Bitwa pod Podhajcami 1667 roku - pierwszy sprawdzian z dowodzenia!
Wpisał: Jakub Augustyn Maciejewsk   
06.07.2013.

Bitwa pod Podhajcami 1667 roku - pierwszy sprawdzian z dowodzenia!

 

30.XI 2008  wielki sobieski

 

Rzeczypospolita u progu nowej wojny

 

Dla Imperium Osmańskiego zawarcie rozejmu andruszowskiego w lutym 1667 roku pomiędzy Rzeczypospolitą a Rosją, było niebezpiecznym sygnałem. Turcja nie życzyła sobie zgody pomiędzy swoimi wrogami, bo obawiała się sojuszu przeciwko sobie. Tym większym prezentem dla Stambułu był bunt niepokornego hetmana prawobrzeżnej Ukrainy Piotra Doroszenki, który w opiece Turcji widział sposób na uniezależnienie się od „Lachów”.

Sama Porta nie chciała jeszcze atakować Rzeczypospolitej – zajęta była wojną o Kandię z Republiką Wenecką, a stara zasada dyplomacji osmańskiej mówiła jasno: prowadzić wojnę tylko z jednym przeciwnikiem naraz. By wykorzystać dogodny moment i zaproszenie Doroszenki nad Dniepr, zdecydowano pozwolić Tatarom na szerokie działania w wyczerpanym wojnami „Lechistanie”.

 

Lato i jesień 1667 roku

 

Konflikt pomiędzy dworem a szlachtą, mimo zakończenia rokoszu Lubomirskiego, nie ustawał. Jan Sobieski, jako reprezentant stronnictwa dworskiego i profrancuskiego budził nieufność szlachty. Aby zmniejszyć ryzyko użycia przez króla i jego frakcję wojska zmniejszono komput armii do 12, 5 tys. Nie pomogły nawoływania Sobieskiego do gotowości na najazd tatarski – bardziej niż czambułów szlachta obawiała się wyimaginowanych posiłków francuskich mających wprowadzić w kraju absolutum dominium. Doszło do kuriozalnej sytuacji, w której hetman polny koronny musiał wysłać pojedynczych schwytanych Tatarów w głąb kraju, by jego obywatele uwierzyli w niebezpieczeństwo! Tymczasem Sobieski nie zasypiał gruszek w popiele…

 

Strategia wobec liczniejszego wroga

 

            Tatarzy atakowali znienacka. Wdzierali się w głąb kraju, zakładali bazę operacyjną, tzw. kosz i z tego miejsca rozlewali się po okolicy biorąc jasyr i wszelkiego rodzaju łupy. Kiedy spotykali przeciwnika atakowali ławą – otaczali przeciwnika ostrzeliwując go z łuków i spychając w niedogodne do walki miejsce. Jako, że zazwyczaj posiadali przewagę liczebną – ta taktyka zawsze się sprawdzała. Polacy – jeśli nie mieli dostatecznych sił, zamykali się w fortecach starając się ocalić co tylko się dało. W rzeczywistości było to na rękę Tatarom, którzy nie niepokojeni mogli spokojnie grabić szerokie połacie kraju.

 

            Tymczasem Sobieski zupełnie zaskoczył Tatarów nie dając się zamknąć w żadnym obozie, tylko rozlokowując siły w różnych punktach m. in. Tarnopolu, Zbarażu, Wiśniowcu, Zborowie, Złoczowie, Trembowli, Brzeżanach, Pomorzanach. Z tych twierdz rozsianych po kresach, polskie oddziały atakowały na zdezorientowane czambuły nie pozwalając im zabierać jasyru. Sam Sobieski z okolic Kamieńca Podolskiego kontrolował ruchy wojsk. Taki system podziału wojska i rozlokowania ich na większej przestrzeni Zbigniew Wójcik nazwał: „zastosowaniem przeciw nieprzyjacielowi jego własnej broni”.

 

            Ten genialny w swej prostocie plan zostanie doprowadzony do perfekcji podczas wyprawy Sobieskiego na czambuły tatarskie w 1672 roku. Ale przedtem będzie trzeba jeszcze stoczyć rozprawę z Tatarami i Kozakami.

