Stanisław Michalkiewicz: Sezon na mętnologówMagnapolonia
Stanisław Cat-Mackiewicz za jedną z najgłupszych rzeczy uważał niemiecką filozofię. Nie tylko za jedną z najgłupszych, ale również – za jedną z najbardziej szkodliwych. W ogóle współczesna filozofia nie jest żadną nauką; była nią w starożytności, kiedy to filozofia była syntezą całej ówczesnej wiedzy. Później było to już niemożliwe i dlatego współcześni filozofowie tak naprawdę opowiadają nam o sobie, o swoich urojeniach, lękach, obsesjach, fascynacjach i tak dalej. Jeśli taki filozof ma talent literacki, to może to być nawet interesujące – ale to zdarza się rzadko.
Współcześni filozofowie przeważniej talentu literackiego nie mają; albo jeden zrzyna z drugiego, albo dla odmiany rozdziobują sobie nawzajem swoje “koncepcje” na coraz drobniejsze okruszki, zawalając biblioteki stertami makulatury – ale że za tę makulaturę dostają tytuły naukowe, to ta twórczość uznawana jest za “naukę”. Tak w każdym razie myślą biedni studenci – że to wszytko naprawdę – podczas gdy naprawdę to są fantasmagorie.
Ale nawet o urojeniach można mówić z sensem, albo nie. Dawniejsza filozofia francuska, która tak naprawdę była publicystyką, nawet o urojeniach mówiła z sensem, to znaczy – jasno. Z tamtych, dawnych czasów pochodzi nawet porzekadło: ce qui n`est pas claire, n`est pas francais – co się wykłada, że co nie jest jasne, nie jest francuskie. Tymczasem filozofia niemiecka szła w kierunku odwrotnym; im bardziej mętny był wywód, tym bardziej był ceniony przez profanów, którzy uważali, że skoro nawet oni go nie rozumieją, to musi być on bardzo mądry.
Ten szkodliwy wpływ filozofii niemieckiej daje się odczuć również u nas. Kiedyś, gdy jeszcze brałem udział w wyborach do Sejmu, któregoś razu trafiłem do telewizji na tak zwany program wyborczy. Redaktor, który – jak sądzę – miał za zadanie zrobić ze mnie marmoladę – powiedział mi tak: to, co wy (chodziło mu o Unię Polityki Realnej) mówicie, to jest zrozumiałe, nawet dla mnie – ale w takim razie to nie może być prawda. Cóż mogłem na to powiedzieć, poza zaapelowaniem o większe zaufanie do własnych władz umysłowych?
Te poglądy przekładają się również na politykę. Weźmy takiego Wiktora Orbana, który na Węgrzech cztery razy pod rząd wygrał wybory z większością konstytucyjną – co żadnemu z naszych mądrali jeszcze się nie udało. Raz, to mógł być przypadek, ale już dwa razy pod rząd – raczej nie, a cóż dopiero mówić o czterech? No dobrze – ale czym właściwie Wiktor Orban zarobił na takie poparcie? Otóż kiedy tylko objął władzę, to przeforsował nową konstytucję, w preambule której znalazło się sformułowanie o “koronie św. Stefana”.
W Polsce nic ono nie mówi, ale na Węgrzech – bardzo dużo. Korona św. Stefana to inna nazwa terytorium węgierskiego sprzed traktatu w Trianon, który został Węgrom narzucony 4 czerwca 1920 roku, jako kara za uczestnictwo w I wojnie światowej po niewłaściwej stronie. Traktat w Trianon był dla Węgier traktatem rozbiorowym; Węgry utraciły 2/3 terytorium państwowego. Jednocześnie Wiktor Orban zapowiedział, że będzie dążył do wydobycia Węgier z pułapki zadłużenia. Wymagało to przykręcania obywatelom śruby i Orban to robi – ale mimo to cieszy się wysokim poparciem.
Najwyraźniej większość Węgrów rozumie, że bez wydobycia państwa z pułapki zadłużenia, prowadzenie przez nie polityki zgodnej z własnym interesem państwowym nie byłoby możliwe – a cóż dopiero osiągnięcie celów, do których nawiązuje preambuła węgierskiej konstytucji? Tymczasem u nas odwrotnie; państwo wpychane jest coraz głębiej w pułapkę zadłużenia, w związku z tym nie może już prowadzić żadnej polityki, tylko może wysługiwać się naszym tak zwanym sojusznikom, którzy kierują się oczywiście własnymi interesami państwowymi, a nie polskimi.
Tajemnicę tę zdradził przed kilkoma laty ówczesny rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych, pan Łukasz Jasina stwierdzając otwartym tekstem, że “Polska jest sługą narodu ukraińskiego”. Nie dlatego przecież, że naród ukraiński wyświadczył narodowi polskiemu , albo Polsce jakieś cenne przysługi, tylko dlatego, że taki rozkaz dali naszym Umiłowanym Przywódcom Nasi Sojusznicy, którzy w przeciwnym razie tych wszystkich Naszych Umiłowanych zdmuchnęliby, jak gromnicę.
Dlatego – co wielokrotnie mówiłem – Nasi Umiłowani Przywódcy uprawianie prawdziwej polityki, to znaczy – działania na rzecz polskich interesów państwowych – mają od Naszych Sojuszników surowo zakazane. Wolno im tylko wysługiwać się Naszym Sojusznikom – nawet poświęcają w tym celu polskie interesy państwowe. Tymczasem przykład Węgier i Wiktora Orbana pokazuje, że nawet państwo trzykrotnie mniejsze od Polski może prowadzić politykę zgodną ze swoimi interesami – no ale tam nie rządzi obca agentura.
Tymczasem co mamy u nas? Cała Polska słyszała, jak Jarosław Kaczyński powiedział Donaldowi Tuskowi: “wiem jedno; jest pan niemieckim agentem!”, a z kolei w niezależnych rządowych mediach aż się roi od oskarżeń Jarosława Kaczynskiego, że jest agentem ruskim.
To oczywiście nieprawda – ale to jest oskarżenie zastępcze, ponieważ Donadu Tusku nie wolno powiedzieć, że Jarosław Kaczyński reprezentuje stronnictwo amerykańsko-żydowskie, bo w przeciwnym razie przypomniano by mu natychmiast, skąd wyrastają mu nogi.
Stąd też w retoryce politycznej naszego bantustanu dominują niedomówienia, stanowiąc pożywkę dla wszelakiego mętniactwa.
Warto przypomnieć, że mętniactwo jest znakomitym parawanem, za który może schować się dureń, obawiający się zdemaskowania. Dureń – albo łajdak. Toteż nic dziwnego, że coraz częściej pojawiają się nader pokrętne komentarze i “wyjaśnienia” polityki kolejnych rządów, które nie mogą się przecież przyznać, że po prostu wykonują zadania zlecone im przez ich mocodawców.
Dlatego z pewnym zrozumieniem odnotowałem, że funkcjonariusze Propaganda Abteilung coraz częściej czerpią z krynicy mądrości najtęższych mętnologów, których u nas reprezentuje między innymi Kukuniek, czyli były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa. Nawiasem mówiąc, uważam, że kandydatura Lecha Wałęsy była ze strony generała Kiszczaka zemstą i zarazem kpiną z narodu polskiego: “nie podoba się wam generał Jaruzelski, to będziecie za prezydenta mieli Wałęsę”.
I oto właśnie do niego udała się z pielgrzymką pani red. Justyna Dobrosz-Oracz – a Kukuniek swoim zwyczajem uraczył ją słowotokiem, że to niby jest za, a nawet przeciw, bo wszystko ma swoje plusy dodatnie i ujemne. Jesteśmy bowiem już w tej fazie, że sytuację naszego nieszczęśliwego kraju można zilustrować już tylko takimi bon-motami, ponieważ bardziej sensowne wyjaśnienia do tej rzeczywistości już nie pasują.
Przez pewien czas nie było żadnego sita, bo jeśli ktoś dotarł aż dotąd, znaczy, prawda mu niestraszna. Teraz jednak muszę umieścić kolejne, bo sprawa tyczy się wprost polityki. Jeśli, drogi Czytelniku, przywiązany jesteś do myśli, że Twoją rzeczywistością rządzą politycy, których widzisz na ekranach i pierwszych stronach gazet, mylisz się bardzo – oni tu nie rządzą, a tylko zarządzają, my zaś nie mamy teraz czasu, aby uzasadnić to twierdzenie szczegółowo. Uwierz autorowi, albo przestań czytać.
−∗−
Kto nami rządzi
Niniejszy artykuł jest zapowiedzią – fragmentem większej całości, która niebawem ukaże się na naszym portalu. „Poradnik świadomego narodu. Szkoła – dom – przyszłość”. Tekst, który pierwotnie miał być poradnikiem nauczycieli szkolnych, rozrósł się do rozmiarów poradnika nauczycieli narodu. Bardzo wiele ważnych kwestii jest tam omówione w sposób wyczerpujący, a zarazem esencjonalny. Fundament zrozumienia rzeczywistości i odmiany przyszłości na lepszą. Pozycja obowiązkowa każdego reformatora.
(…) Przez pewien czas nie było żadnego sita, bo jeśli ktoś dotarł aż dotąd, znaczy, prawda mu niestraszna. Teraz jednak muszę umieścić kolejne, bo sprawa tyczy się wprost polityki. Jeśli, drogi Czytelniku, przywiązany jesteś do myśli, że Twoją rzeczywistością rządzą politycy, których widzisz na ekranach i pierwszych stronach gazet, mylisz się bardzo – oni tu nie rządzą, a tylko zarządzają, my zaś nie mamy teraz czasu, aby uzasadnić to twierdzenie szczegółowo.
Uwierz autorowi, albo przestań czytać.
Powyższa wiedza pozwoli nam zrozumieć, dlaczego kolejne gabinety pozwalają na taką patologię. To prawda, że są tam ludzie notorycznie niekompetentni, to prawda, że znajdują się między nimi złodzieje, prawdą również jest, że przedkładają interes osobisty i partyjny nad ogólnym. To byłoby jednak za mało, mieszanina durni, złodziei i oszustów nie dokonałaby tak wielkiego dzieła. Mamy tu bowiem nie tylko ze zniszczeniem systemów sterowania społecznego, ale z destrukcją inteligentną, ściśle z góry zaplanowaną, prowadzącą do powstania czegoś nowego. Poza więc wszystkimi negatywnymi cechami, jakie można przypisać tym ludziom, należy przyznać im haniebne miano zdrajców. Dzieje się to zresztą w każdym państwie Zachodu.
Należy pamiętać, czym jest III RP, zostało to opisane w rozdziale Kto nam to robi. III RP nie jest więc tożsama ani z narodem, ani z państwem polskim, bo te byty są niezależne od rządów i ponad nimi. III RP jest narzuconym nam podstępem układem politycznym, który przejął zarządzanie państwem polskim. Jego głównym celem jest wydanie narodu i państwa polskiego na wpływy potężnych organizatorów zewnętrznych, ale tak, aby naród nie miał tej świadomości. III RP jest czymś na kształt PRL, tyle, że jej podległość jest bardziej ukryta za fasadą demokracji liberalnej, niż charakter PRL za fasadą demokracji ludowej.
Polskę penetrują więc obce siły, wprowadzają tu swoich agentów i swoje wpływy, określają politykę państwa, w tym edukacyjną. Do agentur wpływu należą m.in. media polskojęzyczne i liczne organizacje pozarządowe, udające głos ludu. Generalnie tam, gdzie są granty i dotacje, tam jest przejęcie przez donatorów. Na przykładzie Edukacji Włączającej można prześledzić, jak wygląda i działa ośmiornica inkluzyjna – struktura, wprowadzająca do szkół obce wpływy.
Rząd podpisuje umowy, w wykonaniu których albo sam inicjuje działania, albo pozwala siłom zewnętrznym na wnikniecie do resortu. Działaniom tym towarzyszą pieniądze, głównie z UE lub z ONZ i jej agend. Urzędnicy ministerstwa rozdzielają strumienie finansowe do odbiorców głównych. Są to duże uczelnie i wydzielone jednostki ministerstwa. Stamtąd idą poszczególne strumyki pieniężne do specjalistów, produkujących opracowania, do poszczególnych placówek i do prywatnych firm, realizujących szkolenia. Całe grono ludzi z tego żyje, uczelnie mają pożywkę, profderhaby robią kariery, krewni i znajomi żyją wreszcie na godnym poziomie, ręka rękę myje.
Ten wzorzec działa w całej Europie, i dopóki państwa będą wpuszczać obce pieniądze i agentury wpływu, a na czele rządów stać będą zdrajcy i sprzedawczycy, czyli dopóki naród nie odzyska kontroli nad państwem, nie zmieni się na lepsze nic, będzie tylko gorzej. Odzyskanie niepodległości nie będzie możliwe bez oderwania się od Unii Europejskiej, a wymaga również zrzucenia uzurpatorskiej władzy ONZ i jej agend, oraz wpływów globalnej finansjery. (…)
Niebawem opublikujemy całość do pobrania. Zapraszamy też do czytania naszego pierwszego poradnika:
Uwielbiam patrzeć, jak coś dobrze działa. Szczególnie zachwyca mnie sprawnie działające państwo. Niestety Polacy nie mają tradycji sprawnie działającego państwa. Chyba po raz kolejny potwierdza to powódź, która spustoszyła nadrzeczne obszary Dolnego Śląska.
