Chrystus posłał na świat tylko Kościół katolicki.

Chrystus posłał na świat tylko Kościół katolicki.

Duch Święty wspiera go w misji

Filip Adamus pch/chrystus-poslal-na-swiat-tylko-kosciol-katolicki

(fot. PCh24/GS)

Zesłanie Ducha świętego każe skierować szczególną uwagę na Kościół. Popularnie mówi się o Pięćdziesiątnicy, jako jego „urodzinach”. Formuła może i infantylna, ale ma swoje uzasadnienie. Chrystus zesłał apostołom Ducha Prawdy – by mogli wypełnić zadanie głoszenia Jego nauki aż po krańce ziemi. Ich misję – mającą trwać po kres czasów – dziedziczy w ścisłym sensie wyłącznie Kościół katolicki. Paraklet towarzyszy Chrystusowej Owczarni w wyjątkowy sposób, tak jak Dwunastu. Katolicka doktryna i nieprzerwana posługa tylu wieków to owoce jego asystencji. Dziś  modne stało się poszukiwanie „głosu ducha” rozsianego gdzieś w laickim świecie, czy w niekatolickich wspólnotach. Do tej tendencji trzeba zachować spory sceptycyzm.   

Ponieważ było koniecznym, by Jego boska misja trwała aż do końca czasów, wziął do Siebie Uczniów, wyszkolonych przez siebie, i uczynił ich uczestnikami Jego własnego autorytetu. A, gdy zesłał im Ducha Prawdy, kazał im iść na cały świat i wiernie nauczać wszystkie narody, tego co on Sam nauczał i co nakazał, tak by przez wyznawanie Jego nauki i zachowywanie Jego praw rasa ludzka mogła osiągnąć uświęcenie na ziemi i niekończące się szczęście w niebie. W ten sposób i na tym fundamencie, zrodzony został Kościół”, pisał w encyklice „Satis Cognitum” Leon XIII.

W Pięćdziesiątnicę warto na nowo sięgnąć po lekcję, zapisaną w tym wybitnym dokumencie. Jak wyjaśniał papież, zesłanie Ducha świętego miało zapewnić Uczniom, u początków Kościoła, pomoc niezbędną do wywiązania się z ich posługi.

„Gdy miał wstąpić do nieba, posłał swoich apostołów w mocy tej samej władzy, którą sam otrzymał od Ojca i nakazał im rozszerzać i propagować Jego nauczanie.(…) Ale, że jest zgodne z boską Opatrznością, by nikt nie otrzymywał wielkiej i odpowiedzialnej misji bez zaopatrzenia w środki konieczne dla jej wypełnienia, z tego powodu Chrystus przyobiecał, że ześle na swoich uczniów Ducha Prawdy, by pozostał z nimi na zawsze”, tłumaczył Ojciec święty.

Kluczowe wydaje się dziś przypomnienie, że dziedzicem tego rozesłania jest wyłącznie Kościół katolicki. „Kościół jest zatem zobowiązany bez ograniczeń przemawiać do wszystkich ludzi i przekazywać przez wszystkie wieki zbawienie wysłużone przez Jezusa Chrystusa i płynące z niego błogosławieństwa. Z tego powodu, wolą Jego Założyciela koniecznym jest, by Kościół był jeden zawsze i na całym świecie. By usprawiedliwiać istnienie więcej, niż jednego Kościoła, koniecznym byłoby wyjść poza ten świat i stworzyć jakąś nową i nieznaną rasę ludzką”, zaznaczał papież Pecci.

W wyjątkowy sposób, w jaki Duch święty wspomagał Apostołów w szerzeniu wiary i rządzeniu pierwszymi chrześcijanami, jest on stale obecny w Kościele. To ze wsparciem Ducha Prawdy przez wieki Magisterium zachowywało nieskażoną apostolską doktrynę. Z jego pomocą, mimo wrogości świata, pełniono posługę. Tyle mówi się dziś o „słuchaniu” Ducha świętego i podążaniu za Jego natchnieniami. Zatem nie pozostaje nic innego, jak sięgnąć głęboko do tych owoców jego działania.

A jednak…Ci którzy tyle o słuchaniu Ducha świętego mówią, często szukają Go zupełnie gdzie indziej. Wyraźnie pokazał to m.in. proces synodalny. W dokumencie roboczym, przygotowanym przed drugą sesją synodu, zalecono upowszechnienie metody „słuchania w duchu”. Sednem tej propozycji było twierdzenie, że Kościół powinien szukać dla siebie natchnień w świeckiej rzeczywistości. W wydarzeniach i trendach laickiego świata, a nade wszystko w życzeniach marginalizowanych grup, miałby przemawiać Duch Święty. Trudno powiedzieć, skąd u autorów przekonanie, że w tych źródłach rzeczywiście doszukać się można aktywności Parakleta. Mimo to, mają one stanowić ważny punkt odniesienia.

Rodowód ruchów charyzmatycznych obrazuje podobny trend. Korzeń takiej pobożności to nic innego, jak import obcych praktyk i założeń religijnych pod pozorem ich natchnionego charakteru. Zaczęło się przecież od wątpliwego zjawiska w grupach protestanckich. Wśród ewangelikalnych wspólnot miało dojść do „nowego wylania Ducha świętego”. Jego poświadczeniem mają być widzialne i spektakularne doświadczenia, takie jak „spoczynek w Duchu świętym”. Zainspirowaną tym przekonaniem duchowość uznano za rzeczywisty przejaw działalności Parakleta i importowano do Kościoła.

Podobne przykłady budzą niepokój. Podpowiadają, że utraciliśmy świadomość ścisłego związku między działaniem Ducha Pocieszyciela, a posłaniem przez Syna Bożego na świat jednego Kościoła. W nowej wizji „duch wieje kędy chce” oznacza, że spontanicznie udziela się on to trochę Mistycznemu Ciału Chrystusa, to trochę światu i innym religiom… Toteż Kościół miałby powstrzymać się z głoszeniem, a zacząć słuchać tych obcych przejawów boskiej działalności.

Tymczasem w rzeczywistości to Chrystusowa Owczarnia dziedziczy posłanie apostołów, a wraz z nim dary konieczne, by je wypełniać. Wśród nich współpracę Ducha świętego. Z tego powodu Kościół musi głosić i dawać świadectwo, bo dysponuje prawdą nieznaną poza nim. Nie ma obowiązku wsłuchiwać się w świecką rzeczywistość i poszukiwać działania Parakleta „na zewnątrz”. Cieszy się bowiem Jego największym wsparciem i bliskością. Jeśli z rezerwą dzielimy się owocami Jego współdziałania z Kościołem – to wcale nie słuchamy. Tylko milczymy i chowamy światło pod korcem.

Filip Adamus