„Odkupieni przez Pana powrócą, przybędą na Syjon z radosnym śpiewem; ze szczęściem wiecznym na czołach; osiągną radość i szczęście, a smutek i wzdychanie przeminą” (Iz 35,10)
To już Trzecia Niedziela Adwentu. Nasze przygotowania, duchowe i doczesne, nabierają bardziej gorliwego charakteru oczekiwania. Im bliżej do dnia Narodzin Bożego Dzieciątka, tym większa jest nasza radość.
Papież Benedykt XVI podkreśla radosny charakter naszej wiary:
„Kiedy archanioł Gabriel zwiastuje Maryi Pannie, że zostanie Matką Zbawiciela, jego pierwszym słowem jest ‘Raduj się!’ Po narodzinach Jezusa anioł Pański mówi do pasterzy: ‘Oto zwiastuję wam radość wielką…’ Mędrcy, którzy szukali Dzieciątka, ‘gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali’. Powodem tej radości jest bliskość Boga, który stał się jednym z nas.”
(fragmenty Orędzia z 15 marca 2012 r. na Światowy Dzień Młodzieży „Radujcie się zawsze w Panu”)
Gaudete in Domino semper!
„Radujcie się zawsze w Panu; jeszcze raz powtarzam: radujcie się! Niech będzie znana wszystkim ludziom wasza wyrozumiała łagodność. Pan jest blisko!” (Flp 4, 4-5)
Pierwszym słowem antyfony na wejście w Trzecią Niedzielę Adwentu jest Gaudete – radujcie się!, dlatego tradycyjnie nazywana jest Niedzielą Gaudete.
Radość świętowania przyjścia naszego Pana podkreśla różnica w naszych zewnętrznych celebracjach: szaty kapłańskie i trzecia świeca na wieńcu adwentowym są różowe.
Kolor różowy kojarzy się z radością i świętowaniem. Zapalenie różowej świecy przypomina nam o radości, jakiej doświadczył świat w momencie narodzin Zbawiciela Świata.
Trzecia świeca jest również nazywana „świecą pasterzy”, ponieważ wyobrażamy sobie, niesamowitą radość, którą musieli odczuwać ci skromni chłopi, gdy aniołowie zwiastowali im: Gloria in Excelsis Deo!
Dlatego pośród modlitwy i pokuty właściwe jest radowanie się, gdy widzimy zbliżający się cel tego okresu wyczekiwania: Pan jest blisko.
Bóg, który daje radość mojej młodości – Ad Deum qui laetificat iuventutem meam
Nikt nie potrafi okazywać swojej radości tak jak dzieci. Teraz jest więc doskonały moment, aby zwrócić ich uwagę na największy „prezent”, jaki można otrzymać na Boże Narodzenie – samego Jezusa.
Niezależnie od tego, czy masz własne dzieci lub wnuki, siostrzenice lub siostrzeńców, Adwent to idealny czas, aby zwrócić ich uwagę na prawdziwy powód naszego świętowania.
Wprowadźmy dzieci w pobożne przeżywanie tajemnic naszej wiary. Przedstawiamy tu kilka sugestii, które z pewnością będą w tym pomocne:
• uczestniczenie wraz z dziećmi w porannych Mszach świętych roratnich;
• czytanie dzieciom i rozważanie fragmentów Ewangelii oraz historii związanych z narodzinami Chrystusa;
• wspólne rodzinne śpiewanie pieśni adwentowych;
• przygotowywanie wraz z dziećmi szopki Betlejemskiej;
• wspólne pisanie życzeń świątecznych do rodziny i przyjaciół. Pamiętaj przy tym, aby zawsze używać odpowiednich kartek z motywem Narodzenia Pańskiego.
Kilka przemyśleń
Święty Paweł zachęcał Filipian do radości, ponieważ „Pan jest blisko”. To właśnie na obecności Boga powinniśmy się skupiać, ponieważ pomoże nam to w innych sprawach, które wymagają zmiany w naszym życiu osobistym i na świecie.