Pan Jacek Żakowski, bardzo wpływowy publicysta środowisk określanych jako liberalno – lewicowe, skrytykował premiera Donalda Tuska za sposób zarządzania akcją przeciwpowodziową na Dolnym Śląsku. Żakowski zarzucił Tuskowi putinowskie metody, czyli prowadzenie działań na pokaz, ręczne sterowanie pracą administracji i służb z czego wynikać ma autorytaryzm na wzór rządów w Rosji Włodzimierza Putina.
Nie mam zamiaru bronić premiera Tuska, ale motywy jego zachowania chyba rozumiem. Jednak bardziej mnie interesuje czy z tej katastrofy struktury państwa wyszły obronną ręką, czy też tradycji stało się zadość i górę wziął bałagan i niekompetencja. Zapewne, żeby to rzetelnie ocenić trzeba być na terenie objętym powodzią. Takich możliwości nie mam. Mam jednak w tym pewne doświadczenie, ponieważ będąc prezydentem Stalowej Woli zetknąłem się z powodzią poprzez organizowanie zakwaterowania dla setek powodzian, a przygotowany byłem na ich kilka tysięcy. Pamiętam, że odniosłem zdecydowanie złe wrażenie z organizacji wszystkich służb oraz administracji państwowej i samorządowej. Zarówno w służbach, jak i administracji największy problem sprowadzał się do odpowiedzialności, a w zasadzie strachu wzięcia jej na siebie.
I tu dochodzimy do fundamentalnej wady administracji w państwie polskim. Otóż mamy w Polsce, kształtowany już przez sto lat, od II Rzeczpospolitej poprzez PRL do dzisiaj, model działania urzędników, w którym najważniejsze jest mieć tzw. dupochron, czyli robić tak, żeby się żaden zwierzchnik nie czepił i w razie jakichś problemów nie mógł winy zwalić na podwładnego. Cała struktura administracji w praktyce nie jest nastawiona na rozwiązywanie problemów, co nieuchronnie wiąże się z braniem odpowiedzialności na siebie, ale właśnie z załatwianiem sobie owego dupochronu, czego istotą jest uciekanie od odpowiedzialności. Obawiam się, że ta patologia opanowuje – jeśli już nie opanowała – służby mundurowe i nie mundurowe. Biada każdej organizacji, w której przywódcy uciekają przed braniem odpowiedzialności za swoje decyzje, ale i po części nie swoje. Dla kontrastu można wskazać administrację w krajach skandynawskich, gdzie również zdarzają się przerosty biurokracji, ale tam urzędnicy zdecydowanie nastawieni są na rozwiązywanie problemów, a nie zapewnianie sobie dupochronu.
Czego krytycznego nie powiedzieć by teraz o zarządzaniu poprzez ręczne sterowanie przez premiera Tuska, to jedno z tego wynika bezsprzecznie; czy robi to świadomie, czy nie, to Donald Tusk wziął osobistą odpowiedzialność za prowadzenie akcji przeciwpowodziowej. Z kolei istotne jest czy zrobił to dlatego, że jest świadomy słabości struktur państwa i skali nieprzygotowania na klęskę żywiołową o rozmiarach tej na Dolnym Śląsku? Albo czy kierowały nim motywy czysto polityczne? W tym regionie Platforma Obywatelska ma tradycyjnie bardzo duże poparcie, więc być może Tusk uznał, że musi osobiście dopilnować tych spraw, by wyborcy nie odwrócili się od PO. Nie wykluczony jest jest również zbieg tych motywów. Jednak po braku kompetencji kilku ministrów, bezradności części samorządowców i pewnej nieporadności służb, dochodzę do wniosku, że ręczne sterowanie prze premiera Tuska wzięło się przede wszystkim z obawy, że struktury państwa się skompromitują, a o taką kompromitację szczególnie łatwo biorąc pod uwagę ogromną skalę klęski żywiołowej, jaką okazała się wspomniana powódź.
Zapewne na ostateczne oceny jeszcze za wcześnie, ale już teraz można powiedzieć, że struktury państwa cały czas są słabo przygotowane na mierzenie się z takimi klęskami żywiołowymi. Niezmiennie niezawodna jest solidarność, a co za tym idzie poczucie odpowiedzialności za państwo, ogółu Polaków. Szkoda tylko, że do cementowania więzi narodowych potrzeba klęsk żywiołowych. Oczywiście największe partie ani myślą o cementowaniu tych więzi. Klęska żywiołowa, to dla nich idealna okazja, żeby się wściekle atakować i przerzucać odpowiedzialnością, czyli w zasadzie brakiem odpowiedzialności za powódź, a zwłaszcza jej skutki.
.
Uznam, że w Polsce jest normalnie, gdy reakcja struktur państwa na klęski żywiołowe będzie taka, jak działanie pralki automatycznej, czyli w wypadku zagrożenia premier nastawia program, a poszczególne urzędy i służby zaczynają działać wedle dużo wcześniej przygotowanych i przećwiczonych procedur. Wiadomo kto, kiedy i co ma robić, jakimi środkami dysponuje i za co odpowiada, a ta odpowiedzialność jest egzekwowana tak, że nikt od odpowiedzialności za swoje decyzje i czyny nie ucieka, bo uciec nie może. Na razie strukturom państwa do sprawności pralki automatycznej dużo brakuje, więc pewnie po premierze Tusku będą następni politycy urządzający pokazówki, jak to dzielnie walczą z problemami, które w normalnych państwach już dawno rozwiązano.
A Państwo sądzicie, że doczekam czasów, w których będę się zachwycał sprawnie funkcjonującym państwem polskim?
Od maja 2015 roku w każdy Pierwszy Czwartek miesiąca jest w Nowym Jorku na Manhattanie Msza Święta w rycie tradycyjnym (trydenckim) za naszą Ojczyznę Polskę.Kościół pod wezwaniem Matki Boskiej z Góry Karmel, godz. 19.00 Pół godziny przed Mszą Świętą modlimy się jedną część Różańca Świętego za Ojczyznę. Przychodzą na tą Mszę Świętą również obcokrajowcy różnych nacji, podtrzymują nas na duchu modlitwą szczerze podziwiając Polskę. Po Mszy Świętej mamy zawsze spotkanie w salce przy kościele, mały poczęstunek, zawsze wszystkich zapraszamy i zawsze prosimy o wsparcie modlitewne dla Polski atakowanej ze wszystkich stron. Mamy ufność, że – z pomocą Bożą – obronimy.
“Prawa dziennikarzy i wydawców w przestrzeni europejskiej są poważnie zagrożone. Ponadnarodowe represje nie mogą stać się tutaj normą” – stwierdził Assange.
Przemówienie Juliana Assange’a przed Zgromadzeniem Parlamentarnym Rady Europy w Strasburgu – 1 październik 2024.
“Panie Przewodniczący, szanowni członkowie Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, Panie i Panowie!
Przejście od lat spędzonych w więzieniu o zaostrzonym rygorze do bycia tutaj przed przedstawicielami 46 narodów i 700 milionów ludzi to głęboka i surrealistyczna zmiana. Doświadczenie izolacji przez lata w małej celi jest trudne do opisania. Pozbawia ono poczucia własnego „ja”, pozostawiając jedynie surową esencję istnienia.
Nie jestem jeszcze w pełni przygotowany do mówienia o tym, co przeżyłem, o nieustannej walce o utrzymanie się przy życiu fizycznym i psychicznym, ani nie mogę mówić o śmierci przez powieszenie, morderstwo i zaniedbania medyczne wobec moich współwięźniów.
Z góry przepraszam, jeśli moje słowa się zacierają lub jeśli moja prezentacja nie jest tak dopracowana, jak można by oczekiwać od tak znamienitego forum. Izolacja zebrała swoje żniwo, które staram się odreagować, a wyrażanie siebie w tym otoczeniu jest wyzwaniem. Jednak powaga tej okazji i waga omawianych kwestii zmuszają mnie do odłożenia na bok moich zastrzeżeń i zwrócenia się do was bezpośrednio.
Przebyłem długą drogę, dosłownie i w przenośni, aby stanąć dziś przed Państwem. Przed naszą dyskusją lub odpowiedzią na ewentualne pytania, chciałbym podziękować PACE (Parliamentary Assembly of the Council of Europe) za rezolucję z 2020 r., w której stwierdzono, że moje uwięzienie stanowi niebezpieczny precedens dla dziennikarzy i zauważono, że specjalny sprawozdawca ONZ ds. tortur wezwał do mojego uwolnienia.
Jestem również wdzięczny za oświadczenie PACE z 2021 r., w którym wyrażono zaniepokojenie wiarygodnymi doniesieniami, że urzędnicy USA rozmawiali o moim zabójstwie, ponownie wzywając do mojego szybkiego uwolnienia. Pochwalam również Komisję Prawną i Praw Człowieka za zlecenie renomowanej sprawozdawczyni, Þórhildur Sunna Ævarsdóttir, zbadania okoliczności mojego zatrzymania i skazania oraz wynikających z tego konsekwencji dla praw człowieka.
Jednakże, podobnie jak wiele innych wysiłków podjętych w mojej sprawie, czy to przez parlamentarzystów, prezydentów, premierów, papieża, urzędników ONZ i dyplomatów, związki zawodowe, prawników i lekarzy, naukowców, aktywistów czy obywateli, żaden z nich nie powinien być konieczny.
Żadne z oświadczeń, rezolucji, raportów, filmów, artykułów, wydarzeń, zbiórek pieniędzy, protestów i listów z ostatnich 14 lat nie powinno być konieczne. Ale wszystkie one były konieczne, ponieważ bez nich nigdy nie ujrzałbym światła dziennego.
Ten bezprecedensowy globalny wysiłek był konieczny, ponieważ – z prawnych zabezpieczeń, które istniały – wiele z nich istniało tylko na papierze; nie były skuteczne w żadnym rozsądnym czasie. Ostatecznie wybrałem wolność zamiast nierealnej sprawiedliwości po tym, jak byłem przetrzymywany przez lata i groził mi 175-letni wyrok bez skutecznego środka zaradczego.
Sprawiedliwość dla mnie jest teraz wykluczona, ponieważ rząd USA nalegał na piśmie w porozumieniu o ułaskawieniu, że nie mogę wnieść sprawy do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka ani nawet złożyć wniosku o wolność informacji w związku z tym, co zrobił ze mną w wyniku wniosku o ekstradycję.
Chcę wyrazić się jasno. Nie jestem dziś wolny, ponieważ system zadziałał.
Jestem dziś wolny po latach spędzonych w więzieniu, ponieważ przyznałem się do dziennikarstwa. Przyznałem się do szukania informacji u źródła. Przyznałem się do uzyskiwania informacji ze źródła. I przyznałem się do poinformowania opinii publicznej, czym były te informacje. Nie przyznałem się do niczego innego.
Mam nadzieję, że moje zeznania uwypuklą słabości istniejących zabezpieczeń i pomogą tym, których sprawy są mniej widoczne, ale równie zagrożone. Kiedy wychodzę z lochu w Belmarsh, prawda wydaje się teraz mniej dostrzegalna. Żałuję, jak wiele straciliśmy w tym czasie, jak wyrażanie prawdy zostało podważone, zaatakowane, osłabione i umniejszone.
Widzę więcej bezkarności, więcej tajemnicy, więcej odwetu za mówienie prawdy i więcej autocenzury. Nie sposób nie wyznaczyć linii od ścigania mnie przez rząd Stanów Zjednoczonych – przekroczenia Rubikonu poprzez międzynarodową kryminalizację dziennikarstwa – do schłodzonego klimatu wolności słowa, który istnieje obecnie.
Kiedy założyłem WikiLeaks, kierowałem się prostym marzeniem: edukować ludzi o tym, jak działa świat, abyśmy poprzez zrozumienie mogli doprowadzić do czegoś lepszego. Posiadanie mapy tego, gdzie jesteśmy, pozwala nam zrozumieć, dokąd możemy się udać. Wiedza pozwala nam pociągać władzę do odpowiedzialności i domagać się sprawiedliwości tam, gdzie ona istnieje.
Zdobyliśmy i opublikowaliśmy prawdę o dziesiątkach tysięcy ukrytych ofiar wojny i innych niewidocznych okropnościach, o programach zabójstw, wydawania więźniów, tortur i masowej inwigilacji. Ujawniliśmy nie tylko to, kiedy i gdzie te rzeczy się wydarzyły, ale często także politykę, umowy i struktury, które za nimi stały.
Kiedy opublikowaliśmy film „Collateral Murder” https://collateralmurder.wikileaks.org/, niesławne nagranie z kamery amerykańskiego helikoptera Apache, który z zapałem rozwala na kawałki irackich dziennikarzy i ich ratowników, wizualna rzeczywistość współczesnych działań wojennych zszokowała świat. Ale wykorzystaliśmy również zainteresowanie tym filmem, aby skierować ludzi do tajnych zasad dotyczących tego, kiedy wojsko amerykańskie może użyć śmiercionośnej siły w Iraku i ilu cywilów można zabić przed uzyskaniem wyższej zgody. W rzeczywistości 40 lat z mojego potencjalnego 175-letniego wyroku było za uzyskanie i ujawnienie tego typu zasad.
Praktyczna wizja polityczna, z którą pozostałem po zanurzeniu się w brudnych wojnach i tajnych operacjach na świecie, była prosta. Przestańmy dla odmiany kneblować, torturować i zabijać się nawzajem. Uporządkujmy te podstawy, a inne procesy polityczne, gospodarcze i naukowe będą miały przestrzeń, by zająć się resztą.
