Chromi i ślepi uciekają przed CUDEM
Wpisał: Mirosław Dakowski   
13.05.2013.

Chromi i ślepi uciekają przed CUDEM

Wrażenia pokutne

 

 

         Comiesięczny Różańcowy Marsz Pokutny w Warszawie. Tu umieszczę jedynie luźne uwagi – Organizator na pewno przygotuje nam Sprawozdanie Foto.

Dziwię się, jak mało warszawiaków uświadamia sobie, że jedynie Bóg może pomóc w naszych, moich, Twoich nieszczęściach. Że, jako „politycy”, przedsiębiorcy, wojskowi, urzędnicy, rolnicy – jesteśmy wobec sił Zła bez siły. Bezsilni.

Z drugiej strony – któryś z księży strofował tych robotników w czasie strajków w Stoczni w 1980 roku, którzy głównie modlili się do Matki Boskiej: Zawalczcie sami, nie zwalajcie całej ciężkiej roboty na kobietę!

Ale – obecnie jakbyśmy nie wiedzieli, że mamy Oręż sprawdzony w dziewięciu zwycięskich Krucjatach Różańcowych na przestrzeni całej planety i w czasie dziewięciu wieków.

 

Idziemy w marszu Pokutnym, jak co miesiąc, m. inn. prze Rynek Starego Miasta, pełen ludzi w kawiarniach na świeżym powietrzu. Patrzą. Z zainteresowaniem. Zapomną?

Prowadzi nas ks. Stanisław Małkowski, idą też i modlą się zakonnice. Uliczkami przemykają koło nas stadka jakichś innych zakonnic. Widzą naszą procesję. Mówię, potem krzyczę (bo są już dalej): ”Chodźcie Siostry z nami!” Popłoch. Uciekają do przodu, a gdy przy Miodowej zatrzymuje je czerwone światło – konsternacja. My powoli dochodzimy odmawiając Różaniec – nie mają dokąd przed nim uciec (?!?). Rwą wśród samochodów na drugą stronę.  Podobno ich  „władze” nie lubią Różańca (katolik postępowy?? – to jak paraliż postępowy??).

Ktoś w tłumie przechodniów wypatrzył znajomka: „Witam księże Janie!” Szukam oczami - a to cywil liżący lody, macha przyjaźnie - ale ucieka. Taki „ksiądz... ekumeniczny” .

W pobliżu kościoła Św. Marcina ks. Małkowski opowiada nam, jak kiedyś, w średniowieczu, w mieście Tours odbywała się uroczysta procesja z relikwiami św. Marcina (on był tam wcześniej biskupem). W mieście było dużo żebraków. Szczególną litość i popularność zyskała sobie para: Ślepiec nosił na barana chromego – a ten kierował ich marszem – bo widział. Dobrze się mieli, ludzie byli szczodrzy. [Dodam – bez pomocy stada urzędników z opieki socjalnej t.zw. MOPS-a]. Gdy więc zobaczyli procesję - przestraszyli się, że -  jeśli cudownie ozdrowieją - stracą tak dobrze smarowany kawałek chleba. Zaczęli więc uciekać. Ale w labiryncie uliczek i w zdenerwowaniu – jednak wpadli w środek procesji. I – ku swej frustracji czy wściekłości – obaj zostali uzdrowieni. – Dopiero po pewnym czasie docenili Boże dobrodziejstwo nowej sytuacji.

 

Czy ta przypowieść dotyczy też nas Polaków, warszawiaków, opolan, krakusów, gdańszczan, wieśniaków? Przerywam.

Zmieniony ( 14.05.2013. )