Tłumaczył Andrzej Leszczyński 4.1.2018 r.
[Tam warto zaglądać, szukać. Tu wersja ze zdjęciami, wtedy nie potrafiłem. M. Dakowski]
===============================
Nie wolno wyśmiewać się ze świętości…
W 1956 roku młoda piękna komsomołka Zoja z przyjaciółmi spotykała Nowy Rok. Chłopak Zoi spóźniał się i Zoja, nie doczekawszy się jego, postanowiła tańczyć ze Świętym Mikołajem Cudotwórcą: zdjęła ze ściany ikonę i zaczęła z nią tańczyć. Na ostrzeżenia koleżanek, aby nie bluźniła, odpowiedziała: „Jeśli jest Bóg, to niech mnie ukarze!”. I nagle zastygła, jakby skamieniała i wrosła w podłogę z ikoną w rękach. Nie można było jej ruszyć z miejsca, ikony z rąk nie można było wyjąć, nie było widać żadnych zewnętrznych znaków życia. W okolicy serca było słychać ledwo wyczuwalny stuk. O wydarzeniu szybko dowiedziało się całe miasto, milicja bała się podchodzić do skamieniałej Zoi, lekarze nie mogli jej pomóc, kiedy usiłowali zrobić zastrzyk, to igły się łamały. Skamieniała Zoja stała przez 128 dni…
Co to było? Cud, czy kara Boża? … Zapewne i cud i kara…
SKAMIENIAŁA ZOJA (ros. – Стояние Зои). Opisy naocznych świadków cudu w Samarze
A wtedy Pan spuścił na Sodomę i Gomorę deszcz siarki i ognia z nieba. I tak zniszczył te miasta oraz całą okolicę wraz ze wszystkimi mieszkańcami miast, a także roślinność. Żona Lota, która szła za nim, obejrzała się i stała się słupem soli. (Księga Rodzaju 19: 24-26)
W 1956 roku, gdy Chruszczow był u władzy, wydarzyło się zdarzenie, które wstrząsnęło całym prawosławnym światem, słynne „Skamieniałe stanie Zoi” (ros. – „Зоино стояние”). Przypomnijmy krótko o tym cudzie, który wydarzył się w Samarze (wtedy – w Kujbyszewie).
Pracownica fabryki rur, niejaka Zoja, postanowiła wraz z przyjaciółmi powitać Nowy Rok. Jej wierząca matka była przeciwna zabawom w poście Bożonarodzeniowym, ale córka nie posłuchała. Wszyscy się zebrali, ale chłopaka Zoi, Mikołaja, nie było, gdzieś się zapodział, spóźniał się. Grała muzyka, młodzi tańczyli; tylko Zoja nie miała pary. Obrażona na swego chłopaka, zdjęła ze ściany ikonę Świętego Mikołaja*/ i powiedziała: “Jeśli nie ma mojego Mikołaja, to zatańczę ze Świętym Mikołajem”. Na perswazję przyjaciółki, aby tego nie robiła, odpowiedziała wyzywająco: “Jeśli istnieje Bóg, niech mnie ukarze!” I z tymi słowami krążyła w kółko. Na trzecim okrążeniu pokój nagle wypełnił hałas, pojawił się wicher, błyskawicą błysnęło oślepiające światło, a wszyscy wybiegli ze strachu. Tylko Zoja została z przyciśniętą do piersi ikoną Świętego – skamieniała, zimna jak marmur. Nie można było jej poruszyć z miejsca, nogi jej jakby zrosły się z podłogą. Wobec braku zewnętrznych oznak życia, Zoja jednak żyła: jej serce biło. Od tego czasu nie mogła ani pić, ani jeść. Lekarze czynili wszelkie możliwe wysiłki, ale nie mogli jej ożywić. Wiadomość o incydencie szybko rozeszła się po mieście, wielu przyszło zobaczyć “skamieniałą Zoję”.
