Abp Viganò: Jak długo Boży Majestat może tolerować ohydę ludzi?

Abp Viganò: Jak długo Boży Majestat może tolerować ohydę ludzi?

Bezkarność obecnych przestępstw i grzechów może być sama w sobie karą, która jest nawet potężniejsza i surowsza niż ta, którą mógłby nam zesłać Odwieczny Ojciec.

https://pch24.pl/abp-vigano-jak-dlugo-bozy-majestat-moze-tolerowac-ohyde-ludzi/

Czy współczesny człowiek nie zasługuje na kary nawet gorsze od potopu, z powodu niegodziwości, która motywuje każde jego działanie przeciwko jego bliźnim, przeciwko Stworzeniu; a kontemplując widoczny triumf mysterium iniquitatis, widząc, jak powszechne i głęboko zakorzenione jest zło w naszym zepsutym i odszczepieńczym świecie, pytamy sami siebie: Jak długo Boży Majestat może tolerować ohydę ludzi. Niemal trudno nam uwierzyć w obietnicę Pana: Nie będę już więcej złorzeczył ziemi ze względu na ludzi, bo usposobienie człowieka jest złe już od młodości. Przeto już nigdy nie zgładzę wszystkiego, co żyje, jak to uczyniłem (Rdz 8,21) – podkreśla abp Carlo Maria Viganò w homilii na Niedzielę Sześćdziesiątnicy. Poniżej prezentujemy jej pełną treść.

***

Homilia  arcybiskupa Carlo Marii Viganò na Niedzielę Sześćdziesiątnicy 

Pan zaś, widząc, że wielka jest niegodziwość ludzi na ziemi i że usposobienie ich jest wciąż złe, żałował, że stworzył ludzi na ziemi… (Rdz 6,5)

W Niedzielę Sześćdziesiątnicy zbliżamy się do czasu pokuty i postu w przygotowaniu na Wielkanoc. Już w ciągu tygodnia Alleluja ucichło w liturgii zastąpione we Mszy poprzez Tractus. A w tę niedzielę, która jest quasi-pokutna, Kościół – wraz z czytaniami z Wezwania – towarzyszy nam w rozważaniu grzechu, który doprowadza Boga do zniszczenia buntowniczej rasy ludzkiej Potopem, oszczędzając jedynie rodzinę Noego.

Pismo Święte mówi o niegodziwości ludzi: usposobienie ich jest wciąż złe. Trudno uwierzyć w to, że ludzkość mogłaby popełnić w przeszłości zło, które widzimy dzisiaj: w żadnej starożytnej kulturze otchłań zła nie była tak głęboka, jak ta, w którą – jak widzimy – zapada się współczesny świat. Masakry, przemoc, wojny, perwersje, kradzieże, rabunki, rzezie, profanacje, świętokradztwa popełniane nie tylko przez osoby indywidualne, ale narzucane prawem przez głowy państw, wysławiane przez media, zachęcane przez nauczycieli i sędziów, tolerowane, a nawet aprobowane przez kapłanów.

Pytamy samych siebie, czy współczesny człowiek nie zasługuje na kary nawet gorsze od potopu, z powodu niegodziwości, która motywuje każde jego działanie przeciwko jego bliźnim, przeciwko Stworzeniu; a kontemplując widoczny triumf mysterium iniquitatis, widząc, jak powszechne i głęboko zakorzenione jest zło w naszym zepsutym i odszczepieńczym świecie, pytamy sami siebie: Jak długo Boży Majestat może tolerować ohydę ludzi. Niemal trudno nam uwierzyć w obietnicę Pana: Nie będę już więcej złorzeczył ziemi ze względu na ludzi, bo usposobienie człowieka jest złe już od młodości. Przeto już nigdy nie zgładzę wszystkiego, co żyje, jak to uczyniłem (Rdz 8,21).

To, co wprawia nas w dezorientację, to nie tyle milczenie, w którym zostajemy pozostawieni samym sobie i na pastwę naszych zgryzot, co fakt, że bezkarność obecnych przestępstw i grzechów może być sama w sobie karą, która jest nawet potężniejsza i surowsza niż ta, którą mógłby nam zesłać Odwieczny Ojciec.

Spoganizowana nowoczesność, pogrążona w barbarzyństwie, przygotowuje swoimi własnym rękami plagę, która jest bardziej katastrofalna niż starożytny Potop, jest dużo większą destrukcją rasy ludzkiej, w którą wierzy, a która może zmieść z powierzchni ziemi nie niegodziwych, ale dobrych: tych, którzy pozostają wierni Panu i Jego świętemu prawu. A podczas gdy gromadzą się chmury burzowe – ciemne i groźne – które ich zatopią, nasi współcześni szydzą z tych, którzy przygotowują swoją własną duchową Arkę, dążąc do ocalenia siebie i swych ukochanych bliskich; w rzeczy samej robią wszystko, by powstrzymać ich przed jej ukończeniem.

