============================
[Na blog, czy portal pana Liźniewicza natknąłem się przypadkiem, czegoś szukając. Publikuję kilka z jego doskonałych, głębokich artykułów. Ale oczywiście nie mogę i nie chcę skopiować całego portalu. Odsyłam jednak do niego moich co bardziej wnikliwych czytelników. Mirosław Dakowski]
=======================================
Rewolucja 1905 Wiesław Liźniewicz
Wiek XIX był najdłuższym wiekiem. Trwał on od wybuchu rewolucji francuskiej do początku I wojny światowej. Jego końcowy okres, od zakończenia wojny frnacusko-pruskiej w 1871 roku do wybuchu I wojny światowej, nazwany został przez Francuzów la belle époque (piękna epoka). Był on uważany w Europie za okres rozwoju, postępu i pokoju. W tym czasie wynaleziono m.in. telefon, radio, samochód, samolot. Życie stawało się łatwiejsze, a życie kulturalne również osiągnęło wysoki poziom. Powstał kabaret i kino, w sztuce panowała secesja (art nuveau) i impresjonizm. Panie nosiły wielkie kapelusze i długie suknie. Ówczesne społeczeństwa wierzyły w postęp i dobrobyt. Jednym słowem sielanka. I komu to przeszkadzało?
Nie wszędzie jednak wiek XIX był tak długi. W Królestwie Polskim i w zachodniej Rosji trwał on o 10 lat krócej. Wydarzenia, które wówczas miały miejsce na terenie Królestwa, sprowadziły naród polski do roli niechcianego, ale tolerowanego sąsiada. Było to ostateczne rozwiązanie kwestii polskiej.
Rewolucja 1905 roku jest raczej mało znanym momentem w dziejach Polski. Podejrzewam, że większość tych, którzy interesują się historią, słyszała o niej, ale pewnie niewiele więcej. A było to bardzo ważne wydarzenie. W literaturze polskiej mamy dwie powieści poświęcone temu tematowi, mało znane, może nawet zapomniane. Nie przypadkiem tak się stało, bo są one bardzo niepoprawne politycznie. Przedstawiają tę rewolucję zupełnie inaczej, niż dzieje się to oficjalnie w ogólnie dostępnych źródłach. Te powieści to Wiry Henryka Sienkiewicza i Dzieci Bolesława Prusa. Na początek wypadałoby jednak zapoznać się z przekazem oficjalnym. Wikipedia tak m.in. pisze:
Rewolucja 1905 roku w Królestwie Polskim – rewolucja 1905 roku na obszarze Królestwa Polskiego. Spontaniczne strajki i walki trwały w polskich ośrodkach przemysłowych oraz na wsi od 1905 do 1907.
Geneza
Napięta sytuacja w ośrodkach przemysłowych utrzymywała się od co najmniej 1904 na skutek pogarszających się warunków pracy i informacjach o serii kompromitujących niepowodzeń Rosji podczas wojny z Japonią. Największa organizacja socjalistyczna na ziemiach polskich, Polska Partia Socjalistyczna, powołała swą Organizację Bojową już w maju 1904. W Paryżu przedstawiciele polskiego ruchu robotniczego omawiali z rosyjskimi eserowcami oraz łotewskimi i gruzińskimi nacjonalistami możliwość wywołania ogólnorosyjskiego powstania. Druga, mniejsza partia robotnicza, Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy korzystała z pomocy doradców mienszewików i bolszewików. Eserowcy i Bund nasilili działalność na zachodzie kraju. Na początku 1904 Józef Piłsudski spotkał się z japońskim ambasadorem, usiłując przekonać go do wsparcia antycarskiego powstania w Kongresówce oraz powołania legionu polskiego w Japonii.
28 września 1904 w Białymstoku policja rozbiła demonstrację PPS. Żandarmi zaatakowali tłum próbując skonfiskować czerwony sztandar z hasłem „PPS: Precz z wojną i caratem! Niech żyje wolny polski lud!”. W odpowiedzi na atak, bojowcy PPS odpowiedzieli ostrzałem z rewolwerów, sześciu ludzi zginęło, a około setki robotników zostało aresztowanych. 13 listopada 1904 podobna manifestacja została rozpędzona na placu Grzybowskim w Warszawie. Sytuacja uległa zaostrzeniu na skutek informacji o „krwawej niedzieli” w Petersburgu z 22 stycznia 1905, upadku autorytetu cara Mikołaja II i wybuchu strajków w Rosji. W ciągu 1905 strajki zaczęły wybuchać w licznych zakładach przemysłowych na terenie zaboru rosyjskiego. Strajkom przewodziły Polska Partia Socjalistyczna i Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy. W tym samym miesiącu we wsi Pilaszków pod Łowiczem zebrali się potajemnie nauczyciele ze szkół elementarnych, którzy podjęli uchwałę o natychmiastowym wprowadzeniu do szkół wiejskich nauczania w języku polskim, którą to uchwałę zaczęli wprowadzać w życie, mimo rosyjskich represji.
