Drzwi „anielskie”. Satanizm w sztuce “kościelnej”.

Drzwi „anielskie”


Maria K. Kominek OPs 2010 rok.

http://www.krajski.com.pl/718mkdrzwi.html

Będąc niedawno na Warszawskiej Starówce, przechodziłam obok kościoła Matki Bożej Łaskawej i po raz pierwszy przyjrzałam się nowym drzwiom. Ogarnęło mnie przerażenie. Drzwi do kościoła wymieniono i zamiast dawnych drewnianych zamontowano nowe. A te nowe otrzymały nazwę „drzwi anielskich”.
Oczywiście powinnam dużo wcześniej się zainteresować tymi drzwiami. Jednak jakoś ten fakt mi umknął, a to z powodu pewnej naiwności lub może niedowierzania. O tych drzwiach bowiem zasadniczo wiedziałam, widziałam w Internecie ich projekt, ale wydawało mi się niemożliwe, że ojcowie jezuici zgodzą się na takie zeszpecenie swojej świątyni. Gdy pierwszy raz zobaczyłam ten projekt na jakimś zdjęciu w kontekście planowanych obchodów 400lecia istnienia kościoła oo. jezuitów, byłam przekonana, że chodzi o makietę, która ma odegrać bliżej nieznaną mi rolę w kolejnym przedstawieniu na Starówce (ostatnio jest wiele tego typu przestawień i inscenizacji). I o sprawie zapomniałam. Zresztą w tym okresie byłam zajęta innymi tematami.

Drzwi zwane „anielskimi” zamontowano i nawet poświęcono, nb. 12 września 2009 roku, czyli w tym samym dniu, kiedy poświęcono Beskidzka Golgotę. Ciekawy zbieg okoliczności. 12 września to dzień poświęcony Matce Bożej, święto Najświętszego Imienia Maryi. Okazuje się, że w tym dniu Matka Boża została podwójnie obrażona.

