Dobry zwyczaj, od MFW nie pożyczaj | |
Wpisał: Tomasz Tokarski | |
27.07.2013. | |
Dobry zwyczaj, od MFW nie pożyczaj
Tomasz Tokarski 2013-07-24 pch24 Wszyscy przyzwyczaili się już, że Węgry są w Unii Europejskiej „niepokornym chłopcem”, który nie pozwala deptać swojej suwerenności. Tym razem Międzynarodowy Fundusz Walutowy ma wyjątkowo twardy orzech do zgryzienia. Węgry zapowiedziały bowiem, że chcą nie tylko szybciej spłacić zaciągniętą w MFW pożyczkę, ale i zamknąć jego przedstawicielstwo w Budapeszcie.
Prezes węgierskiego banku centralnego Gyorgy Matolcsy poinformował, że Węgry rozważają szybszą spłatę pożyczki, jaką zaciągnęły w MFW. W liście skierowanym do szefowej MFW Christine Lagarde podziękował jej za udzieloną pomoc, informując zarazem, że Węgry najprawdopodobniej spłacą ostatnią ratę pożyczki w wysokości około 2,2 mld euro przed końcem tego roku, choć termin upływa z końcem marca 2014 r. To jednak nie wszystko. Po spłacie pożyczki dalsze istnienie przedstawicielstwa MFW w Budapeszcie prezes banku centralnego Węgier uważa za niepotrzebne. Największe wsparcie Węgry otrzymały od MFW w 2008 r., gdy stały na krawędzi bankructwa. Rządzącym wówczas socjalistom z Węgierskiej Partii socjalistycznej MFW, Bank Światowy i instytucje unijne udzieliły kredytu w wysokości 20 mld euro. Jednakże w 2010 r. premier Viktor Orbán zdecydował o nieodnawianiu porozumienia z kierowaną obecnie przez Lagarde instytucją. Orbán wielokrotnie krytykował MFW za metody walki z kryzysem. We wrześniu 2012 r. stwierdził: Lista żądań MFW jest długa i nie jest zgodna z interesami naszego narodu. Nie zamierzamy przeprowadzać głębokich cięć budżetowych, zwłaszcza w szkolnictwie, opiece zdrowotnej i transporcie publicznym. Nie będziemy zmniejszać zasiłków rodzinnych, podwyższać podatku dochodowego i podatku od nieruchomości, zmniejszać emerytur, zwiększać wieku emerytalnego. Nikt nie będzie nam dyktował, co i kiedy mamy prywatyzować. Dodał też, że przyjęcie kolejnych pożyczek od MFW „uderzałoby w węgierskie społeczeństwo”. Węgry znalazły się na celowniku Brukseli także z innych, niż finansowe, powodów. Na początku lipca bieżącego roku w Parlamencie Europejskim odbyło się głosowanie nad raportem Komisji Europejskiej, krytykującym nowe rozwiązania konstytucyjne na Węgrzech. W raporcie znalazło się 40 wskazówek dla węgierskich władz, jak mają postępować. W raporcie poddano krytyce niektóre rozwiązania konstytucyjne, w tym tzw. czwartą poprawkę, wprowadzoną w tym roku, wezwano do ograniczenia reform konstytucji oraz do regulowania takich dziedzin, jak rodzina, sprawy socjalne, fiskalne i budżetowe zwykłymi ustawami (ergo nad którymi łatwiej przejść do porządku dziennego). Przeciw raportowi głosowała większość polskich europosłów, z wyjątkiem, rzecz jasna, SLD, które w reformach na Węgrzech widzi „zagrożenie dla demokracji”. Europosłowie z innych ugrupowań krytykowali raport za podwójne standardy, nieprawdziwość zarzutów, nieobiektywność, a także „lewicową histerię”. Unijna komisarz sprawiedliwości Viviane Reding oskarża Węgry o szereg naruszeń unijnych przepisów, w tym zasad demokracji i państwa prawa. Tzw. czwarta poprawka, wprowadzona do węgierskiej konstytucji w marcu tego roku, jest głównym obiektem pretensji ze strony UE. Przewiduje m.in. prawo parlamentu do decydowania, które organizacje wyznaniowe zostaną przez państwo węgierskie uznane jako Kościoły oraz ogranicza kompetencje Sądu Konstytucyjnego. Ponadto poprawka zakazuje prowadzenia kampanii przedwyborczej w mediach komercyjnych, a także umożliwia władzom lokalnym karanie mandatami albo aresztowanie osób bezdomnych przebywających w miejscach publicznych. Poprzedni spór Węgier z UE w zeszłym roku dotyczył ograniczenia niezależności urzędu ds. ochrony danych osobowych i banku centralnego oraz obniżenia obowiązkowego wieku emerytalnego sędziów z 70 do 62 lat.