Co przyniosłoby nam dziś radość:
Nawrócenie w naszych rodzinach i wspólnotach?
Zakończenie grzechu aborcji?
Nowy duch pobożności i powagi w liturgii?
Z pewnością największą radością w naszej epoce byłoby to, że Matka Najświętsza naprawdę stałaby się Królową wszystkich serc. Spełniłaby się tym samym obietnica z Fatimy: „w końcu moje Niepokalane Serce zatriumfuje”.
Uczestniczmy z ufną radością w tej obietnicy, szczególnie w Niedzielę Gaudete, wiedząc, że tak jak obietnica Boża o Zbawicielu spełniła się dwa tysiące lat temu, tak samo urzeczywistni się Królowanie Maryi!
Zapalając trzecią świecę…
W Trzecią Niedzielę Adwentu, wraz z bliskimi zgromadzonymi wokół wieńca adwentowego lub pamięcią o nich, zapalamy trzecią – różową świecę, która zapłonie wraz z pierwszą i drugą.
Temu zapaleniu może towarzyszyć wybrana przez ciebie modlitwa lub kontynuacja modlitwy przewidzianej w Pierwszą Niedzielę Adwentu:
Boże, radując się, pamiętamy obietnicę Twojego Syna.
Jak światło z tej świecy, niech błogosławieństwo Chrystusa spłynie na nas,
rozjaśniając naszą drogę światłem Jego Prawdy.
Niech Chrystus, nasz Zbawiciel, przyniesie życie w ciemność naszego świata i naszych serc,
Strach. Oto paliwo napędowe wszelkich wojen i prześladowań. Rozważania adwentowe I.
:Mariusz Dzierżawski <pomagam@stopaborcji.pl> Szanowny Panie , przesyłam Panu pierwszą część krótkich rozważań Adwentowych, które będziemy publikować do zbliżających się Świąt. Może Pan przeczytać tekst lub odsłuchać go, klikając w link. Na początek przyjrzymy się temu, dlaczego niewiele wynika z głośnych zapewnień o potrzebie budowania pokoju i bezpieczeństwa, wypowiadanych przez możnych tego świata. Poszukajmy analogii i odpowiedzi w historii oraz spójrzmy na aktualną sytuację. Współczesny świat wiele mówi o pokoju i bezpieczeństwie, ale z mowy tej nic nie wynika. Dlaczego tak się dzieje? W oczekiwaniu na przyjście Mesjasza, rozważając teksty biblijne, spróbuję dociec skąd bierze się smutny stan współczesnego świata. Wojna na Ukrainie, nieustające krwawe zamieszki w Izraelu, niekończące się wojny domowe w Afryce, prześladowania chrześcijan w Chinach i wielu innych krajach, a wszystko to przy akompaniamencie niezliczonych zapewnień polityków wszelkiej maści o ich dążeniu do pokoju. Dlaczego tak jest? Jeśli posłuchamy każdego z wielkich tego świata dowiemy się, że jego najgłębszym pragnieniem jest pokój, a wojna za którą jest odpowiedzialny wynika z agresywnych zamiarów jego przeciwników. Strach. Oto paliwo napędowe wszelkich wojen i prześladowań. Nie inaczej było 2 000 lat temu, kiedy wielu Żydów oczekiwało przyjścia Mesjasza. Przybycie mędrców ze Wschodu, z informacją, że narodził się król żydowski przeraziło króla Heroda i całą Jerozolimę. Herod bał się, że utraci władze królewską, a możni Jerozolimy lękali się o swoje przywileje. Strach o tron popycha Heroda do zbrodni. Kiedy jego obłudne zapewnienie, że zamierza oddać pokłon królowi żydowskiemu zostaje zdemaskowane, wysyła siepaczy do Betlejem, aby zabili wszystkich chłopców w wieku do 2 lat. Czy czegoś podobnego nie obserwujemy we współczesnym świecie? Właściciele potężnych korporacji, współpracujący z nimi politycy i szefowie wielkich mediów trąbią o wielkim niebezpieczeństwie „zmian klimatycznych”. Kto