[piszę o tym po stu latach, ale to nie „wspominki historyczne”, gdyż nasza sytuacja jest w 2017 (jak i w 2024)dramatyczna, na tamtych zmaganiach należy się wzorować. MD]
Z książki płk. Franciszka Arciszewskiego „CUD NAD WISŁĄ, rozważania żołnierza”, Wyd. ANTYK, 2017, wg Veritas, Londyn, 1957]
[Zauważmy, że tak odważna analiza została opublikowana dopiero prawie cztery dziesięciolecia po BITWIE, gdy już tak marsz. Piłsudski, jak i gen. Sikorski byli na sądzie Bożym. O sądzie nad STALINEM ledwo wspominam. . MD]
Narzekanie pobitych wodzów na spóźnienie się jakiegoś oddziału wojskowego do bitwy jest zjawiskiem w historii wojennej dość częstym, i nie ma w tym nic dziwnego, że i Tuchaczewski chwyta się tej obrony, wskazując na opóźnienie się armii konnej Budiennego i 12-ej armii bolszewickiej do bitwy warszawskiej. Zadziwiająca jest raczej bezradność wyższych władz bolszewickich, zazwyczaj bardzo radykalnych, wobec ośmiodniowej niesubordynacji podwładnego dowódcy armii.
A może to nie tylko Budiennego była wina? Budienny i jego konna armia kozacka zasłużyli się bolszewikom głównie w walkach domowych, a zwłaszcza w likwidowaniu armii Denikina. Ich zupełnie swoiste metody pacyfikacji opozycyjnych okręgów w Kazachstanie, Gruzji etc., wyrzynanie całej ludności – dziesiątek i setek tysięcy, łącznie z kobietami i dziećmi – a także bestialskie postępowanie z jeńcami wojsk Denikina, stały się postrachem dla całej Rosji i rozbestwiały kozaków coraz. bardziej.
A gdy oddziały tej armii morderców pojawiły się w 1920 r. na Podolu i Wołyniu, zasłynęły szybko i u nas ze swego okrucieństwa. Ich konie stepowe były przeważnie nędzne, ale niezmiernie wytrzymałe na wszelki niedostatek, Większość miała częściowe umundurowanie kozaków carskich uzupełnione dowo1nie. Niektórzy mieli płaszcze, kurtki lub spodnie zdarte z jeńców polskich, albo części garderoby cywilnej, zrabowane w ostatniej miejscowości. Na głowie nosili bądź czapy futrzane z kolorowym dnem zwieszającym na bok, albo hełmy francuskie. Mieli szablę rosyjską, karabinek przewieszony przez plecy i ładownice najróżnorodniejsze. Każdy szwadron posiadał po kilka ciężkich karabinów maszynowych na tzw. ta- czankach, tj. lekkich, zwrotnych wózkach lub bryczkach, zaprzęgniętych w parę mocnych koni. Obsługa karabinu maszynowego siedziała na taczance, a często też strzelała z niej. Artyleria konna, której każda dywizja jazdy miała po dywizjonie, miała 3-calowe polówki rosyjskie. Obsługa tych armat musiała składać się z wytrawnych konnych artylerzystów byłej armii carskiej, bo manewrowała i strzelała z wielką precyzją. W czasie ofensywy przeciw Polsce armia konna, Budiennego i III korpus konny Gaja odgrywały przodującą rolę operacyjną. Przebiwszy się raz przez frontowe oddziały polskie parły potem – w tej wojnie małych sił na wielkich przestrzeniach – niepowstrzymanie naprzód i na tyły naszych wojsk i powodowały załamywanie się jednej polskiej pozycji po drugiej. Na oddziały piechoty lub artylerii w szyku bojowym nacierały tylko w razie konieczności, trzymając się raczej taktyki wilków atakujących jednostki odosobnione lub wyczerpane pościgiem. Najchętniej wyżywały się w niszczeniu taborów i urządzeń etapowych, gorzej uzbrojonych i zaskoczonych, siejąc tam panikę i rozprzężenie. Ale i nasze wojska liniowe ulegały w czasie odwrotu, a zwłaszcza tabory bojowe w kolumnie marszowej, łatwemu zdenerwowaniu na widok ławy kozaków, zbliżającej się z boku.
