Piekło, które szykuje nam Unia Europejska
1.05.2024 Autor: Redakcja NCzas Pieklo-ktore-szykuje-nam-unia-europejska
20 lat członkostwa Polski w Unii Europejskiej to nie tylko „świetlana przyszłość”, czy „wejście do Europy”. Coraz więcej bowiem aspektów uderza w naszą wolność i portfele. Poniżej przedstawiamy zestawienie wybranych „minusów” tylko z ostatnich miesięcy.
Zmiany traktatowe
W ostatnich miesiącach toczyła się debata nad zmianami traktatowymi Unii Europejskiej. Komisja Spraw Konstytucyjnych Parlamentu Europejskiego (AFEC) przyjęła w październiku 2023 roku, w drodze głosowania, sprawozdanie zalecające zmianę traktatów unijnych.
Główne proponowane zmiany to:
- eliminacja zasady jednomyślności w głosowaniach w Radzie UE w 65 obszarach i transfer kompetencji z poziomu państw członkowskich na poziom UE m.in. poprzez utworzenie dwóch nowych kompetencji wyłącznych UE – w zakresie ochrony środowiska i bioróżnorodności (art.3 TFUE)
- znaczne rozszerzenie kompetencji współdzielonych (art.4), które obejmowałyby osiem nowych obszarów: politykę zagraniczną i bezpieczeństwa, ochronę granic, leśnictwo, zdrowie publiczne, obronę cywilną, przemysł i edukację.
Gotówka
Gotówka to wolność. Parlament Europejski właśnie ją ogranicza, przyjmując niedawno przepisy ograniczające płatność gotówką wyłącznie do kwoty 10 tys. euro. Wszystko pod pretekstem „przeciwdziałaniu brudnych pieniędzy”.
Limit ten ma dotyczyć wszystkich krajów Unii Europejskiej. Jednocześnie państwa członkowskie mogą ustanowić niższy limit.
Wprowadzony ogólnounijny limit płatności gotówkowych w wysokości 10 tys. euro obowiązuje „za wyjątkiem płatności między osobami prywatnymi w kontekście nieprofesjonalnym, oraz środki mające na celu zapewnienie zgodności z ukierunkowanymi sankcjami finansowymi i uniknięcie obchodzenia sankcji” – czytamy w komunikacie opublikowanym przez PE.
Klimat
Jedną z głównych bolączek, wynikających z członkostwa Polski w UE i poddawania się woli Brukseli przez kolejne rządy warszawskie, jest Zielony Ład.
– Zielony Ład jest największym zagrożeniem dla naszego dobrobytu od czasów upadku gospodarki nakazowo-rozdzielczej i jej spektakularnego i intelektualnego bankructwa. To nie są moje słowa, bo to jest duża i mocna teza, to są słowa Davida Friedmana, syna tego Miltona Friedmana, które regularnie wypowiada podczas spotkań otwartych, w swoich publikacjach i tak dalej – ocenił prezes Instytutu Misesa Mikołaj Pisarski.
Zielona rewolucja uderzy głównie w portfele Polaków. W imię walki z klimatem będziemy bowiem płacić m.in. astronomiczne rachunki za ogrzewanie.
W myśl nowej dyrektywy Unii Europejskiej już w 2027 roku mają zacząć obowiązywać opłaty za emisje z budynków. Obecnie takie podatki nałożone są na przemysł. UE chce jednak rozszerzyć system handlu uprawnieniami do emisji m.in. do całego sektora budowlanego. Taką dyrektywę w zeszłym roku wprowadził Parlament Europejski (Dyrektywa ETS2). Zgodnie z jej zapisami już za kilka lat zaczną obowiązywać nowe opłaty.
Dyrektywa będzie miała bezpośrednie przełożenie na portfele Polaków. Wzrosną bowiem koszty ogrzewania budynków mieszkalnych węglem i gazem. Do 2030 roku nowe podatki mają objąć wszystkie budynki – w tym budownictwo mieszkalne oraz domy jedno- i wielorodzinne. Właściciele nieruchomości odczują wzrost kosztów.
Nie są to jedyne negatywne konsekwencje, jakie mogą spotkać Polaków. Absurdów jest więcej. Francja, dążąc do osiągnięcia celów związanych z redukcją emisji gazów cieplarnianych, wprowadza surowe przepisy dotyczące efektywności energetycznej budynków. Właściciele nieruchomości muszą uzyskać odpowiedni papierek, a jeśli wpisana na nich będzie niedostateczna wydajność energetyczna, nie wynajmą mieszkania. Polskę niebawem może czekać to samo.