Praca WikiLeaks była głęboko zakorzeniona w zasadach, które reprezentuje to zgromadzenie. Nasze dziennikarstwo promowało wolność informacji i prawo społeczeństwa do wiedzy. Znalazło swój naturalny dom operacyjny w Europie. Mieszkałem w Paryżu i mieliśmy formalne rejestracje korporacyjne we Francji i Islandii. Nasz personel dziennikarski i techniczny był rozproszony po całej Europie. Publikowaliśmy na całym świecie z serwerów zlokalizowanych we Francji, Niemczech i Norwegii.
Jednak 14 lat temu wojsko Stanów Zjednoczonych aresztowało jednego z naszych domniemanych informatorów, szeregowca Manninga, analityka amerykańskiego wywiadu pracującego w Iraku. Równocześnie rząd USA wszczął dochodzenie przeciwko mnie i moim kolegom. Rząd Stanów Zjednoczonych nielegalnie wysłał do Islandii samoloty z agentami, zapłacił łapówki informatorowi, aby wykraść nasze prace prawne i dziennikarskie, a także bez formalnego procesu naciskał na banki i usługi finansowe, aby zablokowały nasze subskrypcje i zamroziły nasze konta.
Rząd Wielkiej Brytanii wziął udział w niektórych z tych działań odwetowych. Przyznał przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, że w tym czasie bezprawnie szpiegował moich brytyjskich prawników.
Okazało się jednak, że nękanie to było prawnie bezpodstawne. Departament Sprawiedliwości prezydenta Obamy zdecydował się nie stawiać mnie w stan oskarżenia, uznając, że nie popełniłem żadnego przestępstwa. Stany Zjednoczone nigdy wcześniej nie ścigały wydawcy za publikowanie lub uzyskiwanie informacji rządowych. Wymagałoby to radykalnej i złowrogiej reinterpretacji Konstytucji Stanów Zjednoczonych.
W styczniu 2017, Obama złagodził również wyrok Manninga, który został skazany za bycie jednym z moich źródeł.
Jednak w lutym 2017 r. krajobraz zmienił się dramatycznie. Prezydent Trump został wybrany. Mianował dwóch wilków w kapeluszach MAGA – Mike’a Pompeo, kongresmena z Kansas i byłego dyrektora przemysłu zbrojeniowego, oraz Williama Barra, byłego oficera CIA i prokuratora generalnego USA.
Do marca 2017 r. WikiLeaks ujawniło infiltrację francuskich partii politycznych przez CIA, szpiegowanie francuskich i niemieckich przywódców, szpiegowanie Europejskiego Banku Centralnego, europejskich ministerstw gospodarki oraz stałe rozkazy szpiegowania całego francuskiego przemysłu.
Ujawniliśmy ogromną produkcję złośliwego oprogramowania i wirusów przez CIA, sabotaż łańcuchów dostaw, sabotaż oprogramowania antywirusowego, samochodów, inteligentnych telewizorów i iPhone’ów. Dyrektor CIA Pompeo rozpoczął kampanię odwetu.
Jest teraz sprawą publiczną, że pod wyraźnym kierownictwem Pompeo, CIA opracowała plany porwania mnie i zamordowania mnie w ambasadzie Ekwadoru w Londynie i zezwoliła na ściganie moich europejskich kolegów, poddając nas kradzieży, atakom hakerskim i podkładaniu fałszywych informacji.
Na celowniku znalazła się również moja żona i mały syn. Agent CIA został na stałe przydzielony do śledzenia mojej żony i otrzymał instrukcje, aby uzyskać DNA z pieluchy mojego sześciomiesięcznego syna. Są to zeznania ponad 30 obecnych i byłych urzędników amerykańskiego wywiadu wypowiadających się dla amerykańskiej prasy, które zostały dodatkowo potwierdzone przez dokumentację przejętą w postępowaniu wniesionym przeciwko niektórym zaangażowanym agentom CIA.
Celowanie przez CIA w moją osobę, moją rodzinę i moich współpracowników za pomocą agresywnych środków pozasądowych i eksterytorialnych daje rzadki wgląd w to, jak potężne organizacje wywiadowcze angażują się w transgraniczne represje. Takie represje nie są niczym wyjątkowym. Wyjątkowe jest to, że wiemy o nich tak wiele dzięki licznym demaskatorom i dochodzeniom sądowym w Hiszpanii.
To zgromadzenie nie jest obce eksterytorialnym nadużyciom ze strony CIA. Przełomowy raport PACE w sprawie wydawania podejrzanych CIA w Europie ujawnił, w jaki sposób CIA prowadziła tajne ośrodki przetrzymywania i dokonywała bezprawnych wydań na terytorium Europy, naruszając prawa człowieka i prawo międzynarodowe.
W lutym tego roku, domniemane źródło niektórych z naszych rewelacji na temat CIA, były oficer CIA Joshua Schulte, został skazany na 40 lat więzienia w warunkach skrajnej izolacji. Jego okna są zaciemnione, a maszyna z białym szumem gra 24 godziny na dobę nad jego drzwiami, tak że nie może nawet przez nie krzyczeć https://en.wikipedia.org/wiki/Joshua_Schulte. Warunki te są bardziej surowe niż te panujące w Zatoce Guantanamo.
Ale ponadnarodowe represje są również prowadzone poprzez nadużywanie procesów prawnych. Brak skutecznych zabezpieczeń przed tym zjawiskiem oznacza, że Europa jest narażona na to, że jej traktaty o wzajemnej pomocy prawnej i ekstradycji zostaną przejęte przez obce mocarstwa w celu ścigania głosów sprzeciwu w Europie.
We wspomnieniach Michaela Pompeo, które czytałem w więziennej celi, były dyrektor CIA chwalił się, jak naciskał na prokuratora generalnego USA, by ten wniósł sprawę o ekstradycję w odpowiedzi na nasze publikacje na temat CIA.
Faktycznie, przychylając się do próśb Pompeo, prokurator generalny USA ponownie otworzył dochodzenie przeciwko mnie, które zamknął Obama i ponownie aresztował Manninga, tym razem jako świadka. Manning była przetrzymywana w więzieniu przez ponad rok i karana grzywną w wysokości 1000 dolarów dziennie w ramach formalnej próby zmuszenia jej do złożenia tajnych zeznań przeciwko mnie. Ostatecznie próbowała odebrać sobie życie. [to jakiś zbok, stąd obie płci. md]
Zwykle myślimy o próbach zmuszenia dziennikarzy do zeznawania przeciwko swoim źródłom, ale Manning był teraz źródłem zmuszonym do zeznawania przeciwko swojemu dziennikarzowi.
W grudniu 2017 r. dyrektor CIA Pompeo dopiął swego, a rząd USA wydał Wielkiej Brytanii nakaz mojej ekstradycji. Rząd Wielkiej Brytanii utrzymywał nakaz w tajemnicy przed opinią publiczną przez kolejne dwa lata, podczas gdy on, rząd USA i nowy prezydent Ekwadoru dążyli do stworzenia politycznych, prawnych i dyplomatycznych podstaw do mojego aresztowania.
Kiedy potężne narody czują się uprawnione do atakowania osób poza swoimi granicami, osoby te nie mają szans, chyba że istnieją silne zabezpieczenia i państwo jest gotowe je egzekwować. Bez tego żadna jednostka nie ma nadziei na obronę przed ogromnymi zasobami, które może wykorzystać agresor państwowy.
Jakby sytuacja nie była jeszcze wystarczająco zła, w moim przypadku rząd USA zajął nowe, niebezpieczne stanowisko prawne: tylko obywatele USA mają prawo do wolności słowa. Europejczycy i inne narodowości nie mają prawa do wolności słowa. Ale Stany Zjednoczone twierdzą, że ich ustawa o szpiegostwie nadal ma do nich zastosowanie, niezależnie od tego, gdzie się znajdują.
Tak więc Europejczycy w Europie muszą przestrzegać amerykańskiego prawa o tajemnicy bez żadnej obrony, jeśli chodzi o rząd USA. Amerykanin w Paryżu może mówić o tym, co robi rząd USA – być może. Ale dla Francuza w Paryżu jest to przestępstwo bez możliwości obrony i może zostać poddany ekstradycji, tak jak ja.
Teraz, gdy jeden z zagranicznych rządów oficjalnie stwierdził, że Europejczycy nie mają prawa do wolności słowa, ustanowiono niebezpieczny precedens. Inne potężne państwa nieuchronnie pójdą w ich ślady.
Wojna na Ukrainie już doprowadziła do kryminalizacji dziennikarzy w Rosji, ale w oparciu o precedens ustanowiony w przypadku mojej ekstradycji, nic nie powstrzyma Rosji, ani żadnego innego państwa, przed atakowaniem europejskich dziennikarzy, wydawców, a nawet użytkowników mediów społecznościowych, twierdząc, że ich krajowe przepisy dotyczące tajemnicy zostały naruszone.
Prawa dziennikarzy i wydawców w przestrzeni europejskiej są poważnie zagrożone. Ponadnarodowe represje nie mogą stać się tutaj normą. Jako jedna z dwóch wielkich światowych instytucji ustanawiających normy, PACE musi działać. Kryminalizacja działań związanych ze zbieraniem informacji stanowi zagrożenie dla dziennikarstwa śledczego na całym świecie.
Zostałem formalnie skazany przez obce mocarstwo za proszenie, otrzymywanie i publikowanie prawdziwych informacji o tym mocarstwie podczas mojego pobytu w Europie. Podstawowa kwestia jest prosta: Dziennikarze nie powinni być ścigani za wykonywanie swojej pracy. Dziennikarstwo nie jest przestępstwem; jest filarem wolnego i poinformowanego społeczeństwa.
Panie przewodniczący, szanowni delegaci – jeśli Europa ma mieć przyszłość, w której wolność słowa i wolność publikowania prawdy nie są przywilejami, z których korzystają nieliczni, ale prawami gwarantowanymi wszystkim, to musi działać tak, aby to, co stało się w moim przypadku, nigdy nie przydarzyło się nikomu innemu.
Pragnę wyrazić moją najgłębszą wdzięczność temu zgromadzeniu, konserwatystom, socjaldemokratom, liberałom, lewicowcom, zielonym i niezależnym, którzy wspierali mnie przez całą tę próbę, a także niezliczonym osobom, które niestrudzenie opowiadały się za moim uwolnieniem. Pocieszające jest to, że w świecie często podzielonym przez ideologię i interesy istnieje wspólne zaangażowanie w ochronę podstawowych wolności człowieka.
Wolność słowa i wszystko, co z niej wypływa, znajduje się na ciemnym rozdrożu. Obawiam się, że jeśli instytucje takie jak PACE nie zdadzą sobie sprawy z powagi sytuacji, będzie już za późno.
Zaangażujmy się wszyscy, aby zagwarantować, że światło wolności nigdy nie zgaśnie, że dążenie do prawdy będzie trwało, a głosy wielu nie zostaną uciszone przez interesy nielicznych.”
„Nowoczesny” handel ludźmi w Paryżu. W stolicy Francji odbyły się przerażające „targi dzieci”
(Zdjęcie ilustracyjne. Fot. prtscr/ You Tube/BioTexCom)
Protesty i akcje prawne organizacji prorodzinnych spowodowały, że „Salon Désir d’enfant” (tzw. targi dzieci), który od 2020 roku rozgościł się w Paryżu, nie tylko musiał zmienić miejsce swojej „wystawy”, ale i ograniczyć propozycje, które łamały wciąż obowiązujące we Francji prawo. Zmieniono też nazwę i z „przyjemności, czy pożądania” posiadania dziecka zrobiono „chęć” jego posiadania („Wish for a Baby Paris 2024”). Przeciw organizatorom toczą się też śledztwa o łamanie prawa.
Na tym nieetycznym „salonie” wystawcami są międzynarodowe firmy zajmujące się wspomaganą prokreacją, agencje, kliniki i pośrednicy. Podobne „targi” od 7 lat są organizowane już w Niemczech, a na celowniku tej nowej formy biznesu są Bruksela, Amsterdam, czy Mediolan. Celem jest kontaktowanie klientów chcących posiadać dzieci z firmami oferującymi m. in. in vitro np. z doborem cech genetycznych z katalogu, adopcje, dawstwo nasienia i komórek jajowych, ale też „rodzicielstwo zastępcze” (GPA), czyli wynajmowanie surogatek do rodzenia dzieci również osobom samotnym, czy tzw. parom jednopłciowym.
W tym roku w Paryżu na skutek sprzeciwu organizacji prorodzinnych, organizatorzy oficjalnie nie przedstawili ofert GPA, które są ciągle we Francji prawnie zakazane. Zmienili też nazwę, która kojarzyła się zbyt hedonistycznie, z „Désir d’enfant” na „Wish for a Baby” i reklamowali się hasłem „rodzicielstwa i płodności”. Salon odbył się w Espace Charenton w 12. dzielnicy Paryża 28 i 29 września 2024 roku. Wydarzeniu towarzyszyły przez dwa dni protesty obrońców życia i organizacji prorodzinnych.
Organizatorzy reklamowali się dość ogólnie prezentacją metod „leczenia”, „ofertą dawstwa komórek jajowych”, „spotkaniem ze światowymi ekspertami” i kojarzeniem z firmami zajmującymi się płodnością.
„Wish for a Baby jest tutaj, aby pomagać i wspierać Cię na drodze do rodzicielstwa”, napisano w drukach reklamowych. Podkreślano, że jest to „pomoc i udzielenie porad etycznych i medycznych wszystkim, którzy chcą założyć lub powiększyć rodzinę”.
