Drugie kopnięcie w kalendarz
Wpisał: SEAMAN   
18.07.2013.

Drugie kopnięcie w kalendarz

 

SEAMAN http://lubczasopismo.salon24.pl/Mistrzowie/post/521524,drugie-kopniecie-w-kalendarz 17.07

 

 Dzisiaj zwiększenie deficytu budżetowego o jakieś – bagatela! - kilkanaście miliardów rząd Donalda Tuska nazywa „silnym impulsem stymulacyjnym”. Brzmi to jakoś znajomo, coś jak „trzecia fala nowoczesności” albo „cztery płaszczyzny inteligentnego rozwoju”, czyli nieco starsze grepsy propagandowe tego rządu.

W tym dość filuternym kontekście warto przypomnieć, co na temat deficytu budżetowego sądził premier Tusk, gdy obejmował urząd w 2007 roku: - Państwo, które żyje na kredyt nie będzie dla obywateli godne zaufania. Deficyt budżetu oznacza stały wzrost długu publicznego i wysokie koszty spłaty odsetek od tego długu(...)Te pieniądze można by przeznaczyć na budowę nowych dróg, na oświatę, czy na poprawę bezpieczeństwa”.

Piękne i jakie państwowotwórcze słowa, prawda? Cóż z tego, skoro już nieaktualne, bo deficyt według Tuska dzisiejszego, to już nie jest życie na kredyt. Dzisiaj premier na naszych oczach przekuwa deficyt budżetowy w sukces, czyli konkretnie w impuls stymulacyjny. Notabene, proszę zwrócić uwagę, że pojęcie impulsu też przeszło metamorfozę, gdyż do tej pory Tusk nadmieniał o impulsie wyłącznie w kontekście rozwojowym. Natomiast teraz się okazuje, że impuls służy do stymulacji, chociaż nie bardzo wiadomo, co dobrego może stymulować manko w kasie?

Dzisiaj mało kto pamięta, jak w pierwszych dwóch latach poprzedniej kadencji rządu Zbigniew Chlebowski ze Sławomirem Nowakiem przynajmniej raz w tygodniu przysięgali w mediach na wszystkie świętości, że rząd nie zwiększy deficytu za skarby świata. Opozycja była odsądzana od czci i wiary, gdy wspominała o bliskiej konieczności zwiększeniu deficytu budżetowego. Czerskie media wyszydzały te prognozy jako czystą fantazję do ostatniej chwili. Aż tu we wrześniu 2009 wyskakuje minister Boni i mamrocze coś o konieczności zwiększenia deficytu budżetowego i nagle czerskie media zachłysnęły się groteskowym zachwytem nad dobrodziejstwem tego posunięcia. Zaczęto także coś przebąkiwać, że rząd chce pomajstrować przy OFE. Bielecki zaczął snuć dywagacje o szkodliwości progu ostrożnościowego w ustawie o finansach publicznych.

Wtedy rząd Tuska przestraszony koniecznością niepopularnych posunięć odżegnał się od rządzenia. Dosłownie i w przenośni. Do szuflad powędrowały ważne projekty związane z finansowaniem służby zdrowia, KRUS, zmiany w mediach publicznych. Okazało się natomiast, że niesłychanie pilne są zmiany w IPN, a także – uwaga! - tak zwany pakiet Szejnfelda, czyli sławne „jedno okienko” oraz szeroko reklamowane uproszczenia w systemie podatkowym tudzież - skąd my to znamy? - zapłodnienie pozaustrojowe in vitro.

I dzisiaj historia się powtarza i to bardzo dokładnie, jak kalka z tamtego przełomu lat 2009/2010. Ten sam Szejnfeld będzie teraz tworzył komisję do spraw ograniczenia biurokracji, coś na wzór Komisji Przyjazne Państwo, która niczym się nie wykazała poza produkowaniem medialnego szumu. Rząd znowu kombinuje przy OFE. ]

Już zapowiedziano „zawieszenie” progu ostrożnościowego w budżecie. Za chwilę dowiemy się, że z powodu kryzysu, bliskich wyborów oraz przeszkód ze strony opozycji rząd nie może nic poważnego zrobić.

Wówczas, pod koniec 2009 roku premier Tusk ogłosił bezsilność, bo Pawlak nie zgadzał się na likwidację KRUS, Kaczyński przeszkadzał zmienić Konstytucję, a Napieralski blokował mu ustawę medialną, nie wspominając o śp. prezydencie Lechu Kaczyńskim, który przeciwstawiał się prywatyzacji w służbie zdrowia. No to Platforma ogłosiła przerwę w rządzeniu do wyborów prezydenckich w 2010 roku.

Dzisiaj mamy powtórkę z tamtej komedii. Wtedy napisałem, że rząd odraczając na czas nieokreślony ważne projekty niejako kopnął w kalendarz. Dzisiaj kryzys i gwałtowny zjazd sondażowy zmusza Tuska do reamake`u, gdyż nic innego nie potrafi. Tyle, że ludzie już nie chcą oglądać tego samego filmu po raz kolejny, zwłaszcza, że nie mają forsy na bilety. A nie chcą, bo znają już wszystkie fryzury, przebrania i kreacje naszego szczerego przywódcy. Będziemy więc świadkami drugiego kopnięcia w kalendarz. Z tym, że ten kolokwializm w kontekście doszczętnie skompromitowanego rządu i premiera nabiera już całkiem innego znaczenia.  

 

======================

 

@Autor

Gdy uslyszalam te wigibasy slowne przypomnial mi sie II etap reformy Jaruzelskiego....ja juz nie wiem czy plakac czy smiac sie, gdyby nie dramat za ktory zaplacimy wszyscy bez wzgledu na poglady polityczne...to tak jak z Czarnobylem wszyscy oberwalismy po rowno......kto dzis pamieta ukochane dziecko Donka "tanie panstwo"...hulali, pili, bawili sie przez 6 lat , z Polski zrobili kasyno, manko jak cholera...a te chloptasie piernicza dyrdymaly...ale fakt z PO juz zaczyna zalatywac trupem

WAWA 17.07 19:16