„Myślę, że to jest coś poważniejszego, niż zmowa. Podejrzewam, że Zielony Ład jest napędzany nie tylko lewicową ideologią, ale także biznesem na gigantyczną skalę. Znamy ten mechanizm z historii. W czasie kryzysów, wojen i rewolucji cierpią miliony ludzi, ale garstka zbija fortuny” – mówi w rozmowie z portalem wPolityce.pl eurodeputowana Izabela Kloc (PiS) odnosząc się do forsowanego przez lewicowych polityków pakietu klimatycznego.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: NASZ WYWIAD. Koszty transformacji mogą być większe niż w raporcie Pekao?! Prof. Krysiak: Te 2,4 bln zł może się nawet zwiększyć dwukrotnie
wPolityce.pl: Raport Banku Pekao nie pozostawia złudzeń – przyjęcie proponowanego przez Fransa Timmermansa pakietu klimatycznego będzie Polskę kosztowało więcej niż wynosi jej roczny PKB. Niektórzy eksperci wskazują, że koszt ten może być nawet dwukrotnie większy niż we wspomnianym raporcie. Czy Komisja Europejska zrobiła symulację dla poszczególnych krajów członkowskich, jaki będzie wpływ proponowanych przez Timmermansa rozwiązań na gospodarkę? Czy w ogóle są naciski, żeby ją zrobiła?
Izabela Kloc: Komisja Europejska nie robi takich symulacji, ponieważ musiałaby odpowiedzieć nie tylko na pytanie, ile kosztuje wprowadzenie pakietu „Fit for 55”, ale także kto za to zapłaci? To nie jest trudne pytanie, ale dla Brukseli piekielnie niewygodne. Frans Timmermans już dawno przekroczył próg racjonalności, choć chciałoby się powiedzieć wprost, że oszalał. „Fit for 55” zmienia każdy aspekt naszego życia. Większość samochodów, samolotów i systemów grzewczych wykorzystywanych w Unii Europejskich zostanie odesłanych do lamusa. Najważniejsze, a w zasadzie wszystkie gałęzie przemysłu czeka przebudowa od podstaw procesów produkcyjnych. Do 2033 roku każdy budynek w Unii Europejskiej będzie musiał zostać wyremontowany i dostosowany do wyśrubowanych wymagań efektywności energetycznej. Można tak wymieniać jeszcze długo, bo „Fit for 55” ingeruje w każdy aspekt życia. Wchodzi z butami i głęboko sięga do naszych kieszeni, bo za ideowy „odlot” garstki eurokratów słono zapłaci pół miliarda Europejczyków. Oczywiście, że unijni politycy, którzy zachowali jeszcze rozsądek naciskają na Komisję Europejską, aby przeprowadziła analizę zysków i strat pakietu „Fit for 55”. Niestety, z rządzącą lewicą nie ma szans na merytoryczną dyskusję. Oni nie używają argumentów tylko slogany, a obok Fransa Timmermansa mistrzynią pustosłowia staje się Ursula von der Leyen, która na konkretne pytania o pieniądze odpowiada, że „niszczenie klimatu musi kosztować”.
Czy w kuluarach mówi się o rzeczywistych celach „Fit for 55”? Widać bowiem wyraźnie, że ochrona klimatu to zasłona dymna. Gdyby było inaczej, to Ursula von der Leyen uwolniłaby na rynek pozwolenia na emisję z posiadanej rezerwy, zamiast je skupować podbijając dodatkowo rynkową cenę.
Trzeba sobie powiedzieć wprost, że „Fit for 55” jest projektem antyspołecznym, antycywilizacyjnym i niebywale cynicznym. Jego skutkiem będzie zubożenie ludzi i gospodarczy regres, a cel i tak nie zostanie osiągnięty. Unia Europejska emituje niecałe 10 proc. gazów cieplarnianych i nawet gdybyśmy jutro osiągnęli neutralność klimatyczną, to przy tak znikomym oddziaływaniu na ekosystem całej planety, efekt tych wyrzeczeń będzie zerowy. Trzeba się pozbyć złudzeń, że celem „Fit for 55” jest poprawa klimatu. To chwytliwy, modny, wykorzystujący wrażliwość młodych pokoleń pretekst, aby przebudować Unię Europejską w państwo federalne. Zresztą taki jest cel rządu kanclerza Olafa Scholza, a Niemcy nadają polityczny ton Unii Europejskiej. Radykalny pakiet klimatyczny może wymusić centralizacyjny trend, ponieważ wszystkie regulacje, przepisy, mechanizmy finansowe, plany inwestycyjne zostaną podporządkowane jednemu, wspólnemu celowi. Państwom członkowskim będzie niesłychanie trudno zachować gospodarczą, a co za tym idzie polityczną niezależność. Nie zapominajmy przy tym, że razem z pakietem klimatycznym Komisja Europejska narzuca też inne projekty „integrujące”, jak promocja mniejszości seksualnych czy otwartość na nielegalną imigrację.