Organizacje prorodzinne od lat wskazują jednak, że tego typu „targi” to „utowarowienie” i „uhandlowienie” macierzyństwa. Chodzi tutaj o „handel gametami i embrionami, ale także praktyki eugeniczne” (wybór płci, selekcja na podstawie dziedzictwa genetycznego itp.), in vitro dla tzw. osób transpłciowych oraz wynajmowanie kobiet do rodzenia dzieci, m.in. tzw. parom homoseksualnym, łącznie z „ofertą” wskazania drogi prawnej do adopcji.
Stowarzyszenie Prawnicy na rzecz Dzieci złożyło wiosek do prefektury o zakaz organizowania targów „Wish for baby”, ale paryski sąd administracyjny skargę odrzucił. Stowarzyszenie „Manif pour Tous” i „Syndykat Rodzin” wskazywali na ciągle trwające powiązania targów i firm oferujących tzw. „macierzyństwo zastępcze” (GPA), co jest we Francji nielegalną praktyką. Rzeczywiście GPA nie jest to publicznie eksponowane, ale związek z firmami promującymi te praktyki jest realny, a nakręcony ukrytą kamerą film z edycji Salonu 2023 pokazuje, że wynajmowanie sobie kobiet do rodzenia dzieci jest praktyką oferowaną tam w dalszym ciągu, chociaż trochę „pod stołem”.
W tej sprawie członkowie Związku Rodzin przedstawili dokumenty dotyczące „marketingu GPA” prokuraturze i doprowadzili nawet do wszczęcia oficjalnego śledztwa. Oficjalnie na salonie np. firmy z USA oferują kobietom zapłodnienie in vitro. Wiadomo jednak, że ich oferta dotyczy wynajmowania surogatek. Obłuda polega na tym, że Francuzka nie ma interesu wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, aby na własny koszt przeprowadzić zapłodnienie in vitro za kilkadziesiąt tysięcy euro, bo krajowe Ubezpieczenie Zdrowotne pokrywa całość zapłodnienia in vitro w jej kraju i dostęp do niego nie jest trudny. Może też tego dokonać w ramach unijnego ubezpieczenia w Hiszpanii, czy Belgii. W rzeczywistości chodzi więc o inne „usługi” i praktyki we Francji prawnie zakazane. Sąd administracyjny przymknął jednak oczy na hipokryzję organizatorów.
Działacze prorodzinni od początku tych „targów” organizują pikiety, które mają uświadomić zwiedzającym nieetyczność Salonu, łamanie prawa i godności ludzkiej oraz stosowanie komercyjnych metod wokół daru macierzyństwa. Wskazują, że GPA jest „formą handlu ludźmi”. Władze wykazują tu jedna relatywizm. W 2023 r. prokuratura prowadziła śledztwo, które trwało 12 miesięcy, zebrała nawet dowody nielegalnych praktyk „Salonu”, ale od tego czasu sądy nie wykonały żadnego ruchu. Prorodzinny Le Syndicat de la Famille nadal zbiera i dokumentuje obecność na Targach nielegalnych praktyk i zapowiada kolejne skargi.
Działania pod hasłem – „wypędźmy handlarzy ludźmi z Francji” spowodowały, że Salon „Désir d’enfant”, a obecnie „Wish for a Baby” nie nabrał dynamiki rozwoju i budzi kontrowersje nawet w oficjalnych mediach. Musiał także przenieść się z prestiżowego Espace Champerret do Espace Charenton. Celem organizacji prorodzinnych jest doprowadzenie do tego, by organizatorzy definitywnie zrezygnowali ze swojej działalności we Francji. Związek Rodzin zauważa, że jeśłi „opór ustanie, to wkrótce tego typu niemoralne oferty rozleją się po całej Francji”. Na razie „handlarze macierzyństwem” mają w Paryż „pod górkę”.
Operacja ta jest zgodna z prawem irańskim i międzynarodowym – oświadczył Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej, tuż po odpaleniu rakiet w kierunku Izraela. Atak z 1 października w wykonaniu państwa ajatollahów, to odwet na syjonistach za zamordowanie przywódcy Hamasu Ismaila Hanijana, przywódcy Hezbollahu Hasana Nasrallaha i generała irańskiej Gwardii Rewolucyjnej Abbasa Nilforuszana.
Celem irańskiego ataku były ważne instalacje wojskowe w Izraelu. Iran zapowiedział, że jeśli syjonistyczny reżim odpowie na ten atak, to kolejne ataki Irańczyków będą bardziej niszczycielskie. USA grzmią o „skandalicznym akcie agresji”, a Izrael zapowiedział już odwet.
Świat wstrzymał oddech w oczekiwaniu na dalszy rozwój sytuacji. Rozprzestrzenienie konfliktu i wybuch III wojny światowej wydają się być nieuniknione. A co z nami?
Dekadę temu Ambasada Islamskiej Republiki Iranu zaprosiła mnie na Tydzień Kina Irańskiego w Warszawie. Z zaprezentowanych filmów szczególnie poruszył mnie „Śnieg na gorącym blaszanym dachu” (2011), który wyreżyserował Mohammad Hadi Karimi. Z konkretnego powodu właśnie teraz sobie o tym przypomniałam. Twórcy filmowego dzieła „przemycili” w nim bowiem kluczowe przesłanie.
Głównym bohaterem jest wielbiony w Iranie poeta. Persowie kochają poezję, a tego poetę umiłowali najbardziej ze wszystkich. Film zaczyna się od jego śmierci. Przy ciele znaleziono kartkę z tajemniczym wierszem, nigdy wcześniej niepublikowanym. W następnych scenach pojawiają się retrospekcje z życia słynnego poety.
Wiersz był o miłości, ale jak to, przecież on nigdy o tym nie pisał. Najbliżsi poety – krewni, przyjaciele – próbują więc dociec prawdy, komu poświęcił swoje ostatnie dzieło. Próby odkrycia tajemnicy prowadzą do licznych napięć między nimi. Po kolei okazuje się, że żaden z nich nie był adresatem.
W jednej z retrospekcji irański poeta rozmawia z przyjacielem, tajemniczo dając mu do zrozumienia, że ma w planie napisać wiersz o czymś tak wielkim i pięknym, czego nigdy wcześniej nie opisał.
W innej scenie, ten sam przyjaciel opowiada pozostałym, że poeta mówił mu o miłości tylko raz w życiu. Kiedy przyjaciel (i zarazem opiekun) podwoził go do szpitala na zabieg dializy, poeta dostrzegł przy lusterku auta obrazek z wizerunkiem chrześcijańskiego mnicha, po czym powiedział, że w jego oczach jest miłość.
Być może byłam jedyną osobą na sali kinowej, która w tej bardzo dyskretnej i krótkiej scenie dostrzegła chrześcijański manifest. Być może zinterpretowałam to zupełnie inaczej, niż było w zamyśle twórców filmu. A być może po prostu zaważyła tutaj moja nieskrywana sympatia do Persów, stąd taki odbiór ich filmowego dzieła.
Kiedy dziesięć lat później sięgnęłam po książkę „Tajemna wojna. Judeo-masoński plan podboju świata”, zrozumiałam wreszcie w jaką broń wyposażyli się wrogowie. Autor Emanuel Małyński wykazał, że kluczowym motorem napędowym ich działania jest bezinteresowna nienawiść, będąca przeciwieństwem bezinteresownej Miłości, której przykład dał Jezus Chrystus.
Właśnie nienawiścią kierują się wyznawcy syjonistycznego tworu państwowego, którzy bezprawnie okupują ziemię Palestyńczyków, mordując ich na potęgę. Trzeba być świadomym, że to samo towarzystwo od lat wyrabia sobie polskie paszporty, bo przyjdzie taki moment, że będą chcieli stamtąd uciec, a tutaj wrócić.
Zaskoczeni? Przypominam zatem, że założyciel Izraela Dawid Ben Gurion urodził się w Płońsku, a ojciec Binjamina Netanjahu urodził się w Warszawie. Mamy czego się obawiać, wszak syjonizm oparty na „Talmudzie”, to iście szatański system, który daje wyraźne wytyczne: żyd może zabić goja bezkarnie.
Czy wyznawcy islamu poradzą sobie z Izraelem trawiącym Bliski Wschód, zanim syjoniści do nas wrócą? W przeciwieństwie do wielu Polaków, nie żywię żadnej niechęci do muzułmanów. Nie jestem jednak przekonana czy pokonają syjonistyczne zło. Choć przyznaję, iż oczekiwałam, że Iran zacznie wypełniać swoje obietnice w kwestii rozprawienia się ze zbrodniczym Izraelem.
Towarzyszy mi jednak takie przeczucie, że najskuteczniejszą bronią przeciwko szalejącemu złu tego świata, jest przesłanie jakie niesie chrześcijaństwo. Ale w żadnym wypadku nie należy dać się rozegrać jak frajerzy. Przecież Jezus Chrystus rozprawiał się z faryzeuszami [i bankierami md] robiąc konkretną zadymę w Świątyni Jerozolimskiej.
Ktoś może zapytać – jak zacząć posługiwać się tą bronią, skoro brakuje nam dzisiaj duchowych przywódców znających instrukcję obsługi? Przyznam wprost, że wciąż szukam odpowiedzi na to pytanie…
Konflikty regionalne mogą się rozprzestrzeniać i trwać przez dekadę lub dłużej. Wszystko to będzie składać się na wojnę światową, ale wojną światową może nigdy nie zostać oficjalnie ogłoszone. Być może gdzieś dojdzie do ograniczonego wydarzenia nuklearnego, może fałszywa flaga lub jakiś ograniczony atak. Ale wojna nuklearna nie jest konieczna, aby stworzyć rodzaj chaosu, którego szukają globaliści.
Jak naprawdę miałaby wyglądać III wojna światowa? Właśnie się zaczyna…
Jednym z najczęstszych założeń, na jakie się natykam w sferze przetrwania [survival], jest idea, że kolejna wojna światowa automatycznie pociągnie za sobą globalny konflikt nuklearny i wynik w stylu Mad Maxa. Innymi słowy, wiele osób zakłada, że nie jesteśmy w stanie wojny światowej, dopóki nie zaczną latać bomby atomowe, a ocaleni nie zostaną sami, walcząc w pancerzach z puszek po napojach nad napromieniowaną pustynią. To niebezpieczne nieporozumienie z wielu powodów.
Ludzie nie zauważają faktu, że JUŻ jesteśmy w środku III wojny światowej. Nie zdają sobie z tego sprawy, ponieważ oparli całą koncepcję wojny światowej na fantazji rodem z Hollywood.
Istnieje wiele sposobów prowadzenia wojen. W naszej obecnej sytuacji III wojna światowa jest prowadzona przez państwa proxy [zastępcze] takie jak Ukraina i Izrael (a może Tajwan w niedalekiej przyszłości). Wojna jest również prowadzona na globalnej scenie gospodarczej przy użyciu sankcji, inflacji i dumpingu dolara amerykańskiego jako światowej rezerwy. Oczywiście, sytuacje te mogą łatwo przerodzić się w coś większego i podejrzewam, że właśnie to się stanie. Jednak planetarna wojna nuklearna jest najmniej prawdopodobnym scenariuszem.
Społeczności survivalowców i preppersów mają tendencję do nadmiernego skupiania się na kwestiach najbardziej apokaliptycznych. Dużo mówimy o uderzeniach IEM i katastrofach sieci energetycznych. Mówimy o rozbłyskach słonecznych, krachach gospodarczych z dnia na dzień i nuklearnym holokauście. Myślę, że osoby zajmujące się przetrwaniem robią to, ponieważ działa to jak ćwiczenie umysłowe – sposób na lepsze wyjaśnienie, jakie są najlepsze rozwiązania w zakresie gotowości w większości przypadków, w tym również w przypadkach najgorszych.
Ale jak powtarzam od wielu lat, załamanie jest procesem, a nie wydarzeniem.
Te rzeczy dzieją się zrazu powoli, a potem rusza wszystko naraz. Gdybyś cofnął się w czasie o dziesięć lat i ostrzegł ludzi, że w 2024r. USA znajdą się w środku kryzysu stagflacyjnego ze średnim wzrostem cen wszystkich artykułów pierwszej potrzeby o 30%-50%, prawdopodobnie zbyliby cię jako katastrofistę. Cóż, wiecie co, to właśnie robiła garstka alternatywnych ekonomistów (w tym ja) ponad dekadę temu i byliśmy deprecjonowani raz po raz. A teraz: witamy w naszym świecie.
Powodem, dla którego ludzie nie chcieli nam uwierzyć, było to, że niebezpieczeństwo nie było od razu oczywiste. Zagrożenie ekonomiczne nie uderzyło ich jeszcze w portfel. Wyglądało na to, że rynki akcji miały się dobrze. Rynek pracy nadal funkcjonował w miarę normalnie. Kryzys gospodarczy mogli postrzegać jedynie przez pryzmat całkowitego załamania. Myśl, że będzie się to działo stopniowo, nigdy nie przyszła im do głowy.
Nawet dziś są ludzie, którzy twierdzą, że wszystko jest w porządku. Giełda jest „w porządku”. Rynek pracy jest „zdrowy”. Jeśli sugerujesz, że nie wszystko jest w porządku, jesteś „panikarzem”. To strasznie niebezpieczne posiadać hollywoodzkie wyobrażenie o upadku. Być może nigdy nie osiągniemy 100-procentowej implozji systemu, ale nawet 50-procentowe załamanie jest nadal walką o przetrwanie.
Ta sama dynamika dotyczy III wojny światowej. Nie możemy ignorować niebezpieczeństw, które są tuż przed nami, tylko dlatego, że międzykontynentalne balistyczne pociski nuklearne nie krzyżują się na niebie.
