Mocny artykuł
@PiotrLegutko dla @Gosc_Niedzielny
https://gosc.pl/doc/9300093.Jak-niszczono-ksiedza-Stryczka
Poniżej treść:
Jak niszczono księdza Stryczka: Twórcy Szlachetnej Paczki odebrano dobre imię, zdrowie i dzieło życia.
Ale się nie poddał. Po siedmiu latach prokuratura ostatecznie umorzyła postępowanie w sprawie mobbingu w Stowarzyszeniu Wiosna.
Po raz pierwszy taka decyzja zapadła w 2022 roku, ale na polecenie Sądu Okręgowego w Krakowie wznowiono ją dwa lata temu. Mimo przesłuchania 750 świadków nie znaleziono podstaw, by oskarżyć założyciela i prezesa „Wiosny” ks. Jacka Stryczka. Medialny wyrok na twórcę Szlachetnej Paczki, najbardziej spektakularnej ogólnopolskiej akcji pomocowej, zapadł dawno i został wykonany już we wrześniu 2018 roku, po publikacji na portalu Onet oraz obrzydliwym paszkwilu w tygodniku „Newsweek”.
Zniszczono autorytet, zdrowie i dobre imię ks. Jacka, zaś stowarzyszenie zrodzone w duszpasterstwie akademickim i zbudowane na przykazaniu miłości wzajemnej przeszło w ręce lewicowych aktywistów.
Trafiony, zatopiony
„Wiosna” była autorskim projektem, a jej założyciel prawdziwą medialną gwiazdą, obsypywaną pochwałami i nagrodami. Dlatego tekst Janusza Schwertnera, przedstawiający księdza jako potwora pomiatającego ludźmi (a zwłaszcza kobietami), wywołał prawdziwy szok. Mimo iż nie było w nim żadnych konkretnych zarzutów, a brak mobbingu w „Wiośnie” potwierdziła od razu kontrola Państwowej Inspekcji Pracy.
W jednym z wywiadów dziennikarz stwierdził: „Z tego, co świadkowie opowiadali, nie wynikało, że w stowarzyszeniu dochodziło do ewidentnych nadużyć czy gróźb. Nie wynikało nawet, że ksiądz cały czas krzyczy na ludzi. Opowiadali raczej o skomplikowanym mechanizmie manipulacji. Obawiałem się tylko, czy potrafię napisać ten tekst tak, żeby czytelnicy nie uznali, iż chodzi jedynie o zwykły konflikt między szefostwem a pracownikami”. Zrobił to na tyle skutecznie (16 kolejnych publikacji!), że w mediach społecznościowych rozpętała się prawdziwa histeria, a kapłan nagle stał się dla wszystkich „trędowaty”. Doszło do tego, że miesięcznik „Press” domagał się pociągnięcia do odpowiedzialności mediów, które przez lata były ślepe na „patologiczne” zachowania ks. Stryczka.
Gdy udało się wymusić na nim rezygnację z kierowania „Wiosną”, Janusz Schwertner napisał na Twitterze: „Tango down, czyli »trafiony, zatopiony«”. W ogólnej psychozie (wiadomo, że trzyma się stronę ofiar, a nie prześladowcy) mało kto zwracał na to uwagę. Podobnie jak na znamienny cytat w „Newsweeku”: „Moja rozmówczyni przyznała, że – jako jedna z inicjatorek powstania tekstu – ma satysfakcję z wygranej wojny”.
Dodajmy, wojny zakończonej „wrogim przejęciem” organizacji z budżetem 20 mln zł i tysiącami wolontariuszy w całym kraju.
Prawie umarłem…
Kiedy prokuratura w 2022 roku po raz pierwszy umorzyła postępowanie, w Onecie na nowo „odgrzano kotlety” sprzed lat. Tytuły w rodzaju „Ks. Stryczek może spać spokojnie” sugerowały, że czarnemu charakterowi po prostu się upiekło. Opowiadano o dziesiątkach pokrzywdzonych osób, które wciąż chcą zeznawać, i o nowych okolicznościach, które lada dzień wypłyną.
– Wzywano wolontariuszy, których nigdy na oczy nie widziałem. Mnie po raz pierwszy przesłuchano dopiero cztery lata po rozpoczęciu postępowania. Atak trwał nieustannie, co odbiło się na moim zdrowiu. Nie mogłem wstać z łóżka, prawie umarłem. Uratowało mnie życie duchowe i moi wychowankowie, lekarze z krakowskiego szpitala uniwersyteckiego – wspomina ks. Jacek.
Tym razem pojawił się też drugi cel ataku, Paweł Zastrzeżyński, który prowadził na łamach „Dziennika Polskiego” własne śledztwo na temat okoliczności przejęcia „Wiosny”. Najpierw z księdza promującego akcję „Lubię ludzi” zrobiono w Onecie psychopatycznego potwora, potem z dociekliwego reportera – „pisowskiego oszołoma” i antyszczepionkowca, prześwietlano dawne teksty i prywatne kontakty, by podważyć jego wiarygodność. Do dziś na forach internetowych wciąż powielane są wpisy zarzucające twórcy Szlachetnej Paczki obsesję i sianie spiskowych teorii. Zwłaszcza gdy zaczął wymieniać w mediach znane nazwiska i kancelarie adwokackie zaangażowane w przejęcie stowarzyszenia.