Ale po jakimś czasie władze miasta opamiętały się: dojścia do domu zostały zablokowane, a do pilnowania wyznaczono oddział milicjantów. Przyjezdnym i ciekawskim odpowiadano, że nie ma tu żadnego cudu i nic się nie wydarzyło. Pilnujący domu nocami słyszeli krzyki Zoi: “Mamo! Módl się! W grzechach giniemy! Módl się!” Badanie medyczne potwierdziło, że bicie serca dziewczyny nie ustało, pomimo skamieniałości tkanek (nie udało się nawet zrobić zastrzyku: igły łamały się). Zaproszeni kapłani, po odmówieniu modlitw, nie mogli wyjąć ikony z jej zastygłych rąk. Ale w święto Narodzenia Chrystusa przyszedł Ojciec Serafim (Tiapoczkin, wtedy jeszcze Ojciec Dimitrij), odsłużył nabożeństwo ze święceniem wody i poświęcił cały pokój. Następnie wziął ikonę z rąk Zoi i powiedział: “Teraz musimy czekać na znak w Wielki Dzień”. Przed Świętem Zwiastowania NMP (ros. – Благовещения) pewien pobożny staruszek poprosił strażników, aby go przepuścili. Odmówiono mu. Pojawił się on również następnego dnia, ale i kolejna zmiana go nie przepuściła. Za trzecim razem, w dniu Zwiastowania NMP, straże go nie zatrzymały. Strażnicy słyszeli tylko, jak staruszek mówił do Zoi: “Nie masz już dość stania?” Minął jakiś czas, ale staruszek nie wychodził. Kiedy zajrzeli do pokoju, nie znaleźli go tam. Wszyscy świadkowie zdarzenia byli przekonani, że objawił się sam Święty Mikołaj.
Zoja stała przez 4 miesiące (128 dni), aż do Wielkanocy, która w tamtym roku była 23 kwietnia (6 maja zgodnie z nowym stylem). W noc przed Jasnym Zmartwychwstaniem Chrystusa Zoja głośno wołała: “Módlcie się! Przerażające, ziemia płonie! Cały świat ginie w grzechach! Módlcie się!” Od tego czasu zaczęła ożywać, w mięśniach pojawiła się miękkość, żywotność. Położono ją do łóżka, ale wciąż wołała i prosiła wszystkich, aby modlili się za świat, który ginie w grzechach, za ziemię płonącą w niegodziwościach. – Jak żyłaś? – pytano ją. – Kto cię karmił? – Gołębie, gołębie mnie karmiły – odpowiadała Zoja.
*/
Mikołaj z Miry, Święty Mikołaj (gr. Άγιος Νικόλαος, łac. Sanctus Nicolaus), znany również jako Mikołaj z Bari – świętykatolicki i prawosławny. Najstarsze o nim przekazy pochodzą z VI wieku. Według średniowiecznej hagiografii żył na przełomie III i IV wieku, był biskupem Miry w
Licji, wsławił się cudami oraz pomocą biednym i potrzebującym. Przez wieki był jednym z najbardziej czczonych świętych na Zachodzie i Wschodzie. Największe jego sanktuarium znajduje się we włoskim Bari. Współcześnie baśniowa postać wzorowana na świętym Mikołaju jest wykorzystywana w kulturze masowejprzy okazji świąt Bożego Narodzenia.
