Na straży bezcennej wolności
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
08.06.2013.

Na straży bezcennej wolności

 

Stanisław Michalkiewicz http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2843 

Felieton    „Nasz Dziennik”    8 czerwca 2013

Ach, jaka szkoda, że w Turcji nie ma nikogo takiego, jak pan red. Adam Michnik, jak nieboszczyk „drogi Bronisław”, czy Jacek Kuroń, jak były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa z jednej, a generała Czesława Kiszczaka, a w ostateczności generała Wojciecha Jaruzelskiego z drugiej strony!

Czyż w przeciwnym razie trwałyby tam zamieszki, w których rządowi przeciwstawiają się bezbronni cywile, niczym w Syrii, a wcześniej - w Egipcie, Libii i Tunezji? W żadnym wypadku! Zanim jeszcze doszłoby do zamieszek, w strukturach podziemnych przeprowadzona zostałaby staranna selekcja w celu wyeliminowania ekstremy, a wyłoniona w jej następstwie, godna zaufania „strona społeczna” zasiadłaby ze „stroną rządową” przy „okrągłym stole”, ustaliła, co i jak, a potem wszyscy żyliby długo i szczęśliwie.

To znaczy - oczywiście nie wszyscy; jeszcze się taki nie urodził, co by wszystkim dogodził. Długo i szczęśliwie żyliby wszyscy ci, którzy się przy okrągłym stole umówili, albo przynajmniej zostali w tej umowie uwzględnieni.

Wynika to z melancholijnego westchnienia „legendy Solidarności” w osobie pana Józefa Piniora, że „Polacy nie potrafią cieszyć się z tego, co nam się udało”. Ja oczywiście wiem, że pan Józef chciał dobrze, ale co z tego, skoro gdy nie panuje się nad zaimkami („nam” się udało, a cieszyć się mają „Polacy”), nawet najszlachetniejsze intencje nabierają nieprzyjemnej wieloznaczności? Co tu ukrywać - sami jeszcze dobrze nie zdajemy sobie sprawy, jacy z nas szczęściarze, że po jednej stronie stanęli jeden przy drugim i pan red. Michnik i nieboszczyk Jacek Kuroń, nie mówiąc już o „drogim Bronisławie”, co to patrzy na nas z nieba i byłym prezydencie naszego nieszczęśliwego kraju Lechu Wałęsie - a po drugiej - generał Czesław Kiszczak z generałem Jaruzelskim.

Dopiero na tym tle możemy zrozumieć doniosłość certyfikatu niewinności, wystawionego byłemu prezydentowi naszego nieszczęśliwego kraju Lechowi Wałęsie przez pana Artura Balazsa. Właśnie przypomniał sobie, że przeglądając teczkę Lecha Wałęsy kiedy „jeszcze była pełna” nie znalazł w niej „niczego dyskwalifikującego”. Już mniejsza, dlaczego pan Balazs przypomniał to sobie akurat teraz, bo ważniejsze jest co innego. Jeśli nawet wtedy w teczce nie było niczego złego, to cóż dopiero dzisiaj, kiedy teczka nie jest już „pełna”? Dzisiaj już na pewno nie ma w niej nie tylko niczego „dyskwalifikującego”, a kto wie, czy w międzyczasie tajemnice bolesne nie przekształciły się w tajemnice chwalebne.

Zatem już bez przeszkód można obchodzić Dzień Wolności i Praw Obywatelskich, ustanowiony akurat 4 czerwca, żeby prędzej zatarła się pamięć o Dniu Konfidenta. Jużci, obydwu tych rocznic świętować jednocześnie się nie da, więc na coś trzeba się zdecydować - bo w przeciwnym razie jaka alternatywa? Sodomia i gomoria, niczym w Turcji, gdzie bezbronni cywile konfrontują się w rządem, podobnie jak w Syrii, a wcześniej w Egipcie, Libii i Tunezji.

W naszym nieszczęśliwym, to znaczy pardon - oczywiście szczęśliwym kraju, żadni bezbronni cywile z rządem się nie konfrontują, ani im to w głowie, przeciwnie - to rząd szykuje się do konfrontacji z „faszystami” i ustami pana ministra Bartłomieja Sienkiewicza zapowiada, że „idziemy po was!

Czegóż chcieć więcej, zwłaszcza w Dniu Wolności i Praw Obywatelskich? Z audycji w I Programie P R, wynikało, że 11 służb, jakie w naszym nieszczęśliwym, to znaczy pardon - oczywiście w naszym szczęśliwym kraju strzegą naszej wolności i praw obywatelskich, będzie musiało odtąd uzyskiwać zezwolenie na zakładanie monitoringu w łazienkach. Czy to nie dobra wiadomość? Kiedy uświadomimy sobie, ile musi kosztować zapewnienie tych wszystkim służbom i ich konfidentom stosownych źródeł utrzymania i zadowalających wynagrodzeń, dopiero możemy docenić smak wolności i praw obywatelskich. Wolność musi drogo kosztować, bo jakby nic nie kosztowała, to czyż byłaby cokolwiek warta?

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek.