Czyście kiedyś widzieli Czyściec? Spojrzenie okiem świętych i mistyków
pch24.pl/czyscie-kiedys-widzieli-czysciec
(Workshop of Peter Paul Rubens (Flemish, Siegen 1577–1640 Antwerp)/ metmuseum.org)
„Po tamtej stronie bowiem nie ma tupetu! Nikt nie może i nie chce udawać innego, niż jest, nie może i nie chce nadrabiać niczego krętactwem i formą. Żadne względy nie istnieją. JEST TYLKO TO, CO JEST. Każda dusza widzi jasno stopień swej doskonałości, a widzi go w świetle Prawdy, której ani zagmatwać, ani odłożyć, ani uniknąć, ani zmylić niepodobna!
Ta Prawda – jest! I nie tylko jest, ale więcej nic nie ma.” [1]– pisze Stefania (Fulla) Horak (1909-1993) polska współczesna mistyczka, sybiraczka i filozof, którą mieszkańcy Nieba odwiedzali, niemalże jak sąsiedzi, w jej mieszkaniu we Lwowie. Z porzuconą w młodości wiarą, ciętym językiem, filozoficznym, dociekliwym i bystrym umysłem – pragnęła Boga ponad wszystko. Jej nad wyraz rozwinięty zmysł obserwacji pozwolił zobaczyć z bliska nawyki, pozory i fałsz, czyli to, jak ludzie przeżywają miłość. Dziwiła się, że niedoskonały człowiek, pełen wad i naleciałości może w sposób doskonały zawładnąć sercem i myślami drugiego. Głód PRAWDY pchał Fullę do poszukiwań. Nie znalazł zaspokojenia jej pod zasłoną ludzkiej miłości, którą łączyła nić milczącej umowy: „ja będę kłamał tobie, a ty mnie…” [2]
Żyła więc w rozdarciu. Z jednej strony widząc wokół siebie, w relacjach człowieka z człowiekiem tylko niesytych i przesyconych, myślała, że może jakoś zgubi się pośród nich, z drugiej zaś, w wielkiej udręce poszukiwała PRAWDY. PRAWDY, która jest DO-SŁOWNA. Nie tylko jest słowem, które było na początku i przez które wszystko się stało, ale dotrzymuje słowa, bez którego nic się nie stało, z tego, co się stało.[3]„Chciałabym wierzyć w Boga…Jaką okrutną zabawkę wymyślił sobie Ten, kto nas stworzył!…A ponad wszystkim ta paląca tęsknota za niepojętą a przeczuwaną – Wiecznością”.[4] „Bóg gdyby był – musiałby ludzi kochać. Czyżby ich inaczej stwarzał? Skończyłby niewątpliwie nawet Sam ze Sobą, nie mając żadnej istoty, którą by mógł uszczęśliwić i gdyby mu wszystkie sprawy tego świata były równie obojętne, jak mnie”– pisała Fulla do zaprzyjaźnionej zakonnicy. I ciągnęła dalej: „Czy Matka wie, że gdyby Bóg do mnie przyszedł z otwartością bym Go przyjęła i dałabym Mu się nasycić? Gdybym Go odczuła, serce moje doznałoby ulgi, ciężar, który je ugniata, spłynąłby, a ja odnalazłabym rzeczy niewypowiedziane”…[5]
W rozpaczliwych katuszach, nienasyceniu, głodzie poszukiwań, i strzępów nadziei na jej spełnienie – Fulla modliła się: „Boże! Jeśli jesteś – daj mi światło!” [6] Zalecana przez spowiednika, a przez trzy miesiące, na wpół świadomie powtarzana przez nią modlitwa zaowocowała tym, że 10.08.1935r o godzinie 6-tej po południu podczas salonowego spotkania – światło zaczęło kręcić się nad głową Fulli. Zbiegło się to w czasie, kiedy jedna z uczestniczek spotkania opowiadała o cudzie, który zawdzięcza Matce Boskiej Częstochowskiej. Fullę ogarnął wówczas gwałtowny, niepochamowany, rozdzierający płacz. „Poprzez oszołomienie, poprzez szum walącej w uszach krwi, dotarły wreszcie do mej świadomości bezładne słowa o jakimś świetle nade mną. Potem usłyszałam, że wszyscy o tym tylko mówią. O świetle, które zjawiło się nad moją głową. (…) Przebiegając salon, słyszałam jeszcze ich zdumione okrzyki, że owo światło posuwa się razem ze mną i razem ze mną wychodzi”. [7]
Bóg potrafi zaskakiwać. Nie tylko fizycznym doświadczeniem tego, że JEST, ale tego, że JEST Bogiem Do – SŁOWNYM. Przykład Fulii jest doskonałym potwierdzeniem słów Jezusa: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam”. (Mt, 7,7-8) Św. Magdalena Zofia Barat, założycielka Sacré Coeur we Francji była pierwszym gościem, który przyszedł do Fulii z zaświatów. To właśnie ona, była kierownikiem Fulii na drodze chrześcijańskiej doskonałości, rozpalając w niej miłość do Najświętszego Serca Jezusa.
