20 lipca 1914 roku – dzień przełomowy dla Imperium, ale też dla świata.
[O Rosji i Rosjanach można się dowiedzieć od generała tajnych służb Francji – wielkiego Rosjanina i wielkiego pisarza Wołkowa, nie z propagandy pseudo-polskich żurnalistów. Mirosław Dakowski]
Vladimir Volkoff, Carskie sieroty. Str. 142 i nn. Dębogóra.
——————————-
Dnia 20 lipca 1914 roku, w niedzielę, mieszkańcy Petersburga zgromadzili się na Placu Pałacowym. Przybył tam naprawdę cały Petersburg: mężczyźni i kobiety, szlachta i mieszczanie, prawnicy profesorowie, dentyści, sklepikarze, robotnicy, złodzieje, popi, żołnierze, cywile, uczniowie, prawosławni, katolicy, luteranie, żydzi, cała stolica zebrała się u stóp pałacu swego cara.
Wymachiwano ikonami, portretami i tablicami, na których widniały hasła: „Boże, chroń cara”, „Zwycięstwo dla Rosji” i „Jesteśmy Rosjanami, zatem Bóg z nami”. Wiadomo było, że wojna jest nieunikniona, ale stanie się faktem dopiero wówczas, gdy zostanie ogłoszona ustami cara. W takiej chwili nie było zwolenników i przeciwników caratu, wszyscy byli jak dzieci zebrane wokół ojca danego im przez Boga.
Car pojawił się na balkonie – brodaty i łagodny. W jednym spontanicznym odruchu sto tysięcy Rosjan, którzy mieli poczucie reprezentowania stu dziesięciu milionów rodaków, uklękło, a z ich gardeł popłynął hymn:
Boże, cara chroń!
On, władca wspaniały,
Jego rządzi dłoń
Dla rosyjskiej chwały.
Przed nim pierzcha wróg,
Z nim Cerkiew i Bóg!
Car głośno odczytał swój manifest. Tylko nieliczni mogli go usłyszeć, ale cóż z tego? Sens jego słów przekazywano sobie z ust do ust, by zaczęła krążyć w zbiorowej świadomości.
My, Mikołaj II, z łaski Boga Samowładny Cesarz Wszechrosji… wyczerpaliśmy wszelkie środki, by znaleźć pokojowe rozwiązanie Austria przeszła do zbrojnej ofensywy, bombardując bezbronny Belgrad… Niemcy… wypowiedziały wojnę Rosji… Żywimy niezachwianą pewność, że wszyscy nasi wierni poddani zjednoczą się w poświęceniu i podejmą obronę rosyjskiej ziemi. Niechże w godzinie tak straszliwej próby w niepamięć idą wszelkie wewnętrzne spory, niech związek cara ze swym ludem stanie się jeszcze mocniejszy… Głęboko wierząc w słuszność naszej sprawy i pokładając pokorną nadzieję w Boskiej Opatrzności, modlimy się, by Bóg pobłogosławił naszej Świętej Rosji i mężnej armii.
Wszyscy płakali. Opłakiwali przyszłych poległych, cierpienia, poświęcenia, grzechy, nieuniknione okropności. Ale płakali też ze wzruszenia nad rosyjską i chrześcijańską jednością, zapomnianą od dawna, od. .. 1812 roku, być może, która teraz nagle się odrodziła.
Bazyl zaprosił Wołodię na balkon budynku Admiralicji, by stamtąd mógł podziwiać tę scenę, która miała zakończyć tysiąc lat historii, z czego niewielu zgromadzonych zdawało sobie sprawę.
Wołodia, choć na ogół nie był podatny na tego rodzaju uniesienia, czuł, jak łzy napływają mu do oczu i wcale się tego nie wstydził. Tak, był demokratą, okcydentalistą i agnostykiem. Podobnie jak jego ojciec Szurik, za śmieszną uważał całą tę bogoojczyźnianą demagogię o „naszej Świętej Rosji” i „naszym ojczulku carze”. Jednak wobec tego spektaklu, którego czuł się mimowolnym aktorem, musiał przyznać, że określenie „samowładny car” ma w sobie coś świętego i niepodważalnego, coś, z czego nie miał zamiaru tak całkiem zrezygnować.
Dlatego nie mógł uwierzyć własnym uszom, gdy obok siebie usłyszał słowa:
– Ten człowiek jest szalony.
Bluźnierstwo to wypowiedział Bazyl, stojący koło niego z rękami wczepionymi w balustradę i z oczyma wbitymi w postać cara, majaczącą w oddali w otoczeniu rodziny – carowej, carewicza i czterech carskich córek.
– Kto jest szalony?
– On. Pułkowniczek. (Tak nazywali Mikołaja II ci jego zwolennicy, którzy za nim nie przepadali).
– Chcesz powiedzieć: Jego Cesarska Wysokość?
Nikt, mówiąc o carze, nie używał zwrotu „ten człowiek”. Rewolucjoniści nazywali go „Krwawym Mikołajem”, co świadczyło o nienawiści, ale nie braku szacunku. Dla reszty Rosjan Władza cara była święta, nawet jeśli krytykowali tego, który ją sprawował.