A jeśli już o absurdach mowa, to UE marzy się także stworzenie „ekologicznej” armii. Brukselscy urzędnicy nie precyzują jednak czy chodzi o elektryczne czołgi, o strzelanie z procy czy może o lniane mundury.
Na tym jednak nasze problemy się nie kończą. Pod koniec kwietnia rząd warszawski przedstawił Brukseli Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu. Unijna komisja przyklasnęła i „plan” przyjęła, o czym z dumą poinformowała Paulina Hennig-Kloska.
Wysłany do KE projekt KPEiK do 2030 r. zakłada redukcję emisji gazów cieplarnianych o 35 proc. w stosunku do 1990 r. Polska deklaruje osiągnięcie do 29,8 proc. udziału OZE w końcowym zużyciu energii brutto. Dla produkcji energii elektrycznej założono, że udział OZE może sięgnąć 50,1 proc. Dla sektora ciepłownictwa i chłodnictwa dokument przewiduje 32,1 proc. udziału OZE, a udział energii odnawialnej w transporcie – 17,7 proc.
Jak informował resort klimatu i środowiska obowiązujący dotychczas Krajowy Plan na rzecz Energii i Klimatu na lata 2021-2030 został przyjęty w 2019 r. Wyznaczał następujące cele klimatyczno-energetyczne na 2030 r.: 7-proc. redukcję emisji gazów cieplarnianych w sektorach nieobjętych systemem ETS w porównaniu do poziomu w roku 2005, 21-23 proc. udział OZE w finalnym zużyciu energii brutto, uwzględniając 14-proc. udział OZE w transporcie, roczny wzrost udziału OZE w ciepłownictwie i chłodnictwie o 1,1 pkt. proc. średniorocznie, wzrost efektywności energetycznej o 23 proc. w porównaniu z prognozami, redukcję do 56-60 proc. udziału węgla w produkcji energii elektrycznej.
KPO
Kolejną udręką dla Polaków staną się brukselskie srebrniki w formie pożyczki. Unijna pożyczka obwarowana jest licznymi zobowiązaniami, które znane są pod nazewnictwem „kamienie milowe”.
Do podstawowych celów Krajowego Planu Odbudowy należy zmniejszenie emisji CO2 i negatywnego wpływu transportu na środowisko – z tego względu wprowadzony ma zostać szereg dodatkowych opłat i podatków, aby „zachęcić” lub w wielu przypadkach wręcz zmusić kierowców do korzystania z paliw alternatywnych.
Walka z kierowcami
Do pierwszej połowy 2026 r. w życie ma wejść nowy podatek od własności pojazdów emitujących spaliny. Nie jest znana jeszcze jego wysokość, wiadomo jednak, że nadrzędne założenie nowej opłaty to przede wszystkim promocja pojazdów elektrycznych przy jednoczesnym zniechęceniu polskiego kierowcy do tańszego samochodu spalinowego.
Rząd przyznał, że pracuje już nad odpowiednimi podatkami i opłatami dla posiadaczy samochodów spalinowych.
W planach jest także wyznaczenie nowych płatnych dróg ekspresowych oraz autostrad – na razie mówi się, że ma dotyczyć wyłącznie samochodów o masie całkowitej powyżej 3,5 tony oraz autobusów.
Pieniądze z KPO mają być przeznaczone „poprawę” i „rozwój” transportu publicznego, przede wszystkim w postaci zakupu „niskoemisyjnych” pojazdów, czyli po prostu drogich i nieefektywnych (przynajmniej na razie) elektryków.
Jednym z wyznaczonych przez UE dla budowania „świetlanej przyszłości” celów jest redukcja emisji spalin. Pod tym pretekstem próbuje się ograniczyć obywatelom państw członkowskich możliwość przemieszczania się. Najwyraźniej większość ma być zdana tylko na „zbiorkom”. Bruksela czyni w tym kierunku kolejne kroki.
Projekt KE wprowadza pojęcie „pojazdu resztkowego”, co według „Fit for 55” oznacza samochody, w których wystąpiły awarie głównych podzespołów – jak silniki, skrzynie biegów, hamulce, czy układ kierowniczy – oraz takie, które zostały uznane za stare – czyli około 15-letnie. Takie pojazdy, w myśl unijnych przepisów, nie będą już mogły być poddawane znaczącym naprawom. Najprawdopodobniej więc jedyną opcją będzie ich zezłomowanie.
Kierowcy oberwą nie tylko na froncie klimatycznym, lecz także biurokratycznym. Wszyscy kierowcy będą musieli wymienić prawa jazdy. Nawet, jeśli mają prawo jazdy przyznane przed 2013 rokiem i bezterminowe. A to wiąże się oczywiście z dodatkowymi kosztami i lataniem po urzędach.
Źródło:NCzas