Widzowie walczą o „Cristiadę” Wystarczy, żeby ludzie zwrócili się do swoich kin, a kierownictwo kina do nas 30.04.2013 Jan Pospieszalski Niechętne nam Multikino pod presją widzów musiało się zgodzić na pokazy filmu „Cristiada”. Wystarczy, by widzowie się zorganizowali i wyszli z inicjatywą. Jesteśmy otwarci na każde kino - mówi Barbara Ziembicka, dyrektor FT Films w rozmowie z Janem Pospieszalskim. Dlaczego zdecydowała się Pani dystrybuować film „Cristiada”? Znaleźliśmy ten film w sieci. Doszliśmy do wniosku, że jest bardzo wartościowy, może pogłębić wiarę praktycznie każdego, kto go obejrzy. Jak się okazało, nikt w Polsce nie domagał się praw do tego filmu. A pamiętajmy, że to film z dużym hollywoodzkim rozmachem, świetną muzyką i obsadą. Premiera odbyła się kilka tygodni temu. Chyba trudno powiedzieć, by film osiągnął sukces? W pierwszy weekend „Cristiadę” obejrzało 3,5 tys. widzów. To mało, ale po pierwszym tygodniu ta liczba wzrosła o 80 proc. Zaczęliśmy od ośmiu kin, w tej chwili mamy 108. Jest wyraźna tendencja wzrostowa. Ma Pani poczucie, że miał być przemilczany? Zdecydowanie. Zresztą zachowanie kin, do których zwróciłam się z propozycją współpracy, jest tego przykładem. Multikino przytrzymało nas przez kilka tygodni, po czym otrzymałam jednozadaniowy komunikat, że nie są zainteresowani. Jedyną siecią, która weszła i szybko zdecydowała się na współpracę z nami, był Helios. Jak ludzie w małych miejscowościach mogą wpłynąć na to, żeby film pojawił się w kinach w ich okolicy? Wystarczyłoby, żeby zwrócili się do swoich kin, a kierownictwo kina do nas. Jesteśmy otwarci na każdą placówkę. Film pokazujemy nawet w malutkich kinach. Jesteśmy przygotowani na to, by wyświetlać go też w niewielkich domach kultury. Czy do zorganizowania pokazu potrzeba zorganizowanej grupy? Tak jak w Bełchatowie, gdzie Klub „Gazety Polskiej” zamówił film i wyświetla go w lokalnym kinie licealistom. W wypadku Multikina czy kin Cinema City musi to być zorganizowana grupa - kilkadziesiąt osób. W wypadku małych kin nie. Zgłaszały się do mnie kina, w których były zgłoszenia pięciu, sześciu osób. Ale czy grupa może być na tyle silna, by przekonać np. niechętne Multikino? Oczywiście! Już tak się stało. W Multikinie w Rumii miał być jeden pokaz w ostatnią niedzielę. Jednak zgłosiło się na niego tyle osób, że szefostwo kina zdecydowało się zrobić trzy seanse. Może być tak, że pod wpływem widzów kino zorganizuje jeden pokaz, później kolejne i być może „Cristiada” znajdzie się w stałym repertuarze. W Zabrzu, z inicjatywy wydziału duszpasterskiego gliwickiej kurii, zorganizowano listy w kościołach, potem takie listy były wysyłane do kin. Zadziałało! Co powinny zrobić te osoby, które narzekają, że jest cenzura i za mało jest w filmach wątków chrześcijańskich? Powinny dać świadectwo swojej wiary i wyjść z inicjatywą pokazania „Cristiady”. Można zwrócić się do nas bezpośrednio. Oprócz profesjonalnych kopii cyfrowych mamy też tradycyjne kopie analogowe, które można wyświetlać w kinach starego typu. Czekamy na mejle i telefony. Poinstruujemy chętnych, jak to zrobić. „Cristiada” to nie tylko świadectwo wiary. Nie dość, że pokazuje męczeństwo i bohaterską postawę wyznawców Jezusa Chrystusa, to odkłamuje kompletnie przemilczany fragment historii, gdy w latach 20. krwawa meksykańska władza walczyła z chrześcijanami. Czy ten film może być interesujący dla ludzi zdystansowanych do Kościoła? Naturalnie. Scenariusz filmu jest oparty na faktach. Historia przez wiele lat była przemilczana nie tylko w Polsce, ale i w samym Meksyku. Władze wstydziły się tematu. Producent filmu José Pablo Barroso sprawił, że film jest nie tylko dobrą lekcją wiary, ale również historii. Barroso przyjął Pani zaproszenie i odwiedził Polskę. Był u nas tydzień temu. To naprawdę święty człowiek. Nie tylko promował „Cristiadę”, ale też opowiadał o swoim najnowszym projekcie - filmie o św. Maksymilianie Kolbe. Z kolei 12 maja przylatuje do Polski Mauricio Kuri, który przywiezie ze sobą relikwie błogosławionego José Sáncheza del Río. W planach młodego aktora są spotkania w: Rzeszowie, Krakowie, Poznaniu, Toruniu, Częstochowie i Warszawie. Mam nadzieję, że to także wpłynie na wzrost zainteresowania filmem. Dystrybucja „Cristiady” jest dla mnie bardzo ważna, tym bardziej że część zysków, tak dużą jak tylko zdołam, przeznaczę na film o św. Maksymilianie Kolbe. Już widziałam fragmenty tego filmu i jestem nim zachwycona. Chciałabym, aby i Polacy mieli swój udział w tej produkcji. Mimo tylu przeciwności Pani się nie poddaje. Przez cały czas pracy przy „Cristiadzie” odczuwam wyjątkową opiekę Pana Boga. Dziękuję też „Gazecie Polskiej Codziennie” za wsparcie dzieła, którego się podjęliśmy. Choć marne z nas narzędzia w rękach Boga, zrobimy wszystko, by nie zawieść zaufania, którym nas obdarzył. Co dla nas, Polaków, ten film może wnieść uniwersalnego? Na pewno to, że należy walczyć o swoją wiarę bez względu na to, jakie będą tego konsekwencje. Czy to w latach 20. w Meksyku, czy pod koniec XXI w. w Polsce. Obrona wiary jest obroną prawa do wolności. Patronat medialny nad pokazami filmu w Polsce objął m.in. portal niezalezna.pl Jan Pospieszalski Współpracownicy: Sylwia Krasnodębska Żródło: Gazeta Polska Codziennie
|