Przebieg
28 stycznia PPS i SDKPiL wezwały do strajku, który objął ponad 400 tysięcy pracowników. Bezpośrednią reakcją na wydarzenia „krwawej niedzieli”, był trwający ponad trzy lata strajk szkolny. Od 1905 do 1906 w Kongresówce wybuchło ponad 6991 strajków, w których uczestniczyło 1,3 miliona pracowników. Wystąpienia robotników potępiła endecja, warszawska Gazeta Polska nawoływała do zdławienia socjalistycznej anarchii a liczba morderstw politycznych sięgnęła 40–50 tygodniowo. Przeciwnicy Romana Dmowskiego uważali że zawarł on tajne porozumienie z carem w celu zwalczania PPS. Działalność Narodowej Demokracji w okresie rewolucji doprowadziła do wzmożonej niechęci między Polakami i Żydami, apele Polskiej Partii Socjalistycznej o wspólną walkę z caratem, niezależnie od wyznania i narodowości stopniowo pozostawało bezskuteczne. Aby odwrócić uwagę od wystąpień pracowników, w Białymstoku 15 sierpnia 1905 siły carskie zorganizowały pogrom Żydów.
W odpowiedzi na represje nasiliły się starcia między Organizacją Bojową PPS a siłami carskimi. Bojowcy planowali zamachy na oberpolicmajstra Nolkena i generała Nowosilcowa. Rewolucjoniści prowadzili podziemną wojnę skierowaną w sieć agentów carskich infiltrujących polskie organizacje polityczne.
Skutki
Rewolucja przyniosła szereg pozytywnych zmian na ziemiach polskich pod zaborem rosyjskim. Pojawiła się możliwość tworzenia polskich instytucji i organizacji społecznych: polskiego szkolnictwa prywatnego (między innymi Polska Macierz Szkolna), ruchu spółdzielczego (między innymi Towarzystwo Kooperatystów); zelżała cenzura, wprowadzono wolność wyznania i dopuszczono używanie języka polskiego w urzędach gminnych. Efektem rewolucji 1905 roku był też rozłam w polskim ruchu socjalistycznym związany z różnicami w priorytetach poszczególnych działaczy. Dla starszych priorytetem była niepodległość Polski, dla młodszych prawa robotnicze. W efekcie Polska Partia Socjalistyczna podzieliła się na PPS Frakcja Rewolucyjna (Józef Piłsudski), której celem była przede wszystkim walka o niepodległość oraz PPS Lewica (Feliks Kon), której celem była przede wszystkim walka o prawa robotników. Doświadczenia z rewolucyjnej działalności Organizacji Bojowej PPS posłużyły do utworzenia w 1908 we Lwowie Związku Walki Czynnej.
x
Natomiast Wielka Encyklopedia Powszechna PWN (1962-1970) tak m.in. pisze o tej rewolucji:
Rewolucja 1905-07 na ziemiach polskich miała swoje cechy szczególne, głównie związane z walką o zniesienie ucisku narodowego; znalazło to wyraz w takich formach walki, jak strajk szkolny, ruch gminny połączony z rekwizycją i paleniem dokumentacji znajdującej się w niszczonych urzędach gminnych i leśnictwach, bojkot carskiego aparatu administracyjnego, wysuwanie haseł walki o autonomię dla Polski, o wprowadzenie do urzędów języka polskiego.
Rozpoczęty 26 I 1905 przez robotników Woli w Warszawie strajk tzw. stycziowo-lutowy stał się pierwszym w Królestwie Polskim powszechnym strajkiem robotników, który skupił prawie całą (około 400 tys.) klasę robotniczą; jeszcze w styczniu do proletariatu przyłączyła się młodzież, rozpoczynając bojkot szkół rosyjskich; na wiosnę zastrajkowali również robotnicy rolni (około 700 folwarków, głównie w guberni lubelskiej i siedleckiej), przy czym dochodziło niekiedy do walk z wojskiem. Na wsi największe natężenie (2/3 gmin) przybrał ruch zmierzający do wprowadzenia języka polskiego w administracji gminnej. Walki rewolucyjne w mieście i na wsi wpłynęły na radykalizację inteligencji polskiej. Powstały wówczas postępowe instytucje naukowe i oświatowe.
