Słowacja: Pierwsze zachodnie ostrzeżenie? [a bandyta to były SB-k]

magnapolonia
Stanisław Michalkiewicz: Pierwsze zachodnie ostrzeżenie?

Wprawdzie nie ma powodu, by traktować poważnie wszystkie publikacje prasowe, bo zarówno w państwach totalitarnych, jak i w tych, które pysznią się rzekomą swobodą wypowiedzi, media  są niemal w całości kontrolowane, zwłaszcza te, zaliczające się do tzw. głównego nurtu, a więc  – wprzęgnięte w służbę propagandy jeśli nie własnego rządu, to rozmaitych politycznych i innych gangów, które przy ich pomocy załatwiają rozmaite swoje interesy. Od czasu do czasu pojawiają się jednak wyjątki, jako że – jak powiada Pismo Święte – “z obfitości serca usta mówią”.

Niekoniecznie chodzi tu zresztą o podawanie jakichś prawdziwych informacji, co raczej – o dawanie wyrazu pragnieniom serc gorejących, które biją zarówno w piersiach gangsterów, jak i ich prasowych wyrobników. Tak właśnie traktuję niedawną publikację angielskiej gazety “Daily Mail”, która – komentując zamach na słowackiego premiera Roberta Fico – napisała, że “Zachód daje ostrzeżenie”.

Wprawdzie wykonawcą zamachu na słowackiego premiera jest 71 -letni jegomość, zajmujący się literaturą, co to wydał nawet jeden czy dwa tomiki poezyi – co wskazywałoby, że może i ma talent, ale raczej mały – a poza tym leczył się psychiatrycznie – co ujawnił jego syn rodzony – ale jednocześnie wiadomo, że posiadał aktualne pozwolenie na broń – właśnie tę, z której oddał co najmniej 5 strzałów do premiera Fico, z których co najmniej trzy go ugodziły.

Nie jest zatem wykluczone, że mógł być konfidentem którejś ze słowackich bezpieczniackich watah, bo jeśli leczył się psychiatrycznie, a jednocześnie pozwolenia na broń mu nie cofnięto, to może dlatego, że korzystał z bezpieczniackiego parasola ochronnego? Jaki interes miała bezpieczniacka wataha, by mu tę broń zostawić – tego właśnie możemy się domyślać choćby po tym, że – jak się okazało – był zdecydowanym przeciwnikiem obecnego rządu, jaki ukształtował się po niedawnych wyborach na Słowacji.

Jak wiadomo, w następstwie ostatnich wyborów prezydentem Słowacji został pan Piotr Pellegrini, a była pani prezydent, Zuzanna Czaputowa oświadczyła, że zamach na premiera Fico jest “zamachem na demokrację”. Taka była pani prezydent coś tam musi wiedzieć o rozmaitych kulisach, więc skoro tak mówi, to powinniśmy to oświadczenie rozebrać sobie z uwagą. Tym bardziej, że postrzelony przez zamachowca premier Robert Fico nie był postacią bezbarwną, jak np. nasz pan prezydent Andrzej Duda, którego bezpieczniacy nie tak znowu dawno ośmieszyli na oczach całej Polski.

Jak pamiętamy, kiedy akurat zabawiał się w Belwederze w mocarstwowość z panią Swietłaną Cichanouską, co to została wytypowana (czy przypadkiem nie przez CIA?) do wysadzenia w powietrze białoruskiego prezydenta Aleksandra Łukaszenki i wprowadzenia Białorusi do szczęśliwej rodziny krajów demokracji ludowej, czyli – wkręcenia jej w maszynkę do mięsa, na podobieństwo Ukrainy – bezpieczniacy zablokowali mu zepsutym autobusem wyjazd z Belwederu do Pałacu Namiestnikowskiego, w którym akurat schronili się panowie Kamiński i Wąsik.

Myśleli oni zapewne, że pałac prezydencki jest oazą bezpieczeństwa, ale bezpieka bez ceregieli ich tam pojmała, podobno nawet przy udziale funkcjonariuszy ochrony pana prezydenta, którzy najwyraźniej musieli słuchać jakichś innych rozkazów, bo nawet nie próbowali w tym przeszkodzić. Czyich? Tajemnica to wielka, na której buduję swoją ulubioną teorię spiskową, według której bezpieczniacy u progu sławnej transformacji ustrojowej przewerbowali się do służby u Amerykanów, Niemców i Izraela, a część po staremu została przy Rosji.

