Czy polscy hierarchowie [Ryś i Krajewski] „obdarują” migrantów wiarą?

Czy polscy hierarchowie „obdarują” migrantów wiarą?

Filip Adamus https://pch24.pl/czy-polscy-hierarchowie-obdaruja-migrantow-wiara

(PCh24.pl)

W ostatnim czasie dwaj polscy kardynałowie dosadnie krytykowali środowiska niechętne masowej migracji. Papieski jałmużnik, kard. Konrad Krajewski wraz z łódzkim ordynariuszem pokazali, że są zdeterminowani, by wpoić wiernym akceptację dla polityki otwartych granic.

Wśród wielu krytycznych uwag, jakie wybrzmiały po wypowiedziach obu hierarchów, pozostaje jeszcze jednak wątpliwość do rozwiania. Czy duchowni wspierający migrację zamierzają również wyjść naprzeciw obcokrajowcom z nauką wiary i sakramentalną posługą?

Skoro hierarchowie chcą, byśmy „obdarowywali” cudzoziemców – to przecież władza duchowna powinna uwijać się, by dać im to, co najcenniejsze  w naszej cywilizacji – wiarę. Czy tę swoją odpowiedzialność biskupi chętnie podejmą – czy poprzestaną na naiwnych radach, sami ignorując swoje obowiązki? 

W niedzielę 20 lipca w kościołach diecezji łódzkiej rozbrzmiał apel o otwartość wobec migracji oraz krytyka środowisk, które niekontrolowany napływ cudzoziemców do kraju uznają za niebezpieczeństwo. Kardynał Ryś – tak jednoznacznie, jak i jednostronnie – próbował wyjaśnić wiernym, dlaczego takie myślenie uważa za niechrześcijańskie. Łódzki ordynariusz podkreślił, że Polacy powinni traktować terytorium swojego państwa „gościnnie” i obdarowywać przybyszów, szukających wśród nas miejsca dla siebie. 

Protesty przeciwko masowej migracji zabolały nie tylko łódzkiego purpurata. Przeboleć ostrożnego nastawienia rodaków do napływu obcokrajowców i narodowych nastrojów nie może również kard. Konrad Krajewski. Papieski jałmużnik postanowił wykorzystać obecność wielu pielgrzymów z Polski na jubileuszu młodzieży, by odnieść się do polityki migracyjnej. Jak przekonywał, hasło „Polska dla Polaków” oznacza, że że nad Wisłą nie znalazłoby się miejsce dla Pana Jezusa.

Kardynalne braki

Skoro mamy obdarować cudzoziemców i zapewnić miejsce Chrystusowi wśród nas, to zdawałoby się, że purpuraci nie mogą już doczekać się chwili, gdy będą mogli ruszyć do ośrodków dla azylantów z chrystusową nauką wiary, objawioną w Jego Kościele. Diecezje powinny już szykować księży gotowych do głoszenia Chrystusa i odpierania przeciwnych mu błędów w egzotycznych językach oraz delegowanych do posługi wśród obcokrajowców duszpasterzy, a wreszcie przygotowywać świeckich do niesienia wiary cudzoziemcom w ich najbliższym otoczeniu. Z pewnością najlepsze przykłady polskich świętych: jak św. Maksymiliana Kolbe, czy św. Wojciecha tak właśnie kazałyby się sposobić na napływ obcych kulturowo migrantów.  

A jednak… w wypowiedziach obu kardynałów zabrakło refleksji o ewangelizacji, czy posłudze dla cudzoziemców. A przecież to powinno ich interesować przede wszystkim. Ani kardynał Ryś, ani jałmużnik papieski nie wspomnieli, że wraz z napływem migrantów Kościół w Polsce stanie przed obowiązkiem przekazu wiary tym ludziom. Tego najcenniejszego skarbu – z Bożej łaski ukrytego w polskiej „roli”.  

Zapału do takiej pracy – przynajmniej na razie – mimo zaangażowania w polityczną dyskusję o migracji kardynałowie Ryś i Krajewski nie wyrazili. Z tego powodu skierowaliśmy pytanie do archidiecezji łódzkiej, czy spodziewając się wzmożonego napływu obcokrajowców władza duchowna już rozważa, jak dotrzeć do migrantów z misją, powierzoną apostołom i ich następcom przez boskiego założyciela Kościoła.