Pod względem okrucieństwa oddziały korpusu konnego Gaja nie różniły się od kozaków armii Budiennego. Dnia 22 sierpnia na przykład wymordowały one pod Szydłowem przeszło 200 rozbrojonych jeńców z 49 pułku. piechoty tylko dlatego, że w gwałtownym. swoim odwrocie nie mogły uprowadzić ich z sobą. Komunikat wojenny polskiego naczelnego dowództwa z 23 sierpnia 1920 r. wspomina o tej masowej zbrodni wojennej i o represjach przez nas zastosowanych. Następnego dnia, pod Chorzelami, wymordowali znów jeńców z brygady syberyjskiej. O tej zbrodni wspomina generał Żeligowski słowami: „Widok pola walki robił przykre wrażenie. Leżała na nim wielka ilość trupów. Byli to, w ogromnej większości nasi żołnierze, ale nie tyle ranni i zabici w czasie walk, ile pozabijani po walce. Całe długie szeregi trupów, w bieliźnie tylko i bez butów, leżały wzdłuż płotów i w pobliskich krzakach. Byli pokłuci szablami i bagnetami, mieli zmasakrowane twarze i powykłuwane oczy.”
Toteż wpływu demoralizującego, a także siły bojowej, armii Budiennego i korpusu Gaja chana nie można było lekceważyć, jak to początkowo czynili niektórzy dowódcy polscy. Gdyby armia konna Budiennego, zaraz po boju pod Równem, 8 lipca 1920 r. poszła z Łucka wprost na Brześć nad Bugiem, na tyły naszych wojsk, cofających się znad Auty i Berezyny (a w drodze do Brześcia nie spotkałaby żadnych większych oddziałów polskich), byłaby może cała wojna polsko-bolszewicka wzięła inny obrót.
Ale Budienny otrzymał rozkazy kierujące go na Lwów, Rawę Ruska, Sieniawę nad Sanem i Przemyśl. Były też pewne zamiary polityczne bolszewików w kierunku Dniestru i Rumunii. Nawet jeszcze w początku sierpnia 1920 r., .po boju pod Brodami, gdy polski wódz naczelny wyciągał siły z Małopolski Wschodniej i Wołynia do obrony Warszawy i dla utworzenia grupy przeciw-uderzeniowej nad Wieprzem, była dla armii Budiennego – co prawda już lekko nadbitej – okazja do uderzenia w kierunku Lublina i pokrzyżowania planu przeciwnatarcia polskiego. Tym razem jednak już nie jakieś wielkie plany polityki sowieckiej, ale najzwyklejsza, żadnymi zwyczajami wojskowymi nie usprawiedliwiona niesubordynacja Jegorowa (i Stalina) w stosunku do swego naczelnego wodza uratowała nas od poważnego zakłócenia planu bitwy warszawskiej. Tuchaczewski tłumaczy się w sposób następujący: „Lewe skrzydło, to jest ugrupowanie frontu południowo-wschodniego, cały czas niepokoiło front zachodni. Oczekując co chwila oddania armii konnej do rozporządzenia frontu zachodniego i nawiązania z nią łączności, projektowano stworzenie silnego ośrodka, w kierunku Lublina, przez skoncentrowanie tam sił głównych armij l2-ej i l-ej konnej… Było oczywiste, że na podstawie zwycięstwa częściowego, na podstawie rozgromienia naprzód jednego z odcinków frontu polskiego, można było wygrać bitwę rozstrzygająca.”
I dalej: „Naczelne dowództwo biorąc pod uwagę konieczność utrwalenia lewego skrzydła frontu zachodniego, daje 11 sierpnia o godz. 3 frontowi południowo-zachodniemu dyrektywę o niezbędności zmiany ugrupowania i wysłania bez najmniejszej zwłoki armii konnej w kierunku Zamość – Hrubieszów. Obliczenie czasu i przestrzeni wykazuje, że to wskazanie naczelnego dowództwa mogło być bezwarunkowo wykonane przed przejściem polskiego ugrupowania południowego do natarcia. Gdyby nawet wykonanie opóźniło się nieco, to oddziały polskie, które przeszły do natarcia, byłyby postawione wobec nieuniknionego zupełnie pogromu, bo tyły ich otrzymałyby uderzenie naszej zwycięskiej armii konnej. Jednakże wobec położenia, wynikłego w Galicji, gdzie kolejne ugrupowania, przeprowadzone do tej pory, kierowane były ku Lwowu, wykonanie tego wskazania zostało zatrzymane. 12 sierpnia głównodowodzący w rozmowie hughesowej [proto- dalekopis md] zaznacza, że ta zwłoka w wykonaniu jego dyrektyw jest dla niego niezrozumiała i potwierdza swoją dyrektywę.
