Terroryzm niejedno ma imię
Wpisał: Krzysztof Niewola   
05.05.2013.

Terroryzm niejedno ma imię

 

Krzysztof Niewola  pch24

Choć wszystko [??? MD] wskazuje na to, że sprawcami bostońskiego zamachu są pochodzący z Czeczenii bracia Carnajewowie, niewykluczone, że, jak pisał poeta, „inni szatani byli tam czynni” i sprawiedliwość dosięgnie kiedyś rękę a nie tylko ślepy miecz. Zamach ten jest poważnym ciosem dla czeczeńskiej sprawy i może zniszczyć resztki sympatii, jakie żywiła światowa opinia publiczna dla tego narodu. Dlaczego młodzi ludzie wygnani przez krwawy konflikt zbrojny ze swojego rodzinnego kraju mieliby dokonywać terrorystycznego zamachu w swojej nowej ojczyźnie, która ich przygarnęła otwierając przed nimi szansę spokojnego życia?

 

Rodzina Carnajewów należała do nielicznej, dwustuosobowej grupy uchodźców z Czeczenii, którym przyznano azyl polityczny w USA. Po ucieczce mieszkali w Kirgistanie i Dagestanie i w 2002 r. emigrowali przez Turcję do USA. Młodszy z braci 19-letni Dżochar nawet nie urodził się w Czeczenii. Starszy z braci, 26-letni Tamerlan w zeszłym roku spędził sześć miesięcy w Dagestanie i prawdopodobnie tam przeszedł przeszkolenie wojskowe. Czy został on zwerbowany i przeszkolony przez muzułmańskich ekstremistów z al-Kaidy?

 Kto inspiruje al-Kaidę?

 Jest coraz więcej przesłanek wskazujących, że organizacja ta, a przynajmniej jej obecne kierownictwo może być inspirowane i wspierane przez rosyjskie służby specjalne. Zamordowany przez rosyjską Federalną Służbę Bezpieczeństwa (FSB) Aleksander Litwinienko twierdził, że osoba numer dwa w tej organizacji, a po zabiciu Bin Ladena jej główny przywódca Ayman al Zawahiri jest rosyjskim agentem, który był szkolony w tajnym ośrodku FSB w Dagestanie, kierowanym przez przyjaciela Litwinienki. Warto więc pamiętać, że nie każdy, kto był szkolony w Dagestanie musi być islamskim ekstremistą. Od pewnego czasu pojawiały się też doniesienia, iż rosyjski wywiad wykorzystuje kilkumiesięczny pobyt arabskich ochotników w oddziałach autentycznych czeczeńskich bojowników, do budowania legendy swoim arabskim agentom, którzy po krótkim pobycie w Czeczenii wracają do swoich krajów. Okryci sławą bojowników szybko awansują w szeregach muzułmańskich organizacji ekstremistycznych i przejmują nad nimi kontrolę.

 Dorabianie gęby czeczeńskim separatystom

 Nie można zaprzeczyć, że zdesperowani czeczeńscy bojownicy walcząc z rosyjskim okupantem dokonują terrorystycznych aktów, jednak w przeszłości pojawiało się wiele przesłanek sugerujących, że w najbardziej odrażające akcje terrorystyczne przypisywane czeczeńskiemu ruchowi oporu zamieszane były rosyjskie służby.

 Pierwszy duży atak terrorystyczny dokonany przez Szamila Basajewa, a polegający na zajęciu szpitala, w którym znajdowało się 1 600 zakładników w Budionowsku, mógł być wynikiem przypadku i sami Czeczeni nie doszukują się tu działania rosyjskich służb. W czerwcu 1995 r., kiedy pierwsza wojna czeczeńska wydawała się już być wygrana przez Rosjan grupa bojowników Basajewa zmierzała do Moskwy by zaatakować tam budynek rosyjskiego parlamentu. W drodze została jednak zdekonspirowana i została zmuszona podjąć walkę z rosyjskimi siłami. Mając rannych w swoich szeregach i nie mogąc już liczyć na realizację swojego pierwotnego zadania zajęła budynek miejscowego szpitala. Powodzenie tej akcji przyczyniło się do wycofania rosyjskich wojsk z Czeczenii w 1996 r. i pokazało Czeczenom, że działania terrorystyczne mogą przynieść wymierne korzyści polityczne.

 W przypadku terrorystycznych ataków na moskiewski teatr na Dubrowce w 2002 r. i szkołę w Biesłanie w 2004 r. pojawiły się zarzuty, że choć brali w nich udział Czeczeni, mogli oni być na obcych usługach. Czeczeński ruch oporu twierdził, że wielu terrorystów, którzy brali udział w tych akcjach znajdowało się w rosyjskich więzieniach. Dlaczego więc znaleźli się na wolności?   

