Cud nad Wisłą: wyciszanie i dezawuowanie objawień
St. Krajski
https://www.dakowski.pl/archiwum/pliki/index.23644_80.php
W materiale pt. „Cud nad Wisłą – przebieg wydarzeń nadprzyrodzonych” opisałem rolę Matki Bożej w Bitwie Warszawskiej, Jej obecność na polu bitwy, zeznania świadków, którzy widzieli jak dwukrotnie (14 i 15 sierpnia 1920 r.) pojawiła się na niebie. W materiale pt. „Cud nad Wisłą: zaniechania ze strony polskiego Kościoła” starałem się odpowiedzieć na pytanie: dlaczego Kościół polski milczał na temat tych objawień?
W tym materiale odpowiem: kto i dlaczego starał się nie dopuścić do tego, by dotarły one do świadomości Polaków.
To zjawisku pojawiło się już w 1920 r. i trwa do dziś. Podejście do problemu i „argumenty” są wciąż te same.
Bezpośrednio po 15 sierpnia 1920 r. rozpowszechniano informacje, że bolszewicy zmyślili sobie objawienia „by wytłumaczyć niechlubną ucieczkę z pola walki”. Głoszono, że „bolszewicy na skutek nadużycia alkoholu mieli zaburzenia psychiczne i zwidy”.
Były to bardzo słabe „argumenty”, ponieważ to samo mówiło setki żołnierzy rosyjskich i jeńców, którzy znajdowali się w różnych miejscach i nie mieli ze sobą kontaktu.
Rozpowszechniano też opinie, że samo określenie „Cud nad Wisłą” wymyślili bolszewicy, by „zatuszować swoją porażkę” oraz opinię, że to określenie wymyśliła opozycja wobec Piłsudskiego, by pomniejszyć jego zasługi.
Do dziś rozpowszechnia się opinię, że objawienia wymyślili albo endecy albo „kościelni historycy”.
Andrzej Garlicki, współczesny historyk napisał: „Piłsudczycy bardzo nie lubili określenia cud nad Wisłą, gdyż w ich mniemaniu wskazywanie na udział sił nadprzyrodzonych podważało zasługi Józefa Piłsudskiego w bitwie warszawskiej”.
W „Polityce” Wiesław Władyka napisał: „Określenie cud nad Wisłą wymyślił endecki pisarz Stanisław Stroński tuż po 15 sierpnia 1920 r., próbując w ten sposób odebrać laury zwycięstwa znienawidzonemu Piłsudskiemu. To nie wódz był autorem zwycięstwa, to Bóg natchnął siłą Naród, który mimo nieporadności przywódcy stanął do bohaterskiej walki z Sowietami i wygrał”.
Na portalu „zadane.pl” w dziale przeznaczonym dla uczniów szkół podstawowych znajdujemy krótki materiał pt. „Kto wymyślił określenie cud nad Wisłą?”. Czytamy tam: „W roku 1920 fala wojsk bolszewickich zalała cały kraj. Polacy oczekiwali jakiegoś cudu, pomocy siły wyższych, aby pokonać Sowietów. Po raz pierwszy tego wyrażenia użył prof. Stanisław Stroński w jednym ze swych artykułów. Polacy pokonali armię bolszewicką 15 sierpnia, w święto Matki Boskiej Zielnej w bitwie pod Radzyminem. To zwycięstwo szybko nazwano cudem nad Wisłą, ponieważ wielu Polaków zaczęło naprawdę wierzyć w to, że zatrzymaliśmy pochód komunizmu na zachód dzięki boskiej pomocy”.
Na Portalu Radia Maryja pojawił się wywiad udzielony przez ks. dr Józefa Marię Bartnika. W jego trakcie padło pytanie: „Jakie były różnice między zatajaniem prawdy o objawieniu Matki Bożej przed II wojną światową a tym w czasach reżimu komunistycznego?”
A oto odpowiedź ks. Bartnika:
„W czasie międzywojnia prawda o zjawieniu się Matki Bożej była dla czynników oficjalnych nader niewygodna. W wolnej, rozwijającej się, postępowej i dążącej do nowoczesności Polsce fakt ten był nie do zaakceptowania! Tym bardziej, że jeśli rozeszłaby się wieść o tym objawieniu, to nieuchronnie nasunęłaby się konkluzja, że dla pokonania bolszewików waleczni Polacy musieli otrzymać pomoc z Nieba! Co by sobie Europa pomyślała o naszej armii i dowódcach, gdyby doszło do jej uszu, że w walkach z bolszewikami przyszła nam z pomocą sama Matka Boża? Już samo słowo cud, które mogłoby sugerować nadprzyrodzoną interwencję w czasie walk o Warszawę, było cenzurowane i usuwane z prasy i wydawnictw sanacyjnych. Dla piłsudczyków żadnego cudu, a nie daj Boże, pojawienia się Najświętszej Dziewicy w czasie walk z bolszewikami, nie było i być nie mogło! W trzeciej, największej wygranej bitwie w historii polskiego oręża (po Grunwaldzie i Wiedniu), która uratowała Europę przed rewolucją bolszewicką, decydującej o losach Polski, Europy i świata, jedynym animatorem zwycięstwa miał być sam Marszałek Piłsudski, bez pomocy sił nadprzyrodzonych.
Dlatego pomimo setek relacji naocznych świadków fakt ten zaliczono do pobożnych ludowych legend i nie dopuszczono, by został w jakikolwiek sposób nagłośniony. Sprawa zjawienia się Matki Bożej stała się tematem tabu. Efektem tej polityki było to, że relacje bolszewików, bezpośrednich świadków ukazania się Maryi, nie mogły być publikowane ani w prasie, ani w książkach wspomnieniowych.
To wiekopomne wydarzenie nie zatarło się i nie znikło z pamięci Narodu, a to dzięki osobom, które posługiwały w obozach jenieckich i dalej kolportowały zasłyszane świadectwa. Bolszewicy chętnie dzielili się swoimi przeżyciami. Pamiętna noc z 14 na 15 sierpnia była najbardziej wstrząsającym momentem całego ich dotychczasowego życia: Na własne oczy ujrzeli Matier Bożiju!”.
W dalszej części wywiadu powiedział też: „W latach 50. propaganda komunistyczna określała wojnę 1920 roku najazdem jaśnie panów na kraj radziecki! W tej sytuacji nie trudno się dziwić, że wszystkie wypowiedzi nawiązujące do objawienia się Maryi były cenzurowane, rugowane i ośmieszane. Autorzy, nawet zawoalowanych aluzji, stawali się obiektem ataków i niewybrednych drwin tzw. naukowej krytyki reżimowych publicystów. Niestety, do dziś nie nastąpił w tej materii żaden przełom. Temat jest konsekwentnie pomijany, co szczególnie bolesne, w homiliach wygłaszanych 15 sierpnia”.