jest za te zmiany odpowiedzialny? Ludzie. Czy propagandziści mają na myśli jakichś konkretnych ludzi, na przykład właścicieli firm zatruwających środowisko, albo bogaczy, którzy podróżują po świecie prywatnymi odrzutowcami i korzystają z rozmaitych ulg podatkowych? W żadnym razie. Bogacze są w pierwszym szeregu zatroskanych o klimat. Klimatystom chodzi o ludzi w ogóle. Jest nas po prostu za dużo. Ziemia i środowisko cierpią z tego powodu. Jakie są wobec tego środki zaradcze według możnych tego świata? Odpowiedź jest prosta. Trzeba zredukować liczbę ludzi. Jak to zrobić? Zabijanie dorosłych okazywało się w przeszłości niebezpieczne dla zlecających mordy, więc dzisiejsi możni idą drogą Heroda. Bezpieczniej zabijać dzieci, im mniejsze tym lepiej. Korzystają przy tym z rozwoju współczesnej farmacji, która pozwala mordować dzieci wkrótce po poczęciu. Ale metody trucicielskie często zawodzą, więc wrogowie ludzkości sięgają do wypróbowanych metod i większe dzieci są mordowane przy pomocy ostrych narzędzi, tym razem chirurgicznych. Podobnie jak Herod, aborterzy swoją morderczą działalność przedstawiają jako dobroczynność. Mówią, że chodzi im o dobro kobiet. Trzeba przyznać, że Herod na to nie wpadł. Margaret Sanger założycielka współczesnego ruchu aborcyjnego, promowała „kontrolę urodzin” w trosce o Stany Zjednoczone. Ostrzegała, że bez tej kontroli „chwasty ludzkie”, do których zaliczała Murzynów i katolików, rozmnożą się nadmiernie, zagrażając amerykańskiemu dobrobytowi. Sanger zmarła w 1966 roku, ale jej antyludzkie dzieło zostało podjęte przez polityków krajów Zachodu, którzy pomoc dla krajów biednych uzależniają od wprowadzenia „kontroli urodzin”. Przykład Sanger pokazuje, że oprócz strachu, podjęciu morderczych działań towarzyszą inne motywy – pycha i pogarda dla drugiego człowieka, który jest „chwastem” lub jak mówią aborcjoniści „pasożytem”. Obawa przed utratą władzy popchnęła Heroda do zamordowania kilkudziesięciu chłopców w Betlejem. Współcześni Herodowie mordują co roku kilkadziesiąt milionów dzieci poprzez aborcję. Chcą mordować więcej. Na mordowaniu najmniejszych nie poprzestają, podobnie jak Herod, który mordował również swoich dorosłych synów, obawiając się, że chcą odebrać mu władzę. Kto może powstrzymać spiralę śmierci? Tylko Mesjasz. Przygotujmy Mu drogę do naszych serc, aby mógł napełnić je pokojem. Później zaniesiemy pokój światu. =================================================== Zachęcam też do przekazania adwentowej jałmużny na potrzeby ratowania dzieci zagrożonych aborcją i budowania świadomości Polaków na temat aborcji i deprawacji: Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667 Fundacja Pro – Prawo do życia ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW Z wyrazami szacunku, Mariusz Dzierżawski <pomagam@stopaborcji.pl>
W obliczu kryzysu musimy wykorzystać Adwent dla przygotowania się na próby, które nas czekają – Abp Viganò
