Izabela Brodacka
To zdumiewające, że w świecie w którym podobno istnieje kilkadziesiąt płci, a płeć jest kwestią kulturową i podlega wyborowi podobnie jak kolor sukni czy butów, w świecie w którym już w przedszkolu dzieci mają być uczone technik masturbacji, najbardziej skutecznym sposobem eliminacji człowieka z życia politycznego i publicznego okazuje się być kryterium rozporkowe.
Premier Wielkiej Brytanii Boris Johnson poddał się do dymisji a jego rząd rozpadł się gdy potwierdziły się doniesienia, że wiedział o zarzutach ciążących na parlamentarzyście Chrisie Pincherze dotyczących jego niewłaściwego zachowania seksualnego, a mimo to przyznał mu stanowisko zastępcy whipa, czyli osoby nadzorującej przestrzeganie dyscypliny w klubie poselskim. Podobno Chris wykorzystując swoją pozycję robił kolegom niestosowne propozycje. Nie wiemy czy były niestosowne, bo Chris jest homoseksualistą a koledzy byli heteroseksualni, czy niestosowne bo jest czynnym homoseksualistą a koledzy byli też czynni (albo odwrotnie), czy wreszcie każda podobna propozycja jest niestosowna i może być kwalifikowana jako molestowanie seksualne, a właściwą formą gry wstępnej jest zawarcie u notariusza odpowiedniej umowy określającej na piśmie zakres planowanych czynności seksualnych podejmowanych za obopólną zgodą.
Niezatapialny Tomasz Lis wyleciał z roboty mniej więcej za to samo. Podobno jego sprawą w RASP (Ringier Axel Springer Polska) zajmuje się specjalna komisja. Podstawowe zarzuty przeciwko Lisowi to mobbing i molestowanie seksualne. Ta sprawa jest jak to się mówi rozwojowa i trudno ustalić kto molestował a kto był molestowany. Podobnie jak kilka lat temu gdy szalało Me Too osoby molestowane i molestujące mnożą się jak króliki .Tak czy owak Lisowi pokazano palec do dołu. Być może najpierw pokazano palec do dołu a potem znalazły się osoby poszkodowane i nieprzekupni, odważni dziennikarze, którzy zdecydowali się o tym napisać. Lis słynął od lat z ostrego języka oraz zmiennych nastrojów lecz przez całe lata jakoś nikomu to nie przeszkadzało.
Rzecznik kurii białostockiej, ksiądz Andrzej Dębski, który przez pewien czas prowadził na antenie TVP dziecięcy program “Ziarno” miał wysyłać pewnej kobiecie wiadomości o podtekście erotycznym. Duchowny proponował jej miedzy innymi stosunek w gabinecie metropolity białostockiego i to – dodam- była najbardziej wyważona i przyzwoita z jego propozycji. Został za karę pozbawiony prawa do pełnienia posługi duszpasterskiej.
Wszyscy oni należą do tej samej podkultury, którą trafnie zdefiniował prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski ale nie należy się dziwić, że czują się trochę pokrzywdzeni. Świat przecież idzie naprzód, kościoły przerabia się na knajpy i dyskoteki, papa Franciszek za chwilę zniesie celibat i pobłogosławi związki homoseksualne a tu takie wydziwianie i to o co? – o kilka szczerych, z głębi… serca płynących słów.
We wszystkich tych przypadkach istnieje pewien powtarzalny wzorzec. Ktoś przez wiele lat traktowany jako idol, jako osobowość charyzmatyczna nagle, niespodziewanie dla wszystkich i przede wszystkim dla siebie samego okazuje się być białą szowinistyczną męską świnią. W przypadku Polski są to zapewne rasy rodzime – świnia złotnicką pstra albo biała zwisłoucha.
Na przykład Lis, wielokrotny laureat Wiktorów był przecież postrzegany jako ikona mediów. Jaruzelski nazwał go nawet arystokratą dziennikarstwa co tylko dowodzi, że Jaruzelski nie powinien wypowiadać się na temat arystokracji. Na pewno istniały tematy o wiele lepiej mu znane i bliższe środowiskowo.
Anna Kalczyńska z TVN komentując widowiskowy upadek Lisa napisała: „ …najwyraźniej karma wraca. Każdy jest kowalem WŁASNEGO losu.” Parafrazując to znane porzekadło otrzymamy bardziej trafne: „każdy jest kowalem własnego łóżka i jak sobie posłałeś tak się wyśpisz”.
Wydawało się że żeby zostać wystawionym na aut Lis musiałby zgwałcić Michnika w ciąży, przejechanego uprzednio po pijanemu na pasach. A jednak wystarczyło kilka urażonych dziewic z odzysku czyli – jak je nazywał Boy- dziewic konsystorskich aby Lisowi zaszkodzić
Podobnie świątobliwy ksiądz śpiewający (dość fałszywie) z dzieciaczkami z Arki Noego w programie „Ziarno” na pewno nie spodziewał się takiego potępienia. Godna podziwu jest przy tym jego wyobraźnia. A swoją drogą król Jan III Sobieski nie takie rzeczy pisał do Marysieńki i nikt się tym nie gorszył. Wręcz przeciwnie, cytuje się jego miłosną korespondencję jako pełną uroku. Najbardziej wzrusza historyków – o ile pamiętam – propozycja aby królowa się nie myła. Król Sobieski był po prostu prekursorem troski o naszą błękitną planetę. A polscy rządzący powinni iść w jego ślady i oprócz zbierania chrustu, zaciskania pasa i ocieplenia domów postulować mycie się raz na tydzień. Albo jeszcze lepiej, zgodnie z polską tradycją- „raz do roku koło Wielkanocy”.
Dość daleko odeszliśmy od afer rozporkowych. Nadal jednak nie mogę się nadziwić, że okazały się one takie nośne i skuteczne w działaniu. Przecież w zlaicyzowanym liberalnym społeczeństwie powinny istnieć o wiele ważniejsze przyczyny odwołania kogoś ze stanowiska. Złodziejstwo, łapówkarstwo, błędne decyzje polityczne. Jak się jednak okazuje nałogowa kradzież elektroniki w sklepach nie przeszkadza pełnić funkcji sędziego, a podejrzenie łapówkarstwa nie przeszkadza przewodniczyć Senatowi. Natomiast rujnuje komuś życie niewłaściwa propozycja wyrażona pod niewłaściwym adresem. Ale jakie znaczenie ma „tak czy siak czy owak” wyrażone czysto werbalnie? To przecież tylko słowa, słowa i jeszcze raz słowa.
W dawnych dobrych czasach słowne obrażenie damy owocowało pojedynkiem. Pojedynki były skuteczną metodą eliminowania niepożądanych osób z życia i to w sensie dosłownym. Spotkało to na przykład Puszkina oraz genialnego matematyka Evarysta Galois. Zginęli młodo sprowokowani do pojedynku. Nie mieli szans w starciu z prowokatorem bo zajęci poezją czy matematyką kiepsko strzelali i się fechtowali.
Gdyby tak u nas wrócić do pojedynków to chyba tylko na kłonice.