 Dowódca czeczeńskiego komanda, który zajął moskiewski teatr, Mansur Barajew był krewnym innego czeczeńskiego polowego dowódcy Arbiego Barajewa, który oficjalnie walczył z Rosjanami, jednak po jego śmierci znaleziono przy nim dokument stwierdzający, że jest on wysokim oficerem rosyjskiego FSB. Biorąc pod uwagę klanowość społeczeństwa czeczeńskiego nie sposób oprzeć się wrażeniu, że działania wuja i bratanka były częścią uzgodnionej i uprzednio zaakceptowanej polityki całego klanu i prawdopodobnie właściwych służb. Choć czeczeński dowódca polowy Szamil Basajew oficjalnie przyznał się do odpowiedzialności za te ataki, jednak odcięły się od nich i potępiły je podziemne władze czeczeńskiej republiki.

 Osobny problem stanowi tu sposób odbijania zakładników. W Budionnowsku i Biesłanie strona rosyjska prowadziła ostrzał z czołgów oraz miotaczy ognia. Znamienne, że w Biesłanie rosyjskie władze nie chciały zgodzić się na mediację oferowaną przez czeczeńskiego prezydenta na uchodźstwie Asłana Maschadowa. Podczas odbijania zakładników w teatrze na Dubrowce użyto zbyt mocnego gazu obezwładniającego. Następnie w wyniku nieudzielenia pierwszej pomocy uwolnionym już zakładnikom przez rosyjskie służby medyczne zginęły 133 osoby. Pojawiły się również doniesienia, że zapalniki posiadanych przez terrorystów ładunków wybuchowych nie były sprawne. Czy było to tylko szczęśliwy zbieg okoliczności, czy też wynik działania służb? 

 W wyżej wymienionych przypadkach, przy ogromnym poświęceniu znakomicie wyszkolonych oddziałów antyterrorystycznych, kierujący akcjami odbijania zakładników nie dbali, a wręcz swoim działaniami przyczyniali się do niewspółmiernie dużych strat wśród ratowanych zakładników. Można odnieść wrażenie, że odbijanych zakładników celowo narażano na wysokie straty, aby później wykorzystać to propagandowo przeciwko czeczeńskim separatystom.

 Nie potwierdziły się również informacje rosyjskiego i amerykańskiego wywiadu, że wśród ludzi broniących Bin Ladena w kompleksie jaskiń Tora Bora w Afganistanie w grudniu 2001 r. byli Czeczeni. Nie doszło też do ataku czeczeńskich bojowników na rosyjskie miasta z użyciem brudnej bomby zawierającej odpady materiałów radioaktywnych, choć przed takimi atakami ostrzegały rosyjskie służby.

 Dymiący rewolwer Putina

 Pretekstem rozpoczęcia przez Rosję drugiej wojny czeczeńskiej 1999-2006 były ataki terrorystyczne na budynki mieszkalne w Bujnaksku, Moskwie i Wołgodońsku. O ich przeprowadzenie zostali oskarżeni czeczeńscy separatyści. W zamachach tych zginęło 293 niewinnych ludzi. Mieszkańcy bloku w Riazaniu mieli więcej szczęścia, bo zamachowców podkładający materiały wybuchowe zatrzymała miejscowa milicja.

 Niedoszłymi zamachowcami okazali się agenci rosyjskiej FSB, następczyni KGB. Po interwencji najwyższych władz pechowych agentów zwolniono, a sprawę próbowano zatuszować twierdząc, że był to tylko sprawdzian czujności miejscowych władz. Nie wyjaśniono jednak, dlaczego do tego rodzaju akcji używano prawdziwych materiałów wybuchowych i prawdziwych zapalników. Nie wyjaśniono też, dlaczego o tego rodzaju „ćwiczeniach” nie wiedziała miejscowa milicja, a nawet szefowie milicji w Moskwie, choć jest to standardową procedurą. O przeprowadzanych „ćwiczeniach” nie wiedziało również miejscowe riazańskie FSB.

 Fundamentalizm islamski Czeczenów

 Do wybuchu drugiej wojny czeczeńskiej nie był on szczególnie widoczny w czeczeńskim społeczeństwie. Dopiero, kiedy opuszczeni przez społeczność międzynarodową Czeczeni zaczęli przyjmować pomoc materialną i uzbrojenie fundowane przez ofiarodawców z Arabii Saudyjskiej, w społeczeństwie wyznającym dotąd umiarkowany islam pojawił się wahabizm. Jest on radykalną odmianą islamu propagowaną przez Arabię Saudyjską. Chociaż Czeczeni korzystali z pomocy wahabitów, nie zaobserwowano znaczącego ich zaangażowania się w działania al-Kaidy.