Nim przyjrzymy się „drzwiom anielskim” przypomnijmy sobie czym są drzwi do kościoła.
Historia sztuki kościelnej zna niejedne drzwi, których znaczenie jest ogromne i które były i są pewnego rodzaju tzw. biblii pauperum. Warto więc poświęcić kilka linijek drzwiom, jako takim.
Sama budowla kościelna jest symbolem. Jest ona od początku chrześcijaństwa pojmowana na sposób alegoryczny. I tak Chrystus rozumiany jest jako kamień węgielny lub drzwi, gdyż On sam powiedział o sobie, że jest Bramą. Apostołowie porównani są do fundamentu, wierni są kamieniami budowy. W ten sposób cały budynek staje się wyrazem wiary. Nie trudno się o tym przekonać porównując dawne i nowe bryły kościołów. Dawne nakierowane były na wprowadzenie wiernych w Tajemnicę, dzisiaj – inspirowane są „namiotem spotkania”. Nie wchodząc w to zagadnienie, przypomnijmy, że według teologów najważniejsza funkcję po ołtarzu i tabernakulum spełniają drzwi. Stoją one bowiem na granicy dwóch obszarów: świata i Domu Bożego.
W związku z tym drzwi mają kilka funkcji: Pierwsza to funkcja typowo użyteczna. Ta jednak natychmiast sugeruje funkcję symboliczną – mianowicie drzwi oddzielają świat, nie dopuszczają jego wniknięcia do środka, do przestrzeni sakralnej. O tym czy drzwi spełniają tę funkcję czy nie, możemy się przekonać wchodząc do kolejnego kościoła. Jeśli po wejściu poczujemy się odgrodzeni od hałasu i zgiełku, jeśli poczujemy, że jesteśmy w innym „świecie” niż ten na zewnątrz, to drzwi spełniają dobrze swoją funkcję użytkową.
Drzwi jednak należy rozumieć również jako „znak”. Znak drzwi można rozpatrywać w różnych aspektach: filozoficznym, biblijnym (starotestamentalnym i nowotestamentalnym), wreszcie obrzędowo- liturgicznym. Spójrzmy na ten „znak” w jego aspekcie biblijnym.
Znamy pojęcia bramy niebios, bramy raju, bramy piekielne, bramy miasta, bramy świątyni. W każde z tych pojęć Nowy Testament wkłada ściśle określoną treść. Wiąże się ona z symboliką eschatologiczną bramy i drzwi jako wejścia do wiecznego szczęścia. Przypomnijmy słowa samego Chrystusa Pana, które są podwaliną do rozumienia symboliki drzwi jako znaku:
Gdy postawiono Chrystusowi pytanie, czy tylko nieliczni będą zbawieni, odpowiedział: Starajcie się wejść przez ciasną bramę, bo mówię wam, że wielu będzie chciało wejść, ale nie zdołają (Lk 13, 24). Drzwi mogą być zamknięte lub otwarte i biada temu, dla kogo będą zamknięte: Skoro Pan domu wstanie i drzwi zamknie, wówczas stojąc na dworze, zaczniecie kołatać do drzwi i wołać: Panie, otwórz nam! lecz On wam odpowie: Nie wiem, skąd jesteście. (por. Łk 13, 25). Wreszcie przypowieść o pannach mądrych i głupich poucza: Te, które były gotowe, weszły z nim na ucztę weselną, i drzwi zamknięto. (por. Mt 25, 10-11). Komu zostały otworzone drzwi wiary (Dz 14, 27), ten może kroczyć drogą do zbawienia. Głoszenie radosnej nowiny jest bramą słowa (Kol 4, 3). I najważniejsze słowa, które wyjaśniają, że wejściem do kościoła jest sam Chrystus: Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Ja jestem bramą owiec. (J10,7).
W ten sposób drzwi kościelne nabierają znaczenia symbolu eschatologicznego. Ja jestem bramą. Jeżeli ktoś wejdzie przeze Mnie, będzie zbawiony – mówi Chrystus (J 10,9). Drzwi zatem stają się symbolem samego Chrystusa Pana.
Takie przekonanie wyrażają autorzy chrześcijańscy od samego początku. Zacytujmy jedno z najdawniejszych dzieł – Pasterz Hermasa:
Nikt nie wejdzie do Królestwa Bożego o ile nie przyjmie imienia Syna Jego… Drzwi zatem są Synem Bożym, on jest jedynym dojściem do Pana.
A św. Augustyn mówi:
Dwie są zatem bramy, brama raju i brama kościoła. Przez bramę kościoła wkraczamy do bramy raju.
Nie będziemy dalej zatrzymywać się nad teologią drzwi. Starczy przypomnieć piękno wielu drzwi romańskich lub średniowiecznych, wraz z ich przekazem religijnym. Starczy przypomnieć słynne drzwi do katedry w Płocku.

Powróćmy do kościoła oo. jezuitów na Starym Mieście w Warszawie. Kościół ten poświęcony jest Matce Bożej Łaskawej, Patronce Stolicy. Tam znajduje się obraz Matki Bożej, trzymającej w dłoniach połamane strzały gniewu Bożego. Jest to kopia obrazu słynącego łaskami z Faenzy. Przywieziony został do Warszawy przez arcybiskupa Jana de Torres w 1651 roku, jako dar papieża Innocentego X dla króla Jana Kazimierza. Od tego czasy chroni Warszawę i jej mieszkańców. Otaczany niezmienną czcią wiernych został uroczyście ukoronowany 7 października 1973 roku (w święto Matki Bożej Różańcowej) przez Prymasa Polski, kardynała Stefana Wyszyńskiego. Do modlitwy przed tym obrazem mają prowadzić nowe drzwi.
Oczywiście nie spodziewamy się po współczesnych twórcach dzieł, mogących dorównać sztuce średniowiecznej. Mamy jednak prawo wymagać by każdy z nich szanował wymogi sztuki chrześcijańskiej i by nie ubliżał swym dziełem Bogu.
Z tego, co napisaliśmy powyżej, wynika, że rola drzwi jest ogromna. Jeśli drzwi są symbolem samego Chrystusa Pana, nie mogą być symbolem pogańskim. One muszą wprowadzać w świat wiary, w świat zbawienia. Jednak nowe drzwi do kościoła oo. jezuitów są symbolem pogaństwa i niestety – jednocześnie ubliżają Matce Bożej. Drzwi ten wykonał Igor Mitoraj, rzeźbiarz obecnie bardzo popularny, który nie jest katolikiem, ani nie należy do innej denominacji chrześcijańskiej, ale za to jest w modzie. Do tego kim on jest – powrócimy.