Światło, którym Bóg zaspokoił głód poszukującej PRAWDY Fulii pozwoliło jej doświadczyć rzeczywistości Piekła, Nieba i Czyśćca.
„Czyściec jest. I to jest tak samo naprawdę – a raczej prawdziwiej – niż to wszystko, co tu na ziemi, daje się zmysłami rozpoznać. Jakże więc straszną niespodzianką, jakiem zaskoczeniem będzie dla każdego niewierzącego człowieka to wszystko, co duszę jego musi już spotkać po śmierci (…) Bezmyślność nie uratuje człowieka przed niczem. Strusie chowanie głowy w piasek jest tu najbezsensowniejszą stratą czasu, który by można spożytkować na skuteczne zapobieganie przyszłym mękom”.[8]
Tajemnicę czyśćca poznało wielu mistyków i świętych. Wszyscy mówią jednogłośnie, że pragnienie Boga jest najstraszliwszą męką duszy. Nieśmiertelna, wyzwolona z ciasnoty zmysłów, pragnie powrócić do swego Stwórcy i Pana. „Bóg ciągnie ją ku Sobie, jak olbrzymi, o przemożnej, obezwładniającej sile magnes (…) Tęsknota za Bogiem jest więc czemś, czego dusza wyzbyć się nie może, tak jak ślepe, bezwolne opiłki metalu nie mogą przestać rwać się ku przyciągającym je biegunom magnesu. Tęsknota ta jest więc niejako tłem, na którem zarysowują się rozmaite desenie i zygzaki cierpień, udręczeń i stanów pokutującej duszy.” [9]
Czyściec jest więc lustrzanym odbiciem prawdy. Dostaniemy tam wszystko to, czym grzeszyliśmy za życia. Zupełnie tak, jakby grzeszne skłonności mówiły do nas: „Chcesz? – to masz.” Jednak zaspokojenie ich nie ma już ziemskiego smaku, którym da się napompować ludzkie ego. Jest to smak goryczy, gdyż z chwilą gdy oczy ciała zamykają się na zawsze – na zawsze otwierają się oczy duszy. Jednym, ogarniającym spojrzeniem widzą one jasno wszelkie odchylenia, lekceważenia, zaniedbania – od nakreślonej Bożym planem linii. W tym duchowym układzie odniesienia widzą również bilans zysków i strat. Jakże odmienny od tego, który powszechnie, dostępny jest na ziemi. Właśnie owo widzenie zysku, który dusza mogłaby osiągnąć, a który z własnej woli utraciła, powoduje w niej najsroższe męczarnie. „Pomyślmy, jak dręczyłby się człowiek, który by za grosze odsprzedał los, na który potem padłaby główna wygrana!” [10] Jednocześnie dusza czyśćcowa chce cierpieć moralnie, gdyż będąc w prawdzie – podziwia Bożą sprawiedliwość, dlatego tak jak z własnej woli, żyjąc w ciele – zrezygnowała z głównej wygranej, łapiąc to, czym nęcił świat, tak i teraz dobrowolnie przyjmuje wszelkie cierpienie, by móc przygotować się, oczyścić i dojrzeć w miłości do spotkania z Ojcem.
Dusza będąca w PRAWDZIE widzi również każde najdrobniejsze drgnienie swego serca, które zaliczone jest na jej dobro, każdą zwycięską walkę, która doprowadziła do ujarzmienia dla Boga cielesnej natury. To widzenie następuje natychmiast, od pierwszej chwili rozstania się z ciałem.[11] „Wy też bądźcie gotowi, gdyż o godzinie, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie” (Łk 12,40) Moment śmierci – to najważniejszy moment życia. To moment grozy. Moment świadomości. Bycia nagim i samotnym wobec Sprawiedliwości.
Objawienia mistyczne i spotkania ze świętymi[12] w sposób plastyczny ukazały Fulli Horak rzeczywistość czyśćca. Składa się z rozmaitych kręgów, w których każda wina ma swój odpowiednik w cierpieniu. Prócz Kręgu Głodu, Lęku, Grozy i Utrapień, Fulla wyróżnia dwanaście innych przez które przechodzi odłączona od Źródła dusza. Nie mniej, jak sama zauważa, ukazanie stanów wyzwolonej z materii duszy jest przełożeniem tego, co niepojęte, na nieporadną ciasnotę jaką dysponuje ludzki język. Choćby przez pryzmat tej trudności zaglądnijmy tam na chwilę.