W 1905 strajkowało 93% robotników przemysłowych, 1906 – 77%, 1907 – 48%. Na Królestwo Polskie, którego robotnicy stanowili 13,5% ogólnej liczby robotników przemysłowych imperium, przypadało 29% strajków w całym państwie oraz 28% ogółu strajkujących, zaś 1906 – odpowiednio – 47 i 45%. Szeroką działalność rozwinęły i przekształciły się w masowe partie socjalistyczne – PPS, SDKPiL i Bund; działał także III Proletariat, a na wsi, obok partii robotniczych, radykalna organizacja chłopska – Polski Związek Ludowy. Powstały i osiągnęły znaczne wpływy wśród mas związki zawodowe. Mimo tych sukcesów brak było jednak koordynacji wystąpień robotniczych i chłopskich, dawało się odczuć rozbicie organizacyjne tak wśród proletariatu, jak i chłopstwa. Istotną przyczyną niepowodzenia rewolucji była też obecność na ziemiach polskich licznej armii carskiej. W walce z rewolucyjnym ruchem robotniczym współdziałały niejednokrotnie z władzami carskimi Narodowa Demokracja i inne nacjonalistyczne organizacje burżuazji polskiej i hierarchii kościelnej. Jednakże częściowe zdobycze – jak wprowadzenie języka polskiego do rządowych szkół elementarnych, szkół prywatnych i zniesienie cenzury prewencyjnej – umożliwiły pełniejszy rozwój ekonomiczny, społeczny i kulturalny narodu, ożywiły walkę o wyzwolenie narodowe i społeczne.
=================================================
Powieść Sienkiewicza Wiry wydała Oficyna Wydawnicza Graf, Gdańsk 1990. Jest to skromne wydanie, miękka okładka, brak informacji o nakładzie, ale pewnie niewielki. Posłowie napisał Władysław Zawistowski. Pisał w nim m.in.:
Powiedzmy więc od razu, że Wiry są reakcją Sienkiewicza na rewolucję 1905 roku (pierwsze wydanie zwarte – 1910), którą starzejący się noblista zdecydowanie potępiał lub której – jak chcą inni – nie rozumiał. Powstała w sytuacji dużego zapotrzebowania na jego literacki, ale i polityczny komentarz niedawnych wydarzeń. Zwłaszcza iż autor Potopu udzielał się, w poprzedzających latach, na polu politycznym właśnie (choć nie jako działacz), dawał się kokietować endecji, która chciała go zrobić posłem do Dumy i uważała za kogoś w rodzaju patrona. Przyznawały się również do Sienkiewicza i inne nurty polityczne, lecz on – zachował niezależność artystyczną i intelektualną, czego najlepszym dowodem mogą być właśnie Wiry. Powieść nie przyniosła bowiem Sienkiewiczowi uznania ze strony żadnego ze zwalczających się stronnictw. Autor Quo vadis ustawił się ponad ich sporami; potępił rewolucję ale również – wszelką ugodę z caratem, a ośrodkiem swej dyskursywnej refleksji uczynił nie którąś ze sprzecznych ideologii, lecz odwieczny problem sprzeczności dążeń (i praw) jednostki, klasy i narodu.
Wiry wydano w roku 1951 jako XXXV i XXXVI tom Pism zbiorowych (PIW), ale nie oznaczało to automatycznej obecności książki w księgarniach i bibliotekach. Wystarczy wspomnieć, iż książka ta ukazała się w nakładzie 3,5 tys. egzemplarzy i to w czasie, gdy Krzyżaków wydano w 200, a Listy z podróży do Ameryki w 374 tysiącach egzemplarzy!
Są więc do dziś Wiry powieścią nieobecną, białą plamą właśnie i obecne wydanie na pierwodruku z roku 1910 (jedyne pełne wydanie za życia autora, które ukazało się w Warszawie nakładem Gebethnera i Wolffa), starannie jednak przejrzanym i porównanym z edycją Krzyżanowskiego. (…)
Oddajemy Wiry do rąk czytelników z głębokim przekonaniem, iż wszystkie kontrowersje, które i dziś mogą powstać wokół tej powieści, wszystkie dyskusje, zachwyty i abominacje muszą mieć za swe źródło – powszechnie dostępny tekst. Henryk Sienkiewicz jest pisarzem na tyle ważnym, by nawet skromniejsze jego utwory stale były obecne na rynku księgarskim. A niezależnie od wszystkiego: to naprawdę niezwykle ciekawa książka!