Kiedy wreszcie przystąpiono do wykonania, było już prawie poniewczasie. Ale, najgorsze, nasza zwycięska armia konna wplątała się w owych dniach w zacięte walki_ 0 Lwów, tracąc bezpłod- nie czas i siły na jego Umocnionych pozycjach W walce z piechota. jazdą i potężnymi eskadrami lotniczymi. Walki całkowicie pochłonęły armię konna, która do wykonania przegrupowania wzięła się tak późno, że nic pożytecznego W kierunku Lublina zdziałać już ‘nie mogła.” (T. 212-213) „J eżelibyśmy W swoim czasie byli skoncentrowali w_ kierunku Lublina oddziały armii_ konnej, to i tutaj ugrupowanie nasze byłoby groźne dla »białych pol-skich oddziałów. Polacy wówczas nie tylko nie mogliby myśleć o natarciu z rejonu Dęblin – Lublin, ale sami znaleźliby się w bardzo ciężkim położeniu i bezwzględnie musieliby być odrzuceni na zachodni brzeg Wisły.”
Czy rzeczywiście skutki uderzenia armii Budiennego na Lublin byłyby aż tak duże, to nie jest prawdopodobne, bo przecież nad Wieprzem było kilka doborowych polskich dywizji piechoty, które by się tak zaraz za Wisłę odrzucić nie dały; ale dywersja byłaby pewnie poważna.
Marszałek Piłsudski omawia sprawę następująco: „Wyciągnąwszy z południa 1 i 3 legionowe dywizje, otworzyłem niejako bramę wpadową pomiędzy innymi i dla konnej armii Budiennego. Pomimo zaś, że istnieje tam nasza jazda z nakazem zatrzymywania konnej armii Budiennego w pochodzie ku nam, doświadczenie jednak dotychczasowe nie pozwala mi być pewnym.. Oczekiwać mogę, że w krótkim przebiegu czasu mogę mieć na swoich bezpośrednich tyłach od Sokala i Hrubieszowa, maszerującą konną armię Budiennego lub jej część, co może w wielkim stopniu udaremnić moje usiłowania. Zaznaczam przy tym, że na Bugu przeciwko 12-ej armii sowieckiej zostawiam bardzo słabe siły – 7 dywizję w okolicach Chełma i bardzo słabą ukraińską dywizję na południe od niej.”
A oto, co o tym sądzi generał Sikorski: „Trudno dzisiaj powiedzieć, jakie skutki pociągnęłoby za sobą wmieszanie się w warszawską bitwę konnej armii i 12-ej armii sowieckiej. Osobiście nie podzielam optymizmu tych wojskowych, którzy_ twierdzą, że epizod ten nie odegrałby poważniejszej roli, i dlatego sądzę, że niewykonanie w czas otrzymanego „przez Budiennego i dowódcę 12-ej armii rozkazu jest ‘jednym z poważniejszych powodów rosyjskiej prze» granej nad Wisłą W 1920 r.” Mimo wspomnianego rozkazu Kamieniewa z 11 sierpnia wydał Jegorow (i Stalin) 12 sierpnia Budiennemu rozkaz opanowania Lwowa. 14 sierpnia Kamieniew podporządkował konną armię Budionnego Tuchaczewskiemu. 16 sierpnia, po walkach pod Buskiem i Kamionka Strumiłową, wydał Budienny rozkaz zdobycia Lwowa. 17 sierpnia wydał Tuchaczewski rozkaz (406/010): „Pierwsza konna armia. powinna wytężyć wszystkie swe siły, by zgrupować się za wszelką cenę w oznaczonym terminie w rejonie Włodzimierz Wołyński – Uściług, majac na celu W przyszłości natarcie na tyły uderzeniowej grupy przeciwnika” . 19 sierpnia armia konna walczyła pod Żółkwią i pod Winnikami. Dopiero wieczorem tego dnia otrzymała ona rozkaz wycofania się do obszaru Włodzimierza wołyńskiego celem uderzenia na Lublin, a rada rewolucyjna armii wydała rozkaz zmiany kierunku działań dopiero 20 sierpnia.
Kamieniew, sowiecki „naczelny wódz”, w rozmowie z Jegorowem, dowódca frontu południowo-zachoda [—] jego fantastyczny plan zdobycia Lwowa, oraz plan zajęcia Przemyśla i Sambora, a następnie sforsowania Dniestru i zagrożenia Rumunii, czego dokonać chciano już po oddaniu konnej armii Budiennego do dyspozycji Tuchaczewskiego, poprzestaje jedynie na żałosnym wspomnieniu faktu, że zwłoka w wykonaniu jego instrukcji, zarządzającej przegrupowanie 12-ej i i-ej konnej armii w kierunku Lublina, wydaje już dzisiaj ujemne rezultaty. Przeciwstawić się jednak zdecydowanie tym następstwom jak gdyby nie był w stanie.”
Mamy więc obraz nieposłuszeństwa na polu bitwy... Nieposłuszeństwa tak długotrwałego, że stało się jednym z powodów przegrania bitwy pod Warszawą.
