Premier i HGW kpią z Warszawiaków. Cynicznie.
Wpisał: Recenzent JM   
19.07.2013.

Premier i HGW kpią z Warszawiaków.
Cynicznie.

 

Myślę, że nawoływanie premiera Tuska i Hanny Gronkiewicz-Waltz do bojkotu referendum w sprawie jej odwołania z funkcji prezydenta miasta to kpina z mieszkańców Warszawy.
Ale do czego ci ludzie nie są w stanie się posunąć, aby tylko utrzymać się przy „korycie”?
Moim zdaniem, dla doraźnych, partyjnych korzyści, Platforma wykorzysta co tylko się da. Państwowe pieniądze, niezależne media i wymiar sprawiedliwości – też zresztą na swój sposób niezależny.


Czasem wykorzysta także niezależną naukę.

Tym razem w sprawie referendum grożącego odwołaniem Hannie Gronkiewicz-Waltz z funkcji prezydenta Warszawy – jak się wydaje – sięgnęła po specjalistów od arytmetyki.
Jak pisze portal wpolityce.pl:
„Referendum musi zostać zorganizowanie w ciągu 50 dni, czyli najpóźniej na początku października. Aby było ważne, w głosowaniu musi wziąć udział 3/5 osób uczestniczących w wyborach na prezydenta miasta. W 2010 roku frekwencja w Warszawie wyniosła nieco ponad 48 procent. Oznacza to, że planowane referendum będzie ważne, jeżeli weźmie w nim udział 29 proc. uprawnionych mieszkańców, czyli w sumie ok. 390 tys. osób.”

Większość mieszkańców Warszawy chce odwołania HGW. W bezpośrednim głosowaniu obronić jej się chyba nie uda. Jak widać z wypowiedzi Premiera i HGW nawet oni sami nie wierzą już w to, że może być inaczej. Jedyna nadzieja, to pomanipulować przy referendum.
Dlatego premier – „strażnik” europejskiej demokracji mówi tak (cytuję za wpolityce.pl):
„Nieuczestniczenie w referendum jest aktem akceptacji, tolerancji czy sympatii z aktualnie rządzącym prezydentem, czy burmistrzem, czy wójtem...
Niepójście na referendum jest też aktem decyzji...”

HGW idzie jeszcze o krok dalej mówiąc:
„Niepójście na referendum jest pewnym wyborem. Podobnie jak premier będę uważała, że ci, którzy uważają, że jestem dobrym prezydentem pozostaną w domu.”

Muszę przyznać, że po takiej wypowiedzi pani prezydent - w czasie referendum nie zostanę w domu, choć nie mieszkam w Warszawie. Może nie będzie padać. Wyjdę z domu, choćby tylko po to, by nie dać premierowi i HGW pretekstu do tego, by mnie posądzić o to, iż uważam, że HGW jest dobrym prezydentem.

Kto z Warszawiaków pozostanie w domu, ten sam sobie będzie winien.

Z prostej arytmetyki wynika, że w przypadku, jeśliby sympatyków pani Prezydent udało się przekonać do pozostania w domu, to szanse pozostawienia HGW na stanowisku prezydenta Warszawy wzrosłyby prawie dwukrotnie w stosunku do sytuacji, gdyby ci sympatycy w referendum wzięli udział i zagłosowali na jej korzyść.
Tak więc, jak widać - nie liczy się wola mieszkańców Warszawy. Ta władza ma gdzieś demokrację. Ta klika ma gdzieś społeczeństwo.


Deficytu budżetowego nie potrafią oszacować choćby w „grubym” przybliżeniu, ale jeśli trzeba wyślizgać społeczeństwo, to potrafią nawet policzyć.
Swoi w domach – to raz, ale i pozostałych trzeba będzie do uczestnictwa w referendum jakoś zniechęcić.


Jakieś problemy z komunikacja miejską – no nie wiem - jeszcze podnieść ceny biletów? Można przeprowadzić konserwację urządzeń stołecznego metra. Zorganizować imprezy plenerowe z darmowym piwem. A może nawet w zaprzyjaźnionych telewizjach puszczać same premierowe filmy?

Jest tyle sposobów na ograniczenie frekwencji i tyle czasu, aby to zorganizować, a i pieniądze na tak ważny cel z pewnością się znajdą. W ministerstwie Muchy na pewno po występie Madonny znajdą się jeszcze jakieś zaskórniaki. A i minister Zdrojewski też pewnie pomoże.

Teraz pozostaje tylko pytanie, czy mieszkańcy Warszawy, przy takim chamskim zachowaniu władz, pozwolą im się kolejny raz okpić, czy też usuną ich przedstawicieli z miejskiego bufetu, aby już dłużej nie mogli pluć im w zupę?

Chociaż, jeśli mam być szczery, to sama myśl Premiera Tuska i HGW odnośnie udziału ich zwolenników w życiu obywatelskim i w działaniach instytucji demokratycznych przypadła mi do gustu. Może rzeczywiście lepiej, aby już nie głosowali, bo po aktualnym stanie państwa i jego stolicy widać, że nie mają do wybierania szczęśliwej ręki.

A, jak się tak głębiej zastanowić, to nawet w przypadku nieważności referendum, z powodu zbyt niskiej frekwencji - może być dość zabawnie.
Wyobraźcie sobie, jak idzie w świat np. taki komunikat:


„Po przeprowadzonym w Warszawie referendum Hanna Gronkiewicz-Waltz pozostaje na stanowisku prezydenta Warszawy. Za jej odwołaniem zagłosowało 389 tyś. mieszkańców. Przeciwko jej odwołaniu nie zagłosował nikt.
Premier Tusk skomentował to na Twitterze następująco:
- W Warszawie odnieśliśmy kolejny sukces. Zwyciężyło społeczeństwo obywatelskie i demokracja.”