Dzisiaj przypada 80 rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. Jak zwykle o godzinie 17.00 rozlegną się syreny, zatrzyma się ruch, a politycy wezmą udział w rocznicowych uroczystościach, w których będą fetowali coraz mniej już licznych, żyjących jeszcze, jego uczestników. To oczywiście dobrze, ponieważ – jak już wielokrotnie pisałem i mówiłem – żołnierze Powstania zasługują na najwyższy szacunek, bo, przynajmniej w pierwszych tygodniach, próbowali wykonać zadanie niewykonalne. Że niewykonalne – to było wiadome od samego początku, chociaż nie dla wszystkich – ale dla ówczesnych polityków, którzy, uczestnicząc w rządzie Rzeczypospolitej, podjęli się wziąć odpowiedzialność za losy państwa i narodu, było to wiadome z całą pewnością. A jednak właśnie oni uchylili się przed podjęciem decyzji, tylko scedowali ją na działaczy politycznych i dowódców AK w Kraju, którzy prawdopodobnie takiej wiedzy o niewykonalności tego zadania nie mieli. Rezultatem była klęska Powstania, masakra żołnierzy, jak i zagłada miasta oraz gehenna jego mieszkańców.
Jeśli tedy słuszne jest twierdzenie, że historia jest nauczycielką życia, to 80 rocznica wybuchu Powstania powinna być okazją do wyciągnięcia wniosków. Kto powinien je wyciągnąć? Przede wszystkim właśnie politycy, którzy powinni pamiętać, że ich zadaniem jest odwracanie niebezpieczeństw od narodu i państwa, a nie ściąganie ich na nie. Tymczasem stało się odwrotnie. Politycy sanacyjni w 1939 roku dali się nabrać na angielską prowokację, której celem było skierowanie uderzenia III Rzeszy na Polskę, by w ten sposób opóźnić niemiecki atak na Zachód Europy. Nawet nie dlatego, by nie mogli tej pułapki uniknąć – bo mogli – ale dlatego, że stali się niewolnikami własnej propagandy, że w razie czego Nasi Sojusznicy nas obronią. Jak wiadomo, nie tylko nas, ale w niektórych przypadkach nie potrafili obronić nawet samych siebie – a gdy Niemcy uderzyli na Sowiety, wykorzystali tę okazję, by Polską zapłacić Stalinowi za jego udział w pokonaniu Hitlera. Do tego zmierzały ustalenia konferencji w Teheranie na przełomie listopada i grudnia 1943 roku, a kropka nad „i” została postawiona na konferencji w Jałcie w lutym 1945 roku. Polska na 45 lat została oddana Stalinowi, że wszystkimi tego konsekwencjami. Również Powstanie Warszawskie, które miało „wstrząsnąć sumieniem świata” wcale nim nie wstrząsnęło, a tylko tę transakcję ułatwiło.
Okazuje się jednak, że historia – chociaż niby powinna – to jednak nie zawsze potrafi być nauczycielką. Przekonujemy się o tym, na szczęście tym razem nie na skórze własnej, ale na skórze Ukrainy, która – podobnie jak Polska w roku 1939 – też pozwoliła wciągnąć się w maszynkę do mięsa, by Stany Zjednoczone mogły tańszym kosztem „osłabić Rosję” przed podejściem do ostatecznego rozwiazania kwestii chińskiej. Tańszym – bo wprawdzie na wojnę z Rosją na Ukrainie, którą prowadzą do ostatniego Ukraińca, wydają średnio 56 mln dolarów dziennie – to jednak jest to koszt pięciokrotnie mniejszy od kosztów „operacji pokojowej” i „misji stabilizacyjnej”, jaką USA bezpośrednio prowadziły w Iraku i Afganistanie, które wyniosły ok. 300 mln dolarów dziennie – a poza tym żołnierze amerykańscy ani w tej wojnie nie giną, ani nie zostają inwalidami – co stanowi dodatkową korzyść.
Obecnie Ukraina, podobnie jak Polska w roku 1944, przestaje już być „natchnieniem narodów”- tylko staje się dla wielkich mocarstw problemem do rozwiązania, a wszelkie znaki na niebie i ziemi pokazują, że najbardziej prawdopodobnym rozwiązaniem będzie zamrożenie konfliktu – co jednak oznacza utratę przez Ukrainę około 20 procent terytorium państwowego na rzecz Rosji. Nie jest to wprawdzie klęska na miarę klęski wrześniowej w 1939 roku, ani klęski Powstania Warszawskiego, ale jednak porażka, ze wszystkimi skutkami klęski wojennej. Dlatego pojawiające się w kołach politycznych nie tylko polskich, ale przede wszystkim – zagranicznych – pomysły, by wmanewrować w tę wojnę Polskę, w dodatku w sposób, który nie rodziłby żadnych zobowiązań, ani dla Stanów Zjednoczonych, ani dla NATO, są bardzo niebezpieczne. W związku z tym politycy powinni zrobić wszystko, aby temu zapobiec – i to jest właśnie lekcja, którą powinniśmy odrobić z okazji 80 rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego.
Stanisław Michalkiewicz