Każdy może sobie obejrzeć (chociażby w Internecie) ogromna ilość rzeźb, wykonanych przez Mitoraja. Wszystkie są w tym samym stylu, ogromne części twarzy, części tułowia, same nogi, okaleczone postacie, wszystkie jednak wzorowane na antycznej rzeźbie. Oczywiście można zrozumieć zachwyt artysty sztuką antyczną, nie można jednak zrozumieć nieskończonego kopiowania wzoru i okaleczania twarzy czy innych części ciała na ten czy inny sposób, co ma nadawać różnorodność jego sztuce.
Rzeźby Mitoraja obecne są w wielu miastach – w Rzymie, Paryżu, Londynie, Krakowie, a obecnie i w Warszawie. I jeśli taka czy inna rzeźba położona gdzieś w Rzymie może tam sobie leżeć póki moda na nią minie, sprawa zupełnie inaczej wygląda w Warszawie. W Rzymie jest tyle pięknych rzeźb, fontann, gmachów, kościołów, że taki Mitoraj za bardzo nie zaszkodzi. Warszawa jednak jest ograbiona i zubożona przez wojny, więc naprawdę należy się jej tylko piękno! A niestety – dorobiła się już dwóch rzeźb Mitoraja i niesławnych drzwi. Ale sprawa jest gorsza. Okazuje się, że Mitoraj robił drzwi nie tylko do warszawskiego kościoła, ale również i do pewnego kościoła w Rzymie. Widać nie tylko u nas moda bierze górę nad teologią. Kościół, do którego Mitoraj robił drzwi w Rzymie to S. Maria degli Angeli e dei Martiri zaprojektowany na polecenie Piusa IV przez Michała Anioła w murach starożytnych Term Dioklecjana.

Wejście tam wyglądało tak:

Obecnie zaś ma drzwi, wykonane przez Mitoraja:

Goły mężczyzna na lewym skrzydle ma być według jednych Zmartwychwstałym Chrystusem, według innych – Ukrzyżowanym. A na prawym skrzydle ma być scena Zwiastowania. Ponieważ zasadniczo w swoim zamyśle i wykonaniu te drzwi nie wiele różnią się od warszawskich, zajmiemy się tylko warszawskimi.

Oto jak one wyglądają:

Scena przedstawiona na drzwiach interpretowana jest jako „Zwiastowanie Pańskie”.
Postać na górze ma być Matką Bożą! Jest to jawne urąganie Matce Bożej. Kobieta owinięta w przeźroczysty peplos, o wyraźnie uwypuklonych kształtach, bez rąk i bez nóg, okaleczona na wzór okaleczonych przez czas antycznych rzeźb. Nie będziemy pytać Mitoraja o jego intencje – są nadto jasne. Możemy zapytać tylko oo. jezuitów co mamy odpowiedzieć dziecku (którego mamy chronić przed niewłaściwymi obrazami) kiedy zapyta co robi ta pani na kościele. Ja bym nie miała odwagi dziecku powiedzieć, że to Matka Boska, bo kto gorszy maluczkich…

Przyjrzyjmy się teraz dokładniej postaci domniemanej Matki Bożej:


Oto porównanie z najbardziej znaną antyczna rzeźbą – Wenus z Milo. Ta ma nogi, a ręce straciła, gdy statek, którym ja przewożono roztrzaskał się o przybrzeżne skały.
Podobieństwo jest wyraźne. Tyle co postać Mitoraja nie ma ani rąk, ani nóg, więc gdyby to miałaby być Matka Boża, nie mogłaby ani podeptać głowę szatana, ani kruszyć strzały gniewu Bożego. Wchodzimy więc do świątyni nad drzwiami której góruje jakaś pogańska boginka, wzorowana na Wenus z Milo.

Na dwóch otwieranych skrzydłach drzwi znajdują się okaleczone postacie „aniołów”. Nie maja one nic wspólnego z ikonografią chrześcijańską. Jeden anioł jest „bezmózgowcem”, drugi nie ma oczu, za to ma dziurę w piersiach, z której wygląda ktoś bliżej nieokreślony.