Pismo Święte i Ojcowie uczą nas, że Arka jest typem Kościoła świętego, dzięki któremu wybrani mogą ocalić siebie przed wspólną katastrofą ludzkości.

Hæc est arca – śpiewamy w Prefacji na poświęcenie Kościoła – quæ nos a mundi ereptos diluvio, in portum salutis inducit. „To jest arka, która ocalona z potopu świata, wiedzie nas do portu zbawienia”.

Ale czy możemy odnaleźć Arkę Zbawienia? Jak możemy odróżnić ją od jej podróbek, które muszą zatonąć pod ciężarem tych, którzy na niej zasiadają? Od jej imitacji, wykorzystywanych do ocalenia niegodziwców, gdy sternik zapobiega, by nie weszli na nią dobrzy, a nawet odpycha swoje własne dzieci, określając je nielegalnymi imigrantami, niegodnymi ocalenia przed wodami potopu?

Ta przygnębiająca myśl nie jest bezzasadna, kiedy weźmiemy pod uwagę, kto dziś zasiada na tronie św. Piotra. Wydaje się, że Arka Kościoła chce przyjmować każdego, z wyjątkiem tych, którzy tak naprawdę mają prawdo do zbawienia. W istocie wydaje się, że jest ona bezużyteczna, gdyż nie będzie żadnego potopu, przed którym należałoby uciekać. Albo gorzej: potężny potop wywołany nie gniewem Bożym, ale falą ludzkich nieprawości uważa się w rzeczywistości za moment odrodzenia, możliwość zredukowania światowej populacji zgodnie z urojonymi planami Wielkiego Resetu.

Tak jak na Titaniku, na którym załoga i pasażerowi tańczyli, upojeni i beztroscy, gdy statek z pełną prędkością pędził na górę lodową przed nim, mającą zatopić go – arogancki pomnik pychy tych, którzy wierzyli, że byli zwolnieni z Bożej sprawiedliwości. Człowiek, który powinien wzywać nas do wchodzenia na pokład tej Prawdziwej Arki, także wstąpił na pokład tego potwornego transatlantyckiego liniowca i widzimy go wraz z niegodziwcami, wznoszącym toast na cześć możnych ziemi, nieprzyjaciół Boga.

Ale jeśli z jednej strony te ludzkie okoliczności mogą wywołać u nas rozpacz i wywołać lęk o samo nasze przetrwanie, to z drugiej strony potrafimy rozpoznać Prawdziwą Arkę Zbawienia, gdyż widzimy ją gotową na górze Kalwarii, gdzie została zbudowana i na mistycznej Kalwarii ołtarza, gdzie czeka na nas każdego dnia.

Niewiele znaczy to, że wskazują nam inną arkę – nawet ludzie, w których pokładamy naszą ufność i którzy nie powinni nas oszukiwać – lub że są i tacy, którzy uważają ją za bezużyteczną i z tego powodu śmieją się z nas lub traktują nas tak, jakbyśmy byli szaleńcami. Niewiele znaczy to, że są tacy, którzy kwestionują zbliżający się potop, nawet jeśli sami są jego bluźnierczym architektem w swym głupim mniemaniu, że są nawet zdolni kontrolować zjawiska atmosferyczne swą geoinżynierią.

Wiemy, że Prawdziwą Arką, Jedyną Arką, jest Kościół święty. A dzięki słowom naszego Pana, Bożego Sternika, który mocno trzyma ster, wierzmy, że Arka ta przepłynie przez potop nieuszkodzona, a w końcu odnajdzie suchą ziemię, na której spocznie.

Z tego powodu jesteśmy zdecydowani nie pozwolić na to, by nas oszukiwano, łudząc nas, że możemy zbawić się na zewnątrz tej Arki albo budując własną dla siebie.

Św. Paweł w swoim liście na dzisiejszą Mszę wylicza wszystkie próby, wobec których będziemy musieli stanąć siejąc Słowo Boże, idąc za przykładem przypowieści o Siewcy, która dana jest nam w Ewangelii. Lecz mi powiedział: „Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12,9). W uznaniu naszej słabości, w świadomości naszej niemocy i naszej nicości moc Boża staje się dostrzegalna w jeszcze większy sposób, im większa nasza pokora i wiara w Niego. Sufficit tibi gratia mea: Wystarczy ci mojej łaski. Ponieważ to poprzez Łaskę stajemy się godnymi, by znaleźć schronienie na Arce i poprzez Łaskę możemy tam pozostać w czas Potopu, i poprzez Łaskę dotrzemy do portu Nieba.

Nie traćmy zatem łaski Bożej. Wejdźmy na mistyczną górę, na której czeka na nas Arka; Arka, w której także znajdujemy pożywienie dla naszych dusz: Chleb Aniołów.

I oby tak było.

12 lutego 2023

Dominica in Sexagesima

Arcybiskup Carlo Maria Viganò

Źródło: LifeSiteNews.com Tłum. Jan J. Franczak