Shitstorm to znaczy burza w szklance wody.
Izabela BRODACKA
Jakby mało było codziennego cyrku w sali sejmowej, oraz porażających głębią intelektu wypowiedzi polityków nierządu Tuska oraz jego i ich – równie głębokich – wpisów w mediach społecznościowych, premier Tusk ufundował w sezonie ogórkowym obywatelom naszego kraju rozrywkę, którą nie wiedzieć czemu nazywa rekonstrukcją swego rządu.
Za czasów realnego socjalizmu podobne rekonstrukcje oraz zasadnicze zmiany systemu społecznego i politycznego opisywaliśmy dziecięcą wyliczanką:
A to było tak.
Bociana drapał szpak.
A potem była zmiana
i szpak drapał bociana.
Co wynika z tej zmiany?
Kto był bardziej podrapany?
A było też i tak.
Bociana dziobał szpak.
A potem była zmiana
i szpak dziobał bociana.
Potem były jeszcze trzy zmiany.
Ile razy szpak był dziobany?
Chyba ludzie mieli wówczas więcej poczucia rzeczywistości i poczucia humoru.
Fundują nam rozrywki – więc się bawmy.
Pewien ćwok aby wyjaśnić fakt, że dymisja nie dotknęła najbardziej na dymisję zasługującą minister Nowackiej zaproponował łączenie kropek. Jeżeli ten pan uczy się liczyć czy rysować to wszystko w porządku.
Jak pamiętam moje dzieci też dręczono w przedszkolu łączeniem kropek na pozornie ukrytym lecz z góry zadanym obrazku, który ujawniał się właśnie po ich połączeniu. Na naukę nigdy nie jest za późno. Jeżeli jednak ten pan chce coś w ten sposób zasugerować powinien zmienić zawód. Ten człowiek się po prostu marnuje. Portal „ Pudelek” czeka na niego z utęsknieniem. Reakcja na rewelacje ćwoka też jest zgodna ze schematem burzy w szklance wody. Jak przysłowiowe nożyce, które odzywają się po uderzeniu w stół, osoby pomówione czy obrażone łączeniem kropek żądają przeprosin i to nie tylko dla siebie lecz dla premiera jego rodziny, papieża i wszystkich świętych.
Moja najkrótsza interpretacja aktualnych zdarzeń jest prosta. Pan Płaczliwy i pan Kłamliwy próbowali osiągać korzyści ze wspólnego przedsięwzięcia. Nie wyszło. Pozostaje problem czy pan Kłamliwy zamachnie się teraz na pana Płaczliwego czy odwrotnie pan Płaczliwy na pana Kłamliwego. Tak czy owak będziemy mieć do czynienia z zamachem. A trochę poważniej, bo całkiem poważnie się nie da traktować tej farsy. Tej swoją drogą groźnej farsy. Tusk zdymisjonował ministra Bodnara i zastąpił go dyspozycyjnym sędzią Żurkiem znanym z publicznego wykrzykiwania wulgaryzmów, z procesowania się ze skarbem państwa bodajże o sztuczną szczękę i z faktu posiadania 20 nieruchomości, który to fakt usiłował ukryć.
Tusk zapowiedział zaostrzenie rozliczeń z PiS czyli ciąg dalszy politycznej dintojry. Jak wyraził się pewien dziennikarz: „ Żurek idzie do władzy z nożem w zębach, z bazooką na plecach, z kałasznikowem i z maczetą” . Ciekawe jakie losy będą miały sprawy sądowe wytaczane przez Żurka w czasie jego zarządzania resortem prawa. Nie ma jednak powodu do obaw. Żurek Żurkowi – jak mówi znane przysłowie- łba nie urwie. Wybór Żurka jest świetną ilustracją troski premiera o właściwy dobór kadr. Nominację Żurka na ministra sprawiedliwości mógłby Tusk przebić tylko powołując na to stanowisko babcię Kasię. Dymisjonując Bodnara Tusk pokazał wszystkim swoim akolitom jaką wypłatę dostaną za wierną służbę. Żegnając Bodnara wystawił mu natomiast obłudną laurkę zachwalając jego delikatność w egzekwowaniu prawa. Oczywiście takiego prawa jak je Tusk rozumie.
Przejawem tej wyjątkowej delikatności było zapewne skucie matki zmarłego w rodzinie zastępczej dziecka podczas jego pogrzebu kajdankami zespolonymi albo zmuszanie zatrzymanych w areszcie wydobywczym kobiet do załatwiania się przy strażnikach. Jak napisał proroczo o podobnych Tuskowi Adam Asnyk: „Nie powstrzyma się w zapędzie, aż dowiedzie, że król Herod, dobroczyńcą był dla sierot”. Inne oświadczenia Tuska brzmią już mniej humorystycznie.
Na przykład: „ nie zawsze trzeba mówić to co się wie” brzmi jak groźba karalna. Natomiast stwierdzenie: „wszyscy ministrowie mają głosować tak jak to ustalono” jest realną instrukcją i przestrogą. Tusk w swoich publicznych wypowiedziach bezwstydnie zachwala sam siebie sytuując się po stronie dobra w odwiecznej walce dobra ze złem. Jest natomiast świadomy, że to on poniesie najpoważniejsze konsekwencje klęski swojej formacji i swojej polityki. Powiedział to wprost podczas spotkania w Pabianicach.
Mało brakował aby jak to złośliwie wypunktowali dowcipni dziennikarze telewizji „W Polsce 24” wykrzyczał: „Nazywam się Milijon – bo za miliony kocham i cierpię katusze”. III część Dziadów też tu pasuje. Mamy III Rzeczpospolitą, a jeżeli rządy Tuska dłużej potrwają zostaniemy z pewnością wszyscy dziadami. Tusk nie jest lojalny wobec swoich sojuszników i pracowników bo dobrze wie, że jego niemieccy protektorzy nie będą lojalni wobec niego. W polityce nie ma już Trzaskowskiego. Podobno nie poznają go na korytarzu sejmowym nawet koledzy z partii i z rządu. Zeszło powietrze z tego rozdymanego ponad miarę balonu I Trzaskowski uciekł w prywatność. Powiadomił, że w tym roku nie urządzi nawet propagandowej imprezy „Campus Polska”. Czyżby wycofali się niemieccy sponsorzy?
Akolici Tuska powinni rozumieć, że w wielkiej polityce są oni tylko żałosnymi kukiełkami, które – jak pisał Kochanowski wetkną -gdy już będą niepotrzebne – w mieszek. Niektórzy już to zrozumieli. Marszałek Hołownia wysypał naciski koalicji na zamach stanu, którym byłoby zablokowanie przez niego zaprzysiężenia Karola Nawrockiego na prezydenta. Hołownia odmówił i chwała mu za to. Natomiast socjolog, pani Środa nazwała Tuska głupim dziadem zastrzegając, że „ dziad” to tylko kategoria socjologiczna. „Głupi” to zapewne też tylko kategoria socjologiczna a znalazłoby się na określenie Tuska jeszcze kilka podobnych kategorii. Kilka osób odmówiło podobno Tuskowi przyjęcia stanowiska w tworzonym na nowo rządzie. Oczywistym i deklarowanym celem rekonstrukcji rządu była poprawa jego notowań. Ostatnie sondaże pokazują, że osiągnięto cel wręcz przeciwny. Po rekonstrukcji w ciągu kilku dni notowania KO spadły o około 2,4 pp. Tylko tak dalej.