Refleksje po spotkaniu z ks. Bashoborą na Stadionie
Wpisał: Maria Kominek OPs   
19.07.2013.

Refleksje po spotkaniu z ks. Bashoborą na Stadionie

 

O czym mówił? Pięknie mówił nasz ojczulek. Żałuj, żeś nie była.

 

 Maria Kominek OPs

Posted by wobroniekrzyza in Bashobora, Teksty Marii Kominek OPs on 17 Lipiec 2013

Już minęło trochę  czasu od tzw. rekolekcji stadionowych, prowadzonych przez ugandyjskiego księdza J. Bashoborę. Powstrzymałam się od napisania artykułu natychmiast po stadionowych modlitwach, a to ze względu na to, że większość portali i prasa zamieszczali czy to sprawozdania, czy to refleksje na ten temat. Zdecydowałam nie śpieszyć się z opublikowaniem swoich refleksji, by nie zginęły w ogólnym zgiełku.

Powie ktoś, że jestem bardzo pyszna, będąc przekonana, że moje refleksje nie powinni zginąć. Może i tak, może ten zarzut nie byłby zupełnie bezpodstawny. Ale zależy mi na dotarciu do wielu ludzi, ponieważ te wszystkie dotychczasowe artykuły w większości są opisami pełnymi zachwytu. Czasami pojawia się  artykuł , który chce uchodzić za obojętny, ale jednak nie negujący ani „ewangelizacji stadionowej”, ani metod. ( na prz. http://www.bibula.com/?p=69361) .

 

Są też artykuły krytyczne, one zaś na ogół niestety nie posługują się krytyką merytoryczną.

No więc – piszę artykuł, który na pewno spowoduje kolejną falę inwektyw w stosunku do mnie.  

A propos inwektyw – ostatnio ktoś mnie zapytał dlaczego zatwierdzam komentarze wrogie i nieraz mało eleganckie. Więc odpowiadam – zatwierdzam wszystkie, które maja charakter komentarza, a nie osobnego kilkustronicowego artykułu i nie są użyte w nich słowa nieparlamentarne. Każdy na prawo na swoje zdanie na temat moich artykułów, a czytelnicy z kolei maja prawo wiedzieć jakie komentarze dostaję.

 

Powracam do tematu – „rekolekcje” na Stadionie. Sobotę spędziłam obok komputera –oglądając to co się działo na Stadionie i przysłuchując się mowom ks. Bashobory i innych duchownych. Moim zdaniem jest to jeden z lepszych sposobów przyjrzenia się temu, co się dzieje. Ci, którzy są na Stadionie, nawet przy bardzo dobrej chęci, mogą ulec nastrojom i poddać się atmosferze, tworzonej przez ks. Bashoborę. Będąc w domu, można spokojnie słyszeć, to co jest mówione, zrobić pewne notatki i zupełnie wyłączyć się od stadionowego nastroju.

Obecni czy to na Stadionie, czy w innym miejscu, gdzie odbywają się takie spotkania nie są w stanie usłyszeć wszystkiego, co jest tam mówione. Nie chodzi tu o nagłośnienie czy inne techniczne problemy. Na Stadionie nagłośnienie było bardzo dobre. Również  język obcy nie stanowił problemu. Tłumacz, doskonale zgrany z ks. Bashoborą , tłumaczył niemalże natychmiast, zresztą bardzo dobrze. Nie jest jasne dla mnie tylko jedno – dlaczego powtarzał prawie wszystkie gesty, które robił ks. Bashobora? Dziwne to – chyba, że miało na celu tworzenie tej specyficznej atmosfery.

O czym mówił ks. Bashobora? Tak jak zawsze – o Jezusie,  że cię kocha i że Jezus uzdrawia, a nie on – Bashobora. Że wieczorem będą uzdrowienia, ale już teraz uzdrawia i że Bóg jest wielki, że to nasz Pan.

