Kto ma prawo nami rządzić?
Wpisał: Małgorzata Todd   
01.06.2013.

Kto ma prawo nami rządzić?

 

21/2013 (101)

Szanowni Państwo!

 

     Przerzucając kanały telewizyjne natknęłam się na młodą osobę zaproszoną do studia, jak się domyślam, w charakterze eksperta. Wygłosiła ona mniej więcej takie oto zdanie: Tak jak w rządzie nie może być antysemita, tak i nie wolno dopuścić tam homofoba. Tu mała dygresja. Nazwa „homo-fobia” sugeruje, jakby chodziło o jakiś stwór bojący się człowieka, a faktycznie chodzi o człowieka bojącego się zboczeńca.

 

     Wracając do tematu muszę przyznać, że moja edukacja z zakresu prawa jest najwyraźniej niewystarczająca. Nie miałam bowiem pojęcia o przepisie zakazującym antysemitom pełnienia funkcji państwowych. Niewiedzę zawdzięczam zapewne naiwnej wierze w tolerancję. Bo jeśli przekonanie, że polskość to nienormalność, nie przeszkadza w pełnieniu funkcji premiera, to brak życzliwości dla mniejszości  narodowej  powinien być pestką. Ale to, jak się okazuje, tylko  tak na zdrowy rozum. Praktyka dowodzi czegoś przeciwnego.

     Innym zaskoczeniem była dla mnie wiadomość o zarejestrowaniu 28 marca 2011 r. w Sądzie Okręgowym w Warszawie (VII Wydział Cywilny Rejestrowy) Komunistycznej Partii Polski z siedzibą w Dąbrowie Górniczej, przy czym inne źródła podają datę 4.09.2002 r. Znowu, najwyraźniej mylnie, zdawało mi się, że komunizm został w naszym państwie zakazany, choćby teoretycznie.

     A może z tą partią to jednak tylko ściema?

 

Do następnej soboty. Pozdrawiam

 

Małgorzata Todd  

www.mtodd.pl lub http://sklep.mtodd.pl 

 

P.S. Właśnie telewizja przestaje nadawać nowe odcinki popularnych seriali. Spróbuję odrobinę wynagrodzić Państwu ten niedobór. Oto w załączniku 1. odcinek powieści. Następne będą ukazywały się  regularnie co tydzień.

 

[u mnie - daję oddzielnie. W oryginale dobre grafikji. MD]

==========================

 

Teatrzyk Zielony Śledź

ma zaszczyt przedstawić sztukę pt.

 

Wywiad z Anonimowym Autorem

 

Występują: Dziennikarka, Autor.

 

Dziennikarka – Dlaczego pragnie pan pozostać anonimowy?

Autor Z tego samego powodu, dla którego pragnę pozostać przy życiu.

Dziennikarka – Autorzy kryminałów na ogół pragną sławy. Ale dobrze. Dlaczego sądzi pan, że coś mu grozi?

Autor Zbyt wiele było „samobójstw” ludzi związanych ze  sprawą.

Dziennikarka – Ma pan na myśli świadków, ekspertów?

Autor – Między innymi. Chyba wiem do czego pani zmierza.

Dziennikarka – Do czego?

Autor – Że brak mi wiedzy, która mogłaby być dla kogoś groźna. Otóż zapewniam panią, iż logiczne wyciąganie wniosków z powszechnie znanych faktów może być zabójcze.

Dziennikarka – A konkretnie?

Autor – Nie ma zbrodni bez motywów.

Dziennikarka – W książce wymienia ich pan cztery: ekonomiczny, militarny, zemsta i prewencja. Może pan to rozwinąć?

Autor – Nie. Poproszę następne pytanie. Albo inaczej. Nie uważa pani, że bohater tej powieści jest absolutnie doskonały w swej perfidii? Najpierw winą obarcza ofiary, później mataczy i gra w kotka i myszkę. Jedni na to przyzwalają ze strachu, inni z chciwości, a większość z prostej głupoty. Czyż nie jest to samo życie?

Dziennikarka – Przypomnę, że zadawanie pytań należy do mnie. Mówi się, że ten kryminał wyznaczył nowe standardy. Na czym one polegają?

Autor Wcześniej autor kryminału musiał w końcu podjąć decyzję, jak przestępca zaplanował swój czyn i jak go zrealizował. Założenie było bowiem takie, że złoczyńca boi się ujawnienia tego, co zrobił. Ja twierdzę, że jeśli jest wystarczająco potężny może sobie pozwolić nie tylko na bezczelne zacieranie śladów, ale nawet na podrzucanie dowodów i ich wycofywanie. Ot, takie igraszki.

Dziennikarka – Z wymiarem sprawiedliwości?

Autor – Gdyby założyć, że taki jeszcze istnieje. W mojej powieści zamachowiec najpierw sugeruje wypadek z winy załogi. Posuwa się nawet do drwin na temat trzeźwości i sugeruje nepotyzm. Później podsuwa równie bzdurne wyjaśnienia: a to mgła, a to jakieś drzewko i patrzy na bezsilność ludzi próbujących wykazywać mu błędy. Kiedy jedyną konkluzją jest wybuch bomby, sam podrzuca dowody i śmieje się w kułak, że nikt nie ośmieli się nazwać tego wprost zamachem.

Dziennikarka – Nie boi się pan, że to może być odczytane jako aluzja do znanych wszystkim wydarzeń?

Autor – Boję się, dlatego wolę pozostać anonimowy.

Dziennikarka – No, to porozmawiajmy otwarcie. Opisana przez pana katastrofa smoleńska...

Autor – Co!? Ja przecież wcale nie miałem na myśli tej katastrofy. Skąd w ogóle coś takiego przyszło pani do głowy!?

 

KURTYNA

 

P.S. Polecam:

http://wzzw.wordpress.com/2013/05/11/10-sposobow-oszukiwania-spoleczenstwa-przez-media-%e2%98%9a-przeczytaj/