Z kim nie trzyma Orbán | |
Wpisał: Łukasz Sianożęcki | |
08.07.2013. | |
Z kim nie trzyma Orbán
Łukasz Sianożęcki 6 lipca 2013 naszdziennik
Z Csabą Fodorem, analitykiem z Nézőpont Institute w Budapeszcie, rozmawia Łukasz Sianożęcki Czytał Pan krytykujący Węgry raport, który przygotował Rui Tavares, europarlamentarzysta z frakcji Zielonych?– Ten dokument jest doskonałym odzwierciedleniem lewicowego pojmowania „rządów prawa”, gdzie prawo rozumiane jest jako pewna polityczna deklaracja. To oczywiście bardzo problematyczne, ponieważ owocuje pojawieniem się polityków, którzy próbują kwestionować obiektywne zasady prawne oparte na wartościach moralnych i etykietować je według własnego uznania. Ponadto wnioski płynące z tego raportu są nie do pogodzenia z zasadami leżącymi u podstaw traktatów Unii Europejskiej. A przy tym należy podkreślić, że poseł Tavares celowo oparł swoją pracę na błędnych danych wyjściowych, zaczerpniętych z fałszywych informacji na temat Węgier. Wszystko to czyni raport podwójnie fałszywym i obrazuje podwójne standardy obowiązujące wewnątrz UE. Jak Pan ocenia skuteczność reakcji Orbána?– W związku z tym, że główna część posłów Europejskiej Partii Ludowej, do której należy Fidesz, a także wielu innych polityków reprezentujących pozostałe grupy wyraziło krytykę wobec tego raportu, można śmiało stwierdzić, że Viktor Orbán wyszedł z tej debaty zwycięsko. Udowodnił bowiem, że Węgry są państwem szanującym prawo, co wspomniany raport stara się podważać. W tym samym czasie obserwujemy przecież także, że węgierski rząd stara się konsekwentnie przyjmować postawę konstruktywnego partnera wobec zarzutów wysuwanych przez Komisję Europejską czy Europejski Trybunał Sprawiedliwości. Pozytywne zamknięcie większości z tych kwestii przyczynia się również do umocnienia pozycji gabinetu Orbána w samych Węgrzech. Sądzi Pan, że tak szybka publikacja raportu może być pokłosiem ostatniego spotkania Klubu Bilderberga? Gazeta „Magyar Nezmet” informowała, że padły na nim wskazówki, iż trzeba w jakiś sposób Węgrów „uciszyć”.– Los tego raportu, nawet bez względu na to, jakie są okoliczności jego powstania, spoczywa obecnie w rękach węgierskich wyborców. Węgrzy doskonale zdają sobie sprawę, że jeśli w ich ojczyźnie dochodziło do jakiegokolwiek łamania norm demokratycznych, to miało to miejsce nie w roku 2010, ale jesienią 2006, podczas ostatniej kadencji lewicowego rządu. Wiedząc, że ten stronniczy krytycyzm jest całkowicie bezpodstawny, wyborcy coraz bardziej przestają interesować się taką formą „rządów prawa”, jaką serwuje im lewica. Jasne jest, że reforma systemu prawnego na Węgrzech nie podoba się lewicowo zorientowanym politykom i nie spełnia ich oczekiwań. Rząd Orbána jednak jest nastawiony bardziej na to, aby sprostać oczekiwaniom swoich wyborców niż postulatom wysuwanym czy to przez europejską lewicę, czy przez krajową lewicową opozycję, która wciąż nie może sobie poradzić z całkowitym brakiem zaufania społecznego. Ataki brukselskich urzędników na rząd Fideszu mają postać fal, które raz po raz uderzają w Viktora Orbána.– Mając na uwadze fakt, że polityka ekonomiczna prowadzona przez węgierski rząd narusza pewne interesy kilku zagranicznych banków oraz pewnych monopolistów, np. poprzez wprowadzanie niespotykanych podatków dotykających dotychczas uprzywilejowane sektory, możemy się spodziewać, iż kwestia „łamania procedur demokratycznych” przez Węgry nadal będzie podnoszona. Ale tak jak dotychczas będzie ona oparta jedynie na kwestiach politycznych, bez zaplecza w jakimkolwiek dokumencie prawnym. Głównym powodem tych ataków jest zatem fakt, że wielkie zagraniczne biznesy doznały pewnego uszczerbku na swoim majątku w związku z polityką Orbána. Wobec tego aktywność ich lobbystów będzie nadal bardzo wzmożona i będą wywierali naciski zarówno na krajowych, jak i europejskich parlamentarzystów w celu wywierania dalszej presji na władze w Budapeszcie. Dziękuję za rozmowę.Łukasz Sianożęcki |