Poniżej kilka fragmentów z tej powieści:
Ekonom z Rzęślewa powiada, że tam pojawiły się jakieś nieznane figury, podobno z Warszawy, i rządzą się jak szare gęsi po niebie. Wydają rozkazy, zwołują chłopów, burzą ich, przyrzekają im grunta, każą nawet zajmować inwentarze i obiecują, że w całej Polsce wkrótce tak będzie, jak w Rzęślewie…
Twierdzisz pan zatem, że wy w imię Polski połączyliście się z młodą i potężną ideą, przez co wpuściliście w jej żyły młodą krew. A ja odpowiem, że sama idea, jakakolwiek ona jest – tak zwyrodniała w waszych umysłach, że przestała być społeczną ideą, a stała się społeczną chorobą. Zaszczepiliście Polsce chorobę i nic więcej. Nowy polski gmach trzeba budować z cegieł i kamienia – nie z dynamitu i bomb. A w was nie ma ni cegieł, ni kamienia. Wy jesteście tylko krzykiem nienawiści. Porzuciliście starą Ewangelię, a nie umiecie stworzyć nowej, wskutek czego nie ma w was zadatków życia. Imię wasze jest Błąd – i dlatego wypadkowa waszych działań będzie zawsze przeciwna waszym założeniom. Bo przeciągnąwszy strunę strajkową nie doprowadzicie ludu do czego innego, jak do słabości i nędzy, a ze słabych nędzarzy nie potraficie zbudować silnej Polski. To przecie oczywiste. A przy tym na jednej i tej samej głowie nie można nosić dwóch czapek, chyba że jedna będzie pod spodem? Czy wasz socjalizm jest tylko środkiem do zbudowania Polski, czy wasza Polska jest tylko przynętą i hasłem, które ma przyciągnąć do waszego obozu lud? Socjalistom, którzy zwą się socjalistami bez dodatków i nie twierdzą, że są w jednej osobie rybą i rakiem, muszę przyznać, że są logiczniejsi. Ale wy łudzicie sami siebie. Naprawdę jest tak, że wy, choćbyście chcieli uczynić coś polskiego, to nie zdołacie, albowiem w was samych nie ma nic polskiego. Szkoła, którąście przeszli, nie odjęła wam, bo nie mogła, odjąć, języka, ale urobiła wasze umysły i dusze w ten sposób, że jesteście nie Polakami, lecz Rosjanami nienawidzącymi Rosji. Jak na tym wyjdzie Polska i Rosja, to inna rzecz, ale tak jest. Wam się w tej chwili zdaje, że robicie rewolucję, a to jest tylko małpa rewolucji – i w dodatku obcej. Wy jesteście złym kwiatem obcego ducha. Dość wziąć wasze dzienniki, waszych pisarzy, poetów i krytyków! Cały ich aparat umysłowy jest obcy. Prawdziwy ich cel, to nawet nie socjalizm i nie proletariat, ale zniszczenie. W ręku żagiew, a na dnie duszy beznadziejność i wielkie nihil! A przecież wiadomo skąd to rodem. Galicyjski socjalizm to także nie Apollo Belwederski, ale jednak ma już inne rysy i mniej szerokie kości policzkowe. Nie ma w nim tej wścieklizny, lecz nie ma i tej rozpaczy, i tego smutku, które są tak przeciwne kulturze łacińskiej. Wy jesteście jak owoc, z jednej strony zielony, z drugiej gnijący. Wy jesteście chorzy. Tą chorobą tłumaczy się ten bezgraniczny brak logiki, polegający na tym, że krzycząc przeciw wojnom robicie wojnę, krzycząc przeciw sądom wojennym skazujecie bez żadnych sądów; krzycząc przeciw karze śmierci, wtykacie ludziom w ręce browningi, mówicie: „zabij!” Tą także chorobą tłumaczą się wasze szalone porywy i wasza zupełna obojętność na to, co dalej będzie, jak również na los tych nieszczęsnych ludzi, z których robicie swe narzędzia. Niech mordują, niech ograbiają kasy, a czy potem zawisną na stryczku, czy staną się łajdakami – mniejsza wam o to. Wasze nihil pozwala wam pluć na krew i na etykę. Wy otwieracie na rozcież drzwi nawet znanym łajdakom i pozwalacie im reprezentować nie własne łajdactwo, ale waszą ideę. Wy, ogólnie mówiąc, nosicie w sobie zatratę i Polskę łączycie z zatratą. W waszej partii są niechybnie ludzie poświęcenia i dobrej wiary, ale ślepi, którzy w swej ślepocie służą komu innemu, niż myślą.
