Tytułowa Berezyna w najwyższym stopniu wpływa na metaforykę, współtworzy warstwę wyobrażeniową, kształtuje sferę obrazowo-leksykalną, w sposób symboliczny
wpływa na fabułę i charakterystykę postaci. Łukasz Marcińczak
pisał, że dzięki powieści: rzeka ta uwzniośla się i polszczy, pojawiając się w nostalgicznym atlasie ze swoimi lepiej znanymi siostrzycami Niemnem, Wilejką, Smotryczem
i wszystkimi rzekami Hellady, zmierzającymi przecież do Styksu.
Bo czy tamten Bobrujsk nie leży nad Skamandrem, tamta Troja nad
Berezyną?
Dzięki temu kraina Czarnyszewicza zyskuje miejsce w epopeicz-
nej geografii przygody, pośród wielkich opowieści kształtujących
kulturową tożsamość.
W dziele odnajdziemy wiele „rzecznych” figur literackich i sinu-
soidalnych rozwiązań kompozycyjnych. Poetyka naśladuje naturę
samej rzeki, objawia się w „wodnej” warstwie powieści, w nagłych
zmianach tonacji uczuciowej, w napięciu między obiektywnym
realizmem a lirycznym subiektywizmem narracji czy też w zgo-
ła nieoczekiwanych zwrotach akcji. Symbolikę dzieła kształtuje
wyobraźnia akwatyczna. Topika wodna wiąże się tradycyjnie z no-
stalgią za utraconym upływającym czasem.
Nadberezyńcy są literackim świadectwem kresowej Atlantydy zalanej przez morze historii.
Istotne okazują się figury nautyczne. Dość powiedzieć, że oddziały
Dowbor-Muśnickiego „Przebijały się poprzez zastępy wojska bolsze-
wickiego […] jakoby statki małe po wzburzonym oceanie” (NBZ 241).
Motyw żeglugi wiąże się bezpośrednio z tradycyjnym wyobrażeniem
ojczyzny jako statku albo arki: „Jak Bóg zechce, to cały świat między
sobą może się wyrznąć, a nasza Smolarnia, jak ten korab Noego,
nietknięta tak ostanie” . Mit wielkiego potopu jest zresztą
charakterystyczny dla literatury Kresów utraconych. W dziele Czar-
nyszewicza ma wymiar o tyle wyjątkowy, o ile ostateczna katastrofa
to widmo wciąż jeszcze odległe. Gdzieś z głównych frontów pierwszej
wojny światowej docierają straszliwe wieści: „Krew płynęła rzeką,
ludzie ginęli, jak muchy” (NBZ 105). Jednak hekatomba nie dociera
jeszcze do rodzimej Smolarni. Rzeka krwi to raczej ponury rewers
występującej często w powieści rzeki-ludzi, zapowiedź przyszłe-
go losu bohaterów. Woda to imago princeps – obraz wiodący. Nie
mogło być inaczej, skoro rzecz dzieje się „W głuszy bezkresnych
zaberezyńskich lasów” , czyli za… morzem! Wskazuje na
to nie tylko symbolika kresowej Atlantydy, ale też ukryty komen-
tarz. W najbardziej poetyckiej scenie czytamy: „Puszcza wrzała. Jak
morze wzburzone” . Jaki jest program tego płynącego
okrętu? Kazik mówi: „Nie za burżujów, ale za szczęście swoje i ludu
idziemy. Za wolność – za Polskę całą, wielką, ludową i sprawiedliwą”.
Zdaniem Czarnyszewicza odrodzona Rzeczpospolita
stanie się nowoczesną, opartą na ideach jagiellońskich federacją,
„ludową monarchią”, w której demokratycznym podmiotem będzie
wielonarodowy i wieloetniczny lud-naród. „Otóż Polska niesie swo-
bodę nie tylko dla nas, Polaków, lecz dla wszystkich narodów w Jej
granicach zamieszkałych. Jednaką będzie dla nas, Białorusinów,
Żydów i innych” (NBZ 312). Jerzy Jarzębski słusznie zauważył: „Pa-
triotyzm Czarnyszewicza – najpiękniejszy, jaki znam – nie jest więc
w żadnym razie solidarnością opartą o etniczne podstawy, lecz
wiernością pewnym odwiecznym ideałom”10.
Duża liczba aluzji literackich sprawia, że powieść przywodzi na
myśl staropolską sylwę, wielowątkową księgę-kronikę. Maestria ar-
tystyczna polega tu na umiejętnie stosowanym narracyjnym skrócie.
Dzięki niemu poszczególne cząstki-rozdziały zyskują pewną „nowel-
kową” autonomię. Choćby wątek szkoły rosyjskiej, do której uczęsz-
czają Stach i Kościk, to materiał na co najmniej cały pierwszy tom
powieści. Czarnyszewicz wybiera jednak tylko kilka najważniejszych
epizodów. Czytelnik nawet się nie spostrzegł, a już dziewięcioletni
Staszek staje się dwunastoletnim młodzieńcem. Aby uzyskać taki efekt kompozycyjny, autor stosuje strategię sugestii, która polega
na sygnalizowaniu istnienia wątków pobocznych, które jednak nie
zostają rozwinięte w głównym nurcie narracji. Dzięki temu dzieło
zbliża się do poetyki gawędy szlacheckiej o cechach rekonstru-
owanej na bieżąco opowieści. Ważną rolę odgrywają określenia
stylizowane na żywą mowę (na przykład „I znowu ludzie doczekali
wiosny”, dynamizujące narrację, a także dające odczuć
odbiorcy, że opowieść do pewnego stopnia dzieje się poza nim.
Wyraźnym przykładem są legionowe dzieje Kościka Wasilewskie-
go, których ogólny przebieg poznajemy dopiero po dwóch latach,
choć przecież smolarski żołnierz to jeden z głównych bohaterów
powieści.
Założenia programu artystycznego Czarnyszewicz zawarł
w liście do Marii Czapskiej, pisząc o swej powieści Chłopcy z No
woszyszek:
Aby wyczerpać wszystkie poruszane […] tematy, trzeba by kilku grubych
tomów […] i lektura mogłaby wypaść nudna. […] Czytelnik niech się resz-
ty domyśla. Uważałem, że lepiej nie zagłębiać się w problemy, a tylko
drapnąć pazurem za żywe, to wystarczy, by człowiek przeniósł się myślą
w swe strony, podumał i potęsknił11.
Zasada czytelniczej domyślności prowadzi do częstego posługiwa-
nia się aluzją literacką. Swoista cytatowość sprawia, że powieść jest
epopeją w najwyższym stopniu, ponieważ staje się syntezą kanonu
wielkich narracji tożsamościowych. Ta idea twórcza niesie za sobą
ważne przesłanie. Czarnyszewicz, wpisując dzieje Nadberezyńców
w krąg polskich mitów, upomina się o bohaterów, których traktat
ryski skazał na zapomnienie, oddalił poza mapę narodowej historii.
W związku z tym dzieje „berezyńskich rycerzy” przypominają pery-
petie Soplicy, Zagłoby, Skrzetuskiego czy Bohatyrowiczów. Łukasz
Marcińczak słusznie zauważa:
Wszystko w tej powieści zdaje się być nieciągłym, dygresyjnym ko-
mentarzem, w którym jedne skojarzenia nakładają się na drugie – nie
tylko jeden bohater przechodzi w drugiego […], ale też jedne utwory
w inne […]. A więc co – palimpsest? puzzle literackie? O paradoksie!
Dziś ta powieść to jakby wielki eksperyment postmodernistyczny. Cóż
z tego, że tak nie było – istotne, że dzisiaj nie potrafimy jej odczuwać
inaczej.
Nie mniej „dziwaczny” wydawał się klasykom romantyczny poemat Mickiewicza. Co jednak niektórych szokowało w XIX wieku,
w wieku XX mogło budzić tylko uznanie. Jeśli za epopeję narodo-
wą uważa się wielką „Księgę Wszechrzeczy” i literacką pochwałę
miłości ojczyzny, a zarazem syntezę najlepszych tradycji epickich,
to Nadberezyńcy spełniają te wymogi z nawiązką. Tak rozumiana
konwencja epopeiczna odsyła wprost do epiki homeryckiej, w której
pieśniarz układa poemat bohaterski z motywów mocno zakorzenio-
nych w tradycji, a przez to ogólnie znanych.
Są Nadberezyńcy „Księgą Wszechrzeczy”, ponieważ autor wy-
kracza poza proste ponowienie dawnych wzorów. Tworzy dzieło
będące dygresyjnym komentarzem do polskiego mitu, a to już
myślenie bardzo nowoczesne. W jego eposie krzyżują się ze sobą
trzy koncepcje artystyczne: literatura z biografii (kronika i świa-
dectwo), literatura z literatury (aluzje i topika) oraz literatura
o literaturze (kulisy opowiadania historii). Właśnie ta ostatnia
sytuuje Czarnyszewicza pośród klasyków polskiego moderni-
zmu. Autor utrwala Polskę domkniętą w mit, a jednocześnie mit
ten przekracza, mając świadomość subtelnej gry między życiem
a legendą. Eksponuje pedagogiczną funkcję mitu, który z definicji
przesadzony i nie do końca prawdziwy, bo stanowiący artystyczne
przetworzenie rzeczywistości, odgrywa jednak wielką rolę edu-
kacyjną, przekazuje wartości moralne i patriotyczne. Znakomitym rozwiązaniem metaliterackim jest ukazanie mechanizmów
parenetycznych – mitologizowania czynów bohaterskich, a więc
jednoczesne odsłanianie „kulis i widowni” opowieści. Czarnysze-
wicz pokazuje nie tylko tych, którzy w legendy wierzą, ale również
tych, którzy je świadomie tworzą, chcąc przez zawarte w opowie-
ściach wzorce osobowe pobudzić swoich współbraci do działania,
zmotywować do walki zbrojnej, a co ważne – słowem i dzięki słowu
uczynić ich lepszymi ludźmi. Działa tu prawo samospełniającej
się przepowiedni. Gdy Stach wyprawia się do szlachty z okolicy
z misją szukania ochotników do polskiego wojska, dziwi się swemu
powodzeniu: „Anim ja widział te wojsko, ani co. Okazuje się, że gdy
zechcę, to i mądrych ludzi do butelek nabić mogę. A gdyby im tak
przyznał się, żem ze Smolarni i nie nawymyślał, nie podchwalił,
to nie wiadomo, czy poszliby od razu” . Cóż z tego, że
stworzył legendę, którą naocznie poznał Kościk, nie on sam, skoro
dzięki temu inni chłopcy staną się ową legendą naprawdę i wstą-
pią w legiony. Pisze więc Maria Zadencka, że książka „pokazuje
wyraźnie i bez mistyfikacji, jak historyczny stereotyp, poprzez to,
że działa jako pedagogiczny: etyczny i estetyczny wzór, zamienia
się w rzeczywistość, jak współgra z dziejącą się historią i życiem,
i znów zamienia się w mit”.
Nawiązań jest w powieści bardzo wiele i warto wymienić choćby
kilka z nich. W przedakcji dowiadujemy się, że w 1875 roku stary
Bałaszewicz przybył do nadberezyńskiej puszczy i „w otoku dwóch
rzeczułek” „zwalił pokotem pagórek lasu dziesięciny dwie”. Tam też założył chutor Rogi. Dzieje Bałaszewiczów przecinają się z losami Bohatyrowiczów z Nad Niemnem. Jakby z epopei Elizy Orzeszkowej wzięte są opisy kresowego „zielnika”, którym
autentyczności dodają drobiazgowe wyliczenia zawierające liczne
nazwy gatunkowe:
Z kęp łęgowych wywijała się krzywymi haczykami paproć, rosnąc
w oczach i rozkładając się jak palma, między nimi podnosiły się buj-
nie leżaje, asak, kozielce, gdzie indziej – w miejscach przepastnego
bagna – wschodziła mokrzyca, kopytnik, rozrastały się rohoże i jawór.