W trakcie uroczystości otwarcia drzwi rektor sanktuarium Matki Bożej Łaskawej ojciec Adam Szulc podkreślał, że drzwi są wspaniałym dziełem sztuki. U góry, tłumaczył, widnieje rzeźba Matki Bożej, a na dole, w dwóch skrzydłach – aniołowie. Ojciec Adam Szulc zauważył, że aniołowie są nieco poturbowani. I dodał: To nam mówi o tym, że niełatwo jest ludziom żyć w jedności z Bogiem
Ciekawa interpretacja angelologii! Szkoda, że nie wyjaśnił dlaczego jeden anioł jest bez mózgu, a drugi – bez oczu. I nie powiedział kto jest „w sercu” anioła bez oczu. I czy to z całą pewnością są aniołowie. Prawdopodobnie o anielskiej naturze postaci maja świadczyć skrzydła, ale czy koniecznie? Znane są inne skrzydlate postacie, chociażby greckie bożki jak Hermes lub Nike.

Nike z Samotraki prawdopodobnie jest też jednym z wzorców Mitoraja. Być może jest wzorcem również dla „aniołów warszawskich”. Z cala pewnością jest jednak dla innych jego postaciach, jak chociażby dla posągu zwanego „uskrzydlone nogi” (gambe alate). Posag nieprzyzwoity, niestety przez pewien czas był wystawiony na Rynku Krakowskim obok Sukiennic (wraz z innymi dziełami Mitoraja), gdzie budził obrzydzenie i skutecznie służył deprawacji dzieci. Proszę zauważyć jak prezentował się na tle choinki i zastanowić się w jakim celu umieszcza się takie rzeźby na widok publiczny, tam gdzie przechodzą dzieci i niedojrzała młodzież!

Otóż wracając do drzwi warszawskich – są one urąganiem wszystkiemu, co dla katolika jest drogie – Matce Bożej, Chrystusowi Panu i Jego aniołom.

Kim jest ten tak modny twórca, któremu powierzono wykonanie drzwi kościelnych, rzeczy świętej, sakralnej? Kim jest człowiek, który mówi, że raj to mit a on osobiście nie znosi resztek po nas, celebracji, ceremonii, lamentów. I podkreśla: Chciałbym się zatopić w którejś z moich rzeźb i po prostu się rozpłynąć. Czy to jest człowiek godny zlecenia pracy nad drzwiami kościoła?
Otóż oprócz tego, że jest modnym rzeźbiarzem Mitoraj to człowiek mający w pogardzie wiarę Kościoła. Świadczą o tym przytoczone powyżej cytaty z jego wywiadów, ale nie tylko. Można się o tym przekonać patrząc na jego „dzieła”. Zdaję sobie sprawę z tego, że po tym stwierdzeniu natychmiast narażam się na zarzuty typu: nie zna się na nowoczesnej sztuce, nie rozumie artysty, zasklepiona i dewocyjna, zakompleksiona, zaściankowa. Ale chcę przekonać czytelników, że nie jestem przeczulona i że mamy do czynienia z zamierzonym działaniem, ze świadomym urąganiem Chrystusowi i Jego Matce.

Dwa lata temu, w listopadzie 2007 pismo Wprost opublikowało zdjęcie Mitoraja w jego własnym domu. Artysta siedzi na zaprojektowanym i wykonanym przez siebie „fotelu”. Proszę przyjrzeć się zdjęciu. Jest ogólnie dostępne w Internecie, dlatego pozwalam sobie go skopiować:

Chyba nikomu nie trzeba tłumaczyć co przedstawia ten fotel. Można tylko zwrócić uwagę na to, że postać kozła nie ma ułamanych lub brakujących kończyn. W różnicy od innych jego niekompletnych przedstawień, tu jest wszystko – głowa, kończyny, kopyta, rogi. Jeśli ktoś jeszcze ma wątpliwości kim jest Mitoraj – to przypominam inny, powszechnie znany obrazek: Bafomet Eliphasa Leviego, XIX-wiecznego okultystę, który utrzymywał, że Bafomet jest symbolem Istoty Najwyższej, której oddają cześć wszyscy okultyści, także masoneria…

       
Skrzydeł swemu Bafometowi Mitoraj nie zaprojektował, ale za to kozioł w geście opiekuńczym obejmuje „fotel” swego adepta.