Sobór Watykański II zarządził rewizję kultu świętych w Kościele katolickim. Powołano komisję złożoną z teologów i historyków, która miała zaproponować usunięcie świąt tych postaci, których istnienia nie sposób było udowodnić. Zakwestionowała ona historyczność Mikołaja, co wywołało ożywioną dyskusję, w której znaczna część hierarchii i wiernych stanęła w obronie kultu świętego. Papież Paweł VI zdecydował się na rozwiązanie kompromisowe. W opublikowanym w 1969 roku Calendarium Romanum zniósł on święto 6 grudnia i postanowił, że tego dnia będzie obchodzone tzw. wspomnienie dowolne. Z kalendarza usunięto również średniowieczne teksty hagiograficzne poświęcone Mikołajowi, pozostawiając krótką notatkę opartą na Stratelatis z VI wieku. W motu prioprio Mysterii Paschalis Paweł VI uzasadnił: aby wprowadzić w życie postanowienia Soboru Powszechnego, usunięto z kalendarza ogólnego imiona niektórych świętych; zezwolono, aby wspomnienia pewnych świętych obchodzono według uznania i aby przywrócono ich kult, ograniczony do ich własnych krajów. Św. Mikołaj jest patronem: Albanii, Grecji, Rosji, Aberdeen, Antwerpii, Bari, Berlina, Bydgoszczy, Chrzanowa, Elbląga, Głogowa, Miry, Moskwy, Nowogrodu…
W kalendarzach w Polsce w dniu 6 grudnia jest zapis jako wspomnienie o Św. Mikołaju.
Dzięki modlitwom św. Mikołaja Pan Bóg zlitował się nad nią, przyjął jej skruchę i przebaczył jej grzechy. Wszystko, co się wydarzyło, poraziło mieszkańców Kujbyszewa i jego okolic tak, że wielu ludzi nawróciło się ku wierze. Spieszyli do cerkwi ze skruchą, nie ochrzczeni się chrzcili, ci, którzy nie nosili krzyża, zaczęli go nosić – dla proszących nie było wystarczająco dużo krzyży. Kiedy po latach Archimandrytę Serafima (Tiapoczkina) pytano o jego spotkanie z Zoją, on zawsze unikał odpowiedzi. Przypomina protojerej Anatolij Litwinko, duchowny z Diecezji Samarskiej: „Spytałem ojca Serafima:
”Ojczulku, czy to ty wziąłeś ikonę z rąk Zoi?” Pokornie skłonił głowę. I po jego milczeniu zrozumiałem: on.” Ojczulek ukrył to ze względu na swoją pokorę. Również i władze mogłyby rozpocząć ponownie prześladowania jego ze względu na duży napływ pielgrzymów, chcących uczcić cudowną ikonę Świętego Mikołaja, która zawsze była w świątyni, gdzie służył ojciec Serafim. Z biegiem czasu władze zażądały usunięcia ikony, ukrycia jej przed ludźmi i została ona przeniesiona do ołtarza. Ostatnio prasa masowa ponownie zainteresowała się tą sprawą. Oto fragmenty z publikacji w „Komsomolskiej Prawdzie”: Wielu wierzącym w Samarze znana jest emerytka Anna Iwanowna Fidotowa.“W tamtych czasach w pobliżu domu Zoi byłam dwa razy” – mówi Anna Iwanowna – “przyjeżdżałam z daleka. Ale dom był otoczony przez milicję. I wtedy postanowiłam zapytać o wszystko jakiegoś milicjanta ze straży. Wkrótce jeden z nich – bardzo młody – wyszedł z bramy. Poszłam za nim i zatrzymałam go: “Proszę powiedzieć, czy to prawda, że Zoja stoi?” On odpowiedział: “Pyta Pani dokładnie tak, jak moja żona. Ale nic nie powiem, a lepiej niech Pani zobaczy sama …” Zdjął czapkę z głowy i pokazał swoje zupełnie siwe włosy: “Widzi Pani?! To jest bardziej prawdziwe niż słowa. Przecież składaliśmy przyrzeczenie, nam nie wolno o tym mówić. Ale gdyby tylko Pani wiedziała, jak strasznie było mi patrzeć na tę skamieniałą dziewczynę!”
