1 = 2 = 1 | |
Wpisał: 1 = 2 = 1 | |
18.06.2013. | |
1 = 2 = 1
Free Your Mind 17.06.2013 http://freeyourmind.salon24.pl
Dnia 17-04-2010 płk dr E. Klich pisze w swej notatce a propos przebiegu zdarzeń 10 Kwietnia wieczorem na XUBS: Po wzajemnym przedstawieniu się poproszono mnie o udanie się na miejsce zdarzenia i obejrzenie rejestratorów lotów. Udaliśmy się na miejsce (…) W czasie dochodzenia do rejestratorów zobaczyliśmy okropny widok kilkudziesięciu trumien ustawionych wzdłuż trasy marszu i ogromnym złomowiskiem szczątków samolotu [tak w oryg. – przyp. F.Y.M.]. Po dotarciu do rejestratorów rozpoznałem 2 rejestratory konstrukcji radzieckiej leżące na miejscu wypadku. Według mojej oceny ich stan był bardzo dobry i nie ulegało żadnej wątpliwości, że dane z nich uzyskane pozwolą na odtworzenie przebiegu lotu i dźwięków z kabiny samolotu. (Moja czarna skrzynka, Dokumenty (20-21))
Tę samą scenę Klich wspomina w rozmowie z M. Krzymowskim:
[MK] - Czarne skrzynki były już odnalezione? [EK] – Tak, Morozow od razu nas do nich zaprowadził. Na szczęście w samolocie założyłem kalosze, bo półbuty zostawiłbym na pierwszych metrach. Tam było straszne bagienko i do tego ten widok, wyjątkowo przygnębiający: rząd trumien, porozrzucane mundury, niektóre w dobrym stanie. Pamiętam, że widziałem jeden porucznikowski, prawdopodobnie nawigatora Artura Ziętka. Idąc, musiałem patrzeć pod nogi, bo bałem się, by nie nadepnąć na jakieś ciało. Wreszcie dochodzimy do rumowiska, Morozow pokazuje nam ogon samolotu i dwa rejestratory. Mówi: „Wyznaczcie dwóch ludzi, polecą do Moskwy badać skrzynki”. Zatem od razu wołam Targalskiego: „Waldek, szykuj się, lecisz do Moskwy”. Razem z nim poleciał Zbigniew Rzepa z prokuratury wojskowej i Sławomir Michalak z Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych, który przyleciał samolotem z premierem. (Moja czarna skrzynka, s. 23)
Jeśli zajrzymy do bezcennego źródła wiedzy, jakim jest „raport Millera”, to tam na s. 60 i 63 znajdziemy ilustracje unaoczniające nam, gdzie dokładnie się znajdują owe rejestratory zamontowane w ogonowej części samolotu.
W rozmowie z p. Z. Białasem cytowałem natomiast pełną zdumienia wypowiedź jednej z posłanek na posiedzeniu ZP z moonwalkerem (http://fymreport.polis2008.pl/wp-content/uploads/2013/06/Z.-Bia%C5%82as-vs-FYM-cz.3.pdf s. 48); pos. Rafalska dziwiła się niezmiernie zarówno łatwości, z jaką polskiemu montażyście udało się znaleźć czarną skrzynkę (już o 8.50, wedle „zegara kamery”), jak i miejscu, w którym ją znalazł – posłanka kontrastowała ten fakt zdumiewającego znalezienia z tym, że Ruscy poszukiwali rejestratorów przez kilka godzin (a ponadto uważała, iż ta czarna skrzynka powinna być raczej tam, gdzie część ogonowa). S. Wiśniewski nie umiał wyjaśnić tych zagadek, enigmatycznie wtrącając: może akurat tak miało być (por. też http://freeyourmind.salon24.pl/369017,o-diablach-co-rejestratory-sponiewierali oraz http://freeyourmind.salon24.pl/489924,gora-z-gora ).
Skoro już mowa o posiedzeniu ZP z tymże naocznym świadkiem „katastrofy smoleńskiej”. Zaczyna się ono, jak pamiętamy, od prezentacji moonfilmu, przy czym jednym z istotnych fragmentów księżycowego dokumentu Wiśniewskiego okazuje się kadr właśnie ze „znalezionym rejestratorem” (skwitowany potem uwagą do mikrofonu: czarna skrzynka samolotu, który się rozwalił).