1.Krąg Błądzeń jest najstraszniejszym Kręgiem Czyśćca. Dusza krąży wówczas blisko ziemi lecz nie ma z nią już żadnego kontaktu. Nie widząc kresu swej obecnej męki bez wytchnienia porusza się bezcelowym, ciągłym ruchem, szukając nie wiadomo czego. Błądząca świadomość własnej osobowości szuka właściwego sobie miejsca. Jednak nie czując czasu, przestrzeni, celu ani sensu, poza upiorną teraźniejszością – nie wie co z nią będzie. Znajdują się tu niektórzy z niepotępionych oprawców Chrystusa.
2.Krąg Ciemności jest stanem gdzie dusza nadal nie wie jeszcze niczego o Bogu. Z drobiazgowością rozpamiętuje własne winy, grzechy, błędy, pomyłki i zaniedbania, rozumiejąc jedynie to, jak nędznym i marnym był zysk w porównaniu ze stratą. Żal do samej siebie, rozpacz i bezsilność, świadomość opuszczenia – to niegasnący żar, który ją trawi.
3.Krąg Bałwochwalców – znajdują się tu ci, którzy na pierwszym miejscu stawiali siebie, innych ludzi, ambicję, naukę, czy przedmioty. Mają oni teraz świadomość Jedynego Boga. Chcą widzieć światło i błagać Go o pomoc, jednak w którąkolwiek stronę nie spojrzą widzą przed sobą dawne bożki. I do nich zwracają się z pomocą, mimo, że rozumieją cały bezsens swej prośby.
4.Krąg Współwinnych – przebywają w nim wszyscy, którzy pomagali sobie w grzechu. Najwięcej jest tu dusz, które łączyła grzeszna miłość. Mając się nieustannie przed oczyma i nie mogąc się przed sobą ukryć czują do siebie żal i wyrzuty sumienia. Teraz już jasno widzą swe plugawe wartości. Chcieliby o sobie wzajemnie zapomnieć zrzucając na ukochaną za życia osobę całą odpowiedzialność – jednak rozstać się nie mogą. Pamięć wspólnych chwil rodzi u nich żal i wstyd, którego nie znali za życia.
5.Krąg Widzenia Następstw jest okrutnie bolesny, gdyż przebywająca w nim dusza jasno i wyraźnie widzi wszelkie konsekwencje swych złych uczynków, błędów, złego przykładu, czy fałszywie głoszonych zasad i pojęć. Widzi jak każde odchylenie od Bożych prawd mści się na dzieciach, wnukach i prawnukach. Cierpi więc nie tylko za siebie, ale również za wszystkie grzechy, których stała się powodem. Oglądając najdalsze następstwa swych win na ziemi widzi również pracę swojego życia, której podwalinami był grzech i występek.
6.Krąg Samotności – męczą się tu dusze, które bezmyślnie zagłuszały się w życiu pustą gadaniną, bezwartościowym zgiełkiem czy grzeszną rozrywką. Teraz w absolutnej samotności rozmyślają nad straconymi latami. Otaczając się za życia ludźmi i hałasem – chcieliby jak dawniej kogoś przywołać, ale zewsząd napotykają jedynie beznadziejną pustkę nie mając żadnej pewności jej końca.
7.Krąg Gwarnej Udręki – tu w kontraście do Kręgu Samotności znajdują się dusze tych, którzy grzeszyli biernie, ceniąc sobie ponad wszystko spokój. Pozornie nie robili nic złego, jednak z wyniosłej, wzgardliwej i egoistycznej zachłanności na siebie samych – byli zamknięci na bliźniego nie czyniąc dobra, którym mogliby się z innymi podzielić. Stęsknione za ciszą, wszędzie napotykają czyjąś obecność. „Ruch-gwar-zamęt-ruch-i-gwar-nieustająca, nieznająca wypoczynku udręka i znużenie…” [13]
8.Krąg Pragnienia – w nim to, z pełną świadomością ohydy swoich czynów znajdują się dusze tych, którzy pragnienia ciała zaspokajali w użyciu, zboczeniach i rozpuście. Czując dławiący wstręt do samych siebie, brud, skalanie i niechlujstwo, pali je nieugaszone pragnienie czystości. Tęsknota za źródłem Wody Żywej – gdy wokół wszystko jest suche, gorące i wrogie – pobudza świadomość szpetoty ich grzechu.
9.Krąg Urojenia obejmuje swym zasięgiem dusze tych, którzy żyjąc zachciankami permanentnie szukali nowych przeżyć, póz, czy nieszczęść. Pławiąc się w nich wybierali te, w których im było do twarzy. Są tu dusze tych, którzy żyli z dala od prozaicznych obowiązków życia codziennego. Teraz plątają się w fałszywej gmatwaninie własnej sztuczności, świadomie i prawdziwie już ocenianej.