Całkiem niedawno pewien człowiek opowiedział coś nowego o cudzie z Samary. Okazał się nim szanowany w Samarze przeor (ros. – настоятель) Cerkwi Św. Zofii kapłan Witalij Kałasznikow: „Anna Pawłowna Kalasznikowa – ciotka mojej matki – w 1956 roku, pracowała w Kujbyszewie jako lekarz ”pierwszej pomocy” (w karetce pogotowia). Tamtego dnia rano przyjechała do naszego domu i powiedziała: “Wy tutaj śpicie, a miasto już dawno na nogach!” I opowiedziała o skamieniałej dziewczynie. Przyznała się (chociaż podpisała zobowiązanie), że właśnie teraz była w tym domu na wezwanie. Widziała zastygłą Zoję. Widziała ikonę Świętego Mikołaja w jej rękach. Próbowała zrobić nieszczęsnej zastrzyk, ale igły zginały się, pękały i dlatego nie mogła zrobić zastrzyku. Wszyscy byli zszokowani jej opowiadaniem. Anna Pawłowna Kalasznikowa pracowała jako lekarz w karetce pogotowia jeszcze przez wiele kolejnych lat. Zmarła w 1996 roku. Zdążyłem jeszcze na krótko przed jej śmiercią udzielić jej Sakramentu Chorych (Ostatniego Namaszczenia). Obecnie żyje jeszcze wielu z tych, którym opowiedziała o wydarzeniu z tego pierwszego dnia nowego roku.”
Walentyna Nikołajewna M. (Biełgorod) wspomina: “Przyjechałam do Ojca Serafima. Zatrzymałam się na noc w domu Marii Romanownej, gdzie zebrało się wielu przyjezdnych. Spać było ciasno, w pokoju duszno. Dwaj młodzi mężczyźni wstali i wyszli na dwór, na świeże powietrze, a za nimi i ja. Zaczęliśmy rozmawiać. Okazało się, że są z Kujbyszewa i uczą się w seminarium duchownym. Zacząłem ich wypytywać o stojącą Zoję. Kiedy to się stało, oni byli dziećmi. To właśnie ten cud doprowadził ich do wiary w Boga. Teraz przyjeżdżają do Ojca Serafima, po zostaniu jego duchowymi dziećmi. Twierdzili, że to właśnie Ojciec Serafim wziął ikonę z rąk Zoi. … Po nabożeństwie, starosta cerkwi matuszka Jekatierina Łuczina (po postrzyżynach mniszka Serafima) pyta: „Czy uczciłaś (przyłożyłaś się, ucałowałaś) cudowną ikonę Świętego Mikołaja?” Mówię do niej: „Tak”. A ona nie przestaje: “Do jakiej?” Wskazuję na wielką ikonę Św. Mikołaja – pod ścianą. A ona mówi: “Trzeba przyłożyć się – ucałować tę, która leży na anałoju (pulpicie). To ją nasz Ojczulek wziął ją od Zoi. Tylko nikomu nie opowiadaj, ponieważ nam zabronili o tym mówić. Ojczulka znowu mogą aresztować.”
Duchowe dzieci Starca zaświadczały, że z Kujbyszewa przyjeżdżała wierząca kobieta i gdy zobaczyła O. Serafima, to rozpoznała w nim tego kapłana, który wziął z rąk Zoi ikonę Św. Mikołaja. I, widocznie nie przypadkowo po błogosławieństwu Ojca Serafima w rakitnieńskiej świątyni przy ikonie Św. Mikołaja i Ukrzyżowania Zbawiciela (na Kalwarii) oto już trzydzieści pięć lat płoną lampy nieugaszone. Jelizawieta Konstantinowna Fofanowa, duchowa córka Starca pewnego razu zapytała Ojca: „Ojcze Serafimie, czy to Ojciec wziął ikonę od Zoi.?” Odpowiedział jej: „Dlaczego chcesz to wiedzieć? Nie pytaj mnie więcej o tym.” Inna bliska duchowa córka zapytała Ojca Serafima: „Ojcze, czy to Ty byłeś w Kujbyszewie i wziąłeś ikonę z rąk Zoi, dokonując cudu?” Starzec odpowiedział: „Moje dziecko, Bóg czyni cuda, a my, niegodni, otrzymujemy według naszych modlitw”.
