Seks-edukacja gorsza niż sądzicie! | |
Wpisał: Robert Reilly | |
17.06.2013. | |
Seks-edukacja gorsza niż sądzicie!
...chcą, aby dzieci zapoznały się z istnieniem jednopłciowych „rodzin” zanim staną się zbyt duże i nie będą w stanie zaakceptować tego punktu widzenia.
2013-06-17 pch24 Publicysta Robert Reilly na przykładzie sytuacji w USA wyjaśnia, dlaczego seks-edukacja obecnie jest gorsza niż pierwotnie sądzono. Logika propagatorów homoseksualnych zachowań jest następująca: jeśli akty homoseksualne będą moralnie dopuszczalne - a uznania tego domaga się lobby - to powinny mieć charakter normatywny. Jeśli będą normatywne, powinny być nauczane w szkołach jako standard. Jeśli staną się standardem, powinny być stosowane w codziennym życiu. Edukacja jest istotnym elementem dążenia do upowszechnienia i uznania zachowań homoseksualnych za normalne, stąd za wszelką cenę kwestię tę wprowadza się do programów nauczania.
Reilly zauważa, że infiltracja szkolnictwa wyższego przez organizacje homoseksualne jest dobrze znana. Mniej uwagi przywiązuje się jednak do szerzenia propagandy LGBT (wspólnoty pederastów, lesbijek, biseksualistów i transseksualistów) w szkołach podstawowych oraz gimnazjach. Homolobby nie może pozwolić sobie na zbyt dosadne promowanie treści homoseksualnych. Stąd skandaliczna propaganda przemycana jest pod pretekstem walki z zastraszaniem i tworzenia bezpiecznego środowiska dla dzieci, otwartego na różnorodne zachowania. Jedną z głównych organizacji zaangażowanych w szerzenie nauczania nt. zachowań homoseksualnych w szkołach podstawowych i średnich jest Gay, Lesbian, StraightNetwork Education (GLSEN), która powołana została do życia w 1990 roku w stanie Massachusetts, w USA. Zgodnie ze swoją misją „GLSEN stara się zapewnić, by każdy członek społeczności szkolnej był ceniony i szanowany bez względu na orientację seksualną lub tożsamość płciową”. Organizacja podkreśla, że tylko w takim środowisku „możliwy jest prawidłowy rozwój dzieci i młodzieży”. GLSEN „zachęca” do „walki z homofobią i heteroseksizmem”, które „psują zdrowy klimat w szkole”. Grupa kształci nauczycieli, studentów i całe społeczeństwo odnośnie „szkodliwego działania homofobii i heteroseksizmu dla młodzieży i dorosłych”. Radykalna prawica nie może przekonać ludzi o wykorzystywaniu dzieci Założyciel GLSEN, Kevin Jennings podczas konferencji homoseksualnej zorganizowanej 5 marca 1995 r. wygłosił prelekcję pt. „Jak wygrać wojnę kulturową?”. Dał wyraźnie do zrozumienia, że nie można zezwolić na to, aby radykalna prawica przedstawiła pederastów jako osoby „żerujące na dzieciach”, wykorzystujące je do swoich niecnych czynów. Jennings stwierdził, że jeśli uda się jej to zrobić, to homoseksualiści przegrają. Przekonywał, że od razu należy wytrącić argumenty przeciwnikom zachowań homoseksualnych i mówić o tym, jakie zagrożenie dla rozwoju dzieci i młodzieży stanowi „homofobia”. Zalecił realizację programów nt. „tworzenie bezpiecznego środowiska szkolnego dla gejów i lesbijek”. Mówił: „To automatycznie zepchnie naszych przeciwników do defensywy i pozbawi ich najlepszej linii ataku”. Jennings w praktyce realizował swoje pomysły, pracując w administracji Obamy na stanowisku zastępcy sekretarza generalnego w departamencie edukacji, w biurze odpowiedzialnym za promowanie programów, zapewniających bezpieczne środowisko w szkole (wolne od narkotyków i „homofobii”). Mimo interwencji kilkudziesięciu kongresmenów, domagających się jego ustąpienia ze względu na wyłączną promocję homoseksualizmu, Jennings skutecznie realizował swoje plany. Jako założyciel organizacji GLSEN promował „bezpieczne i wspierające środowisko dla uczniów wszystkich orientacji seksualnych”. W specjalnym przewodniku skierowanym do uczniów zalecał, by zwracali uwagę na język kolegów, czy nie jest „językiem nienawiści”. Proponował, by zamiast określeń chłopak /dziewczyna używać słowa „partner”. Zamiast mąż/żona -aby unikać jednoznacznych określeń płciowych – proponował mówić „oni” itp. Tłumaczył też, że płeć to „konstrukt społeczny oparty na grupie cech emocjonalnych”. Jennings nakazał nauczycielom, by udzielać powszechnego wsparcia uczniom, którzy chcą ujawnić, albo ujawnili swoje skłonności. W tym celu w szkołach i na uczelniach tworzy się kluby homoseksualne, gdzie obok sodomitów spotykają się heteroseksualiści. W tej chwili istnieje ponad 4 tys. klubów Gay Straight Allinace. Ich działalność wspiera GLSEN. Uroczyście obchodzą one Day of Silence, National Coming Out Day i Day GSA. 24 stycznia 2012 roku, sekretarz edukacji Arne Duncan, wydał oficjalną zgodę administracji rządu na powszechne obchody tego typu dni w szkołach. Jednocześnie organizacja GLSEN od 1999 r. promuje film, który mówi o problemach homoseksualistów w szkole. Film instruuje dorosłych, „w jaki sposób mają rozmawiać z dziećmi