Powiadał mi służący, że jutro od rana, z rozkazu partii, strajk dorożkarzy. Służba męska jest w całym mieście sterroryzowana i słowa: „z partii” otwierają wszędzie drzwi, jak najlepszy wytrych.
Dawniej marsz Dąbrowskiego był hasłem dla stu tysięcy ludzi, dziś jest nim dla dziesięciu milionów. Błogosławiony folklor.
U nas są tylko wiry… I to nie wiry na toni wodnej, gdzie poniżej jest głębia spokojna, ale wiry z piasku. Teraz wicher dmie od Wschodu i jałowy piasek zasypuje naszą tradycję, naszą cywilizacje, naszą kulturę, a żyć mogą tylko szakale.
x
Powieść Dzieci Bolesława Prusa ukazała się w 1908 roku. W 2002 roku wydało ją wydawnictwo Akant Ltd. Jest to bardzo ładne wydanie w twardej okładce. Jednak wydawca nie zaopatrzył go w żadną przedmowę czy posłowie. Pozostaje mi więc jedynie zacytować pewne fragmenty.
Mój stryj ciągle powtarza, że nie jest to rewolucja, tylko gnicie. Zamiast bitew - morderstwa; zamiast zdobywania sztandarów - rabunek kas... gdyby to wreszcie kasy rządowe czy bankowe! Ale oni ograbiają ludzi prywatnych, zabierają po kilkanaście rubli.
W 1794 roku w 1812 i 1831 o wolność walczyła armia i to z wrogiem zewnętrznym. Ale o żadnych sztyletnikach i brauningistach, o żadnym wywłaszczeniu nie słyszano... W 1863 już nie było armii, tylko partyzantka, i zaczęli pokazywać się sztyletnicy, których... pamiętasz?... nie przyjmowaliśmy do oddziałów... A dziś co? Armii nie ma, nawet partyzantów... Za to mamy sztyletników, brauningistów, napaści na kasy i domy, mordownie się rozmaitych partyj... Czy to nie skandal?
I coraz częściej przychodziły mu na myśl niedawne słowa Dębowskiego, że obecny zamęt nie jest rewolucją i nie może wywołać dobrych następstw politycznych. A niekiedy przypominał sobie nawet gniewne wybuchy stryja, który na wiele lat przed dzisiejszymi ruchami głosił, że rewolucje mogą wyhodować tylko zbrodnie i zbrodniarzy.
Pewnego dnia przyjechał sekretarz dyrektora Hut Żelaznych i przywitawszy się z paniami, poprosił Kazimierza o rozmowę w ważnej sprawie. Gość był zirytowany i wyglądał mizernie.
- Niech pan to z łaski swojej przeczyta - rzekł podając Świrskiemu niewielką kartkę papieru.
Był to wyrok śmierci dla sekretarza; zapowiedziano mu, że zginie w ciągu najbliższych kilku dni.
- Takie przysmaki dostaliśmy wszyscy - mówił przybyły. - Ma być jeszcze zabity dyrektor, jego pomocnik, kasjer, buchalter, wszyscy inżynierowie i paru najlepszych majstrów.
- Niech pan przynajmniej powie: co mamy robić?... Do kogo udać się po radę? Wyjechać z fabryki niepodobna; nazwaliby nas tchórzami, co podkopałoby wszelką karność, a nawet mogłoby spowodować popsucie maszyn... Odwołać się do policji i wymienić tych, na których mamy całkiem uzasadnione podejrzenia, także nie można... Nazwano by nas szpiegami... Bronić się, nie wiem, czy potrafimy, gdyż panowie ci lubią napadać i mordować znienacka... Więc niby co nam pozostaje?
- Może by porozmawiać z najpoważniejszymi robotnikami, wreszcie... z tymi, których panowie podejrzewacie?... - wtrącił Świrski.
