Gadu gadu - stary D....
Wpisał: Mirosław Dakowski   
19.02.2009.

Izabela Falzmann, 18 lutego 2009

Gadu gadu

            Wszystkie rządy, dające porywaczom walizkę pieniędzy za swego obywatela, obłudnie twierdzą, że nigdy nie płacą okupów. Chodzi oczywiście o to żeby nie prowokować następnych porwań i nie tworzyć specyficznego ich rynku. Porywaczy z walizką pieniędzy w ręku takie oświadczenie nie tylko nie uraża, lecz nawet cieszy. Jest częścią zrozumiałej dla nich, ulubionej gry, w której robi się głupców z innych. Natomiast rząd, który nie dał pieniędzy i głośno o tym mówi, podważa autorytet porywaczy w ich społeczności i zmusza do brutalnych zachowań w imię ratowania twarzy. To tak jakby osoba wchodząca do celi więziennej nazwała więźnia przy wszystkich frajerem. Musi on - nawet, jeżeli tego nie chce - brutalnie zareagować, bo inaczej w społeczności więziennej będzie skończony.

            Donald Tusk to niepoprawny gaduła. Publicznie ogłosił, jakie kroki podejmie rząd, gdy cena euro osiągnie 5 złotych. Następnego dnia, nie czekając na graniczne 5 złotych, minister finansów zmuszony był rzucić na rynek część rezerw euro. Osiągnął w ten sposób krótkotrwałe umocnienie się złotego. Agresorzy atakujący finanse państwa polskiego doskonale wiedzą jednak jak płytkie są jego rezerwy i nie boją się takich, szczególnie rozbrojonych przed wybuchem przez gadulstwo, bomb.

            Czy Tusk nie rozumie, że wszelkie gry finansowe (niezależnie od tego jak je oceniamy moralnie) podobnie jak gry wywiadowcze, to rzeczy, które się robi, ale się o nich nie gada? Czy możemy sobie wyobrazić, że instytucje finansowe, które oskubały polskich przedsiębiorców na tak zwanych opcjach ujawniają rok temu swe zamiary. Oświadczają publicznie, że przez deprecjonowanie polskich firm i określone ruchy finansowe doprowadzą do spadku wartości złotego. Oraz, że opłacani przez nie doradcy i eksperci będą przedtem usilnie namawiać przedsiębiorców do niekorzystnych dla nich umów. Czy ktokolwiek przytomny wszedłby wówczas w taki interes?

            Premier lubi sobie jednak pogadać. Obiecywał cud gospodarczy, wprowadzenie euro, zniesienie abonamentu, zmianę ordynacji wyborczej na większościową, sanację systemu ochrony zdrowia, kastrację przestępców seksualnych. Mamy kryzys, zapaść służby zdrowia, szalejące ceny i bezrobocie. A on gada, gada, gada...