W krzywym zwierciadle propagandy - Marsze dla Życia
Wpisał: Łukasz Karpiel   
28.05.2013.

W krzywym zwierciadle propagandy - Marsze dla Życia

 

Medialne echa Marszów dla Życia i Rodziny

 

 

Łukasz Karpiel  2013-05-28 pch24

W niedzielę w kilkudziesięciu miastach Polski maszerowaliśmy dla życia i w obronie rodziny. Obrazy i materiały z tego wydarzenia pojawiły się w wielu doniesieniach telewizyjnych i prasowych. To, kto i jak pisał i pokazywał marsze mówi wiele o kondycji polskich mediów. 

 Rozpocznijmy od przeglądu doniesień telewizyjnych. Co Polak mógł się dowiedzieć na temat marszów z najpopularniejszych serwisów informacyjnych?

 Na kłopoty… Komorowski

 Niewątpliwie tego, że marsze się odbyły. Ale w Wiadomościach TVP 1 widz, o ile nie jest zapalonym kibicem piłkarskim, był zmuszony odczekać około 11 minut, które publiczny nadawca poświęcił niemieckiemu finałowi Ligi Mistrzów. Doniesienia ze stadionu Wembley rozpoczynały bowiem niedzielne wiadomości. Telewizja mając w Londynie, Monachium i Dortmundzie swoich korespondentów uraczyła widzów obszernym materiałem z futbolówką w tle.

 Marsze dla Życia i Rodziny zostały zrelacjonowane w około minutowym materiale. Jednak największe zdumienie wywołać mogło połączenie informacji o marszach z zapowiedzią, prawie trzykrotnie obszerniejszą od samej relacji, „rewolucji prorodzinnej” B. Komorowskiego. Można było odnieść wrażenie, że postulaty maszerujących natychmiast znalazły swoje odzwierciedlenie w planach prezydenta. Co więcej, mniej uważny widz po Wiadomościach mógł nabrać przekonania, że to sam Komorowski był współorganizatorem marszu!

 Jeszcze krok dalej poszedł TVN24. Stacja nie dokonała podziału informacji na tę poświęconą marszom i przedstawiająca prezydenckie plany, lecz sprawy te połączyła w jednym materiale.

 Choć informacja o marszach zawierała m. in. wypowiedź Jacka Sapy z Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny - organizatora marszów, to bez wątpienia jednak świat polityki zdominował materiał. I tu także pierwsze skrzypce odgrywał prezydent oraz jego świta reprezentowana m. in. przez Tomasza Nałęcza. Prezydenckie plany w opinii redaktorów TVN stanowią także „rewolucję prorodzinną”. Wysoka częstotliwość pojawiania się tego określenia może oznaczać, że prezydenccy pijarowcy są z niego wyjątkowo dumni i będziemy nim bombardowani jeszcze przez długi czas. Blado w „Faktach” wypada rząd, który może i podejmuje jakieś prorodzinne działania, ale daleko mu do rozmachu planów Komorowskiego. Zachwyt i cmokanie nad „rewolucją prorodzinną” biły po uszach i oczach. Czyżby zatem „wajcha znów została przestawiona”, a ciepłe i miłe słowa zostały zarezerwowane wyłącznie dla Bronisława Komorowskiego? Czas pokaże, pamiętamy przecież, jak podobnej manipulacji - tyle że na użytek rządu Donalda Tuska - dokonano relacjonując jedną z poprzednich edycji Marszu.

 Paradoksalnie, być może jednak dobre dla sprawy poprawy losu polskich rodzin okaże się fakt wzmożonego zainteresowania prezydenta tymi sprawami. Nie obiecując sobie zbyt wiele po szumnych zapowiedziach medialnych, dotyczących jego aktywności należy się cieszyć, iż został on sprowokowany do niej właśnie przez marsze.

 Wiele uwagi poświęciła im też telewizja Trwam, tuż po obszernym materiale z Watykanu. W relacji podkreślano zagrożenia, jakie płyną dla rodziny ze strony ideologii gender. Tylko w Trwam mocno zwrócono uwagę na zbiórkę podpisów pod ustawodawczą inicjatywą Centrum Wspierania Inicjatyw dla Życia i Rodziny W innych serwisach informacyjnych mówiono o zbieraniu podpisów pod projektem ustawy zakazującej aborcji i in vitro.

 Co w prasie piszczy?

 „Wyborcza” o marszach, przynajmniej w poniedziałkowym wydaniu, poinformowała poprzez ich… zaatakowanie. Już na drugiej stronie piórem nieocenionej w takich sytuacjach Katarzyny Wiśniewskiej gazeta dokłada lubelskiemu marszowi. Wiśniewskiej nie podoba się praktycznie nic, co związane jest z „marszami na których działacze pro-life głoszą radykalne hasła zakazu in vitro i aborcji”. Gniew redaktor Wiśniewskiej wycelowany jest w lubelski ratusz, który miał wesprzeć marsz „z puli miasta przeznaczonej na kulturę i sztukę”. Oburzenie jest tym większe, że patronat nad marszem roztoczył prezydent Lublina z PO. Szalę goryczy przelewa jednak fakt wystosowania zaproszenia na marsz do lubelskich szkół.

 Maszerujący w Lublinie, nazwani „grupą prawicowych radykałów”, są tym groźniejsi, że pokazują „zmanipulowane filmy kolportowane przez działaczy pro-life, na których aborcja przedstawiana jest właściwie jak rzeź niemowląt”. Wiśniewskiej zaproszenie uczniów na marsz kojarzy się z… obowiązkowymi pochodami pierwszomajowymi.

 Lubelski marsz widziany z Czerskiej, przypomina raczej brunatną manifestację z karnie wykrzykującym hasła tłumem, zmuszonym do uczestnictwa w demonstracji kolbami karabinów. Ciekawe, co na taką wizję marszu powiedzieliby jego uczestnicy? Pukanie się w głowę byłoby najprawdopodobniej najelegantszą z reakcji. Poza tym w „Wyborczej” ani słowa o marszach.

 W poniedziałkowej „Rzeczpospolitej” także ani śladu relacji. Znalazło się jednak miejsce dla zapowiedzi planów Bronisława Komorowskiego. W „Gazecie Polskiej Codziennie” temat marszów pojawił się dopiero na stronie numer pięć, w niedużej relacji, traktującej o warszawskiej odsłonie marszu. „Codzienna” przynajmniej jednak wymienia organizatorów wydarzenia, czego nie można powiedzieć o wielu innych mediach.

 Łukasz Karpiel