10.Krąg Zwodniczych Nadziei „przytula” tych, którzy budząc próżną nadzieję u innych nie dotrzymali danego słowa czy obietnic. Mieli mnóstwo dobrych postanowień i porywów, których z niedbalstwa nie doprowadzali do końca, na później odkładając poprawę i prawdziwą modlitwę. „Będzie się im ciągle zdawało, że dochodzą już do kresu swej udręki, że (…) tylko rękę wyciągnąć – parę kroków zrobić – i nagle poczują się na samym dnie zwątpienia i rozpaczy. Wytężone pięcie się po szklanej prostopadłej ścianie i bezsilne usuwanie się na sam dół…” [14]
11.Krąg Właściwej Pokuty to krąg przez który przejdzie każda dusza mająca coś do odpokutowania. Tu – w przeciwieństwie – do kręgów niższych dusza nie męczy się już własnym bólem, ale patrząc niejako z lotu ptaka na całe swoje życie, pamięta każdy dzień, każdą chwilę i każdą myśl którą obrażała Stwórcę. Im subtelniejsza i bardziej uposażona – tym większy jest jej ból i rozpacz. „Oczyszczona w poprzednich kręgach ze wszystkiego, co osobiste, przetopiona niejako cierpieniem, wyługowana męką z wszystkich naleciałości ziemskich – trwa oto myślą przed Stwórcą swoim i Panem, bolejąc najstraszliwiej nad obrazą Jego Przedwiecznej Doskonałości”.[15]
12.Krąg Obojętny przynosi duszy ogromną ulgę. Jest bowiem stanem, w którym dusza nic już nie czuje. Tu już się nie cierpi. Tu się czeka. I choć dusza nie wie jak długo trwać będzie to czekanie, wita ten krąg jak rozbitek, który widzi zbawczą wyspę. Jedne dusze odpoczywają tu po przebytych mękach, inne czekają, aż ktoś na ziemi naprawi to, co zniszczyli, czy zaniedbali w życiu. Są tu dusze księży niedbale odprawiających Mszę Świętą, są dusze literatów piszących przeciw prawom Bożym, a także takie, które dzięki wstawiennictwu Maryi, prośbom swego patrona, czy modlitwom i uczynkom żyjących – Bóg skrócił mękę z poprzednich kręgów, zamieniając jakość kary z krótszej i cięższej, na dłuższą i łagodniejszą.[16]
Nasze światy przenikają się. Jak mówił ksiądz Piotr Pawlukiewicz: „To nie jest tak, że oni umarli, a my żyjemy. To oni żyją, a my umieramy.” Potrzebujemy się więc wzajemnie, by osiągnąć pełnię zjednoczenia w Chrystusie. Chrystusie, który jest Drogą, Prawdą i Życiem.[17] Nikt też, żaden przywódca religijny, czy prorok, nie oddał swojego życia za nasze życie. Jezus oddał je po to, by móc przygotować nam miejsce w domu Ojca. Można by więc dywagować, przytaczać argumenty i prowadzić najrozmaitsze dysputy na temat tego, co jest pełnią i jak do niej dojść… Nie mniej, najdelikatniej mówiąc, ignorancją byłoby przejść obok Do-słownej Prawdy. Prawdy naszej wiary, której pełnomocnictwa i autorytetu SŁOWA doświadczyła poszukująca jej Fulla, wchodząc w namacalną rzeczywistość tego, czym jest niebo, piekło, a także czyściec i świętych obcowanie. Ale nie tylko ona…
Życie Marii Simmy (1915-2004) prostej, austriackiej kobiety wypełnione było szczególnym kontaktem z duszami czyśćcowymi. Przychodziły one do niej, jak święci do Fulli. Widziała je, rozmawiała z nimi i podejmowała czyny ekspiacyjne. Jak to zwykle bywa, gdy świat duchowy odsłania przed niektórymi ludźmi swoje tajemnice, psychiatrzy i teolodzy odsłaniają swoje diagnozy. Tak było i w przypadku Marii. Nikt jednak nie dopatrzył się oszustwa, czy choroby. W rozmowie z dziennikarzem Nickiem Eltzem mistyczka prezentuje w wielu kwestiach ciekawy punkt widzenia, jeśli chodzi o życie dusz czyśćcowych. Jakże zbieżny do tego, co doświadczyła Fulla. Ta sama treść, choć ubrana w inną formę.