Czy traktaty europejskie pozwalają na wprowadzenie takiego nowotworu jak „Fit for 55”? Co z praworządnością rozumianą jako gospodarność?
Traktaty europejskie nie przewidują takich eksperymentów jak „Fit for 55”, ponieważ miks energetyczny, podobnie jak organizacja wymiaru sprawiedliwości, należy do wyłącznej kompetencji państw członkowskich. Komisji Europejskiej to jednak nie przeszkadza, ponieważ sama rozszerza swoje kompetencje i nadaje sobie nowe uprawnienia. Komisja Europejska jest silna swoją bezkarnością, którą maskuje merytoryczną, organizacyjną i intelektualną słabość. W dodatku ma w odwodzie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Jeśli jakieś państwo – jak Polska – próbuje bronić swoich praw i racji, Bruksela ma w odwodzie usłużnych sędziów TSUE wydających wyroki na polityczne zamówienie. Praworządność w Unii Europejskiej przypomina sławną scenę z filmu „Miś”, kiedy klient restauracji domaga się pozostawionego okrycia, a szatniarz odpowiada: „nie mam pańskiego płaszcza i co mi pan zrobisz”.
Z dotychczasowych doświadczeń z ETS widać wyraźnie, że nie spełnia on zadania i nie doprowadził do redukcji CO2, skutecznie za to zredukował zasobność portfeli obywateli i równie skutecznie podbił inflację. Jak duży opór jest przeciwko temu systemowi w poszczególnych krajach członkowskich?
Na razie jest strach. Ludzie naprawdę zaczęli się bać, że nie wytrzymają finansowo obecnego kryzysu energetycznego albo, że przyjdzie mi marznąć i żyć w ciemnościach, kiedy zabraknie prądu. Zresztą, jak tu się nie bać, skoro w bogatych i dobrze zorganizowanych Niemczech pojawiają się programy instruktażowe o tym, jak sobie radzić w razie blackoutu. Ten strach już przeradza się w opór. Proszę zobaczyć, co wydarzyło się w Kazachstanie choć tamtejsza brutalnie stłumiona rewolucja miała podłoże polityczne, ale impuls do wyjścia na ulice dały podwyżki cen energii. W Unii Europejskiej jest nam trudno sobie wyobrazić taki scenariusz choć interwencja holenderskiej policji, szczującej psami protestujących obywateli powinna nam dać wiele do myślenia. Skuteczny opór przeciwko nieracjonalnym działaniom Komisji Europejskiej mogłyby dać rządy krajów członkowskich, ale panuje wśród nich zbyt duża rozbieżność interesów, co tylko wzmacnia wszechwładzę ludzi pokroju Timmermansa. Poza tym, trudno sobie wyobrazić jakiś międzyrządowy sojusz na rzecz racjonalnej polityki klimatycznej, skoro Niemcy – najsilniejszy gracz – robią gazowy interes z Rosją i zamknęły trzy elektrownie atomowe, które teraz przydałyby się w europejskim systemie energetycznym.
Czy wobec faktu, że już w tej chwili skutki wprowadzania Zielonego Ładu są katastrofalne, a mimo to nie ma żadnej refleksji po stronie Unii Europejskiej, można mówić o zmowie lewicowych polityków i urzędników przeciwko obywatelom?
Myślę, że to jest coś poważniejszego, niż zmowa. Podejrzewam, że Zielony Ład jest napędzany nie tylko lewicową ideologią, ale także biznesem na gigantyczną skalę. Znamy ten mechanizm z historii. W czasie kryzysów, wojen i rewolucji cierpią miliony ludzi, ale garstka zbija fortuny. Zapytała pani wcześniej, dlaczego Ursula von der Leyen nie chce wypuścić na rynek dodatkowej puli pozwoleń na emisję dwutlenku węgla? Wiadomo, że taka interwencja uspokoiłaby rynek, doprowadziła do spadku cen energii i wyhamowania inflacji. Dlaczego Komisja Europejska bezczynnie przygląda się ludzkim dramatom, choć ma narzędzia, aby położyć im kres? To jest dobre pytanie dla dziennikarzy śledczych. Podobno, jeśli chce się rozwiązać poważne przestępstwo należy iść śladem pieniędzy. Tak trzeba zrobić w przypadku ETS. Powinno się zbadać, jakie instytucje handlują uprawnienia, ile na tym zarabiają i z kim są związane. Może wtedy dowiemy się, dlaczego największy wróg uporządkowania rynku ETS, Frans Timmermans, tak nerwowo reaguje na każde wezwanie do działania w tej sprawie. Wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej nie jest jedynym odpowiedzialnym za kryzys energetyczny, ale to on stał się twarzą „zielonej” rewolucji, której falstart, a może i fiasko wpędziło Europę w gigantyczne kłopoty. Każdy rozsądny polityk w Unii Europejskiej na szczycie listy noworocznych postanowień powinien mieć odsunięcie Fransa Timmermansa od władzy.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiała Anna Wiejak