Ze wspomnień Aleksandry Iwanownej A. : “W piątym tygodniu Wielkiego Postu w 1982 r. przybyłam do Rakitnoje. Odważyłam się zapytać: “Ojczulku, a gdzie jest ikona św. Mikołaja, którą wziąłeś od Zoi?” Spojrzał na mnie surowo. Zapadła cisza. Dlaczego przypomniałam właśnie o ikonie? W Kujbyszewie mieszkali moi krewni – na tej samej ulicy, co Zoja. Kiedy to się stało, miałam czternaście lat. Żeby ludzie nie gromadzili się w pobliżu domu, wieczorami oświetlenie było wyłączane. Krzyki Zoji przerażały wszystkich. Młody milicjant stojący na posterunku od tego wszystkiego osiwiał. Moi krewni, będąc naocznymi świadkami tego wydarzenia, stali się wierzącymi i zaczęli uczęszczać do świątyni. Cud “Skamieniałej Zoi” i wszystko, co jej się przydarzyło, został głęboko wryty w moją świadomość. Po surowym spojrzeniu O. Serafima przeszyła mnie myśl: „Ach, biada mi, biada”. Nagle Ojczulek powiedział: „Ikona leżała w świątyni na anałoju (pulpicie), a teraz znajduje się w ołtarzu (w ikonostasie). Były takie czasy, kiedy kazano ją usuwać. I dodał: “Jesteś pierwszą osobą, której to mówię”. Dwa tygodnie później Ojczulek zmarł.”
Oto co opowiedziała Klaudia Gieorgijewna Pietrunienkowa z Sankt-Petersburga, duchowa córka metropolity Nikołaja (Jaruszewicza): „Kiedy się wydarzył cud “Skamieniałej Zoi” (ros. – „Зоино стояние”), zapytałam władykę, czy był on w Kujbyszewie i czy widział Zoję. Władyka odpowiedział: “Byłem tam, modliłem się, ale ikony od Zoi nie wziąłem, – to jeszcze nie był ten czas. A ikonę wziął Ojciec Serafim (wówczas jeszcze Ojciec Dimitrij (pol.- Demetriusz).” Krótko przed śmiercią Ojca Serafima byłam w Rakitnoje. W świątyni, u góry, na prawo od tronu, widziałam ikonę św. Mikołaja w ozdobnej oprawie. Podczas rozmowy z ojcem Serafimem w jego celi zapytałam: “Ojczulku, czy u was na ołtarzu jest ikona Świętego Mikołaja – ta sama, którą miała Zoja?” “Tak,” – odpowiedział. O Zoi więcej już nie rozmawialiśmy.”
