Kałasz i bazuka
Wpisał: Izabela Brodacka   
11.05.2013.

Kałasz i bazuka

 

Obiecanki cacanki , a głupiemu... radość.

 Izabela Brodacka

Na moim dość specyficznym wydziale (Wydz. Fizyki UW md) wśród brzydkich dziewczyn w okularach ( ja przynajmniej nie nosiłam okularów)  i chuderlawych intelektualistów, laureatów licznych olimpiad, snuł się pewien koleś z zupełnie innej bajki. Łaził za wszystkimi i zagrzewał ich do działań bezpośrednich. „Jak wy tak możecie gnuśnieć, ojczyzna się wali, komuna nas depcze, zróbmy coś wreszcie” – agitował. Opędzaliśmy się przed nim łagodnie . Jeżeli ktoś naprawdę działał to na pewno nie miał zamiaru ujawniać tego natrętnemu gadule. Jeżeli nie chciał działać-  tym bardziej nie miał ochoty na jałowe rozmowy.

Większość ludzi faktycznie uciekała od siermiężnej rzeczywistości w Tatry, w konie, w muzykę, w literaturę, w alkohol. Narkotyków wtedy prawie nie było. W każdym razie w powszechnym użytku.  Ta nasza gnuśność była dla rewolucjonisty kamieniem obrazy.

 Opowiedziałam  o nim kiedyś podczas spotkania towarzyskiego, na którym był obecny wykładowca chemii kwantowej z Krakowa, swój człowiek.  Zapytał jak się nadgorliwy kolega nazywa i ustalił, że studiuje on na 3 roku chemii w Krakowie. Okazało się, że studiował równolegle na 3 roku w Gdańsku. Nie pamiętam co, ale były to jakieś nauki przyrodnicze. Wszystko stało się jasne i ktoś mu to wprost powiedział. Znikł z Warszawy. Pewnie pojawił się na III roku we Wrocławiu albo w Lublinie.

 Piszę o tym bo bardzo zabawne mi się wydaje nachalne nakłanianie ludzi  piszących w Internecie do jakiś działań bezpośrednich i to w kolaboracji z zupełnie nieznanymi im osobami, występującymi w dodatku pod pseudonimem.

Są chyba jakieś granice naiwności. Myślę, że przekroczył je niejaki pan Brunon i dlatego siedzi teraz w areszcie wydobywczym pod zarzutem projektowanego zamachu na Sejm.

 Nie mam zamiaru nic nikomu imputować (ani tym bardziej amputować). Ale powiedzmy sobie szczerze- gdybym miała zachomikowanego w piwnicy kałasza albo bazukę ( podobno można było toto całkiem  tanio kupić na stadionie) to czy chwaliłabym się tym na NE albo na Niezależnej ?  I czy szukałabym wspólników w sieci? No może Pan Podporucznik by się nadał, ale wątpię czy odpowiedziałby na tak bezceremonialne zaproszenie do akcji.

 Pewien miły pan przedstawiał się kiedyś na NE jako oficer LWP. Napadł na mnie gdy wyraziłam zdumienie, że kilkaset osób pozwoliło się sterroryzować na norweskiej wyspie jednemu psychopacie z bronią. ( chyba, że terrorystów było 20 ale nic na ten temat nie wiem) . Nawymyślał mi od głupich owiec, które nie miały nigdy broni w ręku. Zaproponowałam spotkanie na strzelnicy uprzedzając lojalnie , że strzelałam sportowo. Wykręcił się, że dawno nie miał broni w ręku.

Obiecanki cacanki , a głupiemu radość- mówią na wyścigach.

(Mówią zupełnie inaczej ale za chińskiego boga tego nie powtórzę. )

[o ile pamiętam , coś tam było o macankach... ale dlaczego?? ech, ta skleroza...  md]