Stanisław Michalkiewicz 29 kwietnia 2022 http://michalkiewicz.pl/tekst.php?tekst=5169
Czyżby epidemia zbrodniczego koronawirusa została odwołana za wcześnie? Na to wygląda tym bardziej, że stało się to za przyczyną zbrodniarza wojennego, zimnego ruskiego czekisty Putina, który – gdyby oczywiście nie był zbrodniarzem wojennym – mógłby ubiegać się o nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny, właśnie za zlikwidowanie epidemii.
Była ona bowiem przedsięwzięciem przede wszystkim medialnym, pretekstem do przećwiczenia tresury miliardów ludzi do zachowań stadnych i – co tu ukrywać – narzędziem skutecznym. O umownym charakterze epidemii świadczy choćby sposób, w jaki została ona zakończona w naszym nieszczęśliwym kraju. Było to bardzo podobne do eksperymentu, jaki Michaił Gorbaczow przeprowadził kiedy w Związku Radzieckim. Oto któregoś dnia ogłosił, że nazajutrz wszyscy muszą myśleć po nowemu. I tak się stało. Miliony ludzi położyły się spać myśląc po staremu, a kiedy się obudziły – myślały już po nowemu.
Podobnie z zakończeniem epidemii. 27 marca jeszcze wszystkie obostrzenia, w rodzaju zakładania maseczek, czy odbywania kwarantanny były jeszcze bezwzględnie konieczne, a konieczność ta była naukowo uzasadniona przez najtęższe autorytety, a następnego dnia od samego rana żadne z tych obostrzeń nie było już konieczne. Co się stało w nocy? Czyżby zbrodniczy koronawirus przestał istnieć? Ależ skądże, wcale nie – tylko pojawił się nowy, wielokrotnie wypróbowany pretekst do tresowania ludzi do zachowań stadnych w postaci wojny na Ukrainie. Zresztą jak tu przekonywać ludzi do maseczek, czy kwarantanny, skoro każdego dnia ukraińsko-polską granicę przekraczało prawie 100 tysięcy ludzi, których nikt nie testował na obecność zbrodniczego koronawirusa, nikt nie karał ich mandatami za niemanie maseczek, ani nikt nie kierował ich na kwarantannę, tylko autobusy rozwoziły ich po całej Polsce? Żaden naukowy autorytet nie potrafiłby wyjaśnić takiej sprzeczności, więc nie było rady – trzeba było epidemię kończyć, A gdyby Putin nie dokonał inwazji na Ukrainę, wszystko mogłoby pozostać po staremu, a nauka święciłaby triumfy.
I kiedy wydawało się, że tamten etap tresury mamy już poza sobą, że teraz będziemy tresowani do zachowań stadnych pod pretekstem wojny – żeby każdy płonął świętym oburzeniem na Putina i żeby każdy wierzył we wszystko, co na temat wojny podają niezależne media głównego nurtu – zarówno te rządowe, jak i te nierządne – bo i jedne i drugie podają to samo, a jedyną różnicą między nimi jest ocena Donalda Tuska, który dla mediów rządowych pozostawał wrogiem publicznym numer dwa – zaraz po Putinie, który jest wrogiem publicznym numer jeden, podczas gdy w mediach nierządnych jedynym wrogiem całej postępowej ludzkości jest tylko Putin – ni stąd, ni zowąd okazało się, że w rządowych magazynach zalegają dziesiątki milionów szczepionek firmy Pfizer. Były one kupione na etapie poprzednim, kiedy się wydawało, że epidemia będzie trwała i trwała, jak długo będzie trzeba, a tymczasem wojna i miliony uchodźców wywróciły to wszystko do góry nogami.
To jeszcze nie było najgorsze, bo – jak powiadają zbrodniczy Rosjanie – gdie nasze nie prapadało, więc ten zapłacony ogromny zapas szczepionek byśmy odżałowali. Okazało się jednak, że z firmą Pfizer rząd podpisał kontrakty na następne dostawy, za które trzeba będzie zapłacić – a tymczasem epidemia została odwołana. W tej sytuacji pan minister Niedzielski butnie oświadczył, że żadnych dodatkowych dostaw Polska nie potrzebuje, że kontrakty unieważnia – i tak dalej.
