Opiłowywanie katolików – powrót do katakumb

Opiłowywanie katolików – powrót do katakumb

Izabela BRODACKA

Otwarciu Olimpiady w Paryżu towarzyszył skandal jakim było sparodiowanie przez reżysera tego otwarcia „Ostatniej Wieczerzy” Leonarda da Vinci . To nie tylko celowe obrażanie katolików, to złamanie odwiecznej tradycji Igrzysk Olimpijskich. Przecież na czas igrzysk zawieszano konflikty zbrojne, miał panować pokój a ludzie mieli walczyć wyłącznie o zwycięstwo sportowe. Tymczasem środowiska LGBT poprzez swoją prowokację, poprzez przemoc wizualną zastosowaną wobec katolików wypowiedziały katolikom otwartą wojnę. Środowiska lewicowe usiłują sprowadzić tę jawną prowokację do obrażenia artysty czyli Leonarda da Vinci i jego dzieła. Tymczasem żartobliwe parodiowanie znanych dzieł malarskich tak naprawdę nikogo nie obraża i należy do tradycji naszej kultury. Organizatorom tak zaplanowanego otwarcia Olimpiady nie chodziło bynajmniej o sprofanowanie dzieła artystycznego lecz o obrazę uczuć religijnych katolików.

Wojna z katolicyzmem w Polsce trwała przez długie lata komuny lecz nawet komuniści nie pozwalali sobie jawnie na takie wybryki. Komuniści usiłowali oczywiście rozbić środowiska katolickie, przez faworyzowanie PAX , dopuszczenie aby prowadził działalność gospodarczą, przez protegowanie księży patriotów. W szkołach odbywały się jednak lekcje religii, nikt nie przeszkadzał uczestniczyć w procesjach religijnych czy nie zabraniał chrzcić dzieci. Oczywiście członkowie PZPR musieli praktykować po cichu a w każdym razie bez ostentacji. Nie znaczy to, że komuniści zrezygnowali z bezwzględnej walki z Kościołem. Morderstwa księży, a przede wszystkim księdza Popiełuszki były tego dowodem. W trakcie solidarnościowej rewolty Kościół Katolicki był dla kontraktowej opozycji cennym sojusznikiem. W kościołach czytano wiersze, w kościołach produkowali się artyści, którzy zdecydowali się bojkotować telewizję, Było to jednak tylko zawieszenie broni. Po transformacji ustrojowej, przeprowadzonej tak, aby żadnemu z komunistycznych zbrodniarzy nie spadł włos z głowy, środowiska liberalne zdecydowały, że kościół jest wrogiem demokracji. Zaczęła się wojna podjazdowa, dyskusje o obecności krzyża w przestrzeni publicznej. Nagle przypomniano sobie o sekularyzacji, o konieczności neutralności religijnej państwa. Swoje rezultaty przyniósł długi marsz przez instytucje czyli marksizm kulturowy, który opanował elity intelektualne Zachodu. Zaczęły płonąć kościoły, pojawiły się dyskoteki i kluby nocne urządzane w sprzedanych budynkach zbankrutowanych parafii. Zmieniły się nawet teksty zwyczajowych życzeń świątecznych. Zakazywano pielęgniarkom noszenia na wierzchu medalika czy krzyżyka, bo to rzekomo mogło urazić niewierzących pacjentów.

Większość ludzi nie chce odbiegać od przyjętych norm, raczej obyczajowych niż moralnych. Długo pracowano nad tym, żeby wyznawanie religii czy udział w religijnych praktykach traktować jak sprawę intymną, wręcz wstydliwą, o której publicznie się nie mówi, natomiast opowiadanie o praktykach czy nawet zboczeniach seksualnych miało być najzupełniej w porządku. Pamiętam program telewizyjny, w którym jakiś dewiant, zachęcany nota bene przez dziennikarkę, zwierzał się ze swego pociągu do dzieci, a zgromadzona publiczność deklarowała, unisono: „my ciebie nie oceniamy”. Usuwano religię z przestrzeni publicznej. Toczyły się spory o zdjęcie krzyża w Sejmie I zdejmowano ze ściany krzyże w szkołach. Jeszcze wtedy nie zakłócano jednak bezczelnie mszy I nabożeństw I nie atakowano fizycznie księży. Księża byli, najczęściej fałszywie, oskarżani o pedofilię I molestowanie nieletnich albo o nadużycia finansowe.

Opiłowywanie katolików, zapowiadane przez Nitrasa zaczęło się natychmiast po październikowych wyborach.

26.10.23 roku jak doniósł portal Tarnów.naszemiasto.pl dyrekcja szkoły w Wojniczu po uzgodnieniu z parafią św. Wawrzyńca zaproponowała, aby lekcje religii przenieść do znajdującej się w pobliżu wojnickiej kolegiaty sali katechetycznej. Z oficjalnym pismem w tej sprawie zwróciła się do tarnowskiego starostwa, które prowadzi podtarnowską szkołę Argumentowano, że budynek szkoły nie posiada wystarczającej ilości klas, aby zorganizować lekcje religii dla wszystkich chętnych. Ta informacja wywołała burzę w Internecie. Większość komentatorów twierdziła, że to kłamstwo, że uczniowie masowo rezygnują z lekcji religii i właśnie dlatego powinno się wyrzucić księży i katechetki ze szkół, a religijną młodzież zamknąć w salkach katechetycznych. A może od razu w katakumbach? Czyżby komentatorzy przewidzieli skąd powieje wiatr historii?

Uruchomiło to wspomnienia. Pewna moja uczennica z liceum imienia Narcyzy Żmichowskiej, wyszła za mąż za znanego mi bardzo dobrego i inteligentnego fizyka. Ich dzieci chodziły razem z moimi dziećmi do szkoły podstawowej imienia Wojska Polskiego przy ulicy Emilii Plater. Była uczennica zwróciła się do mnie jako do osoby zaufanej, aby zorganizować protest przeciwko dominacji w szkole lekcji religii katolickiej. Postulowała żeby szkoła prowadziła sprawiedliwie równolegle lekcje prawosławia, lekcje religii dla unitów, dla muzułmanów i dla wszelkich innych znanych wierzeń. Liczyła na to, że ją poprę w jej żądaniach. Powiedziałam: „znajdź mi w tej szkole choć jednego prawosławnego, albo muzułmanina, a poprę twoją akcję” . Oczywiście nie znalazła i zrezygnowała ze swoich postulatów. Dziś miałaby o wiele łatwiej. W Polsce obecnie nie brakuje zarówno prawosławnych jak i muzułmanów.

To co zaszło podczas otwarcia Olimpiady w Paryżu jest finałem długiego procesu. Pamiętam, że już w latach dziewięćdziesiątych w katedrze Notre-Dame w Paryżu dla modlących się wiernych wydzielona była metalowa klatka w głównej nawie, a cała katedra pełna była hałaśliwych turystów, głośno rozmawiających, fotografujących, nawołujących się. Symbolicznym apogeum tego długiego procesu był dla mnie pożar katedry Notre-Dame w 2019 roku. Katedry budowanej prawie 200 lat i nienaruszonej przez 600 lat. To co zaszło kilka dni temu na Olimpiadzie to tylko agonalne paroksyzmy naszej kultury.