O rozumności i o otwartości Kościoła
Wpisał: Sacerdos Hyacinthus   
30.04.2013.

O rozumności i o otwartości Kościoła

 

29 IV 2013  Sacerdos Hyacinthus

Obsecro itaque vos, fratres, per misericordiam Dei,

ut exhibeatis corpora vestra hostiam viventem, sanctam, Deo placentem,

rationabile obsequium vestrum.

 

„A zatem proszę was, bracia, przez miłosierdzie Boże,

abyście dali ciała swoje na ofiarę żywą, świętą, Bogu przyjemną,

jako wyraz waszej rozumnej służby Bożej”

   (Rz 12, 1)

 

   Cywilizacja łacińska ceni rozum. Kościół ceni rozum. „Wiemy także, że Syn Boży przyszedł i obdarzył nas zdolnością rozumu” (1 J 5, 20). Ileż wspaniałych dzieł Papieży, Magisterium Kościoła, Ojców Kościoła, Doktorów Kościoła, mistyków, świętych, powstało w historii jako świadectwo rozumu niepróżnującego, rozumu, który był – odtwórczo i twórczo – zaangażowany w rozpoznanie i wielobarwną werbalizację prawdy. Mamy w Kościele do dyspozycji niezgłębiony rezerwuar prawdy – odczytanej, kontemplowanej, zwerbalizowanej. Ten szlachetny rezerwuar służy nam znakomicie w czasach pomieszania powszechnego, abyśmy mogli nabywać wzniosłej znajomości tego, co prawdziwe, trwałe, katolickie. Tolle, lege! Bierz i czytaj!

   To także w Kościele powstały uniwersytety. Filozofia i teologia u fundamentu. Uczciwa praca intelektu! Czy współczesny uniwersytet jest wierny podstawowemu celowi – poznawania i artykułowania prawdy? Czy wyposaża studiujących w zdolność do zachowania podstawowej perspektywy: odniesienia do prawdy?

   Rozum to dar Boży, dzięki któremu człowiek poznaje rzeczywistość, poznaje prawdę. W wielu środowiskach zapanowała dzisiaj moda na chrześcijaństwo przeżyciowe. Czy nie grozi nam w Kościele abdykacja rozumu? Tu i ówdzie szerzy się duszpasterstwo „egzystencjalne”, „doświadczalne”, „przeżyciowe”, które nonszalancko wrzuca do kosza niepamięci dwa tysiące lat głębokiej pracy intelektu ludzi Kościoła – świętej pracy! Skąd się bierze lekceważenie intelektualnego wymiaru wiary? To nie jest nasza katolicka kultura. Więc jaka? Dyskursy o prawdzie niejednokrotnie podlewa się kwaśnym i gorzkim sosem. „No, nie bądźmy tacy dogmatyczni!” – to znaczy „zamknięci”, „nietolerancyjni”, „aroganccy” i „betonowi”. Przeżyciowe dyskursy o miłości posadawia się natomiast w jasnych i przyjemnych kontekstach. Otwartość, tolerancja i braterstwo powszechne!

   Kardynał Ratzinger przed laty snuł refleksje o sprzedajności intelektu – rozminięciu się z prawdą. Pisał także o niesprzedajności myśli – rzecz szlachetna.

   Pisał i tak – ku zawstydzeniu intelektualistów sprzedajnych:

   „Mądrość jest uczestnictwem w Boskim sposobie widzenia i oceny rzeczy zgodnie z rzeczywistością. Oczywiście, takie poznanie spraw i rzeczy z perspektywy Boskiej zakłada pewne warunki. Przede wszystkim nie może ono nastąpić bez wspólnoty z Bogiem i dlatego też nie jest owo najgłębsze i ostateczne poznanie jedynie sprawą intelektu. Poznanie sięgające istoty rzeczy musi być ściśle i nierozłącznie związane z życiem. Najgłębszemu poznaniu towarzyszyć musi czystość własnego «ja», czystość gwarantująca niesprzedajność myśli. Czystość duchową warunkuje proces otwarcia się i zgody na przyjęcie Łaski. Na tym tle wydaje się rzeczą zrozumiałą, dlaczego tak często ludzie bardzo prości są głęboko mądrzy w sprawach zasadniczych i dlaczego często tak wręcz niewiarygodną ślepotą odznaczają się intelektualiści” (W. Sandfuchs, Die Gaben des Geistes, cyt. za: Służyć prawdzie, 7 VII).