Oto treść zapytania, jaką przesłaliśmy  do rzecznika archidiecezji łódzkiej oraz do wydziału duszpasterstwa kilka dni temu:

„(…)

Ostatni list kard. Grzegorza Rysia, przeczytany diecezjanom w kościołach w niedzielę 20 lipca, odbił się szeroko w mediach i wywołał żywą dyskusję o chrześcijańskiej postawie wobec migrantów.

W związku z jednoznacznym poparciem Jego Ekscelencji kard. Rysia dla migracji i spodziewanego zwiększonego napływu cudzoziemców chciałbym zapytać o programy duszpasterskie, jakie archidiecezja łódzka zamierza skierować do migrantów, by z jednej strony głosić im wiarę i skutecznie prowadzić misję wśród tych, którym obca jest wiara chrześcijańska, a z drugiej odpowiedzieć na zapotrzebowanie na posługę w innych językach.

Czy taka oferta jest już dostępna dla obcokrajowców lub na etapie przygotowywania?”. 

Na moment publikacji tekstu nie otrzymaliśmy żadnej odpowiedzi od diecezjalnych instytucji. 

Chrystus, czy Deklaracja Praw Człowieka?

Fakt, że Kościół angażuje się w sprawy społeczne nie dziwi i sam w sobie nie zasługuje na krytykę. Przeciwnie – my, katolicy, powinniśmy jak najbardziej szczerze oczekiwać, że hierarchowie – zbrojni w wierność depozytowi wiary, a tym samym doskonałą naukę moralną – dadzą nam wskazówki, jak oprzeć narodowe życie na chrześcijańskich podstawach. Postawa kardynałów Rysia i Krajewskiego budzi mimo tego szereg zastrzeżeń, które wskazali zarówno komentujący ich stanowisko księża, jak i świeccy. Na naszym portalu komentowaliśmy je dla państwa kilkakrotnie. Pozostaje wciąż jeszcze pytanie o to, jakie zadania duchowni traktują jako najbardziej palące. 

Leon XIII precyzyjnie wyjaśniał, jak postrzegać zaangażowanie Kościoła w sprawy społeczne. Warto sięgnąć po encykliki papieża, pamiętanego przecież szczególnie z „Rerum Novarum”, czy powołania „demokracji chrześcijańskiej”. Wyborem, który rozjaśni rozumienie tej kwestii będą na przykład „Graves de Communi”, czy „Immortale Dei”. Jak wskazywał ojciec święty, chrześcijańska religia rozróżnia między władzą doczesną, powołaną do dbania o potrzeby doczesne ludzi oraz władzą duchowną – Kościołem – mającym sprowadzać dobra, których mól nie żre, ani rdza nie niszczy. Mistyczne Ciało Chrystusa angażuje się w kwestie polityczne po to, by panujące stosunki nie utrudniały zbawczej misji. 

Tymczasem kardynałowie polskiego Kościoła zatroskanie wyrazili przede wszystkim tym, czy polskie granice będą otwarte na migrantów. Czy każdy będzie mógł skorzystać z – ponoć prawa – do osiedlenia się tam, gdzie sobie życzy. Dodajmy, że w wypadku kardynała Rysia – co zdaje się jego smutną specjalnością – nauka Kościoła w tym względzie ukazana została jedynie częściowo, Katechizm mówi bowiem nie tylko o prawie do migracji, ale również o możliwych ograniczeniach tej wolności. 

„Narody bogate są obowiązane przyjmować, o ile to możliwe, obcokrajowców poszukujących bezpieczeństwa i środków do życia, których nie mogą znaleźć w kraju rodzinnym. Władze publiczne powinny czuwać nad poszanowaniem prawa naturalnego, powierzającego przybysza opiece tych, którzy go przyjmują. Władze polityczne z uwagi na dobro wspólne, za które ponoszą odpowiedzialność, mogą poddać prawo do emigracji różnym warunkom prawnym, zwłaszcza poszanowaniu obowiązków migrantów względem kraju przyjmującego. Imigrant obowiązany jest z wdzięcznością szanować dziedzictwo materialne i duchowe kraju przyjmującego, być posłusznym jego prawom i wnosić swój wkład w jego wydatki”, mówi wszak ustęp 2241 Katechizmu Jana Pawła II. 