Podkreśla, że czyściec jest nie tylko stanem, jak naucza dziś wielu teologów, ale również miejscem, które składa się z trzech poziomów. Im niższy poziom, tym większe cierpienie dusz. „Tak, wydaje się, że gromadzą się najliczniej wokół ołtarza lub w okolicach miejsca śmierci. (…) Dusze nie przychodzą do mnie lub do nas z Czyśćca, ale przychodzą do nas z Czyśćcem. To jest wiele różnych miejsc, nie jedno, i wiele różnych stanów, a nie tylko jeden. (…) Dzieje się zapewne tak, gdyż według niej: (…) Bóg nigdzie dusz NIE UMIESZCZA! Dusze osądzają się same i potem przyporządkowują się same na odpowiedni poziom. To ONE SAME chcą się oczyścić zanim dołączą do Boga. Niektóre są tam zaledwie pół godziny, a inne cały czas aż do ostatniego dnia. Przeciętnie, według dusz jest to okres czterdziestu lat.” [18] Oczywiście, w obrazowym przełożeniu na ziemskie jednostki postrzegania czasu, gdyż po tym życiu czas przestaje istnieć. Będąc w prawdzie i mając jasne doświadczenie Boga są cierpliwie i chcą cierpieć, by móc pojawić się przed JEGO obliczem w nieskazitelnym stanie. Nie chcą tu wcale wrócić, nie mniej pojawiają się, wyłącznie za zgodą Boga po to, by błagać nas o pomoc.
Maria wspominając rok 1940, kiedy po raz pierwszy pokazała się jej dusza czyśćcowa, tak opisuje to wydarzenie: „Obudziłam się słysząc, że ktoś chodzi po moim pokoju. Rozglądałam się, myśląc, kto by to mógł być. Nigdy nie byłam bardzo bojaźliwa. Raczej zaatakowałabym, zamiast się bać. Zauważyłam, że jakiś mężczyzna przechadza się obok mnie wolnym krokiem. Cierpkim tonem zażądałam wyjaśnień:
– Jak tu wszedłeś? Czego tu szukasz?
Jakby nic nie słyszał, nadal chodził po pokoju – tam i z powrotem.
– Co robisz? – pytałam dalej. Nie otrzymałam jednak żadnej odpowiedzi.
Wyskoczyłam z łóżka i chciałam go schwytać, ale łapałam tylko powietrze. Nie było nic więcej. Wróciłam do łóżka, a on znowu zaczął chodzić. „No, dobrze – pomyślałam. – Widzę tego człowieka, a zatem czemu nie mogę go złapać? Wstałam z łóżka jeszcze raz i zaczęłam chodzić powoli obok niego. Chciałam go zatrzymać… po raz kolejny trafiłam jednak w próżnię. Nic więcej. Poczułam się mniej pewnie. Była prawie 4.00 nad ranem. Mężczyzna zniknął, ale ja nie mogłam zasnąć. Po Mszy Świętej poszłam do mojego kierownika duchowego i opowiedziałam mu całe zdarzenie.
– Jeśli coś podobnego się jeszcze powtórzy – wyjaśnił mi krótko – nie pytaj: „Kim jesteś?”, ale: „Czego ode mnie chcesz?”.
Następnej nocy postać wróciła. Była to ta sama osoba co poprzednio. Spytałam:
– Czego ode mnie chcesz?
Mężczyzna odpowiedział:
-Ofiaruj w mojej intencji trzy Msze Święte, a będę uwolniony.
(…) Inne dusze czyśćcowe prosiły mnie, bym dla nich cierpiała. Były to wielkie cierpienia. Kiedy dusza przychodzi, budzi mnie, stukając, wołając lub szturchając albo w jeszcze inny sposób. Pytam ją szybko: „czego chcesz?” albo: „co mam robić?”…Tak jedna z dusz zapytała mnie kiedyś:
– Możesz dla mnie cierpieć?
Wydawało mi się to dziwne, ponieważ do tej pory żadna z nich nie wyraziła takiego pragnienia.
Odpowiedziałam jej:
-Tak, ale co mam robić?
Ona zaś rzekła:
-Przez trzy godziny doświadczysz ogromnego bólu całego ciała, ale po upływie tego czasu będziesz mogła wstać i kontynuować swoją pracę, jakby się nic nie stało. W ten sposób odejmiesz mi dwadzieścia lat czyśćca.
Zgodziłam się. Miałam takie bóle, że ledwie rozumiałam, gdzie jestem, (…) Wydawało mi się, że te trzy godziny to raczej trzy dni albo trzy tygodnie. Kiedy wszystko się skończyło, okazało się, że rzeczywiście upłynęły tylko trzy godziny. Czasem musiałam cierpieć tylko pięć minut, ale jakże dłużył mi się ten czas!” [19]
Życie wielu świętych i mistyków, idąc w głąb historii duchowości katolickiej, przeplatało się z nawiedzeniami dusz czyśćcowych. Spośród nich należy wspomnieć chociażby Św. Grzegorza Wielkiego który zapoczątkował praktykę Mszy Świętych gregoriańskich odprawianych przez cały miesiąc. A historia była taka.