   Poznać prawdę. Dwa warunki: rozum rzetelnie zaangażowany i serce święte. Uczciwą i rzetelną pracę intelektu podejmować sercem czystym. Czynić uprawniony użytek z rozumu, aby prawdę poznawać i werbalizować. Oto fundamentalne warunki dla wszystkich, którzy szlachetnie trudzą się około prawdy.

   Co innego jest odkrywać subtelności prawdy. A co innego jest mnożyć słowa nie mające zakorzenienia w prawdzie. Jeżeli warsztat intelektualisty wypuszcza w świat bystre sformułowania i konstrukcje intelektualne nie oparte na prawdzie, mamy do czynienia z hochsztaplerstwem. Rozminięcie się z prawdą jest bezużyteczne. Szkodliwe. Destrukcyjne.

    Mówi się tu i tam o tzw. „Kościele otwartym” i „Kościele zamkniętym”. W czasach pomieszania powszechnego skromne i rozumne wyklarowanie niektórych aspektów nie okaże się bezużyteczne.

   Otwartość Kościoła.

Kościół z istoty swej jest Kościołem otwartym. W jakim sensie? Z polecenia Pana Jezusa  Kościół jest otwarty dla ludzi wszystkich epok i szerokości geograficznych. Kościół jest zawsze otwarty dla wszystkich ludzi, którzy przez wiarę i Chrzest prawowicie przekraczają jego bramy. To jest najgłębszy i fundamentalny wyraz otwarcia Kościoła. Takim Kościół był od początku, takim pozostaje i takim będzie usque ad consummationem saeculi – „aż do skończenia świata” (Mt 28, 20).

   Inny aspekt. Tzw. „Kościół zamknięty” utożsamia się tu i ówdzie z Kościołem wiernym dogmatom, czyli ortodoksyjnym, dogmatycznym. Tzw. „Kościół otwarty” utożsamia się tu i ówdzie z Kościołem misyjnym, przyjacielsko nastawionym do ludzi różnych, tolerancyjnym i braterskim.

   Pan Jezus niezawodnym Słowem Prawdy przezwycięża takie groteskowe, fałszywe i niebezpieczne przeciwstawienia! Przed swoim Wniebowstąpieniem nakazuje Kościołowi: Euntes ergo docete omnes gentes, baptizantes eos in nomine Patris et Filii et Spiritus Sancti, docentes eos servare omnia, quaecumque mandavi vobis – „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem” (Mt 28, 19-20).

   Są w tym Słowie przynajmniej dwa istotne aspekty:

   * „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody” – nakaz misyjny. Kościół ma iść. Ma iść do wszystkich narodów. To jest dynamizm misyjności.

   * „Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem” – ortodoksja. Kościół ma wiernie i dokładnie uczyć tego, co Pan Jezus przykazał. Wszystkiego, co Pan Jezus przykazał. Kościołowi nie wolno zmieniać, pomniejszać, cenzurować, unowocześniać, modernizować Chrystusowej nauki. Chodzi zatem nie o jakiekolwiek nauki, nie o nijakie nauki, nie o żadne nauki, nie o wyciszone nauki, nie o poprawnościowe nauki, nie o zmieniające się nauki, ale o Chrystusowe, niezmienne i prawdziwe nauki. To jest ortodoksja. To jest zawartość merytoryczna misyjności katolickiej.