Rozważmy przez chwilę przypadek pola bitwy zastępczej [proxy].
„Izrael zamierza rozwalić Gazę w pył, nie ma co do tego wątpliwości. Inwazja lądowa spotka się z dużo większym oporem, niż Izraelczycy zdają się spodziewać, ale Izrael kontroluje przestrzeń powietrzną, a Gaza jest stałym celem o ograniczonym terytorium. Problemem dla nich nie są Palestyńczycy, ale liczne fronty wojenne, które się otworzą, jeśli zrobią to, co przypuszczam, że zamierzają zrobić (usiłowanie sanityzacji).
Liban, Iran i Syria natychmiast się zaangażują, a Izrael nie będzie w stanie walczyć ze wszystkimi – do diaska, Izraelczycy dostali w kość w 2006r. jedynie od samego Libanu. To doprowadzi do nieuniknionych żądań interwencji USA/UE.”
Ostrzegałem także przed potencjalnymi motywami eskalacji na Bliskim Wschodzie:
„Czas trwania konfliktu w Izraelu jest niezwykle korzystny dla globalistów i to może wyjaśniać dziwaczną porażkę wywiadu Izraela [7 października]. Podobnie jak przywódcy USA i Wielkiej Brytanii mieli wcześniej wiedzę o potencjalnym japońskim ataku na Pearl Harbor w 1941r., ale nikogo nie ostrzegali, ponieważ CHCIELI zmusić Amerykanów do walki w II wojnie światowej, tak samo palestyńska inwazja służy podobnemu celowi.”
„Wojna lądowa między Iranem a Izraelem jest nieunikniona, jeśli ta wymiana ciosów będzie trwała, a większość działań będzie toczyć się (przynajmniej na początku) w Libanie i być może w Syrii. Iran ma pakt o wzajemnej obronie z obydwoma krajami, a Liban jest generalnie pełnomocnikiem irańskiej polityki obronnej.
Iran uruchomi wojska lub siły zastępcze [proxy] we wszystkich tych regionach, nie wspominając o Hutich w Jemenie atakujących statki na Morzu Czerwonym. Są pytania dotyczące tego, jak Irak zareaguje na tę sytuację, ale nie ma tam zbyt wielu ciepłych uczuć między obecnym rządem a Izraelem lub USA”.
Nic dziwnego, że była grupa ludzi, którzy twierdzili, że te rzeczy „nigdy się nie wydarzą”, a rozmowy o wojnie między Iranem a Izraelem były „szerzeniem pesymizmu”. Ci ludzie się mylili (po raz kolejny), a ja miałem rację. Iran i Izrael w zasadzie wypowiedziały sobie wojnę i wymieniają się ostrzałem rakietowym, kiedy to piszę. Wojna lądowa rozpocznie się w Libanie i będzie się stamtąd rozprzestrzeniać.
Podobnie jak na Ukrainie, pojawia się zagrożenie, że wojna między Izraelem a Iranem wciągnie większe potęgi militarne, takie jak USA i Rosja.
Ludzie odrzucają taki rezultat, ponieważ ich współczesne wyobrażenie o wojnie światowej musi się zmienić. Ta wojna światowa nie będzie toczyć się dokładnie tak samo, jak w przeszłości.
Tym razem broń masowego rażenia będzie napędzana finansami i zasobami, a nie nuklearnie. Jeśli Iran podejmie kroki w celu zablokowania Cieśniny Ormuz (co moim zdaniem jest nieuchronne), Amerykanie mogą zostać dotknięci finansowo przez niedobory energii i skoki cen gazu, nawet bez naszych żołnierzy wysłanych do walki.
Jest też kwestia naszych szeroko otwartych granic i ilu potencjalnych terrorystów już przedostało się do USA podczas nielegalnej imigracji za rządów administracji Bidena. Ile ataków (lub ataków pod fałszywą flagą) jest organizowanych w tej chwili?
Konflikty regionalne mogą się rozprzestrzeniać i trwać przez dekadę lub dłużej. Wszystko to będzie składać się na wojnę światową, ale wojną światową może nigdy nie zostać oficjalnie ogłoszone. Być może gdzieś dojdzie do ograniczonego wydarzenia nuklearnego, może fałszywa flaga lub jakiś ograniczony atak. Ale wojna nuklearna nie jest konieczna, aby stworzyć rodzaj chaosu, którego szukają globaliści.
Ludzie muszą również zrozumieć, że osoby sprawujące władzę także mają wiele do stracenia, jeśli wojna przerodzi się w wymianę nuklearną. Gdyby było im tak łatwo wystrzelić głowice, wymordować większość populacji ludzkiej, a następnie ustanowić globalną dynastię, zrobiliby to już dawno temu.
Globalna wojna na taką skalę jest z natury nieprzewidywalna. Elity poświęciły biliony dolarów i większą część ostatniego stulecia na budowę najbardziej złożonej siatki nadzoru i kontroli w historii. Głupotą byłoby obrócić to wszystko w popiół w mgnieniu oka i bardzo wątpię, że taki jest plan. Naraziliby siebie i swoje dziedzictwo na ryzyko wymazania na zawsze.
Czy to oznacza, że będę ignorować potencjalne zdarzenia nuklearne? Nie. Zawsze będę o tym pamiętać i będę mieć przygotowane środki na wszelki wypadek. Pojedyncza bomba atomowa odpalona gdziekolwiek na zachód od twojego domu może spowodować radioaktywny opad, którego rozproszenie zajmie około trzech do czterech tygodni. Mimo to niebezpieczeństwo tych scenariuszy może być przesadzone.
Oto ciekawy fakt do przemyślenia: rząd USA przetestował co najmniej 1050 ładunków wybuchowych na przestrzeni dekad. Około 216 z nich to testy atmosferyczne, które doprowadziły do ogromnego opadu radioaktywnego w całym kraju. Niektórzy ludzie w bliskim sąsiedztwie na skutek tych testów zapadali na choroby przez wiele lat, ale nie doprowadziły one do masowych zgonów w ciągu jednej nocy. Być może z umiarkowanej odległości broń ta nie jest tak niebezpieczna, jak nam się wmawia?
Większy wpływ broni jądrowej wynika nie tylko z uszkodzeń infrastruktury krajowej, ale także z masowych zaburzeń psychologicznych. System gospodarczy natychmiast zanurkowałby nawet po jednym uderzeniu, a mogłoby to mieć miejsce w dowolnej lokalizacji na świecie. Pojedyncza bomba atomowa na Ukrainie wywołałaby wstrząsy na już niestabilnych rynkach. Łańcuch dostaw i zaopatrzenie w żywność mogłyby zostać szybko zakłócone.
Gdyby globaliści chcieli przyspieszyć ogólnoświatowy upadek, nie potrzebowaliby wojny nuklearnej, a tylko jednego dobrze wykorzystanego środka.
Największym niebezpieczeństwem III wojny światowej nie jest wymiana nuklearna, ale niepokojące zmiany, przez które przechodzą społeczeństwa, gdy konflikt wzbudza strach wśród mas. Totalitaryzm jest o wiele łatwiej wprowadzać właśnie w czasie takiej wojny. Wolność słowa jest często tłumiona, a krytyka rządu jest często kryminalizowana. Ludzie, którzy się przeciwko temu buntują, są oskarżani o „współpracę z wrogiem”. Zazwyczaj egzekwowany jest pobór do wojska, a młodzi ludzie są wysyłani za granicę, by umierać z powodu konfliktu, który nie ma sensu.
Gospodarka spada na łeb, a łańcuchy dostaw kurczą się. Rozpoczyna się kontrola cen i racjonowanie. Kwitną czarne rynki, ale ci, którzy w nich uczestniczą, są agresywnie atakowani przez rząd. W przypadku USA zbrojna rewolucja w wielu stanach jest pewna.
Plany społeczeństwa powinny skupiać się bardziej na tych ewentualnościach, a mniej na hollywoodzkich wizjach Apokalipsy.
Trwa już drugi tydzień okrutna eskalacja wojenna Izraela przeciw Libanowi. Ostatni największy atak bezpośredni miał miejsce w piątek ub. tygodnia, gdy zbombardowano południowe przedmieścia Bejrutu niszcząc dziesiątki wielopiętrowych budynków mieszkalnych i zabijając kilkadziesiąt osób. Wśród nich znalazł się przywódca Hezbollahu Hasan Nasr Allahwraz ze swymi przybocznymi. To zwiastuje dalszą krwawą jatkę na tym terenie, wraz z planowaną w najbliższym czasie inwazją lądową Izraela na Liban, co stać się może zarzewiem konfliktu światowego.
Należy zaznaczyć, że nie od dziś rozprawę ze swymi sąsiadami wszczyna Izrael z bezwarunkowym wsparciem USA. Ciesząca się opieka kolejnych prezydentów USA kamaryla syjonistyczna wojenna skupiona jest dziś wokół psychopatycznego jak się wydaje, premiera Netanjahu. Pod żelazną pięścią jego i podobnych mu współrządzących, stali się rozbestwioną soldateską, na która zdaje się już nikt na świecie nie ma wpływu. Uwiedzeni żądzą „danej im od Boga” władzy a także odwiecznym syjonistycznym mitem „Wielkiego Izraela” (Erec Israel) bez żenady wzorują się dziś na metodach wojny totalnej i strategii ludobójczej wziętej od swych niegdyś, jak to się określa, prześladowców z Trzeciej Rzeszy, doprowadziwszy już do niebywałych zniszczeń i mordów w palestyńskiej Gazie. Teraz rozszerzają swe działania o święta ziemię Liban – która wydała wielkich świętych Kościoła katolickiego i po której kroczyły niegdyś stopy apostołów oraz samego Jezusa.
Niech hołdem Legionu dla tej świętej ziemi świętych ludzi, przeżywającej teraz z rąk bezbożnego najeźdźcy dni swej męki, będzie tekst niniejszy o pielgrzymce do Libanu pisarza Grzegorza Musiała, który we wrześniu 2014 r. towarzyszył jako tłumacz ks. dr. Dariuszowi D. (inicjał na jego prośbę) prowadzącemu w Polsce od paru lat ośrodek kultu św. Charbela w Gostyniu, w bazylice Filipinów na Świętej Gorze. Tekst, ukazał się fragmentami w 2-tygodniku diecezji kaliskiej „Opiekun” z 07.01.15 r. i następnie zamieszczony w całości w kwartalniku „Opiekuna” zatytułowanym „Okno Wiary”. Z powodu swej objętości zaprezentowany będzie w czterech częściach.
Pokutujący Łotr
03.10.24
——————————————————————-
Piękno Libanu: morze i pasma ośnieżonych gór. Port Tripoli.
Grzegorz Musiał
LIBAN: PODRÓŻ DO ZIEMI ŚWIĘTYCH
SZARBELA I RAFKI (1)
Od paru lat narasta w Polsce zainteresowanie osobą św. Charbela Makhloufa (po polsku św. Sarbeliusza) – jednego z największych świętych Kościoła katolickiego, urodzonego i działającego w XIX w. w Libanie. Mówi się już dziś o „modzie na św. Charbela”. Coraz więcej osób, popadłszy w tarapaty życiowe, odmawia Nowennę do św. Charbela czy aplikuje sobie na chore członki przywiezione z Libanu oleje, które zawierają eliksir wydobywający się od chwili śmierci świętego z jego szat.
Urodzony 8 maja 1828 r. w rodzinie gorliwych chrześcijan maronickich w biednej górskiej wiosce Bequaa Kafra, portrafił zdobyć znakomite wykształcenie filozoficzne i teologiczne, lecz mimo przygotowania do wielkiej kariery duchownej, wybrał życie tylko z Bogiem i dla Boga. Zamieszkał w górskiej pustelni należącej do zespołu klasztornego św. Marona w Annaja, potężnej budowli wzniesionej z kamiennych bloków na wysokości 1200 metrów w górskim paśmie Libanu, około 10 km powyżej portu Byblos (będącągo fenickim centrum handlu drzewem cedrowym, transportowanym stąd m.in. do Egiptu faraonów a w późniejszych wiekach portu templariuszy, podbitego następnie przez Imperium Osmańskie).
Klasztor w Annaja, Liban.
Prawdziwie uboga pustelnia złożona z paru niskich izdebek i zlokalizowana powyżej klasztoru, na odludnym zboczu sąsiedniej góry, jest dziś miejscem pielgrzymek z całego świata. Już w chwili śmierci świętego w 1898 r., nad grobem Charbela pojawiło się nadprzyrodzone światło. Zjawisko to trwało 45 dni i nocy, przyciągając rzesze wiernych. Z obawy przed profanacją grobu, trumnę z ciałem zmarłego postanowiono przenieść do klasztoru, a wtedy okazało się, że ciało nie zesztywniało, jak to się dzieje po śmierci, ale było nadal wiotkie i nie uległo rozkładowi. Wydzielało też miły zapach oraz surowiczy płyn zmieszany z krwią. W dniu 24.07.1927 r. włożono ciało świętego do metalowej trumny i ukryto ją w marmurowym grobowcu w klasztorze Annaja. W roku 1950 wydano polecenie komisyjnej ekshumacji z uwagi na trwający nadal wyciek płynu z marmurowego sarkofagu, i znów – w obecności ekspertów – stwierdzono brak cech rozkładu ciała oraz stężenia pośmiertnego. Święty wyglądał jak w chwili śmierci. W dniu 07.08.1952 r. odbyła się ostatnia ekshumacja i nadal ciało zmarłego zachowywało się jak poprzednio, a płyn wydobywał się nieprzerwanie do 1965 r., kiedy to beatyfikacji o. Charbela dokonał papież Paweł VI.