Kiedy Grzegorz Wielki był jeszcze opatem w klasztorze na wzgórzu Celio, jego współbrat Justus przyznał się do kradzieży trzech złotych soldów. Jako pokutę i przestrogę dla innych współbraci, z polecenia opata umarł w osamotnieniu na niepoświęconej ziemi, zaś do jego grobu wrzucono wspomniane trzy soldy. Grzegorzowi jednak sumienie nie dawało spokoju, poczuł litość, a na myśl o katuszach czyśćcowych zakonnika polecił, aby odprawiono za niego trzydzieści Mszy Świętych. Po ich odprawieniu dusza Justusa ukazała się Kopiozjuszowi, jego rodzonemu bratu, powiadamiając go, że właśnie została uwolniona z Czyśćca.[20] Historia ta pokazuje jak wielką siłą dla wyzwolenia duszy jest bezkrwawa ofiara Chrystusa podczas Mszy Świętej, gdzie już nie grzesznik, ale sam Chrystus prosi Swojego Ojca o zbawienie dla duszy. W przypadku gregorianek istnieje uzasadnione przekonanie o szczególnej ich skuteczności.
Siłę Komunii Świętej w intencji dusz czyśćcowych poznała również Św. Małgorzata Maria Alacoque, która w swoim Pamiętniku duchowym pisze: „Widziałam pewną zakonnicę, zmarłą już od dłuższego czasu, która mi powiedziała, że cierpi wiele w czyśćcu (…) a był nim widok jednej z krewnych wtrąconej do piekła. (…) zdawało mi się jakby owa dusza swoje cierpienia we mnie wcisnęła”.[21] Wyznała, że cierpi z powodu lenistwa, niedbalstwa i niewierności względem Boga. Widziała ją rozciągniętą na łożu z płomieni którego spód był utworzony z ostrych, ognistych gwoździ wnikających w jej ciało. „Rozdzierają mi serce żelaznymi grzebieniami z ognia – jest to najsroższa boleść moja za myśli szemrzące i krytykujące (…) a mój język pożera robactwo za mowy, które prowadziłam przeciw miłości (…)oto usta moje całe owrzodziałe.” [22] I ciągnęła dalej: „Proś Boga za mną, ofiaruj Mu swoje cierpienia w łączności z cierpieniami Jezusa Chrystusa, by ulżyć moim.” [23] – mówiła prosząc jednocześnie o przystępowanie za nią do Komunii Świętej. „Skoro przyjęłam Komunię Świętą, o którą mnie prosiła, powiedziała mi, że jej straszliwe męczarnie znacznie się zmniejszyły, gdyż na jej intencję odprawiono Mszę Świętą ku czci Męki Pańskiej; jednak została jeszcze długo w czyśćcu, w którym cierpiała męki należne duszom, które były oziębłe w służbie Bożej”.[24]
Św. Gertruda, Św. Katarzyna z Genui, Św. Teresa z Avili, Św. Małgorzata z Kortony, Św. Brygida, Św. Weronika Giuliani, bł. Anna Katarzyna Emmerich, Św. Gemma Galgani, Św. Faustyna Kowalska, Teresa Neumann, Maria Valtorta, Teresa Musco i wielu innych – wszyscy oni – mieli wgląd w rzeczywistość czyśćca i podejmowali heroiczne czyny ekspiacyjne, które nie tylko przyczyniały się do wzrostu ich własnej wiary, ale były realnym dowodem miłości bliźniego. „Święta i zbawienna jest myśl modlić się za umarłych, aby byli od grzechu rozwiązani.” (2 Mch 12,45)
Anna Katarzyna Emmerich porównywała czyściec do piekła, gdzie jedyną różnicą był ograniczony czas jego trwania. W najgłębszych jego czeluściach widziała złe duchy dręczące dusze przypominaniem popełnionych kiedyś grzechów, dusze biczowane, rozrywane zębami psów, poniewierane, leżące w okowach lub jedna na drugiej, zamurowane, znoszące głód, pragnienie, zimno, upał, nędzę, trwogę i opuszczenie. Cierpienia duchowe też były zróżnicowane, zależnie od rodzaju grzechów. Były to męczarnie sumienia lub serca.[25] Dlatego właśnie świadomość doniosłości bezkrwawej ofiary Chrystusa i jej zaniedbywanie przez tych, którzy znajdują się jeszcze na ziemi, nazywała: „szkaradnym okradaniem najbiedniejszych spośród biednych.” [26]