- To na nic!... Uczciwi robotnicy sami lękają się warchołów, sami otrzymują wyroki śmierci... A z tamtymi... Proszę pana, ja z nimi gadałem... choćby z naszym praktykantem, którego pan poznał w czasie Wigilii... I wie pan, jakie odniosłem wrażenie, nie tylko ja, ale my wszyscy "lokaje kapitalizmu", jak nas nazywają...
Odetchnął głęboko i po namyśle kończył:
- Mamy wrażenie, że poza naszymi warchołami i ewentualnymi zabójcami stoi ktoś inny, komu bardzo zależy na tym, ażeby w kraju upadł przemysł, rolnictwo, wszelki dobrobyt i ażeby stan wojenny trwał Bóg wie jak długo.
- Może władze fabryczne źle traktowały robotników, nie mówiąc już o wyzysku... - zapytał Świrski.
- Proszę pana - ciągnął sekretarz - zarząd fabryki nie tylko u nas dba o interesy akcjonariuszów, to samo jest wszędzie... Bywało źle... działy się niegodziwości... temu nie będę przeczył... Ale kiedy robotnicy pierwszy raz urządzili strajk, kiedy postawili żądania, aby im powiększyć płacę, zmniejszyć liczbę godzin pracy, urządzić łaźnię i ochronkę, opiekę na wypadek choroby, grzecznie traktować ich i tak dalej, i tak dalej, wszyscy począwszy od dyrektora, skończywszy na obecnym tu słudze pańskim - przyznaliśmy im rację i poparliśmy ich w radzie zarządzającej... Więcej panu powiem; w sekrecie zacieraliśmy ręce i szeptaliśmy między sobą; chwała Bogu, że nareszcie i w fabrykach skończą się obrzydliwe, pańszczyźniane stosunki.
- Tak, ruch ten zapowiadał się bardzo dobrze - wtrącił Świrski.
- A ciągnie się jak najgorzej - pochwycił sekretarz.
- Bardzo prędko przekonaliśmy się, że robotnikom, a raczej menerom (franc. przywódcy, organizatorzy - przyp. W.L.), nie chodzi o poprawę stosunków, ale o wywołanie zamętu... My pierwsze warunki robotników przyjęliśmy i gotowi byliśmy je wykonać, ale oni nie tylko zaczęli stawiać nowe, coraz niemożliwsze żądania, ale jeszcze pracowali niedbale, psuli materiały, kradli, zmuszali trzymać w fabrykach takie jednostki, które kwalifikują się w najlepszym razie do wyrzucenia, w najgorszym do kryminału... A gdy oświadczyliśmy, że dalszych ustępstw fabryka nie może robić, skazano nas na śmierć.
- Cóż oni na przykład panu zarzucają?... - spytał Świrski.
- Nigdy pan nie uwierzy!... - zawołał sekretarz. - Mam zginąć za to, że kiedyś cieszyłem się zaufaniem robotników, że zachęcałem ich do uczenia się, do zawiązywania stowarzyszeń... że wreszcie w ostatnich czasach wyjaśniłem robotnikom niepraktyczność ich postępowania... A prawda!... Parę razy odezwałem się, że niepolskie to ręce i niepolskie serca kierują ruchem, który może skończyć się ogólną nędzą i upadkiem naszego narodu na korzyść nie wiadomo czyją...
- Wie pan jaki jest stan kraju - rzekł Klemens półgłosem. - Czeladź miejska nie chce pracować, robotnicy mówią, że będą właścicielami fabryk, a po wsiach tułają się agitatorzy, którzy chcą wywołać bezrobocie na folwarkach i podmawiają chłopów, ażeby opanowali grunta dworskie. Pan rozumie, do czego to nas doprowadzi?...
- Myślę o tym od świąt... - szepnął Świrski.
- A także wiadomo panu - ciągnął Klemens - że ci, którzy przeciwdziałają podłej robocie nieznanych agitatorów, ci narażają się na śmierć... Sekretarz dyrekcji Hut Żelaznych... pan wie?
- Wiem, dlaczego został zamordowany... Struchlałem, kiedym się dowiedział o tej bezecnej zbrodni...
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Teodor Jeske-Choiński w książce Historia Żydów w Polsce (1919) pisał:
Socjalizm wypowiedział wojnę wielkiemu kapitałowi, a zrujnował właściwie tylko drobny przemysł i pracę. Komitet statystyczny miasta Warszawy wykazał, że rewolucja zburzyła, zniszczyła, zamknęła w Królestwie Polskim około 2000 mniejszych zakładów przemysłowych (chrześcijańskich). Więc nie wielkich kapitalistów rozgromił socjalizm wojujący, jak zamierzał, bo ci, siedząc na ogromnych workach złota, drwili sobie z bezpiecznej zagranicy z jego browningów, bomb i strajków, lecz zniszczył i cofnął o kilkanaście, o kilkadziesiąt lat wstecz swojski, dopiero kiełkujący przemysł i zubożył robotników i cały proletariat w ogóle.