Zdjęcie z 1950 r., na którym św. Charbel ujawnił swą twarz.
Prędko świat obiegła wieść o cudach – zwłaszcza uzdrowieniach ciała i duszy – jakie dokonują się za wstawiennictwem Charbela i cudownych właściwościach płynu, którego relikwie w postaci opakowanych w torebeczki ziarenek kadzidła ocieranego przez zakonników o miejsca emanacji płynu rozprowadzone są w klasztorze do dziś. Do wręcz nastroju sensacji doszło, kiedy opublikowano w 1950 r. jedyny wizerunek św. Charbela, jaki ukazał się po wywołaniu zdjęcia, które zrobili sobie przy jego grobie czterej maroniccy misjonarze. Na pierwszym planie widać wśród nich postać brodatego mnicha z opuszczonymi oczami, jakby pogrążonego w modlitwie. Eksperci wykluczyli możliwość oszustwa. Zdjęcie to okazało sie przydatne także w procesie kanonizacji, do której doszło 9 października 1977 r. na Placu św. Piotra w Rzymie.
*
Trochę w cieniu św. Charbela jest postać innej wielkiej świętej Libanu: św. Rafqui (po polsku zwanej „Rafką”). Była mniszką Zgromadzenia Córek Maryi i Zakonu Libańskich Mniszek Maronickich. Wymodliwszy u Boga łaskę cierpienia, przez które pragnęła jak najbardziej upodobnić swój los do życia swego Mistrza, Jezusa Chrystusa, Rafka – ciesząca się zawsze doskonałym zdrowiem – zapadła na choroby trapiące ją do końca długiego życia. W tym nadmierną łamliwość kości i obuoczne zapalenie naczyniówki, zakończone całkowitą ślepotą. Również i jej grób, po śmierci Rafki w 1914 r., zaczął promieniować jasnością i chorzy, którzy przybywali prosząc ją o wstawiennictwo, do dziś doznają niewytłumaczalnych uleczeń.
Maronici
Podróż do Libanu odbyłem we wrześniu 2014 r. jako tłumacz towarzyszący księdzu D., szerzącemu od paru lat kult św. Charbela w bazylice Filipinów w Gostyniu na Świętej Górze (będącej też miejscem kultu Matki Bożej w obrazie Świętej Róży Duchownej). Chętnie na jego propozycję przystałem, bo miałaby to być nie tyle banalna podróż turystyczna, ale pielgrzymka do błogosławionej krainy, którą uważa się za dalszy ciąg Ziemi Świętej. Po brukach miast wymienianych w Ewangeliach, Tyru czy Sydonu, stąpały wszak stopy apostołów, a zapewne i samego Chrystusa. Ukrytą nadzieją dwóch wędrowców – księdza D. i jego tłumacza – było też zdobycie z rąk przeora relikwii dla powstającego w Gostyniu w Wielkopolsce centrum kultu św. Charbela w Polsce.
Przed wyjazdem zająłem się więc rekapitulacją niezbędnych faktów z historii i teraźniejszości Libanu. Choć należy on do Ligi Arabskiej, nie jest państwem czysto arabskim. W starożytności nazywał się Fenicją i zamieszkiwali go głównie Fenicjanie, a także Semici, Persowie, ludy syryjskie, chaldejskie i ormiańskie. Gdy w VII w. po Chrystusie teren ten był już w większości schrystianizowany, najechany został przez Arabów i poddany islamizacji, zyskując obecny tu do dzisiaj arabski nalot. Obecnie ludność Libanu liczy ok. 4 mln i jest w połowie muzułmańska, w drugiej połowie nadal chrześcijańska, a ściślej maronicka. Żyją ze sobą na ogół zgodnie, wyjąwszy okresy w historii, kiedy to – najczęściej z poduszczenia zewnętrznych sił, którym zależało na panowaniu nad skłóconą ludnością – „napuszczano” ich na siebie. Równowaga ta arabsko-maronicka znajduje odzwierciedlenie m.in. w libańskim prawie, które nakazuje, aby premierem Libanu raz był muzułmanin i prezydentem maronita, a w następnych wyborach odwrotnie. Od samych mieszkańców Libanu dowiem się niebawem, że system ten działa bez przeszkód i dla dobra kraju, dopóki nie zaczęły nim manipulować służby amerykańskie, izraelskie czy innych wrogich potęg rządzących światem.
*
Maronici są jednym z najstarszych kościołów chrześcijańskich na świecie, od tysiąca lat połączonym unią z Watykanem. Ich rdzeń stanowią potomkowie dawnych Żydów i nadmorskich Fenicjan, którzy przyjęli chrześcijaństwo w czasach Piotra Apostoła. Maronici głoszą z duma, że pierwsi z nich osobiście byli przez niego zostali chrzczeni i włączeni do patriarchatu Antiochii, którego Piotr był pierwszym patriarchą, zanim udał się do Rzymu.
Krzyżowcy odkrywają wspólnotę maronitów w górach Libanu (autor nieznany)
Maronici pozostali wierni Chrystusowi przez 2 tysiące lat. Ich unia z Watykanem powstała podczas wypraw krzyżowych w ciekawych okolicznościach. Templariusze, stacjonujący w północnym Libanie w okolicy portu Trypolis, natknęli się podczas jednej z wypraw w jednej z górskich dolin na brodatych mężczyzn uzbrojonych w strzały i miecze, którzy choć wyglądali na Arabów, mówili po aramejsku, czyli w języku Apostołów. Czcili oni Jezusa i Maryję, czcili też pamięć późniejszego świętego Kościoła katolickiego Abrahama z Cyr – biskupa Harranu oraz jego ucznia, również późniejszego świętego katolickiego, Marona (zm. ok. 410 r. po Chr.). Od jego imienia przyjęli nazwę. Podczas inwazji islamu na chrześcijański Liban w VII w., maronici znaleźli schronienie w niedostępnych pieczarach doliny Quadisha, chroniąc się przed Arabami i przechowując depozyt chrześcijańskiej wiary nietknięty późniejszymi skażeniami licznych bliskowschodnich herezji, zwłaszcza monofizytyzmu.
Krzyżowcy, oszołomieni swoim „znaleziskiem” doprowadzili do spotkania w Rzymie z papieżem Innocentym III starszyzny maronickiej pod przewodnictwem ich ówczesnego patriarchy Jeremiasza z Amszit. Ojciec święty był pod wrażeniem czystej chrześcijańskiej wiary płonącej w sercach przybyszy z gór Libanu, a także ducha modlitwy, jakim byli napełnieni. Po przyjęciu ich uroczystego wyznania wiary katolickiej, zezwolono na udział patriarchy Jeremiasza w Soborze Laterańskim w 1215 r. i na zawarcie przez maronitów unii z Watykanem. Do Libanu zaczęli napływać mnisi z Europy, zaś do Rzymu zapraszano maronickich studentów, zwłaszcza odkąd w 1584 r. powstało Collegium Maronitum Romanum, zapoznające Zachód z liturgią syryjską i gromadzące zbiory orientalnego chrześcijaństwa.
Od tamtych czasów, maronici są pełnoprawnymi członkami Kościoła katolickiego i naszymi braćmi w wierze.
„Planowane połączenie przedmiotów: geografii, biologii, chemii i fizyki w jeden przedmiot pod nazwą „przyroda” uważamy za całkowicie chybione. Niesie ogromne ryzyko niepełnowartościowego wykształcenia młodego pokolenia. Młodzi Polacy nie będą umieli reagować na problemy współczesnego świata” – Polskie Towarzystwo Geograficzne wyraża stanowczy sprzeciw wobec planowanej przez Ministerstwo Edukacji Narodowej reformy przedmiotowej dotyczącej likwidacji przedmiotu geografia w szkole podstawowej.
Do negatywnych dla młodego pokolenia następstw należą:
* brak merytorycznych podstaw z zakresu funkcjonowania środowiska geograficznego jako złożonego i integralnego systemu przyrodniczego i społeczno-gospodarczego, stanowiących fundament do rozwijania wielu niezbędnych kompetencji w świecie ogarniętym polikryzysami (m.in. kryzys klimatyczny, migracyjny, zdrowotny, wojny itd.);
* brak umiejętności wynikających ze zrozumienia całościowego obrazu świata, którego aktualne problemy są wypadkową działania procesów i czynników przyrodniczych demograficznych, gospodarczych, ekonomicznych, kulturowych i politycznych. Bez znajomości tych uwarunkowań młode pokolenie nie będzie rozumiało powiązań i konsekwencji działania człowieka w środowisku;
* brak umiejętności rozwiązywania problemów lokalnych środowiska życia człowieka widzianych z perspektywy globalnej.
Wykluczenie geografii jako odrębnego przedmiotu z podstawy programowej pozbawi także uczniów możliwości rozwoju emocjonalnego, w tym odporności na niekorzystne zmiany w środowisku geograficznym i empatii wobec trwających konfliktów społecznych, kulturowych, religijnych i politycznych. Geografia uczy bowiem wrażliwości nie tylko na problemy środowiska przyrodniczego, ale na problemy demograficzne i społeczne, ucząc tolerancji kulturowej.
Ponadto pokazuje jak wykorzystywać wiedzę teoretyczną w działaniach praktycznych na rzecz rozwoju zrównoważonego. Jest przedmiotem stanowiącym podstawę do harmonijnego kształtowania przestrzeni, ochrony zasobów przyrody i walorów krajobrazu, zapewniając tym samym pierwiastek edukacji estetycznej. Pokazuje jak łączyć refleksję nad pięknem i harmonią świata przyrody z racjonalnością gospodarczego działania. Tym samym geografia jest jedynym przedmiotem integrującym wiedzę, który przygotowuje młodych ludzi do rozwiązywania problemów współczesnego świata widzianych z wielu perspektyw”.
Powinna więc być wzmacniana a nie ograniczana.
Naukowcy z PTG zwracają uwagę na jeszcze jedną ważną kwestię – niepokój o jakość kształcenia. Koncepcja przedmiotu »przyroda« była już wprowadzona w VI-letniej szkole podstawowej i spowodowała ogromne deficyty wiedzy i umiejętności wśród uczniów gimnazjów. Każdy z przedmiotów: biologia, chemia, fizyka i geografia powinien pozostać odrębnym i być realizowanym przez nauczycieli o akademickim wykształceniu specjalistycznym.
Na potrzeby konsultacji społecznych zespół Instytutu Badań Edukacyjnych – w ramach zlecenia otrzymanego od Ministerstwa Edukacji – opracował profil absolwenta i absolwentki (przedszkola i szkoły podstawowej) dla wszystkich uczniów, w tym uczniów ze szczególnymi potrzebami edukacyjnymi. Dla reformy polskiej edukacji wdrażanej z dniem 1 września 2026 roku od 27 września Fundacja Stocznia (realizator konsultacji na zlecenie MEN) zaprasza do udziału w ogólnopolskich konsultacjach społecznych wstępnego profilu, zarówno w trybie stacjonarnym, jak i on-line – informacje znajdują się na stronie Fundacji Stocznia.
Po zapoznaniu się z profilem absolwenta szkoły powszechnej twierdzę, iż nie jest ofertą dla dalszego kształcenia się absolwenta w naukach ścisłych, dawniej zwanych realnymi. Wydaje się więc sensowne, by we wstępie do publicznie udostępnionego materiału zaznaczyć – dla uświadomienia uczniów, rodziców, nauczycieli i polskich obywateli, biorących udział w konsultacjach – iż proponowany profil absolwenta pozbawia go możliwości zdobycia wiedzy obiektywnej, która jest niezbędna do dalszego kształcenia w szkołach średnich i na uczelniach wyższych.
W graficznym modelu profilu przygotowanym przez IBE, który jest obiektem konsultacji prowadzonej przez zespół Fundacji Stocznia, w obszarze kształcenia wymieniona jest przyroda. Brakuje przedmiotów ścisłych: biologii, chemii, fizyki, których znajomość jest niezbędna do dalszego kształcenia w kierunkach technicznych.
Odbiera się więc absolwentowi szansę rozwoju i zdobycia wiedzy obiektywnej do wykonywania kwalifikowanych zawodów. Z przedstawionego materiału wynika, iż „wyprofilowany” absolwent ma być wrażliwy, myślący krytycznie, absolwentto osoba dbająca o dobrostan swój i innych ludzi. Dobrostan – termin, który odnosił się do właściwej opieki hodowlanej zwierząt, które powinny być należycie karmione i utrzymywane w czystości, teraz odnosi się do uczniów przedszkola i szkoły. Dobrostan nie ma polegać na zdobyciu przez niech wiedzy, ukształtowaniu charakteru, zdolnego do wysiłku i wytrwałości w dążeniu do zdobycia kwalifikacji np. informatyka Doliny Krzemowej, ale na dobrym samopoczuciu podczas pobytu w szkole, w której nauczyciel spełnia jego oczekiwania. W przyszłości będzie więc dokręcał śruby w fabryce Mercedesa. Pracodawca pokaże i wytłumaczy i niepotrzebna będzie mu wiedza przedmiotowa z biologii, geografii, chemii, fizyki.
Naukowcy PTG przypominają, iż próba wprowadzenia przyrody w przeszłości spowodowała deficyt wiedzy i umiejętności wśród uczniów gimnazjów. Uczniowie, rodzice, nauczyciele muszą mieć tego świadomość, iż jest to celem obecnej reformy. Czy możliwe jest przyjęcie tak wyprofilowanego absolwenta na studia medyczne – bez wiedzy z biologii? Czy możliwe jest przyjęcie tak wyprofilowanego absolwenta na Wydział Technologii Żywności – bez wiedzy z chemii?
