Go we Mszy Świętej. To jest właśnie tradycyjna Msza. W czym w takim razie ta tradycyjna Msza, o której Ksiądz nam powiedział różni się od Mszy, która jest teraz powszechnie odprawiana w Kościele, tzn. od 1970 roku, tzw. Novus Ordo Missae? Jakie są różnice i czy można powiedzieć, że jest to ten sam wyraz katolickiej wiary? Jest dokładnie odwrotnie. Novus Ordo Missae jest inspirowane zupełnie innymi zasadami. Zasadniczo zmiana rytu Mszy Świętej jest w gestii papieża, natomiast nie może on zmienić wiary. Papież nie jest mistrzem, ale sługą Wiary. Tak samo ryt, który został kanonizowany jako doskonały, który jest gwarantowany przywilejem papieskim, że każdy kapłan we wszystkich czasach może w tym rycie odprawiać. Kolejny papież w zasadzie nie może tego przywileju znieść. Tak dokładnie zrobiono, kiedy wprowadzone zostało Novus Ordo Missae. Można zapytać dlaczego? Z tego oto powodu, że ta nowa Msza radykalnie różni się od mszy tradycyjnej, jest z nią sprzeczna. Skąd ta nowa msza? Została ona przygotowana przez Sobór Watykański II. Nowa Masza Święta jest wyrazem tej nowej teologii, tej nowej orientacji Soboru Watykańskiego II. Ta nowa orientacja jest największym kryzysem w Kościele, największą tragedią, którą Kościół spotkał w historii. Jest to rzeczywiście rewolucja francuska w Kościele. Tak jak rewolucja francuska właściwie obaliła stary chrześcijański porządek świata i wprowadziła do społeczeństw nowy masoński porządek świata. Tak samo Sobór Watykański II jest obaleniem starej, tradycyjnej i wiecznej nauki Kościoła Katolickiego i sprowadzeniem dokładnie tych samych fałszywych, masońskich ideologii do wnętrz Kościoła. Wyrazem tych ideologii jest nowa msza. W starej, tradycyjnej Mszy Świętej Wszechczasów Bóg jest w centrum, Chrystus jest w centrum, Jego Ofiara na krzyżu, Ofiara która odprawia się na ołtarzu. Ołtarz jest miejscem ofiary gdzie Chrystus ofiarowuje się Bogu Ojcu na zadośćuczynienie za nasze grzechy. A my właściwie jesteśmy przed Chrystusem, przed ołtarzem w kierunku do Pana Boga. Ten ołtarz został zamieniony na stół, który jest miejscem spotkania ludzi, stół który jest ucztą, ludzkim zgromadzeniem. Zamiast Boga w centrum jest człowiek. Idea nowej Mszy jest przede wszystkim myśleniem o doczesności . Doczesne sprawy z błogosławieństwem Pana Boga, ale najważniejsze o czym świadczą modlitwy powszechne są te sprawy, które dotyczą naszego życia. Akcent najważniejszy dla katolika, dla wszystkich świętych, dla wszystkich mistrzów nowego życia, czyli nasze ziemskie życie. Wszystkie te nasze ludzkie sprawy są drugo albo trzeciorzędne w porównaniu z najważniejszą rzeczą – zbawianiem swojej własnej duszy. Akurat ten temat jest praktycznie całkowicie wyeliminowany od czasu wprowadzenia nowej liturgii. W ten sposób wierni uczestnicząc od czterdziestu lat w tej nowej liturgii po prostu przyjmują jej ideę. Ideę, gdzie właściwie już nie mówi się o sprawach ostatecznych jak piekło, niebo, śmierć czy decyzja o wieczności. Zycie tu na ziemi jest walką duchową z diabłem, z grzechem i staraniem się o życie w cnocie. Te wszystkie najistotniejsze punkty nowa Msza praktycznie eliminuje. Zamiast tego nowa Msza niestety prowadzi czysto wewnętrzne, ludzie sprawy. I na tym polega istota tej różnicy. Możemy jeszcze dodać drugorzędne różnice. Nowa Msza chce być ekumeniczna, więc musi to być dopasowana do rytów protestanckich i wyeliminowany szczególny aspekt kapłana jako przedstawiciela