 Nauka jest dość elementarna – być może taka jest potrzebna niektórym wiernym. Niestety nie zawsze jest zgodna z nauką Kościoła. I to jest bardzo niepokojące. Zresztą – mam głębokie przekonanie w to, że obecni na Stadionie nie byli w stanie wyłapać tych rzeczy, a szkoda. Nie są w stanie tego zrobić nie z powodu własnych ograniczeń, a z powodu tej słynnej już atmosfery.

Kto mi nie wierzy niech kogoś, z tych co byli zapyta, o czym mówił ks. Bashobora. Dowie się, że o miłości, uzdrowieniach i Jezusie. I nic więcej.

Często się stykam z taka postawą – nie tylko w przypadku ks. Bashobory, a wielu innych „charyzmatycznych” kaznodziejów. Pytam o czym mówił i dostaje odpowiedź typu: Pięknie mówił nasz ojczulek. Żałuj, żeś nie była. Pytam więc powtórnie – o czym mówił. Pięknie mówił o Bogu i o miłości. Trzeci raz pytania nie zadaję – mija się to z celem.

Więc – pięknie mówił ks. Bashobora o miłości, uzdrowienia i o Bogu. A ja zanotowałam całe 6 stron formatu A4 jego budzących wątpliwości wypowiedzi i innych rzeczy, które działy się na Stadionie. Spróbuję więc to teraz przedstawić w sposób uporządkowany.

 

Pismo Święte:

 

Ks. Bashobora bardzo dużo posługuje się Pismem Świętym. Oczywiście jest to w porządku, choć może nasuwać pewne wątpliwości. Ma je chyba pewien publicysta (Marek Madej), który patrząc na wszystko co się dzieje i na postępowanie ks. Bashobory wyciągnął dość logiczny wniosek – jest to pastor protestancki!

Oto, co Madej napisał: Czy protestancki duchowny o. Bashobora uzdrawia i wskrzesza? Jego przełożeni potwierdzają aż 27 przypadków cudownego przywrócenia do życia; mówi o nich także poseł Godson. Skąd takie zainteresowanie i popularność ugandyjskiego pastora, którego jeszcze niedawno Kościół katolicki nie chciał specjalnie promować? Biskup Życiński miał nawet mówić, że zadziwia go skuteczność duchownego, który ma na swoim koncie więcej uzdrowień niż Jezus.

O. Bashobora jest wykształconym teologiem (doktorat z teologii duchowości), magistrem psychologii. Nieustannie pozostaje w kontakcie z katolickim Ruchem Odnowy Charyzmatycznej, a jednocześnie mocno związany jest z tradycją i kulturą afrykańską, nastawioną na nieco inne przeżywanie duchowości niż w Europie. Być może jednak, paradoksalnie, to zjednało mu zwolenników wśród polskich katolików, często reprezentujących model wiary “ubogiej”, opartej na emocjach i taniej uczuciowości.

Por:http://www.wiadomosci24.pl/artykul/ksiadz_bashobora_na_stadionie_narodowym_tlumy_na_spotkaniu_z_uzdrowicielem_275433.html?sesja_gratka=1e6b56dd9fb958a4a6e6aababfa795ee

 

Sprawdzałam wielokrotnie – nie mogę nigdzie się dopatrzeć tego, że ks. Bashobora nie jest katolikiem. Więc nie traktuję powyższej informacji jako pewnej.

Prawie każde swoje przemówienie ks. Bashobora rozpoczyna od przeczytania jakiegoś fragmentu Pisma Świętego. No i prawie każde komentuje.  Przytoczę tylko dwa komentarze  - wybrałam te, które są najbardziej reprezentatywne dla protestantyzacji, prowadzonej przez ks. Bashobory.