Jakie były powody tego nieposłuszeństwa, względnie kto wpłynął najbardziej na to, że zostało ono popełnione, byłoby bardzo ważne ustalić. Niestety historiografia sowiecka, licząc się z nadal bardzo wysoka pozycja Budionnego w partii bolszewickiej, a także z tym, że jednym z komisarzy rady rewolucyjnej przy dowództwie frontu Jegorowa był sam Stalin, nie ma jeszcze możności przedstawienia tego drażliwego tematu w sposób bezstronny. Za życia Stalina historycy sowieccy wykazywali, że zwrócenie się konnej armii w stronę Lublina już 11 sierpnia nie dałoby wyników pożądanych, i że po 17 sierpnia było ono niemożliwe i że należało dokończyć wpierw ofensywę na froncie południowym.
Opinia potępionego już w tym czasie Tuchaczewskiego nie miała już dla historyków znaczenia. Ale ponieważ w systemie komunistycznym historia jest ustalona zależnie od potrzeb politycznych tych, którzy są chwilowo u władzy, więc może doczekamy się jeszcze kilku różnych opisów omawianych wypadków. Być może, że częściowe wyjaśnienie sprawy daje nam rozmowa hughesowa [prototyp dalekopisu md] Tuchaczewskiego z Kamieniewem, odbyta 18 sierpnia, w której ten ostatni; stwierdza:
„Jeszcze 11 sierpnia wydałem zarządzenie o przegrupowaniu Budiennego. Ze względu na szereg nieprzyjemnych wydarzeń przegrupowanie to jeszcze nie zaczęło się i dziś nie ma pewności, czy zacznie się jutro, gdyż rewolucyjna rada wojenna. konnej armii, otrzymawszy instrukcje z jednym tylko waszym podpisem, nie jest pewna jego autentyczności i żąda potwierdzenia jej przez członka Wojennej rady rewolucyjnej frontu, co też zróbcie natychmiast, ażeby zarzadzenie to otrzymało ton kategoryczny.
Wina ośmio dniowego opóźnienia się konnej armii Budiennego do akcji na Lublin może więc leżeć po części i w systemie bolszewickiego rozkazodawstwa. Ale ta sprawa datuje się dopiero od 17 sierpnia. Poprzednio Jegorow (i Stalin) popychali armię konną, bez zgody swego naczelnego dowództwa, w kierunku ma Lwów i Sambor, Więc na to, że konna armia Budiennego nie weszła do bitwy pod Warszawą, złożyły się co najmniej dwa czynniki: rozkazy Jegorowa (i Stalina) i brak podpisów komisarzy rady rewolucyjnej u Tuchaczewskiego.
Skutki zaś były większe, aniżeli brak czterech konnych dywizji Budionnego, bo w konsekwencji i 12 armia sowiecka nie weszła do bitwy głównej. Toteż popularne mniemanie, że to Tuchaczewski przegrał wojnę z Polska 1920 r., jest niesłuszne. Kamieniew zatwierdził plan Tuchaczewskiego przejścia Wisły na północ od Warszawy i uderzenia na stolicę od strony zachodniej, a zatem przejął odpowiedzialność za tę operację na siebie. To on obiecał Tuchaczewskiemu pomoc wojsk Jegorowa po przekroczeniu Bugu i nie dotrzymał przyrzeczenia. To on powinien był bardziej energicznie interweniować, by Budienny rozkaz jego wykonał. To on wreszcie, wiedzac o ciągłym powiększaniu się luki między wojskami Jegorowa i Tuchaczewskiego, pozostawił Tuchaczewskiego przed rozstrzygającą bitwa bez odwodów strategicznych dowództwa głównego.
Z innej strony sprawę oświetlając, można by się domyślać, że to Stalin, komisarz rady rewolucyjnej przy dowództwie frontu w Kijowie, ze względów czysto politycznych, bez zrozumienia wymogów operacyjnych, żądał od Jegorowa posuwania armii Budionnego na Lwów, a innych wojsk frontu południowo -zachodniego w kierunku granicy węgierskiej. Jeżeli tak, to on byłby głównym sprawca opóźnienia odmarszu armii Budiennego do bitwy warszawskiej. A że Tuchaczewski wyraźnie wskazał na to opóźnienie, jako na jeden z powodów klęski 1920 r., stad nienawiść Stalina do Tuchaczewskiego i późniejsze jego rozstrzelanie, pod innym pretekstem.
Dla nas, Polaków, skutki przewlekłej niesubordynacji Jegorowa, Stalina i Budionnego, a także nieumiejętności dowodzenia ze strony Kamieniewa były błogosławione. Dały nam możność wykończenia czterech armii Tuchaczewskiego zgodnie z planem z 6 sierpnia, a armia konna Budiennego i 12-ta armia sowiecka nie odegrały w wielkiej bitwie pod Warszawa żadnej roli.