Z kolei przygody Stacha i Kościka w szkole rosyjskiej przypominają
niektóre karty Syzyfowych prac i Ludzi bezdomnych. Idźmy dalej.
Rozdział Taniec z żalu to niemal powtórzenie wesela z Chłopów
Władysława Reymonta. Sarmacka fantazja Mieczyka Piotrowskie-
go i jego na poły wydumane opowieści o heroicznych czynach
z dawniejszych czasów, w których sam ze zdwojoną siłą wiódł
prym, to kolejne wcielenie Sienkiewiczowskiego Zagłoby. Mieczyk
przypomina słynnego Onufrego również fizjonomią (sumiasty wąs
i słuszna postawa) i niezawodnym sprytem. Ten sam Piotrowski
jesienią 1919 roku zwraca się do Konarzewskiego: „Panie generale,
ja przyszedłem prosić pokornie, ażeby pan naszą zaberezyńską zie-
mię raczył przyłączyć do Polski” . Miłosz na marginesie
tej sceny pisał: „Czas staje w miejscu; oto rok 1812, Pan Tadeusz
i słowa zwrócone przez Jankiela do generała Dąbrowskiego: «Jene-
rale, rzekł, ciebie długo Litwa nasza / Czekała długo, jak my Żydzi
Mesyjasza».
Z kolei słowa:
O wiosnoż nasza dowborowa! Dumo nasza! Nagrodo za długoletnie szy-
kany i krzywdy ciemiężców! Najsłodszy kwiecie naszego żywota! Wspo-
mnienie, kojące ból tęsknicy, w długiej i dalekiej tułaczce! (
odsyłają do księgi XI arcypoematu, w której czytamy: „O wio-
sno! kto cię widział wtenczas w naszym kraju, / Pamiętna wio-
sno wojny, wiosno urodzaju!”. Czarnyszewicz nawiązuje do słów
wieszcza: „Urodzony w niewoli, okuty w powiciu, / Ja tylko jedną
taką wiosnę miałem w życiu”. Co jeszcze łączyło te dwie wiosny?
Silna wiara w męża opatrznościowego. Wiosną 1812 roku okazał
się nim Napoleon Bonaparte. Cesarz Francuzów szedł na czele
Wielkiej Armii na Moskwę. W 1918 roku „nowym Napoleonem”
miał być generał Muśnicki – twórca tak zwanej Rzeczypospolitej
Bobrujskiej, której dzieje wiążą się ze szlakiem bojowym Białych
Legionów (1914 – 1918)15.
Były to polskie formacje służące w szeregach wojska Cesarstwa
Rosyjskiego. Dla dziesiątków tysięcy ochotników z dawnych Kresów
stały się szansą walki o niepodległość. „Białymi” legionistami byli
również bohaterowie eposu. Kościk Wasilewski jesienią 1915 roku
wstąpił do formowanej w Bobrujsku Brygady Strzelców Polskich16,
by potem znaleźć się w Pułku Ułanów Krechowieckich. Największe
nadzieje bohaterowie wiązali z późniejszą służbą w I Korpusie
Polskim pod komendą generała Dowbor-Muśnickiego. Gdy „biała”
14 C. Miłosz, Notatki z lektury…, s. 61.
15 Zarówno dzieje tamtejszych legionistów, jak i Rzeczypospolitej Bobrujskiej dobrze
opisał W.J. Muszyński. Autor zamieścił w swojej książce setki niepublikowanych
dotąd zdjęć, a także fragmenty dokumentów i wspomnień, między innymi Dowbor-
-Muśnickiego.Nazwa tej formacji nie pojawia się w dziele Czarnyszewicza, jednak okoliczności powstania Brygady pokrywają się z sytuacją fabularną.
Rosja pod naporem bolszewików zaczęła chylić się ku upadkowi,
dowborczycy zmuszeni byli podjąć walkę z Armią Czerwoną. Obsadziwszy strategiczne punkty w mieście, 3 lutego 1918 roku Polacy
zdobyli twierdzę Bobrujsk bez jednego wystrzału: „Rozumem […]
naszego Pana Generała Dowbora-Muśnickiego i naszą legiońską
odwagą” . Niebawem powstała Rzeczpospolita Bobrujska.
