Beata S. - dziewica apelacyjna
Wpisał: Ewaryst Fedorowicz   
02.05.2013.

Beata S. - dziewica apelacyjna

 

Ewaryst Fedorowicz, 29/04/2013 http://blogmedia24.pl/node/63215  

 

 

"G…. mnie pan G…. obchodzi" i to by było wszystko w temacie tematu zastępczego.
 
Natomiast w kwestii istotnej, czyli uniewinnienia powszechnej znanej łapówkary, mam do przekazania jedynie słów kilka:

W II RP, która rozwodów (prawie) nie uznawała, popularne było określenie „dziewice konsystorskie”, gdzie temperamentne panie, chcące sobie zmienić męża, za stosowną opłatą otrzymywały od biskupiej komisji świadectwo dziewictwa, mimo długoletniego pozostawania w małżeństwie, o braku pewnego kawałeczka tkanki nie wspominając.

Sędzia warszawskiego sądu apelacyjnego („sądu apelacyjnego” z małej litery piszę, bo mi klawisz Caps Lock współpracy przy tych dwóch wyrazach odmawia) Paweł Rysiński przeszedł do historii III RP dzięki temu, że wykreował zjawisko prawie toczka w toczkę przypominające dziewictwo konsystorskie, choć jedynie w formie brania, pardon – do ręki.

Otóż sędzia ten jest twórcą fenomenu, który ja określam mianem  „dziewictwa apelacyjnego”, a pierwszą dziewicą apelacyjną jest posłanka PO, Beata S.

Wyposażona w stosowny glejt może sobie teraz życie ułożyć na nowo, a jak jej papuga informuje, III RP wywianuje (ładne, stare słowo) ją na tę nową drogę życia godnie, kwotą nawet pół miliona złotych.
 
I to jest ta różnica pomiędzy dziewicą konsystorską a apelacyjną:

te konsystorskie musiały za odzyskane cudownie dziewictwo płacić, a tym apelacyjnym - za ten sam cud odzyskania się płaci.