Nie sposób nie wspomnieć Św. Ojca Pio, który nieustannie modlił się za dusze czyśćcowe heroicznym aktem ofiarowania swych cierpień, a także w czasie sprawowania Mszy Świętej. W jego życiu chlebem powszednim było przenikanie się światów realnego i duchowego – a ze zmarłymi cierpiącymi w czyśćcu łączyła go szczególna więź. Kiedy pewnego razu Ojciec Pio w czasie obiadu opuścił refektarz, udając się do drzwi wyjściowych klasztoru, w ślad za nim podążyło dwóch braci. Będąc już blisko niego usłyszeli, że prowadzi rozmowę z kimś, kogo nie widzieli. Zakłopotani osłupieli ze zdziwienia, nie wiedząc, co o tym myśleć. Pio spokojnie wyjaśnił: „Nie martwcie się! Właśnie rozmawiam z kilkoma duszami, które są w drodze z czyśćca do raju. Zatrzymały się tutaj, by mi podziękować, ponieważ dziś rano wspomniałem je podczas Mszy Świętej.” [27] Innym razem pewna kobieta zapytała go: „Ojcze, proszę mi opisać czyściec”. Odpowiedział: „Córko moja, dusze z czyśćca wolałyby rzucić się w ogień ziemski, gdyż dla nich byłoby to niczym rzucenie się do źródła świeżej wody.” [28]
Misterium nieśmiertelności – Czyściec. Wraz ze swoim Aniołem Stróżem odwiedziła go również Św. Faustyna. W Dzienniczku, tak wspomina tą wizytę: „Ujrzałam Anioła Stróża, który kazał mi pójść za sobą. W jednej chwili znalazłam się w miejscu mglistym, napełnionym ogniem, a w nim całe mnóstwo dusz cierpiących. Te dusze modlą się bardzo gorąco, ale bez skutku dla siebie, my tylko możemy im przyjść z pomocą. Płomienie, które paliły je, nie dotykały mnie. I zapytałam się tych dusz, jakie jest ich największe cierpienie? I odpowiedziały mi jednozgodnie, że największe dla nich cierpienie, to tęsknota za Bogiem. Widziałam Matkę Bożą odwiedzającą dusze w czyśćcu. Dusze nazywają Maryję „Gwiazdą Morza”. Ona przynosi im ochłodę. Chciałam więcej z nimi porozmawiać, ale mój Anioł Stróż dał mi znak do wyjścia. Wyszliśmy za drzwi tego więzienia cierpiącego. Usłyszałam głos wewnętrzny, który powiedział: Miłosierdzie moje nie chce tego, ale sprawiedliwość każe.” [29]
To właśnie Maryja, choć korzy się przed Bożą sprawiedliwością – jest najczulszą Orędowniczką dusz cierpiących w Czyśćcu. Cierpienie dobrowolnie przyjęte i złożone w Jej ręce ma największą wartość. Ona – Matka Miłosierdzia – ma moc i prawo w każde Swoje Święto wyzwolić kilka dusz najsrożej cierpiących lub uprosić u Swojego Syna złagodzenie kar i przejście w łagodniejszy krąg czyśćca.[30]
Szczytem wędrówki przez czyściec i kontakty z duszami tam cierpiącymi jest Muzeum Dusz Czyśćcowych, a raczej „pokój dusz czyśćcowych” zrobiony z małej zakrystii w kościele Sacro Cuore del Suffragio w Rzymie.[31] Powstał on z inicjatywy ojca Victora Jouëta, mającego szczególne nabożeństwo za zmarłych. Impulsem do jego założenia był pożar, który wybuchł w tymże kościele 15 listopada 1897r. Rozprzestrzeniający się od ołtarza ogień wypełnił kaplicę, a wierni na drewnianym panelu przy ołtarzu dostrzegli oblicze cierpiącej osoby. Pożar ugaszono, świątynię odbudowano, zaś wydarzenie uznano za nadprzyrodzone, związane z objawieniem się duszy czyśćcowej. Znajdujące się tam muzealne relacje i eksponaty fizycznie zaświadczają o rzeczywistości czyśćca, a wypalone w książkach i na fragmentach tkanin ślady dłoni i palców uwidaczniają przenikanie się światów i komunikację między nimi.