W Królestwie nie wiedziano aż do roku 1910, kto prowadził rewolucję. Dowiedziano się dopiero po rewolucji, że na czele jej stali Żydzi, głównie litewscy (litwacy), że jej „dyktatorami” i instruktorami byli: Tyszka (nie tzw. Tyszko), Jackan, Żabotyński, Azef i ich pomocnicy. Ci „dyktatorzy”, instruktorzy i twórcy bojówki, udający międzynarodowych socjalistów, byli wrogami „gojów” i służyli tylko swoim współplemieńcom, czego dowiadujemy się od S. Frankiewicza, którego list umieściła „Myśl Niepodległa” Andrzeja Niemojewskiego w listopadzie 1910 roku:
„Znam fakty – opowiadał Frankiewicz w swoim liście – kiedy Żydzi w porachunkach z chrześcijanami uciekali się do swoich współplemieńców uczestniczących w „Komitecie” socjalistycznym i od nich uzyskiwali wyroki. Stwierdzono publicznie fakt, iż pewien Żyd w jednym z miasteczek, mając porachunki osobiste z chrześcijaninem i czując się pokrzywdzonym o… 2 ruble, uzyskał od „Komitetu”, w którym działali sami Żydzi, wyrok. A jaki wyrok! Dwaj litwacy z browningami… Skazany, widząc, że to nie przelewki, porzucił dom i wyjechał stamtąd na zawsze. Znam fakt, że gdy chrześcijanin w pewnej okolicy zakupił las na wyrąb, Żydzi handlujący lasami, uzyskali wyrok od „Komitetu”, aby materialnie zrujnować „goja” i bojówka osądzonemu konfiskowała pieniądze, truła konie, podpalała las, dopóki niefortunny handlarz nie odstąpił lasu Żydom za liche pieniądze”.
Dziwiono się w kraju, że policja czas pewien bezsilna wobec „konfiskat” i egzekucji rewolucyjnych, tropiła teraz i chwytała „towarzyszy” i bandytów. Bo znaczna część „towarzyszy” wsiąkła w policję, zasiliła kadry tajemniczych agentów (szpiegów), wydawała w ręce władzy carskiej swoich towarzyszy, wczorajszych „braci”.
Ubiegła rewolucja w Królestwie była rewolucją żydowską, mającą na celu utrwalić hegemonię Izraela nad Polską i zrealizować utopijny ideał Judeo-Polski, Syjon na gruzach Polski.
Żydostwo powstaje jako zwarta masa przeciwko narodowi, który w ciągu tylu wieków udzielał mu gościny i przytułku, sądząc, że w zamian za to zdobędzie względy gromiącej go Rosji. Lecz w tej sytuacji walka żydostwa z polskością, mimo poparcia rządu rosyjskiego zakończyłaby się rychło klęską żydostwa, gdyby ono dla swych dążeń nie znalazło punktu oparcia w samym społeczeństwie polskim. Warunkiem nieodzownym istnienia w Polsce jako odrębnej całości tak osobliwej grupy jak żydostwo, było rozerwanie przezeń społeczeństwa polskiego na dwie wrogie sobie części i przykucie jednej z nich – polskiego ludu pracującego – do swego dziejowego rydwanu, toczącego się ku nieznanym losom Izraela po trupie Polski.
Siła proletariatu polskiego miała zarazem służyć do wywarcia presji na rząd, by zdobyć na nim ustępstwa, których koszta poniesie Polska, a korzyści zagarnie żydostwo. Do tak niesłychanego eksperymentu dał się użyć socjalizm w Polsce.
============================================================
Po tych dwóch cytatach nikogo już chyba nie powinno dziwić to, że obie książki są bardzo niewygodne, bo przedstawiają wydarzenia 1905 roku odmiennie od oficjalnej narracji.
Nie powinno też nikogo dziwić to, że gdy w sierpniu 1914 roku Piłsudski ze swoją bandą wkroczył do Królestwa, to ludzie zatrzaskiwali okiennice. Wszyscy jeszcze bardzo dobrze pamiętali tamte wydarzenia.