Spotkanie Jezusa z Samarytanką – wszystko jest wyjaśnione, kobieta, która miała wielu mężów, wyraża się nieprzychylnie o Żydach – jest to jednak rasizm (sic!). Rozumiem ks. Bashoborę, że chcę wszędzie dopatrzeć się rasizmu, ale niestety Kościół nigdy tak nie nauczał. Ale tu nie ma herezji, tylko jakaś dziwaczna interpretacja. Jawna herezja za to jest w kolejnym przykładzie.

 

Po zacytowaniu kolejnego fragmentu Biblii, ks. Bashobora się zwraca do Stadionu:

Macie Biblię? Stadion odpowiada, że tak.

Ale nie w domu, tu – czy tu macie Biblię? Stadion milczy (nasuwa się myśl, że jeszcze  nasi wierni maja jakieś katolickie wyczucie i nie chodzą  wzorem jehowitów z Biblią pod pachą!).  A ks. Bashobora dalej pyta:

Masz Biblię? Ilu z was ma Biblie przy sobie? Czy wy jesteście katolikami? Jak to możecie zostawić Słowo Boże w domu? Stadion milczy zawstydzony.

I dalej tłumaczy, że nie ma nic ważniejszego niż Pismo Święte. I że jak się idzie na mszę św. najważniejsze jest się nie spóźnić na czytania z Pisma Świętego. Bo one stanowią najważniejsza część mszy św. I że jak kto się spóźni, to nie ma ważnego uczestnictwa we mszy św. Do Komunii św. przystąpić nie może, a zasadniczo powinien pójść na kolejną mszę św. „by zaliczyć uczestnictwo”.

         Czy taka jest nauka Kościoła? Czy najważniejszym momentem Mszy świętej jest czytania Pisma Świętego? A nie konsekracja? Czy nie można przyjąć Komunii świętej raz dziennie poza Mszą święta? Od kiedy Kościół tak naucza?

Takie i podobne pytania należy zadać ks. Bashoborze.  I dowiedzieć się w końcu czy on wierzy po katolicku czy jak. Bo to, co powyżej przytoczyłam jest czystą herezją. Ale ludzie mogą to przyjąć za dobrą monetę i wtedy narazić na niebezpieczeństwo swojej nieśmiertelnej duszy.  Nie dajmy się ogłupić – to jest protestantyzacja Kościoła.

 

Brawa:

         Brawa oczywiście są dla Jezusa. Dokładnie tak – nawet nie dla Pana Jezusa, a dla Jezusa. Zresztą ks. Bashobora się zwraca do Pana Jezusa per „bracie Jezu” (też dobrze, że nie „towarzyszu!”)

Brawa dla Jezusa za Słowo Boże!

Ciekawe prawda! Brawa Słowu Bożemu za Słowo Boże! Ciekawe!

Klaskajcie! Klaskajcie , bo teraz będzie uzdrawiany węch (to się dzieje jeszcze przed godziną 12tą , daleko przed godziną wyznaczona na uzdrawiania.)

Duchu Święty ja wiem, że jesteś we mnie, bo wyznałem grzechy, a Jezus oczyszcza mnie swoja krwią. Podnieście ręce, którzy jesteście w tej wierze! Brawa dla Jezusa!

I Stadion klaszcze.

 

         I jeszcze jedna próbka – ks. Bashobora krzyczy natchnionym głosem: Co się dzieje teraz w Warszawie? Cos niesamowitego dzieje się w Warszawie – wiara jest tu! Amen (Eimin – wypowiedziane jak zachęta. I rzeczywiście – ludzie obeznani ze zwyczajami księdza zaczynają klaskać. Swoja droga kaznodzieja mógł by się nauczyć jak wymawia się Amen po polsku!)

Eimin – oklaski dla Jezusa!

         Około godz. 12tej w południe sceneria trochę się zmienia. Dalej są brawa, ale tym razem dla Ducha Świętego. Ks. Bashobora wola: Wznosimy ręce, śmiało, wznosimy ręce. Modlę się w Imię Chrystusa by nam dawał Ducha Swojego. Przyjdź Duchu i napełnij radością, pokojem i uzdrowieniem. Ręce w górę! Wszyscy ręce w górę! Niech zstępują na nas radości Boże! Poruszaj się w  nas Duchu Święty!

