Chesterton - Angielskie pióro polskie serce | |
Wpisał: Krzysztof Sadło | |
06.05.2013. | |
Chesterton - Angielskie pióro – polskie serce
Krzysztof Sadło 2013-05-05 pch24 Podpora cywilizacji europejskiej, kraj kultywujący cnoty braterstwa, rycerskości i wielkoduszności, niezłomnie wierny katolickiej ortodoksji – to tylko niektóre opinie Gilberta Keitha Chestertona na temat Polski. Nasza ojczyzna zajmowała szczególne miejsce w sercu brytyjskiego pisarza, który swoimi poglądami mocno wpisał się w tradycję postrzegania Rzeczypospolitej jako Antemurale Christianitatis.
Polska w myśli G. K. Chestertona zajmowała miejsce szczególne, jako kraj niezłomnie wierny katolickiej ortodoksji. W ten sposób pełniła ona, zdaniem pisarza, rolę depozytariusza europejskiego dziedzictwa i prawdziwych wartości. Polacy cenili rodzinę, z urodzenia byli oddanymi ojczyźnie patriotami. Kultywowali zapomniane cnoty braterstwa, rycerskości i wielkoduszności. Nie toczyli wojen zaborczych, za to zdolni byli do nadludzkich poświęceń i nie szczędzili sił w obronie innych narodów oraz wspólnego dziedzictwa. Angielski pisarz dostrzegał bliskie podobieństwo między własnym krajem a Polską. Uważał, że Polska jest Anglii bardzo bliska mentalnie, jednak Anglia w okresie reformacji zbuntowała się przeciwko własnej tożsamości, Polska zaś przeciwnie – pozostała autentyczna. Znalazła się też w zdecydowanie gorszym położeniu geopolitycznym, tym bardziej więc, przez wierne trwanie przy prawdziwej wierze, pomimo uciemiężenia, potwierdzała heroiczność własnych cnót. Oba kraje rozumiały, że ich niezmiennym, wspólnym wrogiem są muzułmanie i barbarzyńcy, czyli cała zewnętrzna, mniej lub bardziej koczownicza anarchia z północy i wschodu – pisał Chesterton. Prawdziwi wrogowie Anglii byli zawsze wrogami Polski; lecz Polska ucierpiała dużo mocniej w tej samej bitwie, z tego prostego powodu, że przypadkiem leży na wschodzie, na samej linii frontu. Wrogowie Polski – wrogami człowieczeństwa Chesterton ze swymi poglądami o Polsce wpisywał się w tradycję postrzegania naszej ojczyzny jako Antemurale Christianorum. W tym duchu pisał, że Polska zawsze stawała do walki w obronie cywilizacji europejskiej. Broniła jej przed Tatarami i przed Turkami, nie oglądając się przy tym na korzyść własną. Kiedy Jan Sobieski rozpoczął wspaniałą szarżę polskich jeźdźców, która ratując Wiedeń, ocaliła przed Turkami całą Europę, nie zastanawiał się, czy Wiedeń nie posiada złych cech. Na temat złych cech Polski natomiast jej wrogowie nie szczędzili słów. Rzeczpospolita narażona była na nieustanną wrogość sąsiadów, którzy porzuciwszy prawdziwe chrześcijaństwo, stali się barbarzyńcami. Polska to, zdaniem Chestertona, kultura katolicka wepchnięta niczym nagie ostrze miecza pomiędzy bizantyńską tradycję Moskwy i pruski materializm. (…) Wiara katolicka stanowi najjaskrawszą różnicę pomiędzy Polakiem a bolszewikiem czy pruskim junkrem. Bolszewik wszak żywi nienawiść do chrześcijaństwa, Prusak zaś do prawdziwego rycerstwa. Wrogowie Rzeczypospolitej nie tylko w haniebny sposób dokonali jej rozbiorów i czynili wszystko, by uniemożliwić jej odrodzenie się, ale dodatkowo zakłamywali historię. Odkryłem właściwie niezawodną prawdę, że wrogowie Polski byli zarazem wrogami wielkoduszności i człowieczeństwa. Kiedy jakiś człowiek lubował się w niewolnictwie, kochał lichwiarstwo, miłował terroryzm i całe rozdeptane błoto materialistycznej polityki, to zawsze okazywało się, że do tych afektów dodawał on także pasję nienawiści do Polski. Rzeczypospolitej nie osądzano sprawiedliwie. W zachodniej opinii publicznej, w opinii brytyjskich kreatorów wielkiej polityki, Polska była państwem efemerycznym i sezonowym. Polaków ukazywano jako na wpół barbarzyński, zanarchizowany naród niezdolny do posiadania własnego państwa. Chestertona oburzało tego typu promowanie fałszywego wizerunku Rzeczypospolitej. Narody zachodnie, zwłaszcza skomercjalizowane