Ekumeniczna wspólnota w Taizé? A jednak Kościół potępił „panchrześcijaństwo” jako zło
taize-a-kosciol-potepil-panchrzescijanstwo-jako-zlo
#brat Alois #brat Mateusz #brat Roger #ekumenizm #Taizé #wspólnota Taizé
Nie każdy, który Mi mówi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie. (Mt 7, 21).
Na ustach wszystkich jest znów wspólnota w Taizé. Jej dotychczasowy „przeor” Alois Löser odchodzi, zastąpiony przez anglikanina Andrewa Thorpe’a („brat Mateusz”). Wspólnota Taizé bywa wychwalana jako modelowy przykład ekumenizmu. Katolicy i protestanci żyją w niej razem, do wspólnoty pielgrzymują tysiące młodych z różnych „denominacji” chrześcijańskich. Do Taizé jeździ bardzo wielu Polaków, zabieranych tam entuzjastycznie przez proboszczów i biskupów.
Trzeba uczciwie przyznać, że wspólnota Taizé wykonuje gigantyczną pracę. Problem jednak w tym, że nie jest to praca na rzecz Kościoła katolickiego, tylko niekatolickiego „panchrześcijańskiego” pseudo-kościoła, potępianego przez papieży.
Wspólnotę założył Roger Schütz, szwajcarski protestant, ordynowany w 1944 roku na pastora w Neuenburg. Schütz wywołał skandal w 2005 roku, kiedy podczas Mszy pogrzebowej św. Jana Pawła II przyjął Komunię świętą. Udzielił mu jej sam kard. Józef Ratzinger. Schütz miał wówczas prawie 89 lat. Szwajcarskie media podały wówczas, że Schütz nie przeszedł na katolicyzm, ale Komunię świętą przyjmuje już od lat, bo „od dziesięcioleci bierze udział w celebracji Eucharystii” w Taizé; miałby też „wielokrotnie” otrzymywać Komunię świętą w Watykanie za pontyfikatu św. Jana Pawła II.
Jeżeli Schütz rozpoznawał prawdę w Kościele katolickim, to dlaczego do niego nie przystąpił? To ciekawy sposób świadczenia na rzecz Chrystusa: pozostawać świadomie i celowo poza Mistycznym Ciałem Chrystusa.
Ku czemu zmierza wspólnota w Taizé? Chce dawać wspólne chrześcijańskie świadectwo wiary w Chrystusa? Jeżeli tak, to pytanie, dlaczego od kilku lat zaprasza się do niej również muzułmanów – młodzi wyznawcy Allaha przyjeżdżają do Taizé razem ze swoim imamem i dyskutują o religii – w duchu „Dokumentu na rzecz powszechnego braterstwa” papieża Franciszka i imama Ahmada Al-Tayyeba z 2019 roku, gdzie padły słynne heretyckie słowa o różnorodności religii.
W istocie wspólnota w Taizé jest typowym wyrazicielem idei panchrześcijańskiej, którą wyraźnie jako zło (sic) potępił Pius XI w encyklice Mortalium animos z 1928 roku. Krytycy powiedzą: ale to przedsoborowe, a co za tym idzie – „przedekumeniczne” nauczanie. To prawda, jest przedsoborowe, a jednak Kościół nie narodził się wraz z Vaticanum II. Pius XI potępiał ruch panchrześcijański, bo ruch ten żyje fałszywym złudzeniem: że można budować jedność chrześcijan poza Rzymem, a co za tym idzie – poza prawdą. Dziś Taizé jest tylko jednym z elementów tego ruchu, który rozwija się przede wszystkim w niezliczonych grupach charyzmatycznych, które całkowicie odrzucają podziały na katolików i protestantów.
Te podziały są, owszem, tragiczne – wszyscy powinni znajdować się w jednym i tym samym Kościele. Jednak Kościół, który będzie oparty na panchrześcijańskim duchu Taizé, będzie Kościołem fałszu.
Wspólnota Taizé wśród uśmiechów i pozornie pięknej retoryki o braterstwie i jedności podkopuje rzymski fundament Kościoła, a ten fundament założył sam Chrystus. Jego wolą jest, aby wszyscy zostali zebrani w jednym świętym, powszechnym i apostolskim Kościele – a nie by wymawiali Jego imię, pozostając w heretyckich wspólnotach.
Prawda czasami boli, ale nie przestaje być prawdą.
Paweł Chmielewski