Stadion krzyczy, klaszcze. Brawa dla Ducha Świętego i dla Jezusa.  

 

         O 12tej w południe nie odmówiono Anioła Pańskiego. Za to ogłoszono przerwę, a po przerwie nowa naukę. Ale za nim przyszedł ks. Bashobora ksiądz prowadzący spotkanie na Stadionie powiedział, że należy nauczyć się nowego sposobu modlitwy, nowej modlitwy, modlitwy całym ciałem. No i zaczął pokazywać i tłumaczyć.

Jak wszyscy propagatorzy tzw. Tańców liturgicznych powoływał się na epizod ze Starego Testamentu, pokazujący Dawida, który tańczył przed Arką. Samo to tłumaczenie tych niby tańców jest już heretyckie. Ciągle wyjaśnianie nam, że należy wrócić „do korzeni” i robić wszystko tak jak w pierwszym wieku po Chr.  jest bałamutne i jako herezja potępione przez papieży XIX i XX wieku (przed Soborem Watykańskim II).

Powróćmy do księdza prowadzącego ( Z ramienia Kurii? Jakieś wspólnoty? Nie udało mi się ustalić). On właśnie naucza tego nowego sposobu modlitwy: całym ciałem – skakać, tańczyć. Mieć odwagę na to w Imię Jezusa, przełamywać opinie przeciwne i liczyć się najpierw ze Słowem Boga. A Bóg nakazuje  być radosnym, skakać, tańczyć. Słychać dźwięki bliżej nie określonej pieśni (na –na – na, ta- ta- ta) i choć na razie bęben nie jest uszyty to słychać ten rytmu bębnowy, ma się wrażenie, że jednak się jest w dalekiej Afryce.

No i skaczą dalej. Skacze już prawie cały Stadion. Na płycie skacze i tańczy ksiądz prowadzący, zachęcający innych do tańca. Wielu rzeczywiście poskakuje, ale jeszcze dość nieśmiało. Ksiądz się wysila, by rozruszać Stadion – udaje mu się to częściowo. O, gdyby był na jego miejscu bp. Długosz….  

 

No i ostatnie wołania prowadzącego:

Wyklaszczmy Imię Jezus! I Stadion klaszcze!

Wszystkie brawa dla Jezusa! I Stadion znowu klaszcze.

No i na koniec:

Fala dla Jezusa. Największa w Polsce fala dla Jezusa.

 

Ale się okazało, że obecni nie bardzo potrafią robić falę, jakoś im przepuścił.

Jak to skomentować? Jako protestantyzacja czy murzynizacja Kościoła? I jedno i drugie ma miejsce. Taki sposób przeżywania kojarzy się z zielonoświątkowcami. A te murzyńskie rytmy – z kultura murzyńską. I niech mi nikt nie  mówi, że jestem rasistka lub coś w tym stylu.  Nie, nie jestem. Tylko mam głębokie przekonanie, że kultura europejska, która przez 20 wieków się kształtowała pod wpływem chrześcijaństwa jest na daleko wyższym poziomie niż bębny murzyńskie.

 

Śpiewy:

 

         Śpiewy prowadzone są przez chórek, który jest na płycie. Zrobiono tam specjalną platformę w formie serca. I tam pojawia się solistka – prawdopodobnie ładna, ale w sukience z dekoltem o wiele przekraczający swymi rozmiarami tego, co Kościół uważa za dopuszczalne.

Piosenki są ogromnie elementarne. Słowa wyprane z sensu. Nie mówiąc w ogóle o aranżacji i melodii (raczej braku melodii).