Chrystusa. W nowej Mszy przede wszystkim funkcjonuje „lud boży”, kapłan jest tylko jednym z tych pracujących stanowiących ten lud. Tutaj kapłaństwo wiernych jest postawione na piedestale, a urzędowe kapłaństwo kapłana jest odsunięte na bok. Z tego powodu w nowej Mszy ma udział tak wiele osób. Poza tym, przede wszystkim charakter ofiarny, a dokładnie Msza Święta jako odnowienie kalwaryjskiej ofiary Pana Jezusa Chrystusa był zawsze nie do przyjęcia dla protestantów. Z tego to powodu wprowadzono do nowej Mszy takie modlitwy, które wyeliminują praktycznie ten sens odnowienia kalwarii. Poza tym nowa Msza zmieniła istotne modlitwy, bardzo ważne, aby w ogóle rozumieć Mszę Świętą. Msza Święta to jest – co cały czas powtarzam – ofiara Chrystusa, do której ja wkładam swoją ofiarę jakby na patenie ofiarowuję moją nicości, moje sprawy, grzechy, ale to Chrystus jest tym który zadośćuczyni za nasze grzechy, który oddaje doskonały hołd Panu Bogu. Natomiast w nowej Mszy to nie Jezus Chrystus, a lud Boży funkcjonuje jako ten, który przedstawi Panu Bogu owoc rąk ludzkich i jest w tym momencie najważniejszym czynnikiem, czyli te sprawy, wartości ludzkie są coraz większe, godność ludzka bardziej eksponowana i pojawia się w tych modlitwach. W tradycyjnej Mszy Świętej człowiek jest tylko biednym grzesznikiem, który właściwie nie zasłużył na żadną łaskę i tylko z miłosierdzia Pana Jezusa Chrystusa, Jego łaski został uratowany. Często pojawia się zarzut, że od czasów kiedy pojawiła się nowa Msza, co ksiądz już po części wcześniej zaznaczył odnośnie tego, że Novus Ordo Missae zbliża się w swojej istocie, swoją teologią do uczty protestanckiej. To zresztą jest chyba ostatnie zdanie słynnej Krótkiej Analizy Krytycznej Novus Ordo Missae kardynała Ottavianiego. Mógłby Ksiądz tutaj doprecyzować, na czym dokładnie polega to zbliżenie do protestanckiego nabożeństwa i czy prawdą jest to, że Msza był w zasadzie pisana pod dyktando kilku protestanckich pastorów? Na pewno protestanccy pastorzy mieli znaczny udział w ustanawianiu, pisaniu tekstów nowej Mszy. Jaki udział tak naprawdę był, nie wiemy ale na pewno był znaczący. Co jest zrozumiałe gdyż ta Msza miała być ekumeniczna. Ekumenizm według Soboru Watykańskiego II ma wyeliminować różnice, przemilczać je, więc to co kardynał Ottaviani pokazuje to, iż główny założyciel nowej Mszy biskup Bugnini, który prawdopodobnie sam był masonem kierował się tymi zasadami co Sobór Watykański II, czyli przemilczeniem tego, co razi naszych odłączonych braci tak abyśmy mogli wspólnie odprawić liturgię. A co różni katolików od protestantów? Wszystko to co jest istotne we Mszy Świętej. Katolicy twierdzą, że Msza Święta jest odnowieniem ofiary Pana Jezusa Chrystusa, zadośćuczynieniem za grzechy. Oni mówią nie, nowa liturgia to tylko pamiątka tego co Chrystus ongiś, 2000 lat temu robił, abyś my o tym wspomnieli. Katolicy mówią, a dokładnie katolicka nauki mówi, że we Mszy Świętej Pan Jezus Chrystus rzeczywiście, realnie, substancjalnie jest obecny w Hostii Świętej, nie ma już żadnego chleba i przez podwójną konsekrację ofiaruje samego siebie. Jest to realne odnowienie, uobecnienie Jego ofiary na krzyżu. To wszystko protestantyzm całkowicie neguje. Protestant neguje kapłaństwo katolickie. Dla niego kapłanami są wszyscy wierni. Protestant neguje przeistoczenie, transsubstancjacje chleba w prawdziwe ciało Chrystusa. Poza tym protestant nie uznaję Komunii Świętych, tego że