Szanowni Państwo! Moim zdaniem, jedynymi prawdziwymi artystami, jakich film jeszcze zatrudnia są, krawcy i szewcy. Kostiumów przybywa w takim tempie, że wkrótce trzeba będzie wynająć na magazyny pół Warszawy, żeby pomieścić wszystkie. Stroje filmowe bywają piękne, zwłaszcza te z dawnych epok, co powinno nas cieszyć, bo to jedyne piękno, jakie film ma nam do zaoferowania. Reszta ekip filmowych to uzurpatorzy do tytułu „artysty” sponsorowanego. Im sponsor bardziej wpływowy, tym „artysta” bardziej „artystyczny”. Reżyserzy w Polsce wyspecjalizowali się w poprawianiu takich tam byle Szekspirów, Wyspiańskich, czy Mrożków. Scenarzyści nadają filmom „artyzm”, nasycając je wulgaryzmami do granic śmieszności. Ale tu ścierają się sprzeczne interesy – twórców dialogów, z twórcami kostiumów. Za czasów „Bel epok” nie używano na co dzień rynsztokowego języka, no może z wyjątkiem dorożkarzy. Trudno jednak całą fabułę umieścić w dorożkarskim środowisku.
I tu twórcy najnowszego serialu wpadli na genialny pomysł. Fabułę umieścili w burdelu! Dogodzili tym samym zapewne wszystkim lobbystom, razem wziętym. A jest tych lobbystów zapewne nie mało. Mosad dba o to, żeby w „naszych” filmach historycznych zastępować polskich bohaterów, żydowskimi. Rosjanie żadnej prawdy historycznej nie przewidują w filmach, nad którymi rozciągają dyskretną pieczę. Niemcy dbają o zastępowanie Niemców „nazistami” niewiadomego, albo wręcz polskiego pochodzenia i nie dopuszczają prawdy o Drugiej Wojnie Światowej. Hojni sponsorzy idą też z duchem czasu i dofinansowują na przykład film Agnieszki Holland w nadziei, że zdemaskuje „pisowski reżym”. Ukaże całe „polskie bestialstwo” jakiego dopuszczają się polscy pogranicznicy na „bezbronnych uchodźcach” atakujących polską granicę przy pomocy prymitywnych narzędzi, jak na przykład siekiery, w jakie wyposaża ich ZBiR. Polskie służby bezlitośnie zawracają ich tam skąd przyszli, czyli do Łukaszenki. Nie zdziwiłabym się, gdyby fabułę okraszono scenami masowych mordów dokonanych na „biednych uchodźcach”. Za fikcję i to w dodatku „artystyczną” nikt przecież odpowiedzialności nie poniesie, a przekaz pójdzie w świat. I o to właśnie chodzi!