O wydarzeniach w Kujbyszewie opowiada protojerej (archiprezbiter) Andriej Andriejewicz Sawin, który był wtedy sekretarzem Samarskiej administracji diecezjalnej: „To się wydarzyło, kiedy biskupem był Jeronim (pol. – Hieronim). Rano zobaczyłem grupę ludzi, stojących w pobliżu tego domu. A wieczorem tłum się powiększył do tysiąca ludzi. Wystawione zostały posterunki. Ale ludzi początkowo nie ruszano – najwyraźniej wpływ miało pierwsze zamieszanie. To później zaczęto rozpędzać wszystkich. Ze zwykłego powodu: “Zakłócanie spokoju mieszkańców, ruchu pojazdów.” Ale tłum jednak wciąż rósł jak na drożdżach. Wielu przybywało nawet z okolicznych wiosek. Te dni były bardzo napięte. Ludzie naturalnie oczekiwali od nas wyjaśnień, ale żaden kapłan nie podchodził blisko do tego domu. Bali się. Wtedy wszyscy chodziliśmy po “cienkiej kładce”. Kapłani byli wtedy “na rejestracji” – zatwierdzani i odwoływani byli przez komisarza do spraw religijnych z komitetu wykonawczego partii. W każdej chwili każdy mógł zostać bez pracy i środków do życia. A tutaj taki wspaniały powód, aby załatwić z nami rachunki! Wkrótce wśród wierzących poszła plotka, że Zoi grzech przebaczono i zostanie ona wskrzeszona w dniu Świętej Paschy (pol. – Wielkanocy). Ludzie czekali, mieli nadzieję. Oddziały członków Komsomołu krążyły już na całego po mieście. Głośno “demaskowali”, zapewniając, że byli w domu i nic nie widzieli. Wszystko to tylko dodawało paliwa do ognia, więc nawet ci, którzy naprawdę nie wierzyli w cud, zaczęli w końcu wątpić: “Prawdopodobnie jednak ludowa wieść ma rację, choć nie we wszystkim; w domu przy ulicy Czkałowa jednak coś dziwnego się wydarzyło – nie ma wątpliwości!”
Arcybiskup Samarski i Syzrański Jewsiewij (pol. – Euzebiusz) jakby podsumowuje różne opinie na temat tego, co się stało: ”Świadkami tego cudu było wielu ludzi. Dowiedziałem się o tym w 1957 roku podczas studiów w seminarium. Nie było żadnych wątpliwości: to największy cud! W czasach, gdy wiara była prześladowana i wyśmiewana przez bezbożnych władców, ten przypadek cudownej manifestacji Boskiej mocy stał się sensacją. I nie tylko dla mieszkańców Samary. Cud z Zoją stał się lekcją dla wielu. Przecież do świętości należy odnosić się z czcią. To jest lekcja i dla ateistów: możesz nie wierzyć, ale nie dotykaj świętej rzeczy, w przeciwnym razie przyjdzie kara! Gdyby niewierząca Zoja nie dotykała świętej ikony, to nic by się nie stało. Było wiele podobnych cudów: kiedy bezbożni dotykali świętości, to byli rażeni, karani. Affonij w Jerozolimie przy pochówku Matki Bożej chciał przewrócić Jej trumnę i na oczach wszystkich Anioł Pański odciął mu ręce. Znane są przypadki, gdy człowiek zrzucał dzwon na ziemię, to wraz z dzwonem sam spadał na dół. Tak, w owych czasach ludzie bardzo potrzebowali cudu. Ale cuda są wtedy, gdy są potrzebne ludziom, kiedy Pan zdecyduje o tym”.
Po zabraniu ikony z rąk Zoi Ojciec Serafim (dawny Dimitrij – Tiapoczkin) został oczerniony, sfabrykowano na niego nową sprawę (o homoseksualizm – pederastię; odsiedział 3 lata w więzieniu – A.L.), a biskupa Jeronima (pol. – Hieronima) pozbawiono kierownictwa Diecezją Kujbyszewską.
Oto co w 1989 roku opowiadał przeor (ros. – igumen) Herman, mnich Optiny (w latach 50-tych służył w Soborze Katedralnym w Kujbyszewie): „Czego nie widziałem, o tym mówić nie będę, ale co wiem, to powiem. Ulicę otoczyli kordonem milicji, pobrano podpisy o nie rozgłaszaniu. Do przeora soboru zadzwonił pełnomocnik ds. religii i poprosił o ogłoszenie z ambony w najbliższą niedzielę, że żadnego cudu nie ma. Ojciec przeor odpowiedział: “Pozwól mi, abym pojechał popatrzeć i powiedział ludziom, to, co widziałem”. Pełnomocnik zastanawiał się przez chwilę i obiecał, że wkrótce oddzwoni. Powtórny dzwonek rozległ się po godzinie i przeorowi powiedziano, że nic ogłaszać nie trzeba. Ponieważ ludzie mieli dużo do powiedzenia na ten temat, to nawet lokalne gazety sowieckie nie mogły pominąć milczeniem tego cudu i próbowały przedstawić go jako “oszustwo kapłanów – popów”. Wkrótce po tym incydencie ojciec Serafim otrzymał trzy lata”.