 

Czas na odważne rozstrzygnięcie

 

            Kiedy czambułom poddał się Zborów, Tatarom otworzyła się droga w głąb kraju – przez Złoczów i Pomorzany. Wtedy to Sobieski ruszył spod Kamieńca Podolskiego i skierował się do niewielkiej miejscowości Podhajce, którą uznał za świetny teren do przeprowadzenia bitwy. Jan Sobieski pod Podhajcami dysponował 1 tys. jazdy i 2 tys. dragonów i piechoty - w sumie 3 tys ludzi (reszta stacjonowała w przygranicznych twierdzach) oraz nieokreśloną ilość (kilka tysięcy) chłopów ukrywających się w Podhajcach przed Tatarami.  Z tymi siłami Sobieski zamierzał stawić czoła ok. 16 – 18 tys. Tatarów kałgi sułtana Krym Gireja i 15 tys. Kozaków Doroszenki -  w sumie ponad 30 tys. żołnierza niezbyt dobrze wyćwiczonego, ale bitnego i żądnego łupów.

 

Bitwa pod Podhajcami

 

            Otto Forst de Battaglia nie przesadził, kiedy pisał, że jeden rzut oka na teren walki wystarczał Sobieskiemu by poznać wszystkie mocne i słabe strony wojujących. Wybór miejsca i ustawienie wojsk dał hetmanowi pewność, że mimo przewagi liczebnej wroga to nie strona polska powinna się obawiać.

            Sobieski ustawił swoje oddziały tak, by tyłem opierały się one o warowne miasteczko, z prawej strony (od wschodu) miały stawy i rozlewiska, zaś od lewego skrzydła rozciągał się las uniemożliwiający atak od zachodu. Teren otwarty zwężał się w stronę obozu polskiego w ten sposób, że przeciwnik nie mógł zaatakować całą swoją liczbą. Wysunięta naprzód piechota okopała się i ustawiła działa (pod dowództwem niezrównanego generała Marcina Kątskiego), po bokach i z tyłu ochraniała  je jazda – prawe skrzydło pod porucznikiem chorągwi husarskiej Wilczkowskim, lewe skrzydło pod porucznikiem chorągwi husarskiej Polanowskim i centrum pod przybyłym w ostatniej chwili wojewodą ruskim Stanisławem Jabłonowskim. Ustawienie wojsk wyglądało następująco:

 

 Mapa pola bitwy

 

Dodatkowo niewielki jar przedzielał wzdłuż pole bitwy, wymuszając na przeciwniku podzielenie wojska na dwa zgrupowania.

 

Tak rzekł Sobieski do żołnierzy, patrzących na napływającego wielokrotnie silniejszego przeciwnika: Tuśmy bracia stanęli, że dalej postąpić chyba tylko odważnym i śmiercią pogardzającym (…) wolno, uchodzić i uciekać – nawet gnuśnym nie można!

Wkrótce potem 6 X 1667 zaczął się zmasowany szturm.

 

Przebieg walk

 

            Czambuły Krym Gireja zaatakowały lewe skrzydło polskie, którym Sobieski rzucił większą część odwodów. Istotny bój rozegrał się jednak na prawym skrzydle, gdzie grupa Doroszenki chciała przebić się przez Zahajce, przeprawić się przez jedyne względnie dogodne miejsce i otoczyć całe zgrupowanie wojsk Sobieskiego. Tutaj wyśmienicie sprawował się porucznik Wilczkowski, osłaniając piechotę kopiącą dodatkowe szańce dla obrony Zahajec.

Sobieski wsparł prawe skrzydło kiedy tylko porucznik Polanowski odparł atak tatarski na lewym skrzydle. Przeciwnik musiał się wycofać, choć atak przygotował bardzo precyzyjnie.

Historyk wojskowości Wiesław Majewski w swoim artykule o bitwie podhajeckiej nie mógł wyjść z podziwu nad doskonałą koordynacją wojsk Sobieskiego, nad przemyślanym przegrupowywaniem oddziałów i dostarczaniu odwodów.

            Zaskoczony twardą obroną Krym Girej zdecydował się na powrót do klasycznej taktyki - trzymania w oblężeniu głównej części wojska wroga, a część czambułów rozpuszczenie na żer. Tu jednak plan operacyjny Sobieskiego polegający na pozostawieniu w terenie wielu silnych zgrupowań sprawdził się wyśmienicie. Pod Dubnem jazda polska pod dowództwem Leszczyńskiego rozbiła Tatarów, a ruchy chorągwi Hohola, Potockiego i Silnickiego na tyłach przeciwnika pozbawiały go swobody poruszania się.