Zwróćmy uwagę na to, co mówi (przy tym zatrzymanym kadrze z CVR) w swoim dramatycznym monologu szef ZP, prof. katastrofologii A. Macierewicz:
AM: Jeżeli można, ta sprawa jest jedną z ważniejszych, dlatego też pozwalam sobie jeszcze na chwileczkę pytania i komentarza do tej kwestii. Ustalenie rzeczywistego czasu wydarzeń, to jest jedna z większych, jeden z większych problemów przy tej tragedii. Jak państwo świetnie pamiętacie, przez bardzo długi czas żyliśmy w przekonaniu, że tra-, że katastrofa wydarzyła się o godz. 8.56. Utrzymywano blisko miesiąc społeczeństwo polskie i nie tylko w takim przekonaniu, w sytuacji, w której prokuratorzy ros. w obecności prokuratorów pol. już o godz. 23. wieczorem 10-04, ocenili, że katastrofa miała miejsce o godz. 8.40. No, dzisiaj przesunięto to na 8.41, a... świadectwa zgonu wydawano z godz. 8.50, .51, .55 – tutaj zdjęcie czarnych skrzynek jest o 8.50.01 – to jest o tyle istotne, że oficjalny komunikat o znalezieniu czarnych skrzynek... SW (kiwa głową) AM: ...to jest godz. 16. SW: A ja już je mia-..., chodziłem po [nich (?)]... AM: To jest godz. 16., a ten film w telewizji ros. był emitowany już o godz. 12.27 czasu ros. Więc taka (...) jest sytuacja, sekwencja. To ma niesłychanie istotne znaczenie dla zabezpieczenia i oryginalności materiałów z czarnych skrzynek, którymi się po dzień dzisiejszy państwo polskie i opinia publiczna posługują w sytuacji, w której nie mamy dostępu i nie możemy zweryfikować, czy te czarne skrzynki, w jakim stanie są ich nagrania. http://freeyourmind.salon24.pl/416196,posiedzenie-z-udzialem-moonwalkera-1
Jak nietrudno dostrzec, przewodniczący ZP używa cały czas zwrotu czarnych skrzynek (ew. czarne skrzynki) i to właśnie w odniesieniu do kadru zatrzymanego podczas projekcji przez moonwalkera – mimo że na kadrze tym, czego chyba nie muszę specjalnie dowodzić, widać wyłącznie jeden rejestrator (por. też http://fymreport.polis2008.pl/wp-content/uploads/2013/03/ES-FYM.pdf i podrozdział Litera „R” jak „rejestrator leśny”). Tak więc na moonfilmie o godz. 8.50.01 nie ma wcale zdjęcia czarnych skrzynek, lecz są zdjęcia czarnej skrzynki w liczbie 1; liczba mnoga zatem nie wydaje się w odniesieniu do obiektu uchwyconego kamerą uzasadniona.
Kadry z moonfilmu polskiego montażysty zostają, jak wiemy, w postaci eleganckiego foto-miksu włączone do dokumentacji „komisji Millera” (por. „raport końcowy”, s. 64), gdzie na s. 63 dodatkowo czytamy, iż: Na miejscu wypadku został odnaleziony 10.04.2010 r. przez stronę rosyjską blok 70A-10M rejestratora MARS-BM.
Nie jest przy tym podana ani godzina „znalezienia” tego właśnie „bloku” przez „stronę rosyjską”, tak jak i nie ma w „raporcie Millera” zdjęcia (ani doprecyzowania chwili) odnotowującego znalezienie rejestratora katastroficznego MŁP-14-5. W „raporcie MAK” zaś, jak już kiedyś pisałem, zdjęć z miejsc „znalezienia rejestratorów” nie ma w ogóle (są wyłącznie fotografie obu rejestratorów po ich „przetransportowaniu” do Moskwy, gdzie poddano te skarby „badaniom”), jest tylko podana godzina 13.02 rus. czasu jako chwila tego „odnalezienia” (s. 103), która to godzina mogłaby niektórym paranoikom sugerować, iż rejestratory znalazły się dopiero, gdy polscy urzędnicy państwowi opuścili „miejsce katastrofy”, by w sztabie kryzysowym smol-gubernatora S. Antufjewa ustalać „listę pasażerów”.
Wróćmy jednak do tyrady maestro Antonia (którego uwagi zawsze zawierają jakieś dodatkowe, sekretne przesłanie, doubletalk, jakby to powiedzieli uczeni Rosjanie) tej wygłoszonej podczas zatrzymania kadru z rejestratorem głosowym MARS-BM, tj., co tu dużo kryć: z KLUCZOWYM DOWODEM „smoleńskiej katastrofy”; nie sposób wszak wyobrazić sobie „badań” ani żadnych „śledztw” w jej sprawie bez słynnych „zapisów rozmów z kokpitu” (abstrahuję teraz od różnorodności wersji tychże zapisów).
Otóż na co naszą uwagę kieruje przewodniczący, gdy kadr z CVR wyświetlony jest na telebimie sejmowym podczas przesłuchania Wiśniewskiego? Kieruje ją na wszystko, tylko nie na sam widoczny na zdjęciu rejestrator (a poza tym posługuje się określeniem czarne skrzynki, jak już wspominałem). Szef ZP kieruje naszą uwagę na (jak to powie chwilę wcześniej, dopytując polskiego montażystę) 1) cyfry po prawej stronie obrazu, czyli na „zegar kamery” (który to zegar tenże szef ZP potem będzie implicite kwestionował, wykazując, że film Wiśniewskiego jest montowany) i na to, że 2) w rus. telewizji materiał zdjęciowy moonwalkera nadano już o godz. 12.27, podczas gdy 3) „oficjalny komunikat o znalezieniu czarnych skrzynek” miał być o godz. 16.00 rus. czasu.