Właśnie dlatego dusze, które z chwilą swojej ziemskiej śmierci, w domu Ojca jeszcze się nie znalazły, obcują z nami na ziemi prosząc o pomoc w dojściu do Nieba. Śnią się, zjawiają, zostawiają namacalne, realnie wypalone ślady dłoni, czy samych tylko końcówek palców. Są jak bezdomni żebracy żyjący w rozkroku między Niebem, a Ziemią. Jak pisze ojciec Victor Jouët: „Życie dusz czyśćcowych to również życie. Trzeba więc uznać to, co wymyka się naszej kontroli, i nie odrzucać tego rozumowo. Bóg jest Panem ducha i materii, stworzył jedno i drugie. Cóż więc dziwnego w tym, że chce – zawsze z korzyścią dla swoich stworzeń – działać, wykorzystując ducha i materię w sposób dla nas niezrozumiały?” [32]
Dusze czyśćcowe są Kościołem Cierpiącym, a cierpienie jest jedyną modlitwą, która zbliża je do celu. Nie mogą już nic dla siebie zrobić. Żyją w PRAWDZIE, którą z odwagą myślenia poszukiwała Fulla Horak. Są nędzarzami, którzy z dopustu Bożego proszą Kościół Wojujący o jałmużnę miłości. Chcąc z nami obcować – fizycznie zjawiają się i pukają do naszych serc poprzez pukanie do okna, drzwi, naciskanie klamki, zrzucanie przedmiotów… I nie jest to doświadczenie tylko świętych, mistyków, czy ktoś mógłby dodać – chorych psychicznie ludzi…
Msza Święta, Komunia, każdy najmniejszy nawet ból, uzyskiwanie odpustów zupełnych, które całkowicie uwalniają z czyśćca jedną konkretną duszę. Ale także każdy dobry uczynek, myśl, modlitwa, wyrzeczenie, post, jałmużna, kroki w drodze na cmentarz, zapalone światełko – wszystko to ma dla dusz czyśćcowych ogromne znaczenie. O ile poniesione jest w ich intencji. Tak jak ciało, by żyć potrzebuje pożywienia, tak dusza potrzebuje modlitwy. Modlitwa za zmarłych jest najlepszą duchową inwestycją, która przynosi 100% zysku. Jak mówi nam Św. Jan Maria Vianne’y w swoim kazaniu – „Ten co się modli za duszami w czyśćcu cierpiącymi, skoro tylko stanie przed trybunałem Jezusa Chrystusa dla zdania rachunku ze swego życia, dusze owe już staraniem jego uwolnione z czyśćca rzucą się do stóp Zbawiciela i powiedzą: Panie, zlituj się nad tą duszą ona nas wyrwała z płomieni, ona za nas uczyniła zadość Twej sprawiedliwości. Zapomnij jej przewinień, jak ona błagała, żebyś zapomniał przewinień naszych”. [33]
Oby święty dzień śmierci dla wszystkich był odnalezieniem zagubionej perły.
Danuta Knap – Nowotarska
[1] F. Horak, Święta Pani, wyd. AA, Kraków 2020, s.185
[2] Tamże, s. 40
[3] Zob. (J 1,1- 4)
[4] F. Horak, tamże, s. 8
[5] F. Horak, tamże, s. 22-23
[6] Tamże, s. 43
[7] Tamże, s. 46
[8] Tamże, s. 186
[9] Tamże, s. 187
[10] Tamże, s. 184
[11] Zob. tamże, s. 183
[12] Fullę w jej mieszkaniu przy ul. Kopernika we Lwowie odwiedzali: (prócz Św. Magdaleny Zofii Barat pod dyktando której spisywała swoje doświadczenia) kardynał Mercier, Jan Bosko, Teresa od Dzieciątka Jezus, January i Sylwester, Andrzej Bobola, Jan Vianney, Katarzyna Emmerich, Pierre Giorgio Frassati, Joanna d’Arc, Stefan, Mikołaj.
[13] Tamże, s.191
[14] Tamże, s. 193
[15] Tamże, s. 194
[16] Zob. tamże, s.185-196
[17] Zob. (J, 14,6)
[18] Uwolnijcie Nas Stąd!, Z Marią Simmą rozmawia Nicky Eltz, wyd. M, Kraków 2015, s. 24-29
[19] Maria Simma, Moje przeżycia z duszami czyśćcowymi, pierwsze polskie wydanie, za: Marcello Stanzione, Cierpiące dusze, wyd. Esprit, s.150-154
[20] https://bernardyni-alwernia.pl/msza-sw-gregorianska/
[21] Pamiętnik Duchowny Św. Małgorzaty Marii Alacoque, wyd. Apostolstwa Modlitwy Księża Jezuici, Nihil obstat, Kraków 1947 s.146
[22] Tamże, s. 147.
[23] Tamże, s.146
[24] Tamże, s. 148
[25] Zob. A. K. Emmerich, Sekrety dusz czyśćcowych, wyd. AA, Kraków 2011, s. 9-10
[26] Tamże, s. 9.
[27] Głos Ojca Pio 6/132/2021
[28] Tamże
[29] Św. Faustyna Kowalska, Dzienniczek, wyd. Misericordia, Nihil obstat, Imprimatur, Kraków 1979, s. 45
[30] Zob. F. Horak, Święta Pani, wyd. AA, Kraków 2020, s. 201
[31] Zob. Grzegorz Fels, Ratujcie nas, wyd. Fronda, s.174
[32] Marcello Stanzione, Cierpiące dusze, wyd. Esprit, Kraków 2013, s. 12
[33] https://stacja7.pl/swieci/to-boza-izba-chorych-jak-czysciec-opisywal-sw-jan-maria-vianney/