Nie wolno było mu mówić o wzięciu ikony z rąk Zoi i po odbyciu wyroku wysłano go do służby w odległej wiosce Diecezji Dniepropietrowskiej, a następnie przeniesiono do wsi Michajłowskoje.
POSŁOWIE
Prasa sowiecka nie mogła milczeć o tym incydencie: odpowiadając na listy do redakcji pewien uczony potwierdził, że, rzeczywiście, wydarzenie z Zoją nie jest fikcją, ale jest przypadkiem tężca, jeszcze nieznanego nauce.
Ale po pierwsze, przy tężcu nie ma takiej kamiennej sztywności i lekarze zawsze mogą zrobić zastrzyk pacjentowi;
po drugie, przy tężcu pacjent może być przenoszony z miejsca na miejsce i leży, a tutaj stoi i
po trzecie, sam tężec nie nawraca człowieka do Boga i nie daje objawienia z góry, a przy Zoi nie tylko tysiące ludzi nawróciło się do wiary w Boga, ale swoją wiarę poświadczyły czynami: chrzcili się i zaczęli żyć po chrześcijańsku. Oczywistym jest, że to nie tężec był tego przyczyną, ale działanie samego Boga, Który przez cuda umacnia wiarę, aby uwolnić ludzi od grzechów i od kary za grzechy.
Co było dalej?
Do dziś w prasie rosyjskiej toczy się dyskusja o prawdziwości cudu. Prasa ateistyczna neguje i wyśmiewa to wydarzenie z 1956 roku. Hierarchia cerkiewna odnosi się do wydarzenia raczej z rezerwą. Nakręcono na temat skamieniałej Zoi filmy dokumentalne i film fabularny. W 2012 roku przy ulicy Czkałowa postawiono pomnik – kapliczkę ku czci Świętego Mikołaja Cudotwórcy. 12 maja 2014 roku dom ten spłonął. Niektóre media zamieściły wersje o podpaleniu. Całkiem możliwe.
Napis: Objawienie Świętego Mikołaja, Arcybiskupa Mir Likijskich, Cudotwórcy, na miejscu cudownego wydarzenia dot. Skamieniałej Zoi w styczniu 1956 roku
Znak na pamiątkę opisanego wydarzenia, postawiony przy ulicy Czkałowa, przedstawia rzeźbę Świętego Mikołaja Cudotwórcy, stojącego w ażurowej arce. Wbrew tytułowi nazwanego pomnika wizerunku Zoi w tej rzeźbiarskiej kompozycji nie ma. Imię jej jest tylko wspomniane na tabliczce, przymocowanej do podstawy arki.
Dalsze losy Zoi.
O dalszych losach Zoi Karnauchowej opowiadają ludzie różnie. Jedni uważają, że po trzech dniach od wskrzeszenia Zoja zmarła, inni są przekonani, że zmarła w szpitalu psychiatrycznym, a trzeci święcie wierzą w to, że Zoja przez długi czas żyła w monasterze i została skrycie pochowana w Ławrze Świętej Trójcy i Św. Sergiusza (ros. – в Троице-Сергиевой лавре).
Źródła:
Стояние Зои. Описания очевидцев Самарского чуда.
http://proza-pravoslavie.narod.ru/stoianie_zoi.html
Opublikowane 18 września 2017 r.
Каменная Зоя
http://www.pravmir.ru/kamennaya-zoya/
ЧУДО. Film fabularny (1:50:25)
Каменная Зоя.Правда или вымысел.Документальный фильм (43:58)
Стояние Зои. Film video (20:01)