„Szukaj, mówi, sługi Twego, bo nie zapomniałem Twoich przykazań [Ps 118:176]. Przyjdź więc, Panie Jezu, szukać Twego sługi, szukać Twych zmęczonych owiec; przyjdź, Pasterzu, szukać, jak Józef szukał owiec [Rdz 37,14]. Twoje owce błądziły, gdy Ty się zatrzymywałeś, gdy Ty byłeś w górach. Zostaw dziewięćdziesiąt dziewięć owiec Twoich, a przyjdź szukać tej, która się zabłąkała [Mt 18,12 i nast.] Przyjdźcie bez psów, przyjdźcie bez złoczyńców, przyjdźcie bez najemnika, który nie wie, jak przejść przez drzwi [J 10,1-7]. Przyjdź bez pomocnika, bez posłańca. Od dawna czekam na Twoje przyjście. Wiem bowiem, że przyjdziesz, bo nie zapomniałem Twoich przykazań [Ps 118″176]. Przyjdź nie z rózgą, lecz z miłością i w duchu łagodności [1 Kor 4,21].” Święty Ambroży, Expositio Psalmi CXVIII, 22, 28.[1]
Święty czas Adwentu jest instytucją starożytną, a wzmianki o nim znajdujemy już od około V wieku, jako o momencie Roku Liturgicznego przeznaczonym na przygotowanie uroczystości Narodzenia Pana naszego Jezusa Chrystusa secundum carnem. Istotnie, Adwent wyznacza początek Roku Liturgicznego, pozwalając nam wykorzystać tę okazję, by ze świętymi postanowieniami podążać za głosem Kościoła.
Dyscyplina pokuty i postu w czasie Wielkiego Postu, przygotowująca do Wielkanocy, jest z pewnością pochodzenia apostolskiego, podczas gdy ta w expectatione Domini pochodzi od tej pierwszej i jest przez nią inspirowana, stając się z biegiem wieków mniej sztywna, aż do wstrzemięźliwości tylko w niektóre dni tygodnia. „To prawda, że święty Piotr Damian, w jedenastym wieku, nadal przypuszczał, że post adwentowy trwa czterdzieści dni, i że święty Ludwik, dwa wieki później, nadal przestrzegał go w tej mierze, ale być może ten święty król praktykował go w ten sposób z powodu szczególnej pobożności.”[2] Słabość współczesnych pokoleń skłoniła matczyną mądrość Kościoła do złagodzenia rygorystycznych dyscyplin dawnych czasów, nie przeszkadzając w ich dobrowolnym praktykowaniu, ale być może obecna sytuacja skłania nas do uznania za stosowne – właśnie dlatego, że nie są narzucone – praktykowania zwyczajów naszych przodków w posłuszeństwie kościelnemu nakazowi.
Liturgia okresu Adwentu zawdzięcza Św. Grzegorzowi Wielkiemu nie tylko teksty oficjum i Mszy, ale także same kompozycje monodii liturgicznej (cantus planus). Starożytna tropa Sanctissimus namque, która wprowadza Introit Ad te levavi z pierwszej niedzieli Adwentu, przypomina o natchnieniu Świętego Papieża przez Ducha Świętego, który ukazał się w postaci gołębicy.[3] Początkowe sześć tygodni, a następnie pięć, skrócono do czterech między końcem IX w. a początkiem X w., co oznacza, że obecny sposób praktykowania ma co najmniej tysiąc lat. Kościół ambrozjański nadal utrzymuje sześć tygodni, w sumie czterdzieści dwa dni, wzorując się na Wielkim Poście.
Wśród pierwszych autorów homilii na temat Adwentu znajduje się Św. Ambroży, Doktor i Ojciec Kościoła. Właśnie modlitwą, którą znajdujemy w Komentarzu do Psalmu 118, chciałbym rozpocząć to rozważanie. Incipit tej modlitwy brzmi: Quaere, inquit, servum tuum. Jak sami widzicie [przyp. 1, poniżej], cały tekst jest poprzetykany cytatami z Pisma Świętego: nie po to, aby popisać się znajomością Biblii, którą Święty Biskup Mediolanu z pewnością posiadał, ale z powodu tego zrozumienia Słowa Bożego, które jest owocem intymnej i żywotnej dla duszy wytrwałości, tak jak powietrze jest niezbędne do oddychania. Ambroży mówił i pisał używając słów świętego Autora nie po to, by plagiatować mądrość Bożą, ale dlatego, że uczynił je tak bardzo własnymi i powtarzał je po kolei niemal bezwiednie.