Święci nie mogą wstawiać się za nami. Z tego właśnie powodu wszystko to co było dla katolika ważne, jak mówiłem że Msza Święta Tradycyjna wszystkie dogmaty katolickie stawia w tym krótkim czasie, to kiedy chcemy się dogadać z protestantami to całą masę katolicki dogmatów musimy wyeliminować. Z tego powodu muszę zmienić teksty, zmienić liturgię i wiele rzeczy z nią związanych. Tak właśnie zostało zrobione. Wszystko co tak naprawdę wspomina o tych prawdach katolickich we Mszy Świętej zostało z niej wyeliminowane w taki sposób, że protestanci mogą powiedzieć teraz „my przynajmniej ten drugi kanon możemy używać i wspólnie tą liturgię odprawiać”, czyli katolicka liturgia została mocno sprotestantyzowana. Teraz można powiedzieć, że żadnego dogmatu Kościoła Katolickiego w tym momencie nie neguje, ale nie tak to działa. Wiecie bardzo dobrze, że najczęściej katolik ma w ogóle do czynienia z wiarą Kościoła przez niedzielną Mszę Świętą. Jeżeli podczas czterdziestu kilku lat nigdy nie mówiono o tych typowo katolickich prawdach to człowiek po prostu zaczyna o nich zapominać, potem zaczyna już ich nie zauważać, a na końcu będzie je już tylko negować. Takie są owoce Novus Ordo Missae. Katolicy w wielkiej mierze, jeśli chodzi o wyznanie stali się protestantami, a w duchu jeszcze gorzej. Kolejne pytanie będzie dotyczyć tego jak wygląda stan faktyczny i kanoniczno-prawny starej Mszy w dzisiejszym Kościele, gdyż często pojawiają się zarzuty o tym, że tradycyjna Msza Święta została zabroniona, zakazana. Kapłani, którzy byli wyświęcani jeszcze przed soborem czy w jego trakcie często mówią o swojej wybitnej niechęci do starej Mszy, stąd moje pytanie. Stan ten jest dokładnie taki jak określił go papież Benedykt XVI w swoim motu proprio Summorum Pontificum, gdzie potem zostało to potwierdzone przez Kongregację do Spraw Rytów, jeżeli dobrze pamiętam jakieś dwa, trzy lata temu i bardziej dookreślone. Panuje całkowita swoboda, gdzie każdy kapłan ma zupełną swobodę odprawiania tradycyjnej Mszy nawet bez pozwolenia swojego biskupa, osobiście i prywatnie. Natomiast aby odprawić tę Mszę Świętą publicznie (do czego zachęca Stolica Apostolska, żeby w każdej diecezji i każdej parafii ta Msza była odprawiana) musi być ona odpowiednio przygotowana, kapłani muszą taką Mszę potrafić odprawić oraz warunkiem jest także pewna liczba wiernych, która jest chętna aby taka Msza była publiczna. W tej chwili nie pamiętam czy liczba ta został wyraźnie określona, ale wiem że różne episkopaty tę liczbę zwiększały. Pomimo rozporządzeń Stolicy Apostolskiej konferencje episkopatów najczęściej po prostu je absolutnie negowały, w ogóle nie brały pod rozwagę. W rzeczywistości jest tak, że kapłan chcący w Polsce odprawić tradycyjną Mszę, najczęściej jest za to prześladowany. Oczywiście można prześladować w różny sposób. Znam jednego kapłana w innym kraju, gdzie oficjalnie każdy może odprawić tradycyjną Mszę, ale gdy biskup powie, że jeżeli chcesz odprawić taką Mszę to będziesz za to pociągnięty do odpowiedzialności. Kapłanów najczęściej spotykają jeszcze na świecie, a zwłaszcza w Polsce, krzywdy za to, że nawet prywatnie chcą odprawiać tradycyjną Mszę. Natomiast jeżeli chodzi o publiczne odprawianie to utrudnienia są o wiele większe. Widać, że ogół episkopatów, większość biskupów robi wszystko, aby nie doszło do powszechnego pozwolenia na odprawianie tradycyjne Mszy. Stoi to w sprzeczności z obecnym prawem. Proszę nam jeszcze