   Jasno widzimy, że Pan Jezus w nakazie misyjnym zobowiązuje Kościół do dynamizmu wyjścia do wszystkich narodów. Kościół ma iść jednak nie jakkolwiek i z czymkolwiek, lecz z zadaniem wiernego głoszenia Chrystusowej niezmiennej nauki. Pan Jezus mówi zatem do Kościoła – że ma iść i z czym ma iść. Tak Kościół ma harmonijnie łączyć misyjność i ortodoksję. Dynamizm misyjności i zawartość merytoryczną misyjności.

   Przeciwstawianie ortodoksji postulatowi misyjności jest pomieszaniem płaszczyzn. Jest nauką fałszywą i bałamucącą. U podłoża leży fałszywe założenie, że prawda (ortodoksja, wierność dogmatom) jest destrukcyjnie opresyjna, przeszkadzająca, agresywna, ciasna i zamknięta (ksenofobia) a misyjność i miłość dobroczynnie ekspansywna, pomocna, przyjacielska, tolerancyjna i otwarta (humanitaryzm).

   Dopowiedzenie ważne.

Głoszenie prawdy jest wyrazem miłości. Jest niezafałszowaną realizacją misyjności Kościoła. Jeśli przez „ekumenizm” rozumielibyśmy przyjacielskie niezobowiązujące spotykanie się (bez określonej „zawartości” merytorycznej, ortodoksji) z ludźmi innych wyznań i religii, to zasadne będzie stwierdzenie: ekumenizm grzechem przeciwko miłości. Pozostawianie innych w ich błędach jest grzechem przeciwko miłości. Groteskowe postulaty respektowania i uszanowania innych poglądów – jeśli są to poglądy błędne – są grzechem przeciwko miłości. Wyrazem miłości będzie przezwyciężanie błędów głoszeniem Prawdy.

   Strzeżmy się przemycanych tu i ówdzie pięknymi słowami fałszywych opinii, jakoby wykazywanie błędu było brakiem miłości (słowo-wytrych: „krytykujesz!”). Pozostawmy na boku pejoratywny sens słowa krytyka. Krytyka to czynność rozumnego rozróżniania – w najbardziej elementarnym sensie: rozróżniania prawdy od fałszu. Źródłowo: bezokolicznik grecki krinein znaczy odsiewać, rozdzielać, wybierać, decydować, rozstrzygać, wyznaczać granice, sądzić. Słowo Boże wyraźnie nakazuje: Praedica verbum, insta opportune, importune, argue, increpa – „Głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, w razie potrzeby wykaż błąd, poucz” (2 Tm 4, 2). Chrystusowy postulat – więcej, nakaz! – nagli: „Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem”.

   Jeśli inteligentny Czytelnik w powyższej refleksji dostrzeże aluzje do pewnych wypowiedzi i działań niebywałych w skali dwóch tysięcy lat istnienia Kościoła, a które to wypowiedzi i działania mają miejsce w ostatnich kilkudziesięciu latach w Kościele, niechże zechce wyciągnąć wnioski dojrzałe – jak przystało na katolika, który robi dobry użytek z wielkiego daru Bożego, jakim jest rozum. Niech nie abdykuje rozum!

   Jeżeli w Kościele rozmijamy się z prawdą, mamy do czynienia z poważnym problemem braku powagi i dostojeństwa urzędu. Nie chodzi o dyskusje i wypowiedzi na potrzeby przestrzeni medialnej. Chodzi o wierność prawdzie. Wtedy mamy do czynienia z powagą Kościoła i z powagą urzędu w Kościele.

   Prawda Chrystusowego Słowa nie zmienia się.

   Prawda Chrystusowego Słowa nagli.

   Prawda Chrystusowego Słowa zobowiązuje!  

   Prawda Chrystusowego Słowa domaga się naszej rozumnej wierności. I odwagi.

   „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości, i trzeźwego myślenia” (2 Tm 1, 7)!

* * *

Po Soborze Watykańskim II Pan Bóg nie zmienił poglądów.

* * *

Jeżeli nie klękniemy przed Panem Bogiem,

Rok Wiary będzie mnożeniem słów i oklasków.