A może wystarczy jawny tekst mówiący o planie likwidacji technikum, liceum, szkolnictwa wyższego o kierunkach technicznych i naukach ścisłych. Te zadania będą wykonywać przedstawiciele innych nacji, którzy właściwą wiedzę zdobędą.
Może warto przypomnieć o politycznej ustawie szkolnej w czasie zaborów. Polityczna ustawa szkolna w Austrii obowiązująca prawie do roku 1873, zabraniała rozwijania władz umysłowych dzieci, a zalecała jedynie kształcenie pamięci. Rozwijanie władz umysłowych było niebezpieczne, bo sprowadzało niebezpieczeństwo budzenia się godności człowieka -obywatela, który mógł poczuć się niezadowolonym z istniejącego ustroju politycznego.
Rada Europy wzywa do legalizacji prostytucji jako „świadczenia usług seksualnych”. Ordo Iuris: to uderzenie w godność kobiet!
====================================
Mail:
Wpis sugeruje, że nasz analityk – Patryk Ignaszczak, jest autorem również tytułu artykułu. Tytuł natomiast, jakkolwiek publicystycznie chwytliwy, nie idzie jednak w parze z analitycznym stylem, jaki chcielibyśmy podtrzymywać. Czy mógłbym Pana prosić o zmianę tytułu tekstu lub usunięcie informacji, że jego autorem jest Patryk Ignaszczak? Z poważaniem Filip Bator – Fundacja Instytut na rzecz Kultury Prawnej Ordo Iuris
Chyba powyższe wyjaśnienie usuwa wątpliwości. A tytuły – muszę dawać “chwytliwe”.. Ala, i poniższe motto ze Szwejka też ja dodałem MD]
Motto: “Był to niejaki Szymek z Budziejowic, który nie wiedząc nic o wzniosłym posłannictwie tych dam, rzekł do swoich towarzyszy, gdy damy wędrowały dalej: – Nachalne są te kurwy i zuchwałe. Żeby jeszcze taka małpa była podobna do ludzi! Ale suche to jak bocian, niczego na niej nie widać prócz tych kulasów, gęba, jakby ją na męki brali, i jeszcze taka stara raszpla bierze się do żołnierzy!” – Jaroslav Hašek – Przygody dobrego wojaka Szwejka
————————————————-
„Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy opublikowało projekt rezolucji dotyczącej różnych aspektów zjawiska prostytucji. W dokumencie prostytucja jest normalizowana oraz przedstawiana jako świadczenie usług seksualnych”, alarmuje Instytut Ordo Iuris.
W ostatnich dniach Komisja równości i niedyskryminacji (Committee on Equality and Non-Discrimination) działająca w ramach Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy (Parliamentary Assembly of the Council of Europe) opublikowała projekt rezolucji poświęcony różnym aspektom „pracy seksualnej”. Autorem dokumentu jest Fourat Ben Chikha, belgijski polityk tunezyjskiego pochodzenia, senator z ramienia flamandzkiej Partii Zielonych (Groen), oraz członek Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, określający się jako „dumny queerowy muzułmanin”. W rezolucji zawarto szereg uwag oraz zaleceń związanych z sytuacją i prawami „osób świadczących usługi seksualne”.
Projekt rezolucji rozpoczyna się od stwierdzenia, że „osoby świadczące usługi seksualne” (sex workers) są częścią społeczeństwa i mają prawo do bezpieczeństwa, poszanowania godności i ochrony przed dyskryminacją [!! md]. Zaznacza się tam również, iż spotykają się one ze stygmatyzacją i marginalizacją, są szczególnie narażone na przemoc i wykorzystywanie oraz doświadczają wysokiego poziomu dyskryminacji w dostępie do edukacji, zatrudnienia, zdrowia, mieszkań, wymiaru sprawiedliwości i ochrony przed przemocą. Autorzy wyrażają przekonanie, że źródłem tej dyskryminacji jest wiele różnych czynników, w tym m.in. „orientacja seksualna”, „tożsamość płciowa” (gender identity) oraz „ekspresja płciowa” (gender expression).
W dalszej części dokumentu stwierdzono, że chociaż handel ludźmi w celu wykorzystywania seksualnego, w tym przymusowa prostytucja, jest jednym z głównych rodzajów tego procederu (szczególnie w odniesieniu do kobiet i dziewcząt), to „praca seksualna” nie powinna być utożsamiana z tym handlem ludźmi. W tym kontekście autorzy odwołują m.in. do rezolucji Zgromadzenia Parlamentarnego 1983 (2014) „Prostytucja, handel ludźmi i współczesne niewolnictwo w Europie”, podkreślając, że „we wszystkich przypadkach władze powinny powstrzymać się od traktowania przepisów dotyczących prostytucji jako substytutu kompleksowych działań mających na celu zwalczanie handlu ludźmi, opartych na solidnych ramach prawnych i politycznych i skutecznie wdrażanych”. Dalej twórcy dokumentu odwołują się do wyroku Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie M.A. i inni przeciwko Francji (2024), zgodnie z którym na władzach krajowych spoczywa „obowiązek stałego przeglądu swoich przepisów dotyczących usług seksualnych, zwłaszcza gdy opierają się one na zakazie kupowania czynności seksualnych, tak aby móc je zmieniać i dostosowywać do ewolucji standardów międzynarodowych”.
Dekryminalizacja prostytucji?
Następnie autorzy przytaczają opinię „licznych organizacji międzynarodowych i ekspertów”, którzy zalecają „pełną dekryminalizację pracy seksualnej jako najlepszy sposób ochrony zdrowia i praw człowieka osób świadczących usługi seksualne”. W tym kontekście przywołuje się oficjalne dokumenty i oświadczenia wydawane przez Komisarza Praw Człowieka Rady Europy, Światową Organizację Zdrowia, Grupę Roboczą ONZ ds. dyskryminacji kobiet i dziewcząt czy Amnesty International. „Stanowiska i argumenty tak szerokiego grona podmiotów powinny być uważnie brane pod uwagę przez ustawodawców i decydentów politycznych przy regulowaniu pracy seksualnej” – możemy przeczytać w projekcie rezolucji.
Twórcy dokumentu odnotowują reformę prawa w Belgii, gdzie m.in. wykreślono prostytucję z tamtejszego kodeksu karnego oraz wprowadzono zabezpieczenie socjalne dla osób zajmujących się prostytucją (od niedawna mogą one „pracować” w oparciu o umowę o pracę). „Zgromadzenie uważa, że reforma ta stanowi przykład, który mogłyby naśladować inne państwa członkowskie” (…) – podkreślają autorzy projektu rezolucji, zwracając uwagę, iż takie działania mogą pomóc w wyeliminowaniu prawnych szarych stref, w obrębie których może rozwijać się działalność przestępcza związana z prostytucją.
Propozycje rekomendacji Zgromadzenia odnośnie prostytucji
W dalszej części projektu rezolucji zaleca się podjęcie państwom członkowskim Rady Europy szereg różnych działań w materii dotyczącej prostytucji, w tym m.in. wzmocnienia współpracy z organizacjami społeczeństwa obywatelskiego reprezentującymi „osoby świadczące usługi seksualne” oraz organizacjami zapewniającymi wsparcie osobom „świadczącym usługi seksualne” i ofiarom handlu ludźmi. Ponadto, w ocenie autorów wskazane organizacje powinny brać udział w konsultacjach oraz w „opracowywaniu, wdrażaniu, monitorowaniu i ewaluacji polityk mających wpływ na pracę seksualną, a także polityk przeciwdziałających handlowi ludźmi”. W dodatku, postuluje się tam także konieczność zapewnienia osobom „świadczącym usługi seksualne” dostępu do pełnego zakresu usług opieki zdrowotnej w zakresie „zdrowia seksualnego i reprodukcyjnego”, w tym m.in. „opieki w zakresie bezpiecznej aborcji”. Następnie projekt rezolucji Zgromadzenia Parlamentarnego zaleca państwom członkowskim Rady Europy prowadzenie kampanii, mających na celu „przeciwdziałanie stygmatyzacji i uprzedzeniom wobec osób świadczących usługi seksualne”. Wśród pozostałych rekomendacji warto odnotować postulat podjęcia odpowiednich działań w celu zwalczania „przymusowej pracy seksualnej” oraz propozycję włączenia przepisów dotyczących „świadczenia usług seksualnych” do ogólnego prawa pracy, a także zapewnienia dostępu do zabezpieczenia społecznego związanego m.in. z emeryturami, bezrobociem, ubezpieczeniem zdrowotnym i świadczeniami rodzinnymi. Wskazuje się również na konieczność zapewnienia osobom zajmującym się prostytucją możliwości zrzeszania się i tworzenia związków zawodowych lub przystępowania do nich.
Prostytucja uderza w godność kobiet
Dokonując analizy projektu rezolucji, warto zwrócić uwagę na kilka zasadniczych kwestii. Po pierwsze, dokument oparto na założeniu, zgodnie z którym należy zdecydowanie rozróżnić „świadczenie usług seksualnych”, rozumianych jako „dobrowolna prostytucja” od prostytucji przymusowej czego przykładem jest chociażby podkreślenie, że „praca seksualna nie powinna być łączona z handlem ludźmi”. Tymczasem w rzeczywistości jest całkowicie na odwrót, jako że liczne badania oraz publikacje naukowe wyraźnie wskazują, iż wykorzystywanie oraz wyzysk seksualny są jedną z podstawowych form współczesnego niewolnictwa, jakim bez wątpienia jest handel ludźmi. Odnosi się to również coraz częściej do osób nieletnich, zmuszanych do brania udziału w tym haniebnym procederze. „Nadal najczęstszą formą handlu ludźmi – jeśli chodzi o Polskę – jest wykorzystywanie seksualne kobiet” – możemy przeczytać w oficjalnym oświadczeniu Policji z 2015 roku. „Wykryte ofiary handlu ludźmi do celów wykorzystywania seksualnego oraz ofiary handlu ludźmi do pracy przymusowej stanowiły około 82 proc. wszystkich ofiar handlu ludźmi” – napisano w publikacji z lipca tego roku.
Po drugie, projekt rezolucji stoi w sprzeczności z szeregiem różnych aktów prawa międzynarodowego, mających na celu zapobieganie oraz zwalczanie zjawiska prostytucji. Wśród nich wymienić można chociażby z Protokołem z Palermo z 2000 roku, który potępia prostytucję jako formę handlu ludźmi (art. 3) czy z Konwencją Rady Europy w sprawie działań przeciwko handlowi ludźmi z 2005 roku, gdzie w zakresie pojęcia „handel ludźmi” mieści się m.in. „wykorzystywanie prostytucji” oraz „inne formy wykorzystywania seksualnego” (art. 4).
ONZ i Parlament Europejski potępiają prostytucję
Warto stanowisko Specjalnego Sprawozdawcy ONZ ds. przemocy wobec kobiet, który w oficjalnym raporcie wezwał do globalnego uznania i zwalczania prostytucji jako systemowej przemocy, zalecając jednocześnie ściganie osób korzystających z tego procederu oraz sutenerów. Ważnym jest także oficjalne stanowisko Parlamentu Europejskiego, który w rezolucji przyjętej w 2014 roku stanowczo potępił prostytucję, określając ją jako akt, który ze swej natury stanowi formę przemocy oraz pogwałcenie ludzkiej godności. Co szczególnie istotne, w rezolucji zawarto wezwanie do państw członkowskich, apelując o podjęcie działań zmierzających zarówno do penalizacji gospodarczego wykorzystania prostytucji, jak i do karania osób korzystających z tego typu „usług”.
Finalnie warto odnotować, iż twórcy dokumentu wprost apelują do państw członkowskich o zapewnienie osobom „świadczącym usługi seksualne” prawa do aborcji na żądanie. Uśmiercanie nienarodzonego dziecka zostaje tutaj przedstawione jako zwykły zabieg z zakresu opieki zdrowotnej, wynikający z praw człowieka.
Analizując tekst dokumentu warto zauważyć, iż jego główną tezą jest konieczność legalizacji prostytucji, przedstawianej jako „świadczenie usług seksualnych” a więc takiej samej pracy jak każda inna. Przykładem takiego podejścia może być propozycja zalecenia, zgodnie z którą osoby pracujące w sektorze „usług seksualnych” powinny mieć zapewnioną możliwość tworzenia oraz wstępowania do już istniejących związków zawodowych czy innych organizacji pracowniczych. Tymczasem prostytucja jest zjawiskiem wymagającym systemowego przeciwdziałania, jako że w jej ramach sprowadza się kobietę do roli towaru czy przedmiotu. Warto również pamiętać, że kobiety i dziewczęta uczestniczące w prostytucji są w praktyce nierzadko zmuszane do niej z powodu trudnej sytuacji materialnej oraz narażone na wyzysk, jak i nadużycia ze strony tych, którzy zarządzają całym procederem. Dlatego też organizacje międzynarodowe powinny podejmować wysiłki mające na celu zwalczanie tego zjawiska i zapewnienie niezbędnej pomocy osobom będącym jego ofiarami, a także zagwarantowanie pociągnięcia do odpowiedzialności ludzi wyzyskujących ich trudne położenie.
Projekt rezolucji będzie poddany pod głosowanie w czwartek 3 października.