powiedzieć jak Ksiądz i Bractwo odnosi się do pomysłów tzw. „reformy reformy”. Czy postrzegacie to w ten sposób, że „reforma reformy” to taka heglistowska dialektyka, w które stara Msza św. jest tezą, a z drugiej strony mamy tę nową mszę, czyli antytezę i z tego ma powstać synteza? Czy rzeczywiście tak to rozumiecie? Właściwie staramy się powiedzieć, że ta heglistowska teoria jest absolutnym nonsensem i przekreśla w ogóle zdrowe ludzkie myślenie. Zdrowe ludzkie myślenie nie może żyć w ciągłych sprzecznościach, a ta „reforma reformy” jest próbą po kolei próbą dwa razy dwa jest cztery, a także pięć, sześć, siedem. W ten sposób człowiek myśli już nielogicznie i wtedy sprzeczność staje się normą. W takiej sytuacji właściwie wszystko się wali, nie tylko w religii ale po prostu w ludzkim myśleniu. Kiedy mówimy o tej „reformie reformy” to jak wyobrażamy sobie Mszę, że będziemy najpierw odmawiali modlitwę o nawrócenie, na przykład schizmatyków, i potem o pojednanie z odłączonymi albo z braćmi z kościoła prawosławnego. Będziemy mówić, że Matka Najświętsza jest Pośredniczką Wszystkich Łask, a potem na końcu będziemy to samo negować ponieważ protestanci nie chcą o tym słyszeć. I tutaj ta „reforma reformy” polega na tym, że chcemy wprowadzić zarówno to, o czym mówiliśmy, czyli: Bóg w centrum, te wieczne sprawy jako najważniejsze, a zarówno człowiek w centrum. Są to rzeczy, których nie da się pogodzić. Albo przykład ekumenizmu: albo przyjmuję zasadę, że Kościół Katolicki jest jedynym prawdziwym i wszyscy inni muszą się do niego nawrócić, co we Mszy Świętej ma swoje odzwierciedlenie w postaci modlitw i w tradycyjnej Mszy jest mnóstwo modlitw, które nawołują do nawracania schizmatyków czy heretyków na łono Kościoła Katolickiego. Natomiast w nowej mszy, obowiązujący ekumenizm absolutnie nie chce nawracać, więc jak mam powiedzieć „reforma reformy” – nawracać i jednak nie nawracać? Stąd właściwie we wszystkich dziedzinach, o których mówimy, że istnieją w nich skrajne sprzeczności, istnieje tylko albo – albo. Oczywiści ci, którzy chcą wprowadzić taką „reformę reformy” są na tej bardzo niebezpiecznej drodze do utraty rozumu, ponieważ wtedy kiedy człowiek musi żyć w ciągłych sprzecznościach to oczywiście nastąpi albo schizofrenia, albo zaczyna właściwie przestaje już myśleć. Co wtedy liczy się dla człowieka – nastrój, uczucia, emocje. Więc nie pytamy już czy coś jest prawdziwe czy fałszywe, tylko pytamy czy coś jest fajne. Jeśli jest fajne to robimy wszystko, co nam się takie wydaje i może być to całkowicie sprzeczne. Jest to charyzmatyczna teza, jest to właściwie cały obecny ruch Kościoła, który znajduję się tylko na tej płaszczyźnie „żeby było fajnie”. Ale to co jest „fajne” nie jest trwałe, bo tylko prawda pomaga ludziom. Jeśli, więc schodzimy z terenu prawdy objawienia Boga, na tereny tych dosyć niskich uczuć, czy coś jest fajne czy nie, to lądujemy po prostu albo w dyskotece albo na poziomie tych uczuć, które każdy kto je zna, wie że dają się one manipulować przez każdego kto widzi w tym interes. Do tego właśnie poziomu naszą świętą religię sprowadzi sytuacja, w której zasady niesprzeczności są pogwałcone. Jak Ksiądz oceniłby stosunek posoborowych papieży: Pawła VI, Jana Pawła II i Benedykta XVI do nie tylko samej Mszy Świętej tradycyjnej ale w ogóle do tradycji katolickiej? Bardzo trudno to określić, bo nikt nie wie co w sercu człowieka się dzieje. Dlatego nie mogę powiedzieć co