 

Oto taka próbka:

Ja wiem, że jesteś Panie mój, ja wiem, że jesteś tu. /x2 Ja wiem, że w Tobie moja moc, ja wiem, że Ty masz moc. /x2 O namaść Panie wszystkich nas cudowną łaską Twą. /x2 To nasz Pan, prowadzi nas tu byśmy wielbili Go, służyli Mu…

Albo: Bóg to nasz Pan i tylko On – powtórzono niezliczona ilość razy na wzór mantry.

Śpiew przypomina mantrę a jednocześnie jest bardzo podobny do nowoczesnych melodii. Oczywiście złamane są wszystkie wskazówki, które święta Matka Kościół  dała, co do muzyki liturgicznej. Instrukcja Episkopatu Polski wyraźnie zaznacza:

Podczas liturgii nie wolno wykonywać muzyki mającej charakter

wyraźnie świecki. Muzyka ta nie jest zgodna z duchem i powagą liturgii, nie sprzyja jej refleksyjnemu przeżywaniu, a ponadto często wyłącza całe zgromadzenie wiernych od udziału w śpiewie.

 

  

Ludzie:

 

         Ludzie bardzo różni. Przeważnie młodzi. Z rodzinami, z dziećmi. Stosunkowo mało ludzie wiekowych, czy to uważali, że to nie miejsce dla nich, czy bali się zmęczenia całodziennego – trudno stwierdzić. Zresztą najczęściej ludzie starsi nie uciekają od masowych spotkań religijnych, chodzą na dużo bardziej męczące pielgrzymki itp.

Tylko jedna grupa mnie zadziwiła i nie bardzo rozumiem o co chodzi. Mieli koszulki z napisem „Budujemy ludzi”. Oczywiście poszukałam w Internecie co można się dowiedzieć na temat „budowania ludzi”. Okazuje się, że istnieje Fundacja o takiej nazwie, że chodzi o nauczanie dzieci i młodzieży i oczywiście o „formację”

Czytam:

Projekt zakłada budowanie ludzi także poprzez prowadzenie ewangelizacyjnych kursów Alfa dla młodzieży, studentów oraz dorosłych. Centrum będzie miejscem spotkań, w którym młodzież będzie się uczyła, rozwijała swoje talenty i umiejętności, uprawiała sport i aktywnie wypoczywała. Powstanie tam klub młodzieżowy, kawiarenka internetowa, sala fitness, siłownia i ścianka wspinaczkowa. (http://www.budujemyludzi.pl/page.php?id_category=1)

Samo w sobie to jest tematem na osobny artykuł, tu nie ma miejsca na dłuższe rozważania. Zaznaczmy tylko, że w dawnych czasach nikt ludzi nie budował, ścianek wspinaczkowych im nie robił, a wyrastali na prawych i porządnych obywateli, dobrych patriotów, dobrych katolików.

 

Apostolstwo:

Ks. Bashobora dość często przypomina, że należy głosić Jezusa, Dobrą Nowinę wszędzie. Jedna z jego wypowiedzi zasługuje na szczególna uwagę:

Otóż zaprosił młodych do głoszenia powtórnego przyjścia Chrystusa i zaznaczył z naciskiem, że on nie wie, kiedy to się odbędzie. Dotąd wszystko dobrze i po katolicku. A dalej: 

Zrozumcie dobrze –to przyjście nie jest sprawą wiary, tylko nadziei!

No i tu mamy do czynienia już nie z katolicyzmem, nawet nie z protestantyzmem. Nawet nie z jehowitami. Dziwna to herezja!

Otóż wyjaśniam, jeśli przypadkiem ktoś się dziwi, dlaczego mnie to tak uderzyło:

Sprawa powtórnego przyjścia Chrystusa Pana jest związana ściśle i nierozłącznie z wiarą! Proszę przypomnieć sobie Credo! … i powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych!

Swoją drogą – smutne jest, że ksiądz katolicki nie zna lub nie potrafi zrozumieć symbolu wiary.  

