Beata Sawicka dostanie pieniądze. Łapówkę, którą przyjęła - odzyskała | |
Wpisał: Maciej Walaszczyk | |
29.04.2013. | |
Beata Sawicka dostanie pieniądze. Łapówkę, którą przyjęła - odzyskała w postaci odszkodowania
Sędzia zgubił dokumenty? [A ten łobuz z hHelu?? Tez powinien swoją "dolę" dostać - ileż stracił, gdy okazało się że nieumiejętnie przyjmuje w łapę? md] 29 kwietnia 2013 naszdziennik Z Tomaszem Kaczmarkiem, posłem PiS, byłym funkcjonariuszem CBA i CBŚ, rozmawia Maciej Walaszczyk Beata Sawicka powiedziała po ogłoszeniu wyroku, że jest on „lekcją demokracji i praworządności”. Jak się Pan czuje, gdy słyszy tego rodzaju górnolotne oceny z jej ust?– Przede wszystkim należy podkreślić, że Beata Sawicka mimo wszystko osiągnie swój cel. Jaki cel?– Dostanie pieniądze. Łapówka, którą przyjęła, zostanie odzyskana w postaci odszkodowania. Jeżeli oczywiście Sąd Najwyższy oddali wniosek o kasację. Wszyscy Polacy widzieli jej zachowanie w postaci przyjmowania łapówki, słyszeli wypowiedzi dotyczące prywatyzacji służby zdrowia i organizacji całego procederu z zakupem działki na Helu. Sędzia ocenił, że dowody na korupcję Sawickiej i Wądołowskiego CBA zdobywało, łamiąc prawo, posługując się argumentami kolizji z zasadami „demokratycznego państwa prawnego”.– Jest to dla mnie ogromne zaskoczenie. Dziwię się słowom, jakie padły z ust sędziego. Żyjemy w Polsce, a nie w Stanach Zjednoczonych czy w Wielkiej Brytanii, i nie ma w naszym porządku prawnym zasady owoców z zatrutego drzewa. Osoba, która popełniła przestępstwo, musi ponieść karę. Jeśli mamy w mieście monitoring, który zarejestruje jakieś zdarzenie związane z przestępstwem lub wykroczeniem drogowym, to czy osoba, która je popełniła, unika odpowiedzialności karnej? Niesłychana jest w ogóle rozbieżność między wyrokiem I instancji a wyrokiem w sądzie apelacyjnym. To orzeczenie jest dla mnie przede wszystkim abstrakcyjne. To znaczy, że nie odnosi się do stanu faktycznego?– Oczywiście. CBA, podejmując działania w tej sprawie, działało zgodnie z obowiązującymi normami prawnymi. Świadczą o tym decyzje i zgody, które zostały wydane przez prokuratora generalnego na wszczęcie kombinacji operacyjnej z użyciem funkcjonariusza pod przykryciem, tzw. FPP, i wręczenia kontrolowanej korzyści majątkowej. Dużymi literami pragnę podkreślić, że adwokaci Beaty Sawickiej złożyli do prokuratury zawiadomienie o możliwości przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy. Prokuratura w Lublinie zbadała sprawę i jednoznacznie się na ten temat wypowiedziała, stwierdzając, że CBA działało zgodnie z prawem. Co więcej, po złożeniu zażalenia na tę decyzję sprawę zbadał sąd. On również wypowiedział się jednoznacznie, że CBA działało zgodnie z prawem. W samym procesie Sawickiej i Wądołowskiego zarówno prokurator ich oskarżający, jak również sąd okręgowy w uzasadnieniu do wyroku stwierdzili jednoznacznie, że nie było przekroczenia uprawnień, a wszystko odbyło się zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem. Mamy kolejno cztery różne instancje i organy państwowe, które mówiły to samo. To co mogło powodować sędziami rozpatrującymi apelację?– Nie wiem, czym się kierowali. Fakty mówią same za siebie. Dlatego dziś poinformowałem media o swoim pisemnym wystąpieniu do prokuratora generalnego Andrzeja Seremeta, aby to Prokuratura Generalna wystąpiła do Sądu Najwyższego w tej sprawie ze skargą kasacyjną. Dziś Polacy zasługują na to, by tę sprawę wyjaśnić bardzo rzetelnie i dokładnie. Zasługują na to, by wszystkie materiały dotyczące tego śledztwa zostały po prostu odtajnione i udostępnione do wglądu opinii publicznej, żeby dziennikarze i każdy z obywateli mógł sobie wyrobić pogląd i opinię na tę sprawę. Dobrze, że o to samo zaapelował Zbigniew Ziobro. Sąd uznał, że nie zaistniały żadne przesłanki prawne i faktyczne, jeśli chodzi o Sawicką, uprawniające CBA do jej inwigilacji przez tajnego agenta od lutego do 16 czerwca 2007 roku. – Nikt w tamtym okresie, żaden funkcjonariusz CBA nie prowadził działań operacyjnych wobec Beaty Sawickiej. Nie wiem, na jakiej podstawie sędzia sądu apelacyjnego wysnuł takie argumenty. Nie prowadzono żadnych czynności inwigilacyjnych. CBA weszło w posiadanie informacji, z których jasno wynikało, że Beata Sawicka i ówczesny burmistrz Helu Mirosław Wądołowski mogą dopuścić się popełnienia przestępstwa. Wtedy te materiały zostały przekazane do rozpatrzenia prokuratorowi generalnemu. Ale Ernest Bejda i Maciej Wąsik powiedzieli mi w piątek, że wszystko zaczęło się od zamiaru kupienia egzaminu uprawniającego do zasiadania w radach nadzorczych spółek Skarbu Państwa. To Pan, uczestnicząc w tym kursie jako funkcjonariusz pod przykryciem, miał dowiedzieć się o tym i w konsekwencji rozpocząć działania?