na temat lesbijek, gejów, osób biseksualnych i transpłciowych”. Filmowcy odwiedzają szkoły podstawowe i średnie. Organizują prelekcje dla nauczycieli i dzieci, które następnie emitowane są w programach telewizji publicznej. Film dokumentalny nakręcony w Cambridge Friends School zaleca, by uczyć dzieci w taki sposób, aby akceptowały „inność” i „alternatywne sposoby życia”, aby nie robić z tego problemu. Jednym słowem, przyjąć istnienie i zachowania homoseksualne za coś normalnego. Jednocześnie zaleca się w nim udzielanie wsparcia dzieciom, które mają homoseksualnych „rodziców”. Pozbawić rodziców prawa do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi wartościami Reilly zauważył, że w stanach, w których zezwolono na homoseksualne „małżeństwa”, władze przyjęły szereg uchwał, pozbawiających rodziców części praw rodzicielskich. Nie mają oni już takiego wpływu na to, czego uczy się ich pociechy. I tak w 2005 roku dzieci w zerówce w Lexington w stanie Massachusetts otrzymały „plecaki różnorodności”. Zawierały one książkę z obrazkami, zatytułowaną „Kto jest w rodzinie?” Naturalnie rodzicami byli dwaj pederaści. Autor książki Robert Skutch wyjaśnił w radiu publicznym, że chce, aby dzieci zapoznały się z istnieniem jednopłciowych „rodzin” zanim staną się zbyt duże i nie będą w stanie zaakceptować tego punktu widzenia. Jeden z rodziców napisał list do dyrektora, stwierdzając, że książka jest nieodpowiednia dla dzieci, gdyż prezentuje homoseksualny związek jako moralnie równa alternatywę dla innych konstrukcji rodziny. Zażądał, by szkoła wcześniej informowała go o planowanych prelekcjach i zajęciach pro homoseksualnych. Zastrzegł także, że nie życzy sobie, aby syn kiedykolwiek uczestniczył w lekcjach propagujących homoseksualizm pod jakąkolwiek postacią. Niebawem rodzina Parkersów otrzymała list z kuratorium, w którym stwierdzono, że nie ma obowiązku informowania rodziców na ten temat. W dniu 27 kwietnia David Parker osobiście udał się na zaplanowane spotkanie z dyrekcją i podkreślał, że nie opuści szkoły, dopóki problem nie zostanie rozwiązany. W konsekwencji został aresztowany przez policję i oskarżony przez szkołę o „wtargnięcie siłą do placówki”. Spędził noc w areszcie. W tej samej szkole jeden z nauczycieli zaczął czytać dzieciom książkę „Król i król”, propagującą homoseksualizm. W odpowiedzi rodzice Robb i Robin Wirthlin złożyli skargę do dyrekcji, że nie zostali powiadomieni o czytaniu i zawartości książki. Robin Wirthlin pojawił się w stacji CNN. Tłumaczył, że jest przekonany, iż książka jest nieodpowiednia dla siedmiolatka. Żalił się, że pociąg homoseksualny przedstawiany jest w niej jako coś wspaniałego i dobrego. Szkoła podobnie jak w przypadku Parkersów powiadomiła Wirthlinów, że nie ma obowiązku informowania rodziców nt. planowanych zajęć dot. homoseksualnych kwestii. W 2006 r. Wirthlins i Parkers złożyli więc pozew federalny przeciwko szkole Estabrook Elementary School, twierdząc, że angażuje się ona w edukację seksualną, nie informując o tym rodziców i z tego względu narusza ich prawa obywatelskie i prawo stanowe. Sędzia prowadzący Mark L. Wolf oddalił powództwo, mówiąc, że „różnorodność jest cechą naszego narodu. Jest coraz bardziej oczywiste, że nasza różnorodność obejmuje także różnice w orientacji seksualnej”. Wyrok miał ogromne konsekwencje. W 2008 r., dr Paul B. Ash, kurator z Lexington ogłosił „nowy, sformalizowany system nauczania różnorodności w szkołach podstawowych”. Koncentrował się on na promocji „rodzin homoseksualnych”. Gdy więc jeden z rodziców, Shawn Landon zaprotestował, domagając się uprzedniego powiadomienia odnośnie planowanych pro homoseksualnych zajęć, otrzymał odpowiedź od kuratora, że zgodnie z wyrokiem sądu apelacyjnego (Parker vs Hurley), szkoła może poruszać kwestie homoseksualne na zajęciach, bez konieczności informowania o nich rodziców. Takiego scenariusza postępowania pracowników oświaty należy spodziewać się wszędzie tam, gdzie homoseksualne związki zostanę uznane prawnie. Jak pisze Reilly homoseksualna propaganda posuwa się już tak daleko, że nawet zobowiązuje dzieci w niektórych szkołach do przebierania się. Chłopcy mają przychodzić ubrani jak dziewczynki, a dziewczynki jak chłopcy. Co więcej, zaleca się nauczycielom, by prezentowali np. zadania tekstowe z matematyki, w których jest mowa o homoseksualistach. Amerykański publicysta podkreśla, że ruch homoseksualny nie ma względu na niewinność dzieci. Wręcz przeciwnie, stara się, by jak najszybciej wpoić im homo-propagandę i rozbudzić seksualnie, zanim nauczą się krytycznego myślenia. Często bowiem zajęcia na temat homoseksualizmu kończą się pytaniami dzieci: „To jak to robicie?” Tym samym rozpala się w nich niezdrową ciekawość na temat sodomii. Krótko mówiąc, dzieci są po prostu deprawowane. Źródło: Mercatornet.com, AS |