Agresywna edukacja seksualna... wchodzi głównym wejściem do szkół
Wpisał: prof. Maria Ryś   
03.07.2013.

Agresywna edukacja seksualna wchodzi głównym wejściem do szkół

 

padre 
prof. Maria Ryś

 

 Agresywna edukacja seksualna już nawet nie wślizguje się do szkół tylnymi drzwiami, ale wchodzi głównym wejściem, często przy braku świadomości rodziców – mówi psycholog prof. Maria Ryś.

 

Z prof. Marią Ryś z UKSW rozmawia Monika Florek-Mostowska

Najnowszy raport Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) nt. standardów edukacji seksualnej w Europie zaleca taką edukację już od czwartego roku życia dziecka, i to w zakresie daleko przekraczającym zainteresowania maluchów. Nie przeraża to Pani Profesor?

Przeraża, i to coraz bardziej. Jeszcze do niedawna większość osób przeciwstawiających się tego typu edukacji seksualnej uważała, że mówienie przedszkolakom o antykoncepcji i związkach jednopłciowych oraz uczenie w klasach I-III sposobów masturbacji jest czymś tak absurdalnym, że zdrowy rozsądek Polaków do tego nie dopuści. Okazuje się jednak, że byli w błędzie. Permisywna edukacja seksualna już nawet nie wślizguje się do szkół tylnymi drzwiami, ale wchodzi głównym wejściem, często przy braku świadomości rodziców.


Skąd płynie największe zagrożenie?

Dostrzegam cztery główne kanały dystrybucji treści seksualnych oraz seksualizacji społeczeństwa. Po pierwsze: prawodawstwo, które chce m.in. zalegalizować związki jednopłciowe, wprowadzić zmianę definicji rodziny i pozwolić osobom tej samej płci na wychowywanie potomstwa. Po drugie: psychologia; nawet niektórzy profesorowie z tej dziedziny zaangażowali się w promowanie ideologii gender. Na uniwersytetach powstały gender studies. Głosi się tam, że rodzina jest już przeżytkiem, że nie ma znaczenia, czy dziecko jest wychowywane przez gejów, czy lesbijki, bo jest w takich strukturach równie szczęśliwe i równie dobrze się rozwija, jak dziecko wychowywane kiedyś w tradycyjnej rodzinie; przemilcza się badania, które wskazują na tendencje samobójcze osób wzrastających w tego typu środowiskach, na zaburzenia w poczuciu tożsamości, depresje, wykorzystywanie seksualne, molestowanie. Trzeci kanał promocji gender – to kultura i sztuka.

 

Nawet w czasach najbardziej radykalnego komunizmu ideologia nie była tak bezwzględnie wplatana w wątki filmów i seriali, jak obecnie wplata się ideologię gender. Czwarty kanał to medycyna i działania osób związanych ze służbą zdrowia: promowanie prawa do aborcji, antykoncepcji, zapłodnienia in vitro, chirurgicznej i hormonalnej zmiany płci. Przecież gdyby zdroworozsądkowo przyjrzeć się problemowi in vitro, widać gołym okiem, że o wiele tańsza, zdrowsza, skuteczniejsza jest naprotechnologia. Niestety, nie jest ona wspierana, a wręcz jest przemilczana, podczas gdy in vitro traktuje się – wbrew oczywistym faktom medycznym dotyczącym niskiej skuteczności medycznej – jako… najskuteczniejszą pomoc w posiadaniu potomstwa. Antykoncepcję promuje się jako coś, co rzekomo służy dobru małżonków, a zupełnie przemilcza się jej negatywne skutki zdrowotne, ze śmiercią kobiety włącznie! Nie mówi się o niszczeniu więzi małżeńskiej, o tym, że wiele z tych środków ma charakter wczesnoporonny. Podczas gdy naturalne planowanie rodziny – zdrowe, ekologiczne, naukowo uzasadnione, służące umacnianiu więzi małżeńskiej – jest ośmieszane!

 

Może jednak szkoły, przynajmniej podstawowe, potrafią oprzeć się tym trendom?

Dla edukatorów seksualnych, zaangażowanych we wdrażanie zaleceń z raportu WHO, szkolnictwo jest szczególnym terenem oddziaływań. Ideolodzy gender, mając świadomość, że pokolenie starsze i średnie uzna ich ideologię za szkodliwą, obrali sobie za cel dzieci. Działalność tzw. edukatorów seksualnych polega na promowaniu masturbacji, np. podczas odrabiania lekcji, jako prawa i dobra fizycznego, psychicznego i… duchowego; na przekazywaniu informacji, że prawem człowieka jest posiadanie tylu partnerów seksualnych i takiej płci, ilu człowiek sobie zamarzy; na informowaniu dzieci, że każdy – także dziecko – ma prawo do aborcji; wreszcie na informowaniu dzieci, że rodzice nie mają prawa sprzeciwiać się udziałowi w tego typu zajęciach edukacji seksualnej, bo uczniowi prawo to gwarantuje Unia Europejska.

 

O promowanych przez nich książkach dorośli mówią, że są obsceniczne, wulgarne! A co dopiero mogą odczuwać niewinne dzieci, które w czasie zajęć z tzw. edukacji seksualnej otrzymują tego typu pomoce naukowe? Te książki uderzają w wartości religijne, bo Matka Boża jest przedstawiana jako ktoś, kto molestuje seksualnie małego Jezusa, a sam Jezus jest przedstawiany na krzyżu nago jako kobieta, z kobiecymi narządami, w dodatku wulgarnie określonymi!

 

Nie mogliśmy wcześniej zapobiec inwazji gender?