narody Anglii i Ameryki zawsze patrzyły na Europę Wschodnią przez okulary niemieckiego profesora. Owe diabelskie okulary czasem wyolbrzymiały Rosję, ale zawsze dezawuowały Polskę. Najgłębsze teutońskie złudzenia, nawet konfrontowane, umierają bardzo powoli. Patriotyczny Anglik jest wciąż zasadniczo nieświadomy, że z czterech żywionych przezeń przesądów trzy zostały mu wpojone przez niemieckiego szpiega. Polska filarem bezpieczeństwa europejskiego Angielski pisarz podkreślał, że ci sami ludzie, którzy wmówili Anglikom wiele kłamstw na temat Polski, wmówili im nie mniej kłamstw o wyższości narodu niemieckiego i jego szczególnych prawach, a w końcu rozpętali Wielką Wojnę. Kłamstwa na temat Polski powtarzało wielu brytyjskich pisarzy i publicystów, a owe głęboko zakorzenione uprzedzenia przekładały się na realną politykę wobec dopiero co odrodzonego państwa polskiego, choćby w postaci skrajnie nieprzychylnej postawy premiera Davida Lloyda George’a podczas konferencji wersalskiej. Brytyjczycy nie chcieli zbytniego osłabienia Niemiec, tymczasem Chesterton uważał, że to nie Niemcy, a Polska powinna być filarem bezpieczeństwa europejskiego. A czym innym jak nie wyrazem niechętnej polityki Zachodu względem Polski było pozostawienie jej samej na placu boju z bolszewizmem. Chesterton próbował wówczas obudzić sumienie Europy, usilnie wzywając Zachód do udzielenia Polsce pomocy. Docierając do pewnego punktu, bolszewizm staje się sprawą każdego ochrzczonego i cywilizowanego człowieka. A dla nas tym punktem jest Polska. (…) Nie wierzę, by naród polski, który przetrwał niewolę trzech potężnych imperiów, mógł zostać ostatecznie pogrążony przez jedną tymczasową anarchię. Jednakowoż nawet tymczasowe pogrążenie się Polski w zamęcie rewolucyjnym mogło uczynić wyrwę w tamie chroniącej Europę przed zalewem azjatyckiego barbarzyństwa. Polska skrzywdzona kłamstwem Rzeczpospolita jednak, zgodnie z przewidywaniami pisarza, przetrwała. Kiedy jednak umacniała i rozszerzała swe granice, spadła na nią kolejna fala krytyki. Zarzucano Polsce ekspansjonizm. Chesterton, dostrzegając przewrotność takiej polityki, odpierał ów zarzut słowami: Większość tych krain jeszcze parę lat temu była niewidoczna na ogromnej mapie Rosji. Polski również nie było wówczas na mapie, ale bez cienia wątpliwości była ona na miejscu. Trzykrotnie zrywała się do rewolucji, aż cała Europa zadrżała w niepewności. Od Kalifornii po Kaukaz znano płomienny patriotyzm polskich wygnańców. Nagle zaś imperialistyczne mocarstwa z Wielką Brytanią na czele zwróciły uwagę na istnienie ziem i narodów, które kiedyś uchodziły po prostu za rosyjskie. Okazało się to bowiem wygodnym narzędziem uderzenia w Polskę. Podobnie jak każdy kij był dobry, aby uderzyć nim w chrześcijaństwo, każda racja była dobra, aby napiętnować Rzeczypospolitą. W przemówieniu wygłoszonym w roku 1927 na spotkaniu w warszawskim PEN Clubie Chesterton zwracał uwagę na najbardziej popularne mity i zarzuty wysuwane przeciwko Polsce. Na przykład, H. G. Wells, pisarz równie znakomity, jak mało kompetentny w wielu gałęziach wiedzy, zwłaszcza historii (…), powiedział, że Polska popełniła poważne błędy i że słusznie utraciła niepodległość i została podzielona. Otóż przypuśćmy, że aby ukarać pana Wellsa za jego sprawki, kroimy go na kawałki i rozdzielamy je między Bernarda Shawa, Rudyarda Kiplinga i Johna Galsworthy’ego. Czyż nie byłaby to kara zbyt wielka za przewiny pana Wellsa, choćby były one najcięższe? Niesprawiedliwie też – zdaniem pisarza – interpretowano historię Polski, krytykując nasz kraj za upadek monarchii oraz dopuszczenie do nadmiernego wpływu i potęgi szlachty. Chesterton tymczasem zauważał, że w Anglii nastąpił dokładnie taki sam proces, tylko tam nie nazwano go, jak w przypadku Polski, anarchizacją, lecz ustanowieniem ustroju konstytucyjnego. Dokładnie tak samo bowiem zepsuły się elity obu państw, tyle że zepsucie polskich