 

Uzdrowienia:

Uzdrowienia są ogłaszane cały czas. Ks. Bashobora nie czeka na oznaczoną godzinę wieczorną, tylko zachęca by się ludzie już czuli uzdrowieni.  W pewnym sensie można rzec, że podsyca ich nadzieję, że jak zostaną do wieczora, to zostaną uzdrowieni.

Towarzyszą temu czasami rytmy, a czasami murzyńska pieśń. Będąc osobą nie wprowadzoną w słuchanie murzyńskich rytmów natychmiast dostaje wrażenie, że widzę tych półnagich Murzynów i Murzynki, którzy się kiwają w rytm tej muzyki i się wprowadzają w trans.

No i przyjrzyjmy się jak mówił ks. Bashobora (na marginesie – tak samo mówił 5 lat temu na Służewie):

Bracie Jezu (sic!), zaprosiłeś nas tu w konkretnym celu – uwolnienie i uzdrowienie. Wznieście dłonie, wołaj do Jezusa: Synu Dawida, ulituj się. Amen

Jezus chce – bądź uzdrowiony! Wszyscy  wznieście dłonie! Tak modlimy się jako kościół! Amen

Teraz przyjmujesz dar modlitwy, dar języków, nie lękaj się, nie lękaj się jak przyjdzie, teraz jest uzdrowienie z depresji, kości też.  Chwała Tobie, Panie! Amen.

 

I dodajmy,  że po każdym Amen są oklaski dla Jezusa.

Inny moment:

Wszystko, co nam przeszkadzało, związujemy w Jezusie Chrystusie, aby odeszło. Kości, które nie chodziły – niech znowu chodzą, i oczy, i uszy, niech widzą i słyszą. Duszenie w klatce piersiowej – otwórz swoje usta, niech to wyjdzie! Przeciwstawiamy się duchowi samobójstwa!

Teraz porusza się w  nas (sic!) Królestwo Boże! Przyjmijmy teraz Jezusa (zaznaczam, że nie jest to czas Komunii św. ). Jezus cię uzdrawia. Jezus to przemienia w radość. Przyjmij tę radość.!

Ręce w górę! Teraz uzdrawiani są bezpłodni. Pójdą dziś do domu i już nie będą bezpłodni! Brawa dla Jezusa!

Teraz uzdrawiani są chorzy na raka i na wirusowe zapalenie wątroby. Brawa dla Jezusa!

Ktoś tu przyszedł na wózku, chce wstać. Jezus teraz uzdrawia osoby , co chodzą o kulach!

Uzdrawia teraz tych, co zgrzytają zębami podczas snu!

 

Albo w innym czasie:

 

Brawa dla Jezusa!

 

I Stadion klaszcze!

 

Czy ktoś został uzdrowiony? Nie wiem. A nawet jeśli ktoś to tak odczuwa, jest o wiele za wcześniej by stwierdzić uzdrowienie. Warto badać tych, co czuli się uzdrowieni 5 lat temu. Czy takie badania są robione – nie wiem, nie mogę nigdzie znaleźć takiej informacji. W tym przypadku należy bardziej liczyć na niewierzących niż na wierzących.  Może zechcą jako ludzie niezaangażowani w spór o Bashoborę  zbadać te przypadki prawdziwego lub rzekomego uzdrowienia.

 

Uwolnienia:

Uwolnienia – to zupełnie osobny i bardzo poważny temat. Dopóki wszystko, co opisałam powyżej może mieć charakter zwykłej szarlatanerii, to z uwolnienia tak nie jest.

Ktoś powie, że przesadzam z tą szarlatanerią. Ależ nie! W tak ogromnym zgromadzeniu (około 60 000 osób) zawsze się znajdzie ktoś, kto jest chory na jedną z najpopularniejszych chorób. I ktoś, kto ma bardziej nietypowe dolegliwości. I zawsze wśród tych chorych się znajdzie ktoś, kto pod wpływem sugestii lub autosugestii poczuje się lepiej, ergo będzie się uważał za uzdrowionego. Jednak z uzdrowieniami jest trochę inaczej!