Ponieważ powstałe wtedy zależności reprodukują się w kolejnych pokoleniach ubeckich dynastii, to znaczy, że naszym nieszczęśliwym krajem rządzą rotacyjnie trzy stronnictwa: Ruskie – obecnie w głębokiej defensywie, czy nawet – w konspiracji – Pruskie i Amerykańsko-Żydowskie, które obecnie – po tym, jak w marcu ub. roku prezydent Józio Biden, w nagrodę za dobre sprawowanie, czyli za odstąpienie od strategicznego partnerstwa z Rosją na rzecz strategicznego partnerstwa z Izraelem, pozwolił Niemcom na urządzanie Europy po swojemu – jest właśnie “ograniczane, wypierane i likwidowane” .

Przez kogo? Przez Stronnictwo Pruskie, wykonujące rozkazy Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen, która z kolei skacze z gałęzi na gałąź przed pierwszorzędnymi fachowcami z BND.

Tymczasem Robert Fico, który po wyborach w roku 2023 został premierem słowackiego rządu, najwyraźniej nie przypadł Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen do gustu, bo nie dość, że się jej nie słucha, jak, dajmy na to, Donald Tusk, czy Mateusz Morawiecki, to jeszcze obwąchuje się z węgierskim premierem Wiktorem Orbanem, który od lat sypie piasek w szprychy rozpędzonego parowozu dziejów, co to ma Europę zawieźć – tym razem nie do Auschwitz, tylko do świetlanej przyszłości, która – jak wiadomo – czeka Europę w IV Rzeszy.

Jak wieszczył jeszcze w roku 1943 na spotkaniu z gauleiterami wybitny przywódca socjalistyczny Adolf Hitler: małe państwa w Europie nie mają racji bytu, bo tylko Niemcy potrafią prawidłowo Europę zorganizować. Rozumie to doskonale Donald Tusk ze swoimi pretoriany, rozumie to również pan Mateusz Morawiecki, jak i Naczelnik Państwa, którzy tylko gwoli uwodzenia swoich wyznawców używają przed wyborami tromtadrackiej retoryki – a tymczasem Robert Fico jakby tego ani w ząb nie rozumiał i razem z Wiktorem Orbanem wierzga przeciwko ościeniowi.

Nie tylko nie chce wspierać Ukrainy, nie tylko wzdraga się przed potulnym przyjmowaniem i utrzymywaniem wyznaczonych kontyngentów afrykańskich i azjatyckich miglanców, to jeszcze, wbrew aktualnie zatwierdzonym mądrościom etapu,  jest “prorosyjski”, to znaczy – nie jest gotów poświęcić wszystkiego, z istnieniem Słowacji włącznie, żeby tylko dokuczyć zimnemu ruskiemu czekiście Putinowi.

Toteż trudno się dziwić, że w końcu cierpliwość Reichsfuhrerin Urszuli von der Leyen mogła się wyczerpać, podobnie jak cierpliwość bezpieczniaków amerykańskich i w rezultacie mamy “ostrzeżenie”, o którym tak pięknie, z obfitości serca, napisał w “Daily Mail” tamtejszy funkcjonariusz Propaganda Abteilung. Znaczy się – padł rozkaz: “trzaskać!”

Na Słowacji pojawiają się głosy, że może to doprowadzić do wojny domowej. To dla IV Rzeszy byłby prawdziwy dar Niebios, bo wtedy można by tam zastosować odpowiednik naszej ustawy nr 1066, która cały czas przecież obowiązuje, dzięki czemu i na Słowacji mogłoby wreszcie zapanować  prawo i sprawiedliwość, nie mówiąc już o praworządności, która  jest źrenicą argusowego oka IV Rzeszy.

=========================

mail:

„Hospodarske Noviny” przypominają, że zamachowiec pochodzi z miejscowości Levice na południu Słowacji, a przed 1989 rokiem był pracownikiem czechosłowackiej służby bezpieczeństwa. W ostatnich latach sympatyzował z paramilitarną organizacją Słowaccy Poborowi. C. jest sympatykiem partii Progresywna Słowacja (słow. Progresívne Slovensko).

Ładny literat.

Dlatego koledzy pozwolili mu postrzelać. Raczej zachęcili…