Było to pierwsze od 1831 roku (detronizacja cara Mikołaja I) pań-
stwo w całości rządzone przez Polaków, zupełnie niepodległe i nie-
zależne od któregokolwiek z trzech zaborców. Enklawa obejmowała
zasięgiem trójkąt między Słuckiem na zachodzie, Mohylewem na
północy i ujściem Berezyny do Dniepru na południu. Wschodnią
granicę „Dowborii” wyznaczała linia Dniepru z miasteczkami
Rohaczewem i Żłobinem. Rzeczpospolita Bobrujska istniała do
czerwca 1918 roku. Nadberezyńcy są najważniejszym literackim
świadectwem tamtych czasów.
Napięcie między eposem a sielanką prowadzi do pozornego paradoksu. Wielkie epickie dzieło czasu wojen i okupacji pozbawione
jest w istocie scen zarówno krwawych, jak i batalistycznych. Wątki te
zostały celowo oddalone poza główny nurt narracji. Czarnyszewicz
uzyskuje wrażenie świata poza dziejową katastrofą, poza czasem,
umieszczonego w wiecznym teraz. Horyzonty poznawcze dzieła
sugerują, że narrator nigdy nie opuścił rodzinnych stron. Ta poetyka
łączy Nadberezyńców z tradycją epopeiczną, zwłaszcza w wydaniu
homeryckim. W klasycznie rozumianym eposie akcja powinna być
osadzona w zamierzchłym legendarnym „bezczasie”, kiedy wszystko
było większe, lepsze i heroiczne, ponieważ bliższe złotemu wiekowi
ludzkości. Dystans między momentem opowiadania a opisywany-
mi dziejami musiał wydawać się na tyle niezmierzony, że „nawet
najstarsi” nie pamiętają przedstawianych wydarzeń. A przecież
u Czarnyszewicza jest dokładnie odwrotnie! Akcja Nadberezyńców
kończy się w styczniu 1920 roku, powieść zaś ukazuje się w roku
1942. Analogiczną sytuację mamy w przypadku Pana Tadeusza. Finał
poematu rozgrywa się w 1812 roku, dzieło wychodzi drukiem w roku
1834. Ten zaledwie dwudziestodwuletni dystans dzielący moment
dziejowy od jego artystycznego przetworzenia zbliża oba eposy do
poetyki powieści historycznej. Jednak to nie wielka historia jest
głównym tematem. W dziełach rządzi raczej znana z Epilogu Pana
Tadeusza reguła „«świata małego» (właściwie obszernego), ale «bez-
pośrednio znanego» i «świata szczegółowo zapamiętanego»”17. To
właśnie na podstawie losów indywidualnych postaci, dzięki mikro-
narracji poznajemy dzieje zbiorowe na tle przełomowych wydarzeń.
Te wkraczają do na poły mitycznego Soplicowa dopiero w ostatniej
księdze poematu, wraz z pochodem Wielkiej Armii na Moskwę.
Wówczas również nie śledzimy ich z perspektywy ułana awangardy
albo szefa sztabu generała Jana Henryka Dąbrowskiego, lecz wciąż
pozostajemy na poziomie „świata małego” i relacji „z drugiej ręki”.
Podobnie w Nadberezyńcach o generale Muśnickim wspomina się
bardzo dużo, lecz sam bohater pojawia się tylko w epizodycznej roz-
mowie z delegacją Smolarzan (NBZ 238– 240). Niewątpliwie jednak
dziejowe batalie o wiele bardziej wpływają na fabułę i kompozycję
eposu Czarnyszewicza, niż miało to miejsce w poemacie Mickie-
wicza. Natomiast wieści o nich poznajemy głównie „ze słyszenia”,
z perspektywy panoramicznej, która oddala nieujarzmiony żywioł
historii poza granice rodzimej Smolarni. „Pamięć ziemi wydaje się
silniejsza […] niż pamięć wydarzeń”1