Czeczeńscy bojownicy powstrzymywali się również przed atakami na instalacje rosyjskich rurociągów przechodzących przez ich okupowany kraj. Gdyby kierowali się ślepym islamskim fundamentalizmem, a nie trzeźwą oceną sytuacji geopolitycznej, dokonywaliby takich ataków, bo jest to najprostszy sposób by dotkliwie uderzyć zarówno w rosyjskie, jak i zachodnie interesy, z którymi podobno walczy Al-Kaida.

 Strzelanie sobie w stopę

 Jak dotąd zdrowy rozsądek i zrozumienie własnego interesu narodowego powstrzymywało Czeczenów przed angażowaniem się w ataki na USA. Do czasu terrorystycznego zamachu z 11 września 2001 r. Stany Zjednoczone oficjalnie zachowywały przyjazną neutralność w stosunku do czeczeńskich dążeń niepodległościowych. Po amerykańskim zaangażowaniu się w wojnę w Afganistanie nastąpiło rosyjsko-amerykańskie zbliżenie. Z punktu widzenia czeczeńskich interesów Stany Zjednoczone pozostają nadal ważnym potencjalnym sojusznikiem, jeśli tylko dojdzie do odwrócenia ich sojuszu z Rosją w wyniku konfrontacji z Chinami lub Iranem. W takiej sytuacji czeczeński sojusznik na Kaukazie, który jest miękkim podbrzuszem Rosji stałby się dla USA bardzo użyteczny.

 Na zamachu w Bostonie dokonanym przez Czeczenów najbardziej skorzysta Rosja. Akt terroryzmu poróżni Amerykanów i Czeczenów, którzy z geopolitycznego punktu widzenia są sojusznikami. Tak jak biesłański atak zniszczył resztki sympatii kaukaskich narodów dla Czeczenów, tak zamach bostoński może zniszczyć resztki sympatii do Czeczenów w USA. Tymczasem Czeczeni nie mieli i nie mają żadnego interesu, by wszczynać antagonizm z kolejnym supermocarstwem. Takie działanie może więc być podyktowane wyłącznie zaślepieniem fanatyczną odmianą islamu lub wynikać z inspiracji tajnych służb państwa, któremu przyniesie to korzyść.

 Naiwność i wyrachowanie na usługach tajnych służb

 W przypadku ataków terrorystycznych często tylko cierpienie ofiar i ból ich bliskich są prawdziwe, reszta już nie jest tak oczywista jak pokazują media. Nierzadko prawdziwymi inspiratorami i sprawcami ataków terrorystycznych są obce wywiady, które poprzez podwójnych czy nawet potrójnych agentów posługują się naiwnymi czy zmanipulowanymi pionkami rozgrywanymi na wielkiej szachownicy interesów mocarstw i międzynarodowych korporacji. Jeśli przyjrzeć się historii terroryzmu można dostrzec zadziwiające „zbiegi okoliczności” i nieprawdopodobne zwroty w życiorysach ludzi i agentów, którzy brali w nich udział.

 Zarówno Ho Chi Minh w Wietnamie jak i Bin Laden byli szkoleni przez amerykańskie służby by wspierać Amerykę w walce z przeciwnikiem, z którym wtedy walczyły Stany Zjednoczone. Po pokonaniu Japończyków, pierwszy z nich zwrócił się przeciwko Francji i USA, a Bin Laden, po wyparciu Rosjan z Afganistanu -  przeciwko Ameryce. Czy już od samego początku byli podwójnymi agentami czy w międzyczasie przejęły ich obce służby?

 Palestyński Hamas, dziś jedna z najbardziej antyizraelskich organizacji terrorystycznych została stworzona przy cichym wsparciu i finansowej pomocy izraelskich służb w latach 80. ubiegłego wieku. Jako ugrupowanie islamskich fundamentalistów Hamas stanowił wtedy przeciwwagę dla komunizującego, promoskiewskiego OWP Jasera Arafata.

 Ktokolwiek stał za zamachem w Bostonie, próbował zabić nie tylko uczestników maratonu i przypadkowych przechodniów, ale również pozostające w nas resztki zdrowego rozsądku i być może zwykłą ludzką sympatię dla prześladowanych narodów. Czy ci młodzi ludzie byli zaślepionymi fanatykami religijnymi? Czy tylko posłużono się nimi do osiągnięcia innych bardziej makiawelicznych celów? Możliwe, że w tym zamachu prawda była jego pierwszą ofiarą.

 Pewne jest jednak, że bez względu na źródło inspiracji, bracia Carnajewowie jak i ludzie, którym odebrali życie są w pewnym sensie ofiarami wojny, którą dwie dekady temu rozpętała na Kaukazie Rosja. Jedynym wygranym tego tragicznego wydarzenia jest putinowska Rosja, która przez lata starała się dyskredytować w oczach światowej opinii publicznej czeczeńskich separatystów.

 Krzysztof Niewola