Zapobiegaliśmy. Na początku lat 90., kiedy miała miejsce pierwsza próba wejścia ideologii gender do Polski, ówczesny minister edukacji Mirosław Handke wyraził zgodę, by przy Ministerstwie Edukacji działał zespół, który postawił sobie za cel obronę dzieci przed demoralizacją ze strony ideologii gender, poprzez troskę o przedmiot „Wychowanie do życia w rodzinie”. Praca w tym zespole nie była łatwa, zwłaszcza że niektórzy uważali, iż ideologia gender jest tak absurdalna, że nie tylko nie zostanie przyjęta w Polsce, ale że w tym zagrożeniu polskie rodziny z całą pewnością obronią się same. Ja także początkowo w to wierzyłam, że to rodziny wezmą na siebie odpowiedzialność za wychowanie seksualne swoich własnych dzieci. Jeździłam wtedy po wielu szkołach, zachęcałam rodziców do przejęcia odpowiedzialności w tym zakresie za własne dziecko, a przynajmniej do większego zainteresowania się tym, co jest i co będzie proponowane w szkołach.

 

Czasem udało mi się otworzyć oczy, ale jedynie pojedynczym rodzicom. Dzisiaj trzeba przyznać, że dzięki wysiłkom i staraniom tego zespołu, kierowanego przez Teresę Król, ochroniliśmy nasze dzieci przed wielką falą demoralizacji. Pozytywne programy, integralnie ujmujące seksualność człowieka sprawiły, że wielu rodziców – ciesząc się, iż powstały programy mówiące o miłości, które bardzo delikatnie wprowadzały wiedzę o seksualności – zaufało szkole. Tymczasem osoby zaangażowane w promowanie ideologii gender w Polsce wykorzystały to i w wielu szkołach ostatnio zaczęto wprowadzać programy niezgodne z hierarchią wartości rodziców.


W pomocach naukowych tzw. edukacji seksualnej
Matka Boża jest przedstawiana jako ktoś,
kto molestuje seksualnie małego Jezusa,
a sam Jezus jest przedstawiany na krzyżu
nago jako kobieta



W jakiej sytuacji obecnie jesteśmy?

Jako ludzie wierzący musimy wierzyć, w to, co powiedział Jezus: bramy piekielne nie przemogą Kościoła. Ale walka z ideologią gender pociągnie za sobą ogromne koszty. Jednym z najtrudniejszych uwarunkowań jest to, że Unia Europejska przyjęła lansowane przez tę ideologię zalecenia, postulując przyjęcie gender we wszystkich krajach zjednoczonej Europy. W Polsce także powstało ministerstwo ds. równości, które – w wielkiej tajemnicy przed ogółem społeczeństwa – przygotowuje programy niby przeciwdziałające dyskryminacji, a tak naprawdę otwierające szeroko wrota do wdrażania ideologii gender. W ramach Krajowego programu działań na rzecz równego traktowania na lata 2013-2015, pod wydawałoby się pozytywnymi hasłami budowania bezpieczeństwa społecznego, przeciwdziałania dyskryminacji – kryje się ideologia, która prowadzi do zniszczenia zarówno jednostki, jak i rodziny, a w efekcie do unicestwienia społeczeństwa.

 

Program był, jak się okazuje, rzekomo szeroko społecznie konsultowany. Tylko kto słyszał o tych szeroko zakrojonych społecznych konsultacjach, które w dodatku już się zakończyły? W ramach tego programu, który jest już na etapie uzgodnień międzyresortowych, podano przedmioty szkolne, poprzez które realizatorzy programu mają oddziaływać. Należą do nich teraz już nie tylko wychowanie do życia w rodzinie, ale też wiedza o społeczeństwie, historia, biologia, a nawet język polski i religia! Tematyka ta ma być uwzględniona w „Standardach kształcenia i doskonalenia nauczycieli” oraz w ofercie ośrodków doskonalenia nauczycieli na różnych poziomach. Szczególne zaniepokojenie budzi zobowiązywanie nauczycieli do zapraszania do szkół edukatorów seksualnych oraz pomysł tworzenia stanowisk tzw. pełnomocników, śledzących wdrażanie programów genderowskich w szkołach. Myślę jednak, że ujawnienie pomysłu wdrażania Krajowego programu zadziała na nasze społeczeństwo jak zimny prysznic. Trzeba zdecydowanie podkreślić, że treści postulowane w ramach tego programu stoją w sprzeczności z Konstytucją RP, a prawodawstwo Unii, choć wyznacza kierunki działań, to jednak uwzględnia prawodawstwo danego kraju. Mamy więc skuteczne możliwości obrony.


Jaki cel chce Pani Profesor osiągnąć organizując 8 czerwca na UKSW konferencję, „Ludzka seksualność. Piękno czy zagrożenie?”.

Zagrożenie ze strony gender jest bardzo poważne. Tą konferencją chcemy nie tylko otworzyć oczy rodzicom, nauczycielom i wychowawcom oraz przedyskutować skuteczne sposoby powiedzenia zdecydowanego „nie” seksualizacji dzieci i młodzieży. Chcemy także wspólnie zastanowić się, jakie są możliwości pozytywnego oddziaływania na dzieci i młodzież w kształtowaniu ich prawidłowych postaw wobec seksualności człowieka. Jesteśmy to winni i bł. Janowi Pawłowi II, który tak pięknie głosił teologię ciała i wielokrotnie wzywał, szczególnie młodych, do pójścia drogą prawdziwej, czystej miłości, i Prymasowi Tysiąclecia, który przekonywał młodych: „Wy z pokolenia orłów jesteście!”. To przekonanie musi być powszechne!

 


Prof. Maria Ryś, psycholog, kierownik Podyplomowego Studium Relacji Interpersonalnych i Profilaktyki Uzależnień Wydziału Filozofii Chrześcijańskiej UKSW.