Od tej kaskady technicznych danych w niejednej głowie może się zdrowo zakręcić, nawet jeśli sprowadzimy je do wspólnego mianownika i umieścimy na „warszawskiej osi czasu” w następującym, linearnym porządku:
8.50 znalezienie i sfilmowanie CVR przez polskiego montażystę, 10.27 emisja dokumentu w ruskiej rządowej telewizji, a o godz. 14.00 ogłoszenie znalezienia rejestratorów na XUBS przez Rusków.
I przewodniczący się dziwi tej sekwencji, i my się powinniśmy dziwić, tak jakby zdziwienie czy może nawet osłupienie było jedyną postawą do przyjęcia ws. tajemniczych wydarzeń na polance smoleńskich samosiejek.
Tymczasem sprawa byłaby prostsza w zrozumieniu, gdyby się założyło, iż w miejscu, które utrwalił na swym wideo Wiśniewski, już w dniu 10 Kwietnia żadnego rejestratora nie było. Stąd nawet gdyby Ruscy tam szukali, zainspirowani moonfilmem i kadrem z CVR, to by pomarańczowej-czarnej skrzynki nie znaleźli. Niewykluczone zresztą, że nawet mogli szukać, gdyby o istnieniu filmu Wiśniewskiego z ćwiczeń na polance samosiejek dowiedzieli się dopiero 10 Kwietnia, kiedy ten film został przekazany przez montażystę dziennikarzom do emisji. Można też przyjąć taki optymistyczny dla Moskwy wariant, że o godz. 12.27 rus. czasu wyemitowano moonfilm, po obejrzeniu którego (na jakimś telewizorze rozstawionym w przylotniskowej świetlicy garnizonowej lub w namiocie polowym na trawniku XUBS) ruskie ekipy poszukiwawczo-wydobywcze już o godz. 13.02 rus. czasu (vide „raport MAK”), a więc raptem po trzydziestu paru minutach, odnalazły tę czarną skrzynkę na „miejscu katastrofy” przy Siewiernym.
Wiśniewski twierdzi w sejmie (luty 2011), że filmowy dokument z jego wędrówki został ukradziony przez braci Moskali (nie tylko ros. służby już miałyby jaką-..., przecież skądś wzięli ci ludzie ten materiał. Bądź co bądź, nie oszukujmy się, po prostu go ukradli – w uznaniu, że to jest ich. Bo podpisuje Russia Today np. czy Russia 24 twierdzi, że to jest ich materiał, przez nich, przez nich zrealizowany).
Taka kradzież zresztą byłaby całkiem uzasadniona. Warto byłoby jej dokonać choćby po to, by można było zobaczyć, co na materiale zostało zarejestrowane. Kradzież miałaby sens pod warunkiem, że zgodnie z zeznaniami Wiśniewskiego, Ruskom nie udałoby się podejrzeć (podczas zatrzymania polskiego montażysty), co zarejestrował (bo np. obraz w kamerze był transmitowany przez łącza satelitarne, ale np. szyfrowany, więc przy „zwykłym odtwarzaniu” wyglądałby jak brak zapisu lub „śnieg”).
Ktoś powie, historia tajemniczego rejestratora MARS-BM, który tkwił w błocie, śmieciach i gałęziach, gdy Wiśniewski spacerował w okolicach kawałka usterzenia, wędrując od ul. Kutuzowa, a który (ów rejestrator) mógł nie stać na tymże miejscu, gdy 10 Kwietnia przeszli tamtą drogą np. amb. J. Bahr z kierowcą G. Kwaśniewskim – i mógł (ten rejestrator) „znaleźć się” w popołudniowych godzinach wraz z MŁP-14-5 już w zonie Koli, w okolicach ogona – to nic nadzwyczajnego. Może bowiem ruscy mundurowi otoczywszy kordonem „miejsce katastrofy”, wzięliby tę pierwszą czarną skrzynkę z tego miejsca, na którym kręcił początek swego legendarnego filmu Wiśniewski i przełożyliby ją w to miejsce, gdzie potem (pod wieczór) mieli ci Ruscy „okazać rejestratory” polskim ekspertom i prokuratorom? Może też Ruscy chcieli zabrać CVR zawczasu, by np. skopiować zawartość tej czarnej skrzynki i już mieć „wstępny ogląd sytuacji”, a dopiero potem, po paru godzinach, dostarczyli na polankę samosiejek w okolice ogona?
Czy także, gdyby nie doszło do katastrofy, Ruscy mieliby po co zabierać taką makietę rejestratora z miejsca inscenizacji, by odsłuchiwać jej zawartość? |