– Sądziłem, że jesteś monarchistą.
– Otóż to.
Tego wieczora na kolację poszli do Ariadny. Na stojącym w rogu małym, okrągłym stoliku pojawiła się znienacka ikona Zbawiciela, oraz inna, przedstawiająca Matkę Bożą (obie namalowane w dziewiętnastowiecznym stylu „psychologicznym”), a także portret Mikołaja II.
Wszystkie te obrazy niewątpliwie wyciągnięto z lamusa, do którego jakiś czas temu zostały odesłane. Błękitne spojrzenie cara porażało pełnym poświęcenia blaskiem. Władca zdawał się rozmyślać o dniu swoich urodzin przypadającym na dzień świętego Hioba (w Rosji zwanego Hiobem Cierpiętnikiem) i związanym z tym ścigającym go przeznaczeniem.
Pierwszy raz od dłuższego czasu bracia razem odwiedzili Ariadnę. Nikt nie był tym zażenowany. Wypili dużo szampana. Ariadna wyciągnęła nawet kilka małych kieliszków do wódki, serwowanej w zroszonej karafce, do której podano kawior łososiowy barwy koralu i jesiotrowy barwy agatu.
Do tej pory Wołodia był przekonany, że ich tajemnicza gospodyni jest wroga reżimowi cara, a może nawet bliska kręgom rewolucyjnym, o czym zdawały się świadczyć okulary i krótko obcięte włosy.
Dziś stała się zagorzałą zwolenniczką Mikołaja II.
– Ta wojna to najlepsze, co mogło spotkać Rosję. Rosjanie znów się zjednoczą, a to się może dokonać tylko wokół tego człowieka – dobrego pełnego umiarkowania, miłującego pokój, doskonałego męża i ojca, szczodrego władcy. Zmyjemy plamę klęski zadanej przez Japonię, zapomnimy o błędach i okropnościach 1905 roku, terroryści znajdą zajęcie, zabijając Niemców zamiast wielkiego księcia, ci wszyscy mali bakałarze, którzy podgryzali monarchię swoimi spróchniałymi zębami, będą teraz musieli jej bronić, jeśli chcą bronić Rosji, Polacy, jeśli tylko okażą się wierni, wkrótce odzyskają wolność, a Żydzi. ..
Jej głos zadrżał. Nie ukrywała już swoich korzeni. Wydawała się nawet z nich dumna.
– Wiecie, wśród naszych panuje prawdziwy entuzjazm. Niektórzy oddali do dyspozycji cesarza wielkie sumy na uzbrojenie, na szpitale. Wiedzą, że skończyło się poniżanie, że mogą teraz przebywać, gdzie chcą, studiować, co chcą. Nigdy wcześniej nie czuli się tak bardzo Rosjanami. Przecież lud rosyjski tak dobrze przyjął Tatarów. Dlaczego nie mógłby tego samego uczynić z Żydami? W tym właśnie tkwi sens słowa „imperium” – to stopniowa integracja za obopólną zgodą. Bez cesarza nie ma imperium, a bez imperium nie ma integracji. Niech żyje cesarz! Boże, chroń cara! O, tak, niech Bóg go strzeże!
I Ariadna rzuciła za siebie kryształowy kielich, z którego dopiero co piła szampana. Kielich rozprysnął się tuż przed nosem patrzącej spode łba Gorgony, która burknęła:
– Boże, chroń cara! Jasne, że go chroni. Ale to nie powód, żeby tłuc zastawę.
============================================
Боже, Царя храни!
Сильный, державный,
Царствуй на славу, на славу намъ!
Царствуй на радость намъ,
Царь православный!
Боже, Царя храни!Боже, Царя храни!
Славному долги дни
Дай на земли! Дай на земли!
Гордыхъ смирителю,Слабыхъ хранителю,
Всѣхъ утѣшителюВсе ниспошли!
ПерводержавнуюРусь православную,
Боже, храни! Боже, храни!
Царство ей стройное,
Въ силѣ спокойное!Все-жъ недостойное
Прочь отжени!Воинство бранное,
Славой избранное,
Боже, храни! Боже, храни!
Bоинамъ-мстителямъ,Чести спасителямъ,
МиротворителямъДолгіе дни!
Мирныхъ воителей,Правды блюстителей
Боже, храни! Боже, храни!
Жизнь ихъ примѣрную
Нелицемѣрную,Доблестямъ вѣрнуюТы помяни!
О, Провидѣніе!Благословеніе
Намъ ниспошли! Намъ ниспошли!
Къ благу стремленіе,Въ счастьѣ смиреніе,
Въ скорби терпѣніеДай на земли!
Будь намъ заступникомъ,
Вѣрнымъ сопутникомъ
Насъ провожай! Насъ провожай!
Свѣтло-прелестная,Жизнь поднебесная,
Сердцу извѣстная,Сердцу сіяй!