tak naprawdę w nich było i jacy byli. My możemy tylko widzieć fakty, wypowiedzi, rozporządzenia. Paweł VI był człowiekiem, który moim zdaniem żył w wewnętrznej sprzeczności i z tego powodu z jednej strony popierał ten cały ruch modernistyczny, a z drugiej strony z tego powodu płakał. Mówi się o nim tragiczny papież, gdyż przeżywał osobistą tragedię będąc rozdartym między tymi dwiema skrajnościami i widać w Jego dokumentach czasami krzyk w postaci nakazu powrotu do Tradycji, a z kolei dalej nakaz pójścia jak najdalej do przodu. Jan Paweł II jest to z obiektywnego punktu widzenia papież zdecydowanie akceptujący wszystkie posoborowe reformy i Jego postawa, która wyrażała się w tym, że trzeba całą tradycję na nowo odczytywać. Jest to tak zwana nowa interpretacja całej Tradycji w świetle soborowych reform. Dla niego cała Tradycja jaka była wcześniej ma być reformowana, więc trzeba wszystko to, co było wcześniej inaczej czytać. Można było tych Świętych rozumieć w tamtych czasach, kiedy było dobrze, ale kompletnie nie można tego zrobić w aktualnych czasach. Z tego powodu nasze czasy są to czasy ekumenizmu jako nieodwracalnej drogi Kościoła, to teoria powszechnego zbawienia, uniwersalnie miłosiernego Pana Boga, który wszystkich ratuje, to przede wszystkim przeniesienie głównego akcentu na ziemski świat, a co następuje potem jest zdecydowanie mniej ważne, to jest nasze zaangażowanie w Królestwie Bożym na świecie, czyli po prostu czysty modernizm. Owy czysty modernizm nie chciał powrotu do tradycji i kiedy ta właśnie tradycja stała się zbyt mocna to nastąpiła na zasadzie pewnego indultu. Wydaje mi się jednak, że Ojciec Święty Jan Paweł II na końcu swego życia widział, że coś tu jest nie tak, bo inaczej nie moglibyśmy zrozumieć Jego ubolewania nad różnymi tragediami w Kościele i stąd wzięły się wahające wypowiedzi w tonie, iż tradycyjna Msza św. nie jest taka zła i być może trzeba jej więcej dać. Wtedy jednak papież otoczony był ludźmi, którzy absolutnie tego nie chcieli; ludźmi, których zresztą sam mianował. Obecny papież [Benedykt XVI – red.] jest jeszcze bardziej skomplikowaną postacią, który widocznie lubi Tradycję ,ale czy to tylko estetyka czy jest to głębokie - wie tylko Pan Bóg. Ja osobiście uważam, że jest to głębokie. Natomiast nie jest to jego teologia, która właściwie jest tą heglistowską, która stara się wprowadzić do wewnątrz Kościoła. Chce Tradycji jednocześnie chcąc modernizmu i z tych elementów chce stworzyć jakąś syntezę. Tą syntezę przedstawia „reforma reformy”, kontakt z innymi religiami. Przedstawia w ten sposób, że ad intra wewnątrz Kościoła zachowujemy raczej to, że dwa razy dwa jest cztery i dlatego widać, że kapłani mają znowu nosić sutanny, mają być tradycyjni. Nawet święty proboszcz arcytradycjonalista jest przedstawiony jako przykład. Różne upomnienia obecnego Ojca Świętego, aby katolicy znów żyli bardziej po katolicku, pokazanie wzorców tradycyjnych. Pokazuje, że ad intra ta struktura ma być bardziej tradycyjna. Natomiast kiedy Kościół idzie ad extra, na zewnątrz to ma być ekumeniczny, soborowy. Próbuje to pogodzić, co jest właściwie aktualnym ruchem Kościoła, o czym świadczy na przykład list duszpasterza tradycyjnego, łacińskiej tradycji który widzi, że katolicka tradycja ma mieść swoje miejsce w Kościele, ale musi być pochłonięta przez całe obecne Magisterium, czyli: tradycyjna Msza owszem, ale także ekumenizm i wszystkie inne rzeczy sprzeczne