Węgierski rząd z premierem Orbánem na czele podejmował w niedalekiej przeszłości szereg demonstracyjnych kroków, mających na celu zamanifestowanie wobec władz UE samodzielności Węgier w podejmowaniu dotyczących ich decyzji. Nie inaczej postrzegać należy obecną deklarację prezesa węgierskiego banku centralnego. Nie posiada ona bowiem finansowego, czy też gospodarczego znaczenia, ponieważ pożyczka zostanie przez Węgry spłacona najwyżej pół roku przed przewidzianym terminem. Pociągnęła jednak za sobą, wraz z możliwością zamknięcia przedstawicielstwa MFW, bardzo poważny wydźwięk dyplomatyczny. Oznacza brak zgody na próby globalnego narzucania warunków finansowych i budżetowych, na swoiste centralne planowanie, które próbuje realizować MFW, w myśl tego, co stwierdził w swej książce historyk Uniwersytetu Georgetown, profesor Carroll Quigley: „Elity kapitału finansowego posiadają długoterminowy plan realizacji ostatecznego celu, którym jest kontrola nad światem poprzez ustanowienie jednego systemu finansowego. Ta machina ma być nadzorowana przez małą grupkę, która będzie zdolna rządzić strukturami politycznymi i światową gospodarką (Tragedy & Hope, 1966 r.)”
Joseph Stiglitz, były główny ekonomista Banku Światowego w 2000 r. stwierdził: „Mówi się o nadzwyczajnej arogancji Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Powiada się, że MFW nigdy nie próbował nawet wsłuchać się w głos szukających jego pomocy państw rozwijających się; że polityka MFW jest tajna i niedemokratyczna. Mówi się, że stosowana przez Fundusz gospodarcza „metoda leczenia” bardzo często prowadzi do zaostrzenia istniejących problemów: od rozwoju do stagnacji, od stagnacji do recesji. To wszystko prawda”. ujawnionych przez Stiglitza dokumentów, a także z wydanej w 2004 r. książki Johna Perkinsa „Confessions of an Economic Hit Man” (wydanie polskie „Hit Man. Wyznania ekonomisty od brudnej roboty”, Warszawa 2006) wynika, że MFW żądał od państw ubiegających się o pomoc podpisania umowy zawierającej ponad sto artykułów. Należały do nich zobowiązania sprzedaży kluczowych dla państwa aktywów, jak instalacje wody pitnej, linie kolejowe, elektrownie, firmy telekomunikacyjne, itd. W zamierzeniu miał to być prywatyzacja, choć w praktyce często była przeprowadzana podobnie, jak w Polsce dobry transformacji – majątek państwowy sprzedawany był za bezcen lub po bardzo niskich cenach w zamian za wysokie łapówki dla polityków. Efekty „pomocy” ze strony międzynarodowych instytucji finansowych, w tym MFW, w przypadku Rosji były opłakane – gigantyczna korupcja oraz spadek PKB o połowę wciągnął kraj w głęboką recesję. MFW żądał także narzucenia twardych warunków na rozwijające się rynki finansowe, wymuszał podwyżki cen żywności, czy paliwa oraz powodował gigantyczne zadłużenie państw ubiegających się o pomoc. Jego polityka prowadziła do szeregu zamieszek i manifestacji, m.in. w Indonezji, Boliwii, Ekwadorze i Etiopii. Niemal dokładnie rok temu, w lipcu, węgierski premier określił MFW jako „instytucję utrudniającą prowadzenie skutecznej polityki gospodarczej”, która „sprzeciwia się wszystkim nowym węgierskim posunięciom”. Charakterystyczny dla tej instytucji międzynarodowej jest sprzeciw wobec samodzielnego kreowania rzeczywistości finansowej i gospodarczej, odmiennego od warunków, które próbuje ona narzucać. Historia udzielonej przez MFW „pomocy” dobitnie wskazuje, że była to raczej niedźwiedzia przysługa, której należałoby się wystrzegać. Tomasz Tokarski |