Odebrano im synka, bo są niepełnosprawni. „Kto będzie za dzieckiem biegał?”

Odebrano im synka, bo są niepełnosprawni.

„Kto będzie za dzieckiem biegał?”

wprost/jelenia-gora-odebrano-im-dziecko-bo-sa-niepelnosprawni.html

Mieszkanka Dolnego Śląska trafiła do szpitala w Jeleniej Górze. Urodziła tam zdrowego chłopczyka. Nie wróciła z nim jednak do domu. O rodzinnym dramacie mówi cała okolica.

Opiekunom prawnym dziecka powiedziano w szpitalu, że „nie będą dobrymi rodzicami, bo są chorzy” – tłumaczy dziennikarka Agnieszka Górniakowska. Ich synek spędził pierwsze miesiące życia nie w kochającym domu, ale w jeleniogórskim szpitalu.

– Oni mnie od razu skreślili, na samym początku, już gdy mnie zobaczyli – ocenia matka chłopczyka, który wystąpiła w programie „Reporterzy”, emitowanym na antenie TVP1.

Dramat w Jeleniej Górze. „Szpital nie będzie brał odpowiedzialności”

W szpitalu ojcu dziecka zasugerowano, by zrezygnował z synka. – „Jesteście na to i na to chorzy, pan musi opiekować się partnerką, a kto będzie za dzieckiem biegał?” – zacytował słowa personelu.

Młoda kobieta, matka, porusza się na wózku, natomiast mężczyzna choruje przewlekle. Mimo to „starają się tworzyć ciepły i zgrany dom” – słyszymy w programie. – Wyjechała z sali porodowej z uśmiechem na ustach. Wyglądało na to, że będzie wszystko dobrze, ale sprawy potoczyły się inaczej – relacjonuje mieszkaniec Dolnego Śląska.

Władze szpitala nie pozwoliły rodzicom zabrać synka do domu. Zdecydowano, że pozostanie na oddziale, o czym mieli „nie zostać poinformowani”. Jako pierwsza dowiedziała się o tym babcia. – Wszyscy lekarze zgodnie stwierdzili, że oni sobie nie poradzą. Powiedzieli, że „szpital nie będzie brał odpowiedzialności na siebie” – relacjonuje.

[A przecież właśnie wziął odpowiedzialność – taką okrutną decyzją. md]

Ustalono, że opiekunowie prawni nie radzą sobie z zapewnieniem podstawowych potrzeb chłopczykowi – nie są m.in. w stanie przewinąć go czy nakarmić. W trakcie reportażu widzimy jednak, jak ojciec zmienia synkowi pieluszkę bez większych przeszkód. Są też filmy, na których go karmi.

– Jeśli w trakcie obserwacji, co trwa kilka dni i jest całe konsylium [lekarzy – przyp. red.]. które podejmuje ws. decyzję – stwierdzone zostanie, iż istnieje ryzyko zagrożenia bezpieczeństwa dziecka, że jest deficyt i [rodzice] nie mogą sprawować opieki właściwie, mamy obowiązek zgłoszenia tego do [odpowiedniej] instytucji – tłumaczy Monika Kumaczek, zastępczyni dyrektora ds. pielęgniarstwa w Wojewódzkim Centrum Szpitalnym Kotliny Jeleniogórskiej.

Czy rzeczywiście obserwacje trwały jednak wspomniane „kilka dni”? Rodzina nagrała potajemnie rozmowę z jednym z lekarzy. Przyznaje on, że na podjęcie decyzji konsylium wystarczył krótszy czas. – Nikt nie chce takiej odpowiedzialności brać, że wydamy im dziecko. Nikt się pod tym nie podpisze, bo to jest kolejna osoba, która mówi, że „absolutnie nie” – wskazał pracownik placówki medycznej, którego głos zarejestrowano. O tym, że decyzja zapadła szybciej, świadczy także jeden z udostępnionych dokumentów z MOPS-u.

Nikt nie rozmawiał z rodzicami z Dolnego Śląska? Decyzję miano podjąć bez ich wiedzy

Nikt miał nie rozmawiać z matką, ojcem dziecka czy babcią o planach placówki. Lekarze po podjęciu decyzji, skontaktowali się drogą e-mailową z Miejsko-Gminnym Ośrodkiem Pomocy Społecznej w Lwówku Śląskim. MOPS „przychylił się do sugestii szpitala” – co stało się błyskawicznie.

– Po tym e-mailu musieliśmy szybko zadziałać. (…) Stwierdziliśmy, że z uwagi na dobro dziecka należałoby do sądu napisać wniosek o jego zabezpieczeniu – tłumaczy dyrektorka MOPS-u, Danuta Grzesiak. Zapytana czy w jej opinii było to najlepsze z wyjść, odpowiedziała „tak”. – Uważam tak na tę chwilę i w tym momencie – wskazała.

W programie wystąpił też adwokat Ernest Ziemianowicz. – Odbiór dziecka następuje bardzo szybko i bez badania tak naprawdę przyczyn oraz podstaw, natomiast powrót dziecka do domu trwa miesiącami, a może nawet latami – mówi.

Cztery miesiące później chłopczyk znalazł [taki już samodzielny !! md] nową, zastępczą rodzinę, oddaloną od biologicznego taty i mamy o 500 kilometrów. – Tęsknie każdego dnia – zapewnia ojciec. To samo czuje także młoda kobieta z niepełnosprawnością. – Nie przestaniemy walczyć – mówi.