Wydawało się, że sprawa jest prosta tym bardziej, że rząd spodziewał się, iż inne kraje członkowskie Unii Europejskiej pójdą za przykładem Polski i kontrakty z Pfizerem pounieważniają. Niestety z wojny na Ukrainie skorzystały również Stany Zjednoczone, które pod tym pretekstem mocno chwyciły Europę za twarz, więc ochota na zrywanie kontraktów z amerykańskim koncernem farmaceutycznym gwałtownie spadła. Może zresztą pewien wpływ na to miały doświadczenia Polski, która za próbę przeforsowania „lex TVN” została przez władze amerykańskie ostrzeżona, że ten kto w swoim kraju działa na szkodę amerykańskich przedsiębiorstw, nie może uważać się za sojusznika Stanów Zjednoczonych.
Takie ostrzeżenie brzmiało groźnie nawet w czasach pokoju, a cóż dopiero – w czasie wojny? Wprawdzie formalnie ani USA, ani NATO wojny z Rosją nie prowadzi, przeciwnie – wszyscy utrzymują z Rosją stosunki dyplomatyczne – ale z Irakiem też utrzymywały, jednak nie przeszkodziło to we wszczęciu przeciwko temu krajowi „operacji pokojowej”, więc oficjalne zachowania nie mają tu nic do rzeczy. NATO nie angażuje się tylko w bezpośrednie działania militarne, podczas gdy we wszystkie inne – jak najbardziej. Pod tym względem wojna na Ukrainie podobna jest do wojny wietnamskiej, którą Stany Zjednoczone prowadziły nie przeciwko Wietnamowi, tylko przeciwko całemu Układowi Warszawskiemu i Chinom na dodatek. Dlatego i w jednym i w drugim przypadku wojna okazała się trudna do wygrania, chociaż sekretarz stanu Antoni Blinken optymistycznie zakłada, że zakończy się ona do końca tego roku, czyli najpóźniej – w Sylwestra. Do tego jednak czasu, a może i dłużej, będzie obowiązywała wojenna dyscyplina, a skoro tak, to nie jest pora na zrywanie kontraktów z Pfizerem.
Dlatego pojawiają się nieśmiałe głosy, wsparte również autorytetem pana ministra Niedzielskiego, byśmy spodziewali się jakichś niespodzianek epidemicznych jeszcze we wrześniu. Może nie wszystkie obostrzenia zostaną ponownie wprowadzone, ale szczepionki – jak najbardziej. Przecież Pfizer nie będzie produkował szczepionek na magazyn, a skoro tak, to trzeba będzie je kupić, no a skoro już będą kupione – to trzeba je będzie wykorzystać, żeby ludzie nie mówili, że rząd wyrzucił tyle pieniędzy w błoto.
I tak już ludziska sarkają, że inflacja – ale rząd teraz ma komfortową sytuację; nie zaprzecza inflacji, tylko śmiało bierze byka za rogi mówiąc – a owszem, jest ona, ta inflacja, ale to dlatego, że przecież jest wojna! Gdyby nie ona, to żadnej inflacji by nie było, nawet w sytuacji, gdy rząd rozrzuca pieniądze na prawo i lewo – ale jakże ma ich nie rozrzucać, skoro jest wojna? Jak się okazuje, wojna może być dobra, może nie na wszystko, ale na niektóre rzeczy jest znakomita.
Jednak nie można przeciągać jej nazbyt długo, a w tej sytuacji powrót do tresury ludzi do zachowań stadnych pod pretekstem epidemii zbrodniczego koronawirusa jest jak najbardziej oczywisty, zwłaszcza że dostawy kolejnych partii szczepionek już są przygotowane. Poza tym epidemia jest pretekstem lepszym, bo obejmuje całą ludzkość, ponad politycznymi podziałami, podczas gdy wojna, jaką NATO prowadzi z Rosją na Ukrainie, ma zasięg zdecydowanie bardziej ograniczony. Najwyżej będzie można jeden pretekst powiązać z drugim w ten sposób, że we wrześniu pojawić się może długo oczekiwania transsyberyjska mutacja koronawirusa.