Kim jest Mitoraj – okultystą, satanistą czy nie obeznanym z symboliką pyszałkiem? To ostatnie jest mało prawdopodobne.
I komuś takiemu zlecono wykonanie drzwi do świątyni Pańskiej!
Dlaczego? Moda? Bezmyślność. Chęć bycia nowoczesnym?
Dlaczego nie sprawdzono kim jest ten twórca. Czy można pozwalać ludziom poza kościoła, ba – wrogim kościołowi, na tworzenie sztuki kościelnej?
Czy ojcowie jezuici zastanowili się chociażby nad wychowawczym charakterem tego dzieła? Nad tym jak przejść obok tych drzwi z dzieckiem i co mu powiedzieć? Wydaje się, ze nikt o tym nie pomyślał. Czy nikt nie widział, że postać udająca Matkę Bożą jest obraźliwa?

Historia ta ma pewien niespodziewany epilog. Podobno Mitoraj chce zaprezentować Warszawie (lub jak niektóre źródła podają – znalazł sponsora, który pokryje wszystkie koszta) pomnik Jana Pawła II wchodzącego do krzyża wyrytego w nagim męskim korpusie. Podobno sprawa rozbiła się o spór miejsca na postawienie pomnika. Mitoraj chciał postawić swój pomnik na pl. Piłsudzkiego, tam gdzie stał ołtarz papieski i gdzie była trumna Prymasa Tysiąclecia. Bogu dziękować, że ktoś w Ratuszu wykazał się myśleniem i nie wydał zgody na postawienie tego „pomnika”. Chociaż, jak podaje prasa, hierarchii kościelnej pomysł się spodobał. Oby nie doszło do kolejnego świętokradztwa, projekt pomnika jest nie tylko brzydki, jest bezwstydny. Pozostawiając wszystkie inne kwestie na bok, trudno by było wyjaśniać dziecku dlaczego Jan Pawel II składa hołd jakiemuś gołemu mężczyźnie, przeciętemu krzyżem.
Jak na razie Warszawa nie jest zagrożona kolejnym dziełem Mitoraja. Drzwi „anielskie” można zawsze zmienić na inne, godne kościoła, gdzie trwa nieustanna adoracja Najświętszego Sakramentu! Godne miejsca, czyli Warszawskiej Starówki! A ci, którzy zachwycają się tymi drzwiami niech zobaczą zdjęcie Mitoraja na fotelu jego własnej roboty i własnego pomysłu.

Maria K. Kominek OPs
14 marca 2010

Art. 124 Konstytucji o Liturgii Świętej (S.C.) przypomina z naciskiem, by nie dopuszczać do wnętrz kościelnych dzieł bezwartościowych, przeciętnych i nieoryginalnych, oraz takich, które by swoją formą lub treścią obrażały zdrowy zmysł religijny:
S.C. 124.Niech w popieraniu i otaczaniu opieką prawdziwej sztuki kościelnej ordynariusze mają na uwadze raczej szlachetne piękno, aniżeli wyłącznie okazałość. Odnosi się to również do szat liturgicznych i zdobnictwa. Biskupi niech czuwają, aby stanowczo nie dopuszczać do kościołów i innych miejsc świętych takich dzieł sztuki, które nie licują z wiarą, obyczajami i chrześcijańską pobożnością oraz obrażają uczucia religijne czy to z powodu nieodpowiedniej formy, czy też niskiego poziomu artystycznego, przeciętności lub naśladownictwa.

Z Norm postępowania w sprawach sztuki kościelnej, wydane przez Konferencję Episkopatu Polski, 25. I. 1973.
41. Żyjemy w cywilizacji obrazu i nie powinien Kościół pozbawiać się tak potężnego środka oddziaływania jakimi są sztuki plastyczne, stąd duszpasterze powinni pamiętać, że sztuki plastyczne wypowiadają głębokie treści nauki kościelnej.