 

Pierwsze co obudziło moja czujność i moje obawy, była wiadomość, że na Stadionie jest kilkudziesięciu egzorcystów!! Dlaczego?

 

Odpowiedź (logiczna) może być tylko jedna:

Egzorcyści są potrzebni do wyganiania złych duchów, które z różnych powodów mogą się pojawić na Stadionie. Nie chodzi tu o moment uwolnienia. Jeśli ks. Bashobora rzeczywiście dokonuje (jako narzędzie Chrystusowe) uwolnienia z opętania lub innych form obecności złych duchów – to egzorcysta nie jest potrzebny, bo to uwolnienie będzie całkowite. Tak się dzieje, gdy mamy do czynienia z cudami, a nie ze zwyczajnym działaniem egzorcysty.

Dlaczego ci egzorcyści przyszli na Stadion w tak wielkiej liczbie? Czyż by się spodziewali ataku złych duchów? Obserwacje tego co się działo na Stadionie prowadza do tego smutnego wniosku.

Gdy następowało „uwolnienie” lub raczej gdy przyszedł czas ujawniania się złych duchów Stadion był cicho. Ludzie modlili się w milczeniu, nagle dawało się usłyszeć okropny krzyk, wycie, rozdzierający wrzask. Ciekawe, że nikt z publicystów nie zwrócił uwagi na to, że ten krzyk pojedynczego człowieka był słyszalny na całym Stadionie – wszak to dość duża przestrzeń i aż się napraszało po odejściu ludzi spróbować – jak daleko słychać różne krzyki.

Jakby nie było działały tam złe duchy. Obawiam się, że one nie odchodziły, tylko przychodziły do ludzi. I na to byli potrzebni egzorcyści – na szybka reakcję by tych ludzi o ile się da ratować. Nawet nawiązanie z nimi kontaktu w pierwszej chwili już rokuje dobrze.

Niestety nie znalazłam żadnych relacji egzorcystów w Interenecie. Ciekawe byłoby znać ich opinię. Miejmy nadzieję jednak, że siły demoniczne, przez obecność i działania tych egzorcystów, nie rozpętały się tak bardzo jakby one chciały.

 

 

Święci:

O świętych nie było mowy.

 

Trójca Przenajświętsza:

 

W swej katechezie ks. Bashobora bardzo dużo przywoływał Pana Jezusa, Boga Ojca i Ducha Świętego. Ale cały czas odnosiło się dziwne wrażenie  (oby mylne), że mówi o trzech równolegle działających osobach, każda po swojemu, nie mającymi ze sobą wiele wspólnego. Określeniem Trójca Przenajświętsza nie padło ani razu!

 

Maryja:

 

Dominikańska zasada  De Maria numquam satis (O Maryi nigdy nie za wiele) należałoby przerobić na potrzeby ks. Bashobory i jego zespołu na De Maria multononne czyli O Maryi nie za dużo.

 

Owszem – spotkanie rozpoczęło się Różańcem św.  ale ze względu na godzinę i na to, że był to czas, kiedy ludzie jeszcze dochodzili do Stadionu i szukali swoich miejsc, odmawianie Różańca św. nie miało charakteru sakralnego i nie wciągnęło wszystkich obecnych.

 

O 12tej nie było Anioła Pańskiego – co ma dwa aspekty – nie ma jedności z papieżem i nie pamięta się O Matce Bożej.

O 21szej nie było Apelu Jasnogórskiego. Co jak co, ale Apel powinien być. Ale nie było…

O Maryi było jednak kilka słów – była pieśń jakaś na melodię dawnej „nie ma lepszego od Jana Pawła II”. Treść nie trudna do zanotowania, więc mogę zacytować:

Niepokonany nasz Pan Jezus kochany

Niepokonana nasza Maryja kochana

Zawsze i wszędzie Maryja królować będzie!

