Oficerowie postępu a rabin Skórka
Wpisał: Stanisław Michalkiewicz   
28.07.2013.

Oficerowie postępu a rabin Skórka

 

Nadzieje złudne i ostatnie

 

Stanisław Michalkiewicz  http://www.michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=2879

Felieton    „Nasz Dziennik”    27 lipca 2013

Jak można było przewidzieć, serial z przewielebnym księdzem Wojciechem Lemańskim w roli głównej, rozwija się niezwykle dynamicznie nie tylko dzięki niezależnym mediom głównego nurtu, gdzie przewielebny ksiądz przekazuje komunikaty o aktualnych zmianach w swoim stanie psychicznym, ale również dzięki agenturze, która niezależnie od inicjatyw samego księdza, działa własnymi metodami. Metody te można podzielić na dwie grupy: demokratyczne i nepotystyczne. Do metod demokratycznych należy zaliczyć akcję zbierania podpisów, najwyraźniej podyktowaną przekonaniem, że im większa Liczba, tym słuszniejsza Racja. Na demokratach Liczba może, a nawet powinna robić wrażenie, bo rasowi demokraci z góry przyznają rację większości. Ale w przypadku przewielebnego księdza Lemańskiego ta większość jest problematyczna, bo jeśli nawet prawdą jest, iż pod petycją w jego obronie podpisało się 8, czy nawet 10 tys. osób, to znaczy, że większość w postaci 37 990 000 obywateli się nie podpisała.

Dlatego obrońcy polskiego Kościoła przed jego biskupami rozważają użycie również metod nepotystycznych. Najwyraźniej zakładając, że Jego Świątobliwość Franciszek niczego nie potrafi odmówić swemu przyjacielowi, argentyńskiemu rabinowi Skórce, zamierzają do serialu z przewielebnym ks. Lemańskim w roli głównej, zaangażować rabina Skórkę w roli drugoplanowej. Ale i to założenie wcale nie musi być prawdziwe. Jego Świątobliwość Franciszek wprawdzie przyjaźni się z rabinem Skórką, ale to wcale nie znaczy, że mu się podlizuje, jak na przykład podlizywał się swoim możnym przyjaciołom pan prezydent Kwaśniewski. Wreszcie nie jest pewne, czy sam rabin Skórka pozwoli zaangażować się przez tubylczych macherów do serialu - w dodatku w roli drugoplanowej. Ten pomysł dostarcza informacji raczej o jego bezpieczniackich autorach, potwierdzając podejrzenia, że intelektualna finezja nie jest ich najmocniejszą stroną.

Nie tylko zresztą w tej sprawie. Oto z kół rządowych dobiegają informacje, że wykonując kolejny pomysł Parlamentu Europejskiego i Rady Europy, władze będą wliczały prostytucję, przemyt, handel narkotykami i podobne zajęcia do Produktu Krajowego Brutto, by w ten sposób poprawić wskaźniki ekonomiczne i stworzyć wrażenie pokonania kryzysu gospodarczego. Produkt Krajowy Brutto obejmuje wszystkie dobra i usługi, wyprodukowane i sprzedane w kraju w ciągu roku. Warto tedy przypomnieć, że na podobny pomysł wpadli władcy PRL jeszcze za głębokiej komuny. Podobny - bo wtedy nie tyle chodziło o poprawę wskaźnika PKB, tylko o pozyskanie dodatkowych dochodów do fiskusa. Opodatkowano więc prostytutki, ale nie za usługę zasadniczą, co raczej uboczną w postaci informacji turystycznych. Najwyraźniej ówczesna władza jeszcze trochę się krępowała czerpaniem dochodów z nierządu i próbowała utrzymać jakieś pozory.

Władze Unii Europejskiej, podobnie jak naszego nieszczęśliwego kraju, już nie dbają o żadne pozory i w kreatywnej księgowości sięgają po najgłębsze rezerwy, co pokazuje, że - po pierwsze - sytuacja jest poważna, a po drugie - że Unia Europejska coraz bardziej przypomina państwo socjalistyczne - taką zmodernizowaną odmianę Związku Radzieckiego.

Okazuje się, że ostatnią nadzieją Unii Europejskiej pozostaje prostytucja, przemyt i handel narkotykami - a więc dziedziny tradycyjnie zdominowane przez bezpieczniaków i ich konfidentów. Skoro tak, to wszystkie rządy będą te dziedziny gospodarki popierać i rozwijać w pierwszej kolejności. Kto by pomyślał!

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza z cyklu „Ścieżka obok drogi” ukazuje się w „Naszym Dzienniku” w każdy piątek.