z Tradycją. Jak Ksiądz ocenia rozwój tych różnych środowisk tradycyjnych w Polsce? Nie chodzi mi tylko o samo Bractwo, ale także o te które podlegają pod Ecclesia Dei. Mam tutaj na myśli zainteresowanie Starą Mszą wśród samych kapłanów oraz wiernych. Sądzę, że jest to taki bardzo powolny, ale stanowczy ruch coraz większej chęci do powrotu do Tradycji i jest to coś co wypełnia nas wielką radością. W innych krajach ten ruch jest jeszcze większy. We Francji jesteśmy w kontakcie z setkami młodych kapłanów, którzy pracują w strukturach diecezjalnych i którzy chcą coraz bardziej powracać do Tradycji. Dla episkopatu francuskiego staje się to sporym problemem co powoduje, że nawet niektórzy biskupi zaczynają ten ruch popierać. W Polsce jesteśmy od tego dalecy. Tutaj obecnie kapłani za Tradycję będą jeszcze bardziej dyscyplinowani i będą się musieli bardzo obawiać, aby nie zostało to źle zrozumiane. Natomiast ogólnie biorąc, chęci wobec katolickiej Tradycji u młodych kapłanów stają się coraz większe. Jestem szczęśliwy, że coraz więcej takich młodych kapłanów poznaję wraz ze środowiskami z nimi związanymi. Bardzo wiele osób z tych grup, są to osoby młode, chętne które poszukają . Duża część tych ludzi przychodzi do nas, żeby uczestniczyć w rekolekcjach. Moim zdaniem jest to bardzo ważny ruch, tylko najważniejszym jest aby doszedł do celu, żeby coraz więcej takich kapłanów było i aby mieli też oni prawdziwe wykształcenie. Nad tym właśnie pracujemy i staramy się jak możemy. Myślę, że właśnie w ten sposób w ciągu ostatnich pięciu lat dużo zrobiono. Oczywiście mogę też powiedzieć, że jeśli wszyscy kapłani w Polsce, którzy chcieliby wrócić do tradycyjnej Mszy mogliby to robić bez krzywd, które dostaliby ze strony swoich przełożonych, to myślę że takich kapłanów byłoby około dziesięć razy więcej niż teraz albo i nawet jeszcze więcej. Wspomniał Ksiądz o tym, że sytuacja Tradycji w zachodniej Europie głównie we Francji czy Niemczech, gdzie Bractwo jest obecne, w Niemczech bodajże w 50 miejscach a w Francji jest cztery razy większa liczba wiernych. Czy wbrew temu, że te społeczeństwa bez wątpienia są o wiele dalej zlaicyzowane, że kryzys Kościoła jest tam o wiele głębszy i bardziej te społeczeństwa dotknął, czy mimo tego wszystkiego nie uważa Ksiądz, że tak naprawdę macie tutaj w Polsce ciężki orzech do zgryzienia z racji tego, że nasi rodacy są mocno przywiązani do postaci Jana Pawła II, do jego nauczania, jego – nazwijmy to – rozumienia Kościoła? To jest absolutnie jasne, tylko czasy się zmieniają. Jeśli na przykład w tych krajach, o których wspomnieliśmy Francja czy Niemcy, to te kraje najgorsze czasy mają już za sobą. Społeczeństwo tam jest już tak daleko od Kościoła, że nawet dla modernistów istnieją tylko wysypy. Moderniści mają puste kościoły, u nas natomiast można wyróżnić miejsca gdzie ta liczba jest o wiele większa. A z tamtych stronach znajdują się znowu objawy pochylenia ku Tradycji. Ci ludzi, którzy już nic nie mają nagle znowu zaczynają się tym interesować. W Polsce jesteśmy 20 lat wstecz więc dokładnie taka sytuacja jaka nastąpiła w Niemczech teraz nastąpi w połączeniu z mocnymi biskupami, którzy mają to wszystko w rękach z dodatkowym aspektem polskiego papieża, który bardzo formował obraz Kościoła Katolickiego w Polsce. Tylko teraz rodzi się kolejne pokolenie, które tego nie zna albo zna w bardzo małym stopniu. I to najnowsze pokolenie, tych którzy teraz mają 17, 18 czy 