Patryk Ignaszczak – analityk Centrum Prawa Międzynarodowego Ordo Iuris
Kolejni geje aresztowani z zarzutami o charakterze pedofilskim – to znani aktywiści LGBT: szef homo-stowarzyszenia oraz jego wolontariusz. Bułgaria broni się przed homopropagandą. Stosowane do tzw. „zmiany płci” blokery dojrzewania powodują rozstrój zdrowia dzieci. Adam Bodnar nakazuje podwładnym nie ścigać przestępstwa aborcji. Polskie dzieci są zabijane zastrzykiem z trucizny prosto w serce.
O tym i o innych ważnych sprawach dowie się Pan z portalu www.RatujZycie.pl. Przesyłamy wybór najbardziej aktualnych artykułów.
Zapraszamy do lektury i podawania dalej, by inni także dowiedzieli się, co się aktualnie dzieje. Wiele osób nie ma pojęcia, jak naprawdę wygląda starcie Dobra ze złem. Trzeba edukować i uświadamiać.
Aktywista LGBT aresztowany za pedofilię
Kolejny aktywista LGBT aresztowany za pedofilię! Brytyjskie służby ujęły Stephena Irelanda, założyciela LGBTQ Pride. Razem z nim do aresztu trafił wolontariusz Pride, David Sutton. Obaj usłyszeli łącznie aż 22 zarzuty w sprawie wykorzystywania seksualnego dzieci.Czytaj dalej >
Propaganda LGBT zakazana w bułgarskich szkołach
Bułgarski parlament zdecydowaną większością przyjął nowelizację ustawy o nauczaniu w przedszkolach i szkołach. Nowe prawo zakazuje promowania idei i poglądów związanych z nietradycyjną orientacją seksualną. Propaganda LGBT nie może się plenić w placówkach edukacyjnych.Czytaj dalej >
Kontra w Gliwicach. Stop LGBT!
Tegoroczna kontra w Gliwicach była wydarzeniem szczególnym. Zaledwie kilka dni wcześniej całą Polskę obiegła wiadomość o parze lesbijek, które katowały 4-letniego Ignasia. Czy ruch LGBT w jakikolwiek sposób ujął się za ofiarą bezdusznych kobiet? Absolutnie nie! Wręcz przeciwnie – słychać było typowe wezwania do tolerancji i równości. O patologiach w środowisku lobby LGBT przypomnieli zatem normalni ludzie, którzy licznie przybyli na Rynek w Gliwicach.Czytaj dalej >
Blokery dojrzewania zagrożeniem dla zdrowia
Specjaliści alarmują, że rozpowszechnienie wśród nastolatków blokerów dojrzewania stanowi coraz większy problem. Brak akceptacji swojej płci i zahamowanie naturalnego procesu rozwoju organizmu otwiera furtkę do przyjmowania hormonów i operacji nieodwracalnie okaleczających ciało. To tylko jedno z całego szeregu poważnych zagrożeń, jakie niosą blokery dojrzewania.Czytaj dalej >
Wielokrotnie zwracaliśmy uwagę na to, że w Polsce zabija się nienarodzone dzieci m.in. przez wstrzyknięcie im chlorku potasu do serca. Niektórzy pytają, skąd mamy te informacje i jak to w ogóle możliwe. Pora wyjaśnić te kwestie i przedstawić jak wygląda aborcja.Czytaj dalej >
Adam Bodnar do prokuratorów: nie ścigajcie mordowania dzieci!
Prokurator Generalny Adam Bodnar wydał wytyczne w sprawie zasad postępowania w sprawach dotyczących mordowania dzieci zanim się narodzą. Innymi słowy – wydał wytyczne w sprawie ścigania w Polsce przestępstwa aborcji. A co dokładnie znajdujemy w wytycznych? Jak NIE ścigać aborcji!Czytaj dalej >
„Ścierwa!” – wrocławska urzędniczka cenzuruje zdjęcia z aborcji
We Wrocławiu miał miejsce Publiczny Różaniec o zatrzymanie aborcji. W trakcie akcji miejska urzędniczka próbowała rozwiązać legalne zgromadzenie modlitewne pod pretekstem, że uczestnicy trzymają zdjęcie abortowanego dziecka! Rugała naszą koordynatorkę. Nie chciała podać, o jaki paragraf kodeksu karnego chodzi, powtarzała tylko jak mantrę: „łamie pani prawo, łamie pani prawo”. Z jednej strony mówiła, że to zwłoki ludzkie (tak! aborcja zabija człowieka!), z drugiej robiła porównania do ścierwa (!). Cenzura i widzimisię urzędnika jako podstawa prawna? Nie będzie naszej zgody, by zdjęcia z aborcji usunąć z ulic.Czytaj dalej >
Publiczny Różaniec o zatrzymanie aborcji
Cała Polska pokrywa się siecią modlitwy. Publiczny Różaniec o zatrzymanie aborcji to wołanie do Matki Bożej, aby pomogła zatrzymać w Polsce aborcyjną rzeź. Modlitwa łączy ludzi, którzy nie zgadzają się na zabijanie dzieci w polskich szpitalach. O co chodzi w tej akcji? Dlaczego odbywa się publicznie i jakie jest jej znaczenie? Dowiesz się tutaj.Czytaj dalej >
Synod o Synodalności jest jak Inferno u Dantego. Znany amerykański konwertyta i publicysta, ks. Richard John Neuhaus, żartował, że po wejściu do piekła pierwsze usłyszane słowa brzmią: „Podzielcie się na małe grupy, urządźcie dyskusję, a następnie złóżcie raport zgromadzeniu plenarnemu”. Tak właśnie wygląda synodalność, uważa amerykański publicysta, ks. Raymond de Souza.
Zgryźliwy komentarz ks. Raymond de Souza zamieścił na łamach „First Things”. Zwrócił uwagę, że idea Synodu o Synodalności, który w praktyce sprowadzał się do bycia serią „spotkań o spotkaniach”, do dziś pozostaje niewyjaśniona. W ubiegłym roku w październiku zebrało się w Rzymie prawie 400 osób, które przez trzy tygodnie debatowały o Kościele synodalnym. W raporcie finalnym tamtego synodu wezwano do pogłębienia tego, co oznacza synodalność. W efekcie papież zlecił opracowanie tego tematu specjalnej komisji, która ma pracować do czerwca 2025 roku. Oznacza to, że tym razem w Rzymie znowu zbierają się biskupi i świeccy by synodalnie rozmawiać o synodalności, choć nikt nie wie, czym synodalność w ogóle jest.
Kapłan zwrócił też uwagę, że podczas bezprecedensowej liturgii pokutnej poprzedzającej otwarcie finalnej sesji tegorocznego synodu przepraszano za grzechy przeciwko synodalności. Można powiedzieć, że najbardziej pokutować powinien kard. Victor Manuel Fernández. Kiedy jesienią 2023 roku na synodzie omawiano kwestię podejścia do osób LGBT, Fernández potajemnie pracował nad deklaracją o błogosławieniu tych par. „Ta zdrada synodalności, wypuszczona w środku zimy z zamarzniętej otchłani na dnie Inferna, zaszokowała świat katolicki” – napisał kapłan. Tamten dzień był „śmiertelnym ciosem dla synodalności”. „W jednym miejscu odbywały się niekończące się spotkania o spotkaniach, którego do niczego nie prowadziły. W innym miejscu, bez żadnych spotkań, zapadły ważne decyzje” – stwierdził.
Ks. Raymond de Souza zauważył, że liturgia pokutna, jak mówił oficjalny komunikat Stolicy Apostolskiej, miałaby na celu „ukierunkowanie prac synodu na początek nowego sposobu bycia Kościołem”. „Wygląda na to, że zapomniano o <starszym> sposobie bycia Kościołem – ot, takim, który istniał zaledwie dwadzieścia pięć lat temu…” – wskazał.
Aresztowano właśnie internautę, Bo „w błąd wprowadzał na temat powodzi”. Łajdak fałszywe informacje dał te: „Brak jest pomocy. Wielu nie wychodzi Z domów z obawy przed szabrownikami.” Kłamca się znalazł szybko za kratami.
Ach, przecież żadnej powodzi nie było! Płemieł zapewniał, że „nie ma obawy”. A jeśli nawet kogoś przemoczyło, Więc „czy płemieła zamkną?” jest ciekawy, Niech internauty areszt zapamięta! Powodzi… NIE MA. Polska… uśmiechnięta!!!
klioes vel pislamista 1 October 2024
Sygnaliści w demokracji walczącej
Zły sygnalista to Sebastian T. Chociaż w wiezieniu drań nie znajdzie się, To sygnał (fake news!), który wysłał w sieć, Powinien zakaz bodnarowski mieć!
Bo sygnalista dobry dobry wspiera rząd. (Nie alarmuje, gdy rząd robi błąd. A alarmuje w czas powodzi złej, Gdy krytykuje ktoś rząd.) Zgłasza… hejt.
klioes vel pislamista 1 October 2024
Wał Tuska czyli Demokracja walcząca
Przyszli z bronią, sześciu policjantów… Czy wystarczy? Ilu rebeliantów
Trzeba zamknąć!? – Jeden!… Zrobił źle: Skrytykował rząd i TVP!!!
Podkomisarz pan Marcin Zagórski Informuje, jak redaktor Turski, O przestępstwie: „Te czynności stąd. Prokurator potem, w końcu sąd.”
Sprawne państwo!… „Wały wytrzymały- By… No, ale bobry się dobrały Do tych wałów… i stąd wody plusk.” – Informuje premier Donald Tusk.
I rozjaśnia na kształt Peru Słońca: „Demokracja w Polsce jest walcząca! Będą wały!…” (JEDEN WIELKI WAŁ. Bo sam naród polski tego chciał.)
klioes vel pislamista 1 October 2024
GestaPO czyli Gdzie jest Konstytucja?
Biuro Zwalczania Cyberprzestępczości Ratunkiem wielkim jest już dla ludności! W czasie powodzi łobuz z Lądka-Zdroju Nie będzie więcej czynił niepokoju. Sebastian, łobuz dwudziestodwu-latek Albo zamilknie, albo świat zza kratek Będzie oglądać przez długie trzy lata… Centralne Biuro ma na niego bata!
Sebastian straszył, że „po okolicy Lądka i Stronia chodzą szabrownicy. Są uzbrojeni! Ludzie wyjść się boją. A brak policji, służby z dala stoją.” Służby nie stały jednak, a… siedziały Przed komputerem i Facebook czytały! „Wykryły fake news”. (Już wiesz, Sebastianie, Że nie popłaca służb krytykowanie.)
Gesta oznacza czyny po łacinie. PO – Platformę, w której jak w rodzinie… (No, jak w rodzinie… na przykład Soprano, Lub Corleone) wszyscy to dostaną, Co TuSSk nakaże. To obywatele! Obywatelsko wiecowali wiele… Wytryskiwało słowo, jak polucja Z ust: „Kon-sty-tu-cja!” – Gdzie ta Konstytucja?
klioes vel pislamista 1 October 2024
POwódź
Marek Boroń, nadinspektor, W sprawie Sebastiana P. Policyjny chwaląc sektor, Wypowiedział słowa te: „Pod zarzutem wprowadzania Służb państwowych podle w błąd Doszło dziś do zatrzymania…” Służby były bierne? – skąd! Służby czynne w internecie Były w czas wylewu wód! Czujnie pomagały przecie… Organizacyjny cud! Powódź! Giną w falach ludzie,
Ginie mienie, ginie zwierz… Lecz nie wątpić nam o cudzie: Sebastianie w państwo wierz! Nie wierzyłeś… Twoja wina! W sieci ujawniłeś strach. Zawitała więc drużyna I do pierdla ciebie – trach! „Ratownictwa utrudnianie” – Jest w kodeksie na to hak. I co, panie Sebastianie, Służby w Lądku są, nie tak?
Na tę POwódź w czas powodzi Adwokata sobie weź. Państwo stres Ci wynagrodzi: Sucha cela czeka gdzieś….
Rząd Donalda Tuska chciał stworzyć ukraiński legion, ale okazało się, że nie ma chętnych. Mieszkający w Polsce Ukraińcy nie chcą jechać na front.
W lipcu premier Donald Tusk i prezydent Wołodymyr Zełenski podpisali dokument o wzajemnej pomocy. Wówczas zapowiedziano stworzenie ukraińskiego legionu w Polsce. Zdaniem polityków Konfederacji takie działanie było złamaniem Konstytucji, a formowanie obcych wojsk na polskim terytorium może być równoznaczne z wejściem w wojnę. Jednak premier Tusk miał to wszystko gdzieś.
– Umówiliśmy się na sformowanie i szkolenie na terenie Polski ukraińskiego legionu; będzie to nowa formacja złożona z ochotników – mówił Zełenski. – Każdy obywatel Ukrainy, który zdecyduje się zaciągnąć do Legionu, będzie mógł podpisać kontrakt z Siłami Zbrojnymi Ukrainy – dodała ukraińska głowa państwa.
Minęło kilka miesięcy i wydaje się, że nic się w tej sprawie nie ruszyło. Na szczęście. Pojawił się już komentarz wicepremiera i szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza w tym temacie.
– Nie odpowiadamy za rekrutację. Liczba osób, która się miała zgłosić ze strony ukraińskiej jest jednak za mała. Te deklaracje na początku były bardzo wysokie – że może być sformowana nawet jedna brygada – to jest kilka tysięcy osób. Tak się jednak nie stało – powiedział szef ludowców w rozmowie z portalem „Wirtualna Polska”.
Jednocześnie Kosiniak-Kamysz przypomniał, że Polska do tej pory wyszkoliła 20 tys. ukraińskich żołnierzy.