elit zostało wykorzystane przez jej sąsiadów. Zepsucie zaś elit angielskich sprawiło, że Anglia zaprzedała wielkie ideały oraz własną tożsamość i zamiast bronić depozytu chrześcijańskiej wiary, stała się, pruskim wzorem, ciemiężcą Irlandii. Polska podporą cywilizacji łacińskiej Estyma, jaką Chesterton darzył Polskę, nie była wyłącznie prostym sentymentalnym przywiązaniem wskutek idealizacji narodu. Poparcie pisarza dla naszego kraju było – jak sam pisał – z jednej strony instynktowne, z drugiej zaś – stanowiło efekt głębokiej refleksji na temat ładu politycznego w Europie. Instynkt kazał Chestertonowi popierać Polskę na podstawie tych samych dokładnie przesłanek, z powodu których kiedyś zbliżył się do chrześcijaństwa. Ów instynkt powstał przede wszystkim na bazie oskarżeń wobec Polski, które w żadnym razie nie były zjawiskiem rzadkim. Zdanie na temat Polski wyrabiałem sobie poprzez jej wrogów. Musiało zatem być w Polsce i Polakach coś autentycznego, skoro wszyscy wokół na wszelkie możliwe sposoby krytykowali ich i starali się zniszczyć. Z kolei wizja ładu kazała Chestertonowi widzieć w Polsce ważną podporę cywilizacji europejskiej – podporę zarówno zdrową, bo wciąż zakorzenioną w ortodoksji, jak i ważną, bo stojącą w newralgicznym miejscu. Swe kluczowe znaczenie Polska udowodniła kilkakrotnie na przestrzeni dziejów. Stając zaś do walki w obronie cywilizacji, dowiodła także, iż pozostała wierna katolickiemu ideałowi ponadnarodowego interesu wspólnego, podczas gdy kraje protestanckie i ich wspólnoty religijne ukierunkowały się na realizację własnych interesów partykularnych. Kilka miesięcy po zakończeniu I wojny światowej Chesterton pisał: Wolna Polska jest potrzebna dla istnienia wolnej Europy, a już szczególnie dla istnienia wolnej Anglii. Leży o wiele bliżej niż Egipt czy Indie i jest znacznie ważniejsza dla naszego przetrwania. Jeśli we wschodniej Europie nie pojawi się silne, proalianckie państwo, Niemcy mogą jeszcze zyskać na swej porażce więcej, niż zyskaliby na zwycięstwie. Chesterton domagał się więc przyznania Polsce należnego jej miejsca i porzucenia wobec niej wszelkich przejawów wrogości. Ostrzegał, iż cywilizacja europejska (…) przestanie istnieć, jeśli nie będziemy trzymać się razem. Trzymanie się razem oznaczało dlań wyrzeczenie się barbarzyństwa i partykularnych interesów, powrót do chrześcijańskich korzeni, porzucenie uprzedzeń i zaprzestanie bratobójczych wojen w Europie. Dziedzictwo Wielkiego Proroka Niestety, historia potoczyła się inaczej. Niemcy wyszły z I wojny światowej zbyt silne. Nazizm okazał się kolejną emanacją barbarzyństwa. Chesterton już w latach dwudziestych był przekonany, że Niemcy wywołają kolejną wojnę światową. Zaraz po dojściu Hitlera do władzy w roku 1933 przewidział, że wojna ta zacznie się od ataku Niemiec na Polskę. Rzeczywiście, po sześciu latach germański barbarzyńca do spółki ze swym azjatyckim odpowiednikiem najpierw zniszczył Polskę, potem zaś sam uległ azjatyckiej hordzie, która pochłonęła wschodnią połowę Europy, a chrześcijańska tożsamość po obu stronach żelaznej kurtyny znowu doznała poważnego uszczerbku. Kiedy jednak miara wyznaczona komunizmowi wypełniła się, zasadniczą rolę znów miała odegrać Polska. Od niej bowiem zaczął się upadek komunizmu. Kosmopolityczna ideologia przegrała konfrontację z niewielkim narodem. Z tego narodu powstał zaś Wielki Prorok, który nie szczędził trudu dla przywrócenia Europie jej prawdziwej tożsamości, a kontynuację tego zadania pozostawił swoim rodakom. Co uczynimy z dziedzictwem bł. Jana Pawła II, co uczynimy z losami naszej cywilizacji, zależy wyłącznie od nas. G. K. Chesterton powiedziałby, że skoro widzimy brudny słup, który odbiega od ideału, a mamy białą farbę i ortodoksyjną wizję, powinniśmy z miejsca przystąpić do malowania. Krzysztof Sadło Artykuł ukazał się w 31. numerze dwumiesięcznika "Polonia Christiana" (marzec/kwiecień 2013 r.). |