            Dodatkowo każdej nocy z obozu polskiego organizowano wypady na Tatarów i Kozaków, wielce w tych potyczkach zasłużyli się chłopi, wyśmienicie znający okolicę, organizujący rozmaite zasadzki – kopali wilcze doły, rozrzucali dymiące garnki z łojem (które Tatarzy brali za granaty), wykradali konie, nękali przeciwnika nocnymi wrzaskami, przekazywali fałszywe wieści o pochodzie 20 tys odsieczy pod Dymitrem Wiśniowieckim itd.

 

Ciężka dola Tatarów

 

            W tym samym czasie, daleko na południowy wschód od miejsca bitwy, działała „tajna broń” Rzeczypospolitej. Już w styczniu 1667 roku we Lwowie pojawił się ataman kozacki Iwan Sirko, nader wrogi Tatarom. Pomiędzy nim a stroną polską nastąpiło porozumienie w sprawie najazdu Sirki na Krym na wypadek ataku Tatarów na Rzeczypospolitą. I oto podczas intensywnych walk pod Podhajcami zaledwie z 2 tys Kozaków najechał Sirko na bezbronny Krym paląc wsie i miasta tak, że „tylko koci a psy pozostawały”.

Jak tylko ta wieść dotarła do Tatarów zaraz Krym Girej przesłał Sobieskiemu zapytanie o zdrowie. Był to znak, że Tatarzy są skłonni do ugody…

 

Ugoda

 

            16 października podpisano układ między stroną polską a tatarską z pominięciem Zaporożców. Tatarzy mieli powrócić do swych siedzib, a pomiędzy obiema stronami miała zapanować zgoda. Tatarzy mieli wyjednać u chana zwrot jeńców spod Braiłowa, Jan Kazimierz miał uwolnić jeńców tatarskich, chan miał dostawać coroczny upominek i w zamian za to nie tylko nie najeżdżać Rzeczypospolitej, ale także powstrzymać od tego inne ordy (budziacką, białogrodzką itp.).

Wszystkie te punkty były tylko kurtuazyjnym ukłonem dyplomatycznym, jednak dwa ustalenia były rzeczywiste: wycofanie się czambułów (i zostawienie tym samym Kozaków), oraz… zgoda Sobieskiego na powrót ordy z jasyrem na Krym.

Była to cena zwycięstwa, cena odstąpienia Doroszenki i cena słabych sił, jakimi dysponował Sobieski. Groteskowo zabrzmi fakt, że w dzień po podpisaniu umowy z Tatarami król Jan Kazimierz wydał wici na pospolite ruszenie w celu obrony kraju…

            19 X podpisano podobny traktat z Kozakami, który miał przywrócić nad nimi zwierzchnictwo (co pozostało jedynie martwą literą).

 

Ocena bitwy

 

W istniejącej sytuacji Sobieski osiągnął efekt, jakiego trudno się było spodziewać. Dysponując drobnymi siłami i ruchliwym przeciwnikiem potrafił go powstrzymać i zadać mu poważne straty. Takie też było założenie strony polskiej w kampanii.

 

            W tym ogólnikowym szkicu nie dało się ogarnąć całej wielkości Sobieskiego jako dowódcy. Jego strategia podziału wojska by zminimalizować straty spowodowane najazdem okazała się przełomowa dla dalszych zmagań z Tatarami, bitwa jaką stoczył pod Podhajcami rozbiła sojusz kozacko – tatarski na ówczesny moment, jego umiejętność połączenia różnego rodzaju formacji – piechoty, artylerii i jazdy, a także chłopów, maksymalne wyzyskanie ukształtowania terenu oraz zaszczepienie we własnych żołnierzach ducha walki było widoczne na każdym kroku.

Warto tu wspomnieć, że była to pierwsza militarna konfrontacja Sobieskiego z Tatarami, a jakże innowacyjna! Jakby wytrawny, wieloletni wódz zaplanował całą tę kampanię. Przy tym wszystkim Jan Sobieski zorganizował obronę kraju w chwili, gdy Rzeczpospolita najbardziej tego potrzebowała - w momencie głębokiego podziału politycznego i ogólnonarodowych swarów…

 

 Jakub Augustyn Maciejewski

wielkisobieski@gmail.com