Chcę bronić innych
Podkreślmy, to nie był jeden tekst, ale wieloletnia medialna kampania oczerniająca ks. Stryczka. Dokonywano całkowitego odwrócenia znaczeń, by zdeprecjonować jego pionierską na polskim gruncie metodę łączenia ludzi bogatych i ubogich (niebezpiecznie się od siebie oddalających), personalizacji pomocy, budowania wspólnoty miłosierdzia. Na określeniu „duszpasterz ludzi biznesu” budowano fałszywy, negatywny wizerunek kapłana-celebryty, choć celebrytów chciał jedynie przyciągnąć do biednych, a sam całe życie jeździł na rowerze. W miesięczniku „Press” sklejano medialne zarzuty z cytatami z jego wypowiedzi o ewangelicznych cnotach, z oczywistą sugestią: patrzcie, co za hipokryta.
Ciągnące się latami postępowanie pozwalało mediom koncernu Axel Springer snuć opowieść o „przemocowym księdzu”, a brak dowodów tłumaczyć rozległością zarzutów (750 świadków!). W ten sposób blokowano jego powrót do życia publicznego i rozliczenie tego, co się stało ze stworzonym przez niego dziełem.
– Ks. Jacek Styczek jest jedną z rozlicznych ofiar tzw. wymiaru sprawiedliwości, który nie działa. Nie mógł ochronić swoich praw przed oszczerczą intrygą, gdyż w Polsce zamiast wymiaru sprawiedliwości mamy jego atrapę w postaci „aparatu od sądzenia” – mówi Andrzej Sadowski, prezydent Centrum im. Adama Smitha. Ksiądz Jacek już dawno złożył pozew przeciw autorowi tekstu, teraz otwarcie występuje przeciw wydawnictwu, które zniszczyło jego dobre imię.
– Nie mogę pozwolić na to, żeby potencjał wielkiej korporacji medialnej, jaką jest Axel Springer, był wykorzystywany do niszczenia ludzi. Tak właśnie traktuję swoją misję społeczną. Nigdy się nie poddałem i teraz chcę bronić innych. Jest więcej podobnie zniszczonych księży. Nie godzimy się na to, że gdy pada oskarżenie, jesteśmy odsuwani gdzieś na margines, bez względu na to, czy zarzuty są prawdziwe, czy to zwykłe oszczerstwa – mówi ks. Stryczek. Czas na sprawiedliwość Kapłan jest dziś zaangażowany w organizowanie innego swojego spektakularnego projektu – Ekstremalnej Drogi Krzyżowej, która ma już zasięg globalny. Pół żartem, pół serio mówi, że jest jak James Bond – wstrząśnięty życiowo, ale niezmieszany duchowo.
– Żyjemy w czasach wielkiego zamieszania, nie wiadomo, w co wierzyć, za czym pójść. My stawiamy na ideały, które bierzemy z nauczania Jezusa Chrystusa, sięgamy do Ewangelii. Ten nasz idealizm porządkuje świat, daje nadzieję – mówi o Ekstremalnej Drodze Krzyżowej ks. Jacek. Władze „Wiosny” po długim milczeniu odniosły się do nowej sytuacji. „Stowarzyszenie na żadnym etapie swojego funkcjonowania nie zmieniło swoich wartości i misji” – poinformowano w specjalnym oświadczeniu, dodając, że decyzja prokuratury nic nie zmienia. Chociaż pada sformułowanie: „szanujemy rolę ks. Stryczka jako założyciela WIOSNY”, to w oświadczeniu znajdujemy kolejne oskarżenia: „z dużą konsekwencją mówi rzeczy nieprawdziwe i po ludzku krzywdzące” oraz „inicjował działania, które narażały reputację i dobre imię Stowarzyszenia”. Tłustą czcionką wybito zastrzeżenie, że twórca „Wiosny” „nie jest członkiem Stowarzyszenia i nie ma na nie wpływu”.
Tyle że ks. Jacek do „Wiosny” nie chce wracać, ten rozdział uważa za zamknięty. – Chciałbym jednak, żeby Szlachetna Paczka wróciła w ręce idealistów. Uważam, że obecny zarząd nie ma moralnego mandatu, żeby prowadzić taką działalność – przekonuje. A ponieważ wciąż, mimo nadszarpniętego zdrowia, jest człowiekiem czynu, zainicjował zbiórkę na ten cel na https://pomagam.pl/3f7gbp
– Ksiądz Jacek Stryczek wywalczył tylko prawdę, że padł ofiarą prowadzonej z premedytacją kampanii oszczerstw. Czas na sprawiedliwość oraz naprawę krzywd, których doznał – uważa Andrzej Sadowski.
·