20 lat, dla nich jest już po prostu zupełnie inna sytuacja. Niedawno odbyłem rozmowę z młodym kapłanem, który był przewodnikiem oazy. On, modernista, doktorant Uniwersytetu Jagiellońskiego sam poprzez książki i kontakt z innymi naszymi wydawnictwami, z wiernymi sam zainteresował się tradycją. I teraz doszło do pierwszego spotkania gdzie dyskutowaliśmy przez 4 godziny, później dołączyli inni ludzie. Kiedy rozmawialiśmy o katolickiej Tradycji oni mówili, „Ale proszę Księdza, czy Ksiądz uważa że ten lefebrysta ma tutaj rację?” co on na to, w obecności ich wszystkich powiedział „Niestety, to co Ksiądz tutaj mówi, to ja się pod tym muszę podpisać.”, ludzie na to „ale nasz Papież!”, na co im odpowiedział „ale nasz Papież się mylił”. Byłem w szoku, nie mogłem sobie wyobrazić, że działacz oazy w wielkim kościele, w obecności ludzi, którzy mogliby o tym donieść proboszczowi, bez żadnego problemu stwierdził: „z całym szacunkiem, ale Jan Paweł II się mylił”. Młodzież słuchająca tego nie była oburzona, a raczej zaciekawiona. Sądzę, że musimy jeszcze trochę poczekać, aby to pokolenie, które jest z tym emocjonalnie związane wymiesza się z tym nowym, które jest w stanie obiektywnie na to spojrzeć. Wtedy po prostu ten mit, który został na Polskę nałożony, mit Jana Pawła II, które trwa w wielu głowach, ale który moim zdaniem się zmniejszy pozwala na to, aby najnowsze pokolenia powróciły do obiektywnego spojrzenia rzeczy. Ale ja jestem zadowolony, sądzę właściwie że dla nas, dla Bractwa w tej chwili w Polsce jest nawet lepszy teren niż we Francji czy Niemczech. Zasadniczo, tam mają wszystko, my nie mamy praktycznie nic, ale zainteresowanie katolicką Tradycją w Polsce w tej chwili ze strony kapłanów, ze strony intelektualistów czy studentów jest moim zdaniem większe niż we Francji i wielu innych krajach. Jestem dobrej myśli. Na koniec krótko chciałem zapytać o język łaciński używany w liturgii. Najczęstszym zarzutem jest właściwie to, że liturgia tradycyjna jest po łacinie, której dzisiaj już nikt nie zna, nikt nie rozumie a ludzie to już w ogóle nie rozumieją nowej Mszy po polsku to jako oni mogą rozumieć Mszę po łacinie. Jakby się Ksiądz do tego ustosunkował? Wystarczy pojechać ze mną do misji, do Murzynów i zobaczyć co my tam robimy. Krótka katecheza na temat tego czym jest Msza Święta, pół godziny śpiewu i wszyscy, którzy podnoszą ten zarzut, wiedzą, że zostaje on obalony. Dzisiaj, kiedy człowiek obraca się w świecie komputerowym w innym języku, te parę słów które każde dziecko się uczy, aby rozumiało pewne zwroty języka łacińskiego naprawdę nie mogą stanowić żadnego argumentu żeby wchodzić w ducha, ale przecież nie chodzi o to. Chodzi o to, że język łaciński jest językiem sakralnym i ma prowadzić w głębię Mszy Świętej. Argument ten jest argumentem lenistwa, powierzchowności. Ja odpowiadam na to, że Msza Święta jest skarbem, a skarb nie leży przy ulicy obok śmietnika, skarb jest schowany, jeśli jest klejnotem to trzeba do niego dojść. Jeśli masz na to czas to odkrywaj całe bogactwo tradycyjnej Mszy Świętej i wtedy nie chcesz nic innego jak po prostu by mieć tę Mszę Świętą godnie odprawioną, która pozwala tobie odkrywać zawarte w niej tajemnice i nawet jeżeli znasz wszystkie języki świata i nic z tej Mszy Świętej nie rozumiałeś, jeśli nie wchodzisz w te wszystkie tajemnice, które i tak przekraczają ludzki umysł, nie tylko umiejętności ludzkiego języka. Bardzo dziękuję za rozmowę |