Kwestia przekazania wiary: przedstawienie migracji jako okazji do zdobywania dusz dla Chrystusa, nie pojawiło się ani u kardynała Rysia, ani u kard. Krajewskiego. Ten brak niepokoi. Dlaczego? Budzi niepewność, czy znamienici polscy hierarchowie pamiętają jeszcze o swoich obowiązkach i o zadaniach, jakie przed nimi stawia Chrystus. Pokazali bowiem, że gdy na ręce patrzy im lewica i międzynarodowe organizacje, szybko stają na baczność…Dali również dowód, że jeśli chodzi o przypominanie  obywatelom tego, co uznają za ich obowiązek, stać ich na śmiałość. Czy na podobną w wypadku zadań danych im bezpośrednio przez Boga- Człowieka.

Bo przecież to nie zabiegi o treść karty praw podstawowych są misją, z jaką Zbawiciel posłał swój Kościół na świat. Zadanie Mistycznego Ciała Chrystusa jest nadprzyrodzone – to przekaz wiary i prowadzenie ludzi do wiecznego zbawienia, do którego jest ona koniecznie potrzebna. W tym wypadku rzeczywiście nie ma miejsca na jakiekolwiek granice. Droga do zbawienia jest bowiem jedna dla wszystkich, a zadaniem wiernych – a nade wszystko duchownych ­– jest robić, co tylko możliwe, by wprowadzić na nią jak najwięcej pielgrzymów doczesności. Jeden wielki szlak migracyjny z tego łez padołu do wiecznej ojczyzny. Tu ruch trzeba rzeczywiście napędzać ze wszechmiar. 

Co więcej, łódzki ordynariusz w swoim liście pisał, że to migranci niosą nam wyjątkowe przesłanie, którego musimy wysłuchać… Czy to jednak nie my mamy głosić? Jeśli mowa o cudzoziemcach innej religii, to z pewnością. Czy nasz katolicyzm bardziej potrzebuje inspiracji innym, niż bliźni wiary – czyli zaczątku życia łaski i danej przez Boga prawdy o Nim samym? Taka myśl pasuje może do filozofii ks. Tischnera. Do nauczycielskiego mandatu, jaki Chrystus dał swoim apostołom, raczej niekoniecznie. 

Cudze ofiary, cudzy koszt

Zapewne wszyscy pamiętamy optymistyczne zapowiedzi Jana Pawła II, według których wstąpienie Polski w struktury Unii Europejskiej miało nieść nowe perspektywy misyjne, stanowić okazję do ewangelizacji zsekularyzowanego zachodu… Doskonale wiemy, jaką rolę unijne instytucje odgrywają dziś w promowaniu walki z chrześcijańską moralnością. Niestety – to co w życiu wiary jest dobrym dążeniem w polityce często jest brakiem realizmu i naiwnym idealizmem, który nie służy nikomu. 

Możemy zakładać, że w jeśli potraktujemy Polskę jako narzędzie nawracania cudzoziemców – skutek będzie bardzo podobny. Skończy się to pogorszeniem kondycji państwa i gorszym wywiązywaniem się go z właściwego mu zadania zabezpieczania dobra obywateli. Masowych konwertytów również chyba nie ma co się spodziewać. Cóż: Chrystus Pan powierzył zadanie niesienia wiary swojemu Kościołowi. Państwo takiego zadania nie ma. Jak uczył papież Leon XIII, władza polityczna winna Kościół wspierać w jego zadaniu i chętnie z nim współpracować, ale jako taka nie jest po to, by zabiegać o nadprzyrodzone skarby. 

Mimo wszystko jeszcze Jan Paweł II, zaskakująco zachęcając do eurointegracji, potrafił angażować się w projekty polityczne, mając z tyłu głowy to, co jest właściwym dążeniem Kościoła. Dziś nie możemy liczyć już nawet na podobne błędy w dobrej wierze. Zupełnie jakby to humanitaryzm i globalne projekty polityczne miały rozliczyć kardynałów Rysia i Krajewskiego z powierzonych im zadań w Dniu Ostatecznym. Wtedy to przecież nie za kształt prawodawstwa w kraju będą przede wszystkim odpowiadać.

Jest czego żałować… bo przecież tak łatwo wskazywać społeczeństwu ofiary, na jakie ma się zdobyć, samemu unikając kosztu. W końcu który święty stracił głowę za głoszenie otwartych granic? A ilu duchownych straciłoby je, idąc do strefy no-go, by opowiadać o fałszach Mahometa i prawdzie przyniesionej przez Chrystusa? Obrotni to rządcy, których postawiono nad nami w purpurze. 

Filip Adamus