– To nie było tak. Niestety, żeby rozmawiać na temat szczegółów tej sprawy, należy po prostu odtajnić cały materiał, by nie było niejasności. Zgodnie z procedurami rzeczywiście pewnego rodzaju informacja związana z możliwością nielegalnego zdawania egzaminów w Ministerstwie Skarbu Państwa przewija się w tej sprawie. Ale nigdy w związku z tym CBA nie podjęło działań operacyjnych. To skąd dowiedział się Pan, że Sawicka i Wądołowski próbują znaleźć klienta na działkę na Helu i przeforsować za łapówkę zmiany w planie zagospodarowania przestrzennego miasta?– Sama mi o tym powiedziała wprost. To ona mnie namawiała, żebym wziął udział w nielegalnym procederze przetargu na zakup działki. Chciałbym jednak wskazać na jedną rzecz. Przed 16 czerwca 2007 roku wobec byłej posłanki PO i osób, z którymi miałem osobiście kontakt, nie prowadzono żadnych czynności operacyjnych. To należy wykluczyć. Odzwierciedlają to dokumenty, które są w gestii sądu. Dopiero gdy CBA zdobyło wiarygodne informacje wskazujące na możliwość popełnienia przez Beatę Sawicką przestępstwa, zgodnie z procedurą wszczęto kombinację operacyjną z udziałem FPP. To drugi zarzut z wyroku: sąd uznał, że ówczesny szef Biura Mariusz Kamiński nie wydał wymaganego przez ustawę odrębnego zarządzenia o wszczęciu operacji kontrolowanego wręczenia łapówki Sawickiej.– To nieprawda! Może sędzia zgubił ten dokument z akt sprawy. Pan go widział? – Tak, ponieważ tzw. higiena pracy każdego funkcjonariusza pod przykryciem wymaga zapoznania się ze zgodą wydaną przez organy państwa, by można było podjąć ofensywne działania operacyjne zgodne z art. 19 ustawy o CBA. Odnosząc się do wątku Mirosława Wądołowskiego, sędzia Rysiński powiedział, że CBA nie miało nawet wiarygodnej informacji o tym, że żąda łapówki, mimo to Kamiński podpisał zarządzenie o kontrolowanym wręczeniu pieniędzy na łapówkę.– Świetnie! Dlatego apeluję do sędziego, który orzekał w tym procesie, o odtajnienie nagrań z całości materiału dowodowego. Puśćmy zapis rozmów, które były prowadzone w tej sprawie. Niech opinia publiczna przestanie być mamiona głupotami i oderwanym od rzeczywistości wyrokiem sądowym. Niech te nagrania poznają dziennikarze, niech usłyszą zarówno to, co mówił Wądołowski, jak i sama Sawicka, która odgrywała w tej sprawie kluczową rolę. Te nagrania istnieją, ale są objęte klauzulą tajności. Znamy ich fragmenty dotyczące przekrętów przy prywatyzacji szpitali i „kręcenia lodów” czy planów pobicia Grzegorza Schetyny.– To, co jest znane dziennikarzom i opinii publicznej, jest zaledwie kroplą w morzu. Jak zapamiętał Pan Beatę Sawicką? Robi wrażenie osoby, której po wejściu do polityki woda sodowa uderzyła do głowy. Stała się chciwa i bezwzględna?– Jest taka, jaką może pan ją znać z upublicznionych fragmentów nagrań. To osoba cyniczna, a nie ofiara. Był Pan wcześniej funkcjonariuszem Centralnego Biura Śledczego, brał Pan wtedy udział w podobnych operacjach?– Funkcjonariuszem pod przykryciem zostałem w 2002 roku. Przez 4 lata pracowałem właśnie w tej roli, biorąc udział w kilku operacjach specjalnych CBŚ. Wszystkie zgodnie z procedurą musiały uzyskać zgodę prokuratora generalnego. Dziś już nie jestem postacią anonimową. Bandyci, których rozpracowywałem, mnie identyfikują. I jestem im znany. Kim oni byli?– To były sprawy związane z narkotykami, handlem bronią i kobietami. Czy w którejś z tych spraw sąd zakwestionował zebrane dowody i uniewinnił bandytów, uznając, że zostały one zdobyte w sposób nielegalny?– Nigdy się z taką sytuacją nie spotkałem. Nigdy. Wnioski i zarządzenia, jakie są sporządzane przez CBA i policyjne Centralne Biuro Śledcze, są dokładnie takie same. Dziś jest Pan też politykiem opozycji. Jak ocenia Pan piątkowy wyrok jako polityk?– Państwo pod rządami Donalda Tuska, a w szczególności sędzia, dają jasny sygnał wszystkim tym, którzy chcą wejść na złą drogę, a więc wręczać lub przyjmować łapówki: jesteście bezkarni. Dziękuję za rozmowę.Maciej Walaszczyk |
|
Zmieniony ( 29.04.2013. ) |