Rewolucja 1905 roku była rewolucją powszechną. Objęła ona środowiska robotnicze, chłopskie, młodzież szkolną oraz wywarła wpływ na środowiska inteligencji polskiej. Zarysowały się trzy główne nurty polityczne: PPS, która wysuwała hasła niepodległościowe; SDKPiL, która ograniczała się do kwestii socjalnej robotników oraz endecja, która postulowała rozwój w ramach Imperium Rosyjskiego.
Doświadczenia z rewolucyjnej działalności Organizacji Bojowej PPS posłużyły do utworzenia w 1908 we Lwowie Związku Walki Czynnej. Organizacja Bojowa PPS to po prostu organizacja terrorystyczna, a jej członkowie to terroryści. Związek Walki Czynnej był podstawą do utworzenia Legionów, a te z kolei były bazą do powstania rządów sanacyjnych. Można więc powiedzieć, że od 1926 do 1939 roku II RP rządzili terroryści, a naczelnikiem tego karykaturalnego państwa był bandyta i terrorysta.
WEP pisze, że rewolucja 1905 roku miała swoje cechy szczególne i wymienia m.in. ruch gminny połączony z rekwizycją i paleniem dokumentacji znajdującej się w niszczonych urzędach gminnych i leśnictwach. To bardzo koresponduje z informacją zawartą w cytacie z Choińskiego: Żydzi handlujący lasami, uzyskali wyrok od „Komitetu”, aby materialnie zrujnować „goja” i bojówka osądzonemu konfiskowała pieniądze, truła konie, podpalała las, dopóki niefortunny handlarz nie odstąpił lasu Żydom za liche pieniądze. Zapewne chodziło o usuwanie jakichś danych personalnych i dokumentacji dotyczącej własności ziemskiej i lasów.
Warunkiem nieodzownym istnienia w Polsce jako odrębnej całości tak osobliwej grupy jak żydostwo, było rozerwanie przezeń społeczeństwa polskiego na dwie wrogie sobie części i przykucie jednej z nich – polskiego ludu pracującego – do swego dziejowego rydwanu, toczącego się ku nieznanym losom Izraela po trupie Polski. – Tak pisał Choiński. Jednak wydaje mi się, że nie do końca tak było, bo przecież szlachta w tamtym czasie była mocno zażydzona. Ta uwaga skłoniła mnie do pewnej refleksji. Zastanawiałem się często, jaki był powód powstania unii lubelskiej i stworzenie takiego dziwacznego państwa. Otóż chodziło o takie państwo, w którym będą współistnieć dwie wrogie sobie części, społeczności. Łączenie katolicyzmu z prawosławiem, to jak łączenie wody z ogniem. Faktem jest, że Żydzi są obecni w Polsce od tysiąca lat, ale faktem też jest, że dopiero po unii lubelskiej nastąpił ich masowy napływ w XVI, XVII i XVIII wieku. Takie państwo mogli sobie podporządkować, bez końca skłócać obie obce sobie społeczności. I z tego też powodu po I wojnie światowej powstało odrodzone państwo, w kształcie podobnym do I RP. I również z tego powodu po II wojnie światowej przesiedlano na tzw. Ziemie Odzyskane w większości mniejszości kresowe, po to właśnie, by stworzyć te dwie wrogie sobie społeczności. Taki stan gwarantuje im absolutną dominację. I dlatego też jest taki nacisk propagandowy na akcentowanie, że polskość to język i wiara katolicka. Jedno i drugie łatwo zaadoptować. W takiej sytuacji przeciętny człowiek jest zdezorientowany, bo nie wie, kto jest Polakiem, a kto go tylko udaje.
Rewolucja 1905 roku, pod przykrywką patriotyzmu, zniszczyła dorobek tego pokolenia Polaków, którzy po powstaniu styczniowym stali się bardziej pragmatyczni. Zostali oni zmarginalizowani i w nowym państwie ich dzieci i wnuki niewiele już znaczyły. Retoryka Żydów praktycznie nie zmieniła się.
Wyrosły nowe pokolenia, które, podobnie jak te z 1905 roku, nabierają się na fałszywy patriotyzm. Nabierają się, bo mają wypaczony obraz historii, a może nie mają żadnego, bo nie chcą. Gdy dziś patrzę na te obecne strajki, to mrowie biało-czerwonych flag, akcentowanie przywiązania do wiary katolickiej – to nie mam najmniejszej wątpliwości, kto jest ich organizatorem.