 

Ordynariusz:

Na koniec wypada wspomnieć i zwrócić uwagę na rzecz bardzo ważną – stosunek biskupa Ordynariusza do całego wydarzenia.

Otóż ks. Bashobora przebywał na osobiste zaproszenie ks. Arcybiskupa H. Hosera. (co najmniej tak podawały media). Na kilka dni przed spotkaniem na Stadionie zaplanowana była Msza św. z głównym celebransem wikariuszem, ks. bp. M. Solarczykiem.

Ale dwa dni potem pojawił się w Internecie list otwarty, podpisany przez ks. T.  Isakowicza – Zaleskiego  i skierowany do biskupa praskiego. Otóż ks. Isakowicz – Zaleski pytał czy te wszystkie uzdrowienia, a ponadto i wskrzeszenia są prawdziwe. Czy ks. Arcybiskup to badał – jako duszpasterz i jako lekarz. Odpowiedzi w mediach nie było. Odpowiedź była na Stadionie. Ks. Arcybiskup nie tylko że odprawił mszę św. jako główny celebrans, ale i podobno „cały dzień” był z wiernymi na Stadionie. Z tego wynikałoby, że uznaje wszystkie dokonania ks. Bashobory i go popiera.

Ja mam osobiste pytanie do ks. Arcybiskupa – na które od niego na pewno nie dostanę odpowiedzi, ale może odpowie mi ktoś z czytelników, który jest mocny w modernistycznym sposobie wyrażania się.

Otóż ks. Arcybiskup powiedział, że Chrystus przychodzi do nas jako Chrystus całkowity i w następnym zdaniu to podkreślił, mówiąc, że przychodzi jako Chrystus totalny! Nie mam pojęcia czym się różni Chrystus całkowity od Chrystusa Pana. Nie wiem co to oznacza! Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić?  

 

Tak wyglądało spotkanie z ks. Bashoborą – to co nie dawało się inaczej zobaczyć, ale dawało się wyłapać gdy beznamiętnie się słuchało i obserwowało to co się działo na Stadionie.

Brakowało bardzo Matki Bożej. Gdyby Ona, Pogromczyni wszelkich herezji była obecna ( a nie tylko wzmiankowana) być może sytuacja byłaby inna. A tak – coraz to nam bliżej do protestantyzacja  Kościoła.

Więc na sam koniec przypomnijmy sobie, co mówił ks. kard. J. Ratzinger jeszcze w roku 1985 – kiedy u nas nikt jeszcze  nie był świadom ogromnej ruiny Kościoła, nie zdawał sobie sprawę z rakowacizny, która rozrasta się i niszczy Kościół w innych krajach, szczególnie na Zachodzie i w Ameryce Łacińskiej.

Będąc młodym teologiem, jeszcze przed Soborem, zachowywałem lekki dystans do niektórych antycznych formuł. Na przykład do słynnej: De Maria numquam satis (O Maryi nigdy nie za wiele). Wydawała mi się ona przesadzona. Z  trudnością też pojmowałem sens innego znanego określenia (powtarzanego w Kościele od pierwszych wieków – po niezapomnianej debacie – od kiedy Sobór Efeski proklamował w 431 roku Maryję Theotókos, Matką Boga), a mianowicie określenie Dziewicy jako Pogromczyni wszystkich herezji.

Teraz jednak, w tym czasie zagubienia, kiedy na prawdziwą wiarę napierają z każdej strony różne heretyckie dewiacje, teraz rozumiem, że nie chodziło tu o przesadzone wyobrażenia pobożności maryjnej, ale o prawdy zawsze aktualne, dzisiaj bardziej niż kiedykolwiek.

Kardynał J. Ratzinger, Raport o stanie wiary, rozdz. VII, Michalineum 1986.

Maria Kominek OPs