Beata S. - dziewica apelacyjna Ewaryst Fedorowicz, 29/04/2013 http://blogmedia24.pl/node/63215 "G…. mnie pan G…. obchodzi" i to by było wszystko w temacie tematu zastępczego. Natomiast w kwestii istotnej, czyli uniewinnienia powszechnej znanej łapówkary, mam do przekazania jedynie słów kilka: W II RP, która rozwodów (prawie) nie uznawała, popularne było określenie „dziewice konsystorskie”, gdzie temperamentne panie, chcące sobie zmienić męża, za stosowną opłatą otrzymywały od biskupiej komisji świadectwo dziewictwa, mimo długoletniego pozostawania w małżeństwie, o braku pewnego kawałeczka tkanki nie wspominając. Sędzia warszawskiego sądu apelacyjnego („sądu apelacyjnego” z małej litery piszę, bo mi klawisz Caps Lock współpracy przy tych dwóch wyrazach odmawia) Paweł Rysiński przeszedł do historii III RP dzięki temu, że wykreował zjawisko prawie toczka w toczkę przypominające dziewictwo konsystorskie, choć jedynie w formie brania, pardon – do ręki. Otóż sędzia ten jest twórcą fenomenu, który ja określam mianem „dziewictwa apelacyjnego”, a pierwszą dziewicą apelacyjną jest posłanka PO, Beata S. Wyposażona w stosowny glejt może sobie teraz życie ułożyć na nowo, a jak jej papuga informuje, III RP wywianuje (ładne, stare słowo) ją na tę nową drogę życia godnie, kwotą nawet pół miliona złotych. I to jest ta różnica pomiędzy dziewicą konsystorską a apelacyjną: te konsystorskie musiały za odzyskane cudownie dziewictwo płacić, a tym apelacyjnym - za ten sam cud odzyskania się płaci.
|