Kiedy sięgamy do pism Świętych, możemy czuć się, jako ludzie świeccy, w pewien sposób zdezorientowani lub zagubieni; ale jeśli mamy łaskę zjednoczenia się z modlitwą liturgiczną poprzez uczestnictwo we Mszy Świętej i odmawianie Boskiego Oficjum w tradycyjnej formie, zauważamy, że to głos samego Kościoła towarzyszy nam w tej medytacji nad Pismem Świętym, już od Zaproszenia na Jutrznię. Dotyczy to również liturgii adwentowej: Regem venturum Dominum, venite adoremus, śpiew pierwszej modlitwy, intonowanej w środku nocy w oczekiwaniu na wschód prawdziwego, niezwyciężonego Słońca. Po tym uroczystym wezwaniu do adoracji Boskiego Króla następuje początek księgi proroka Izajasza, brzmiący jak surowe upomnienie dla Jego ludu:
2 Niebiosa, słuchajcie, ziemio, nadstaw uszu, bo Pan przemawia: «Wykarmiłem i wychowałem synów, lecz oni wystąpili przeciw Mnie.
3 Wół rozpoznaje swego pana i osioł żłób swego właściciela, Izrael na niczym się nie zna, lud mój niczego nie rozumie».
4 Biada ci, narodzie grzeszny, ludu obciążony nieprawością, plemię zbójeckie, dzieci wyrodne! Opuścili Pana, wzgardzili Świętym Izraela, odwrócili się wstecz.
5 Gdzie was jeszcze uderzyć, skoro mnożycie przestępstwa? Cała głowa chora, całe serce osłabłe;
6 od stopy nogi do szczytu głowy nie ma w nim części nietkniętej: rany i sińce i opuchnięte pręgi, nie opatrzone ani przewiązane, ni złagodzone oliwą[2].
Objawienie proroka ukazuje oburzenie Pana na niewierność Jego ludu, uporczywie buntującego się przeciwko Jego świętemu Prawu. Jednak dosłownemu, czyli historycznemu[4] sensowi fragmentu Izajasza dotyczącego Żydów towarzyszy sens moralny, czyli dotyczący tego, co my mamy czynić. To do nas zatem zwraca się Majestat Boga: „Bo Pan przemówił” (tamże, 2), aby nas jeszcze raz upomnieć, ukazać nam nasze zdrady, pobudzić do nawrócenia.
Tak więc, gdy prosimy Pana, aby nas wybawił de ore leonis et de profundo lacu, uświadamiamy sobie, jak mało zasługujemy na Boże Miłosierdzie, jak niegodni jesteśmy Jego litości i jak bardzo zasługujemy na Jego kary. Deus, qui culpa offenderis, pœnitentia placaris... Do prostytucji – jak je nazywa Pismo Święte – w które popadli Żydzi, dołączyły się teraz nowe i o wiele gorsze prostytucje, nie ze strony ludu, któremu obiecano Mesjasza, ale ludu, który narodził się z Jego boku, Mistycznego Ciała samego Odkupiciela; a dokładnie z tego rodzaju, który nazywa się katolikami, ale który przez swoją niewierność hańbi Oblubienicę Baranka, jako członkowie zarówno uczącego się, jak i nauczającego Kościoła.
Nowy Izrael okazał się nie mniej buntowniczy niż stary, a nowy rzymski Sanhedryn jest nie mniej winny niż ci, którzy uczynili złotego cielca i ofiarowali go dla adoracji Żydów. Jeśli więc prorok grozi straszliwymi plagami tym, którzy byli nieposłuszni Panu, nie widząc nadchodzącego Mesjasza, to o ileż większe muszą być słowa proroka „czasów ostatecznych” w świetle buntu ludzkości odkupionej krwią tego Boskiego Mesjasza, ludzkości, która mogła zobaczyć wypełnienie się proroctw i Wcielenie Drugiej Osoby Trójcy Przenajświętszej?
W dramatycznym kryzysie, który od sześćdziesięciu lat dotyka Kościół Chrystusowy, a który dziś objawia się w całej swej powadze, pusillus grex [mała trzódka] prosi swego Pana o ratunek dla zbłąkanej ludzkości, gdy zepsucie i apostazja przeniknęły nawet do świętego przybytku i aż do najwyższego Tronu. A jest to pusillus [małe], ponieważ większość tych, którzy zostali odrodzeni w chrzcie i w ten sposób zasłużyli na miano „synów Bożych”, codziennie zaprzecza obietnicom tego chrztu, pod przewodnictwem najemników i fałszywych pasterzy.
Pomyślmy, jak wielu wiernych zostało wychowanych w całkowitej ignorancji podstaw wiary, mimo że uczęszczali na katechezę, jest przesiąkniętych heretyckimi doktrynami filozoficznymi i teologicznymi, przekonanych, że wszystkie religie są równoważne; że człowiek nie jest zraniony grzechem pierworodnym, lecz z natury dobry. Że państwo musi ignorować prawdziwą religię i tolerować błąd; że misją Kościoła nie jest wieczne zbawienie dusz i ich nawrócenie do Chrystusa, lecz ochrona środowiska i bezkrytyczne przyjmowanie imigrantów. Pomyślcie o tych, którzy, choć spełniają swój niedzielny obowiązek, nie wiedzą, że Ciało, Krew, Dusza i Bóstwo naszego Pana są zawarte w Hostii świętej, i myślą, że jest ona tylko symbolem. Pomyślcie o tych, którzy są przekonani, że skrucha wobec samych siebie wystarcza, by przystąpić do Komunii, nie pamiętając o mękach, jakie wiszą nad tymi, którzy niegodnie przyjmują Ciało i Krew Pańską. Pomyślcie o kapłanach, zakonnikach, wszystkich siostrach i mnichach, którzy wierzą, że Sobór przyniósł powiew odnowy w Kościele, lub sprzyjał znajomości Pisma Świętego, lub umożliwił świeckim zrozumienie liturgii, do tej pory ignorowanej przez masy i zazdrośnie strzeżonej przez kastę sztywnych i nietolerancyjnych eklezjastów. Pomyślmy o tych, którzy widzieli w nim niezniszczalną latarnię morską przeciw ciemnościom świata, solidną i nie do zdobycia twierdzę w obliczu napaści „nowoczesnej” mentalności, szerzącej się niemoralności, twierdzę obrony życia od jego poczęcia do naturalnego końca.
Wreszcie, pomyślcie o nieposkromionej satysfakcji wrogów Chrystusa, gdy widzą, jak Jego Kościół pada przed światem, przed ideologiami śmierci, bałwochwalstwem państwa, władzy, pieniędzy, mitami fałszywej nauki; Kościół skłonny zaprzeczyć swemu chwalebnemu dziedzictwu, zafałszować wiarę i moralność, których nauczył go nasz Pan, zepsuć liturgię, by zadowolić heretyków i sekciarzy. Nawet najdziksze fantazje najgorszego masona nie mogły mieć nadziei na spełnienie się okrzyku Voltaire’a: Écrasez l’infame! [Zmiażdżyć ohydę!]
W Adwencie znajdujemy się symbolicznie u bram świątyni, podobnie jak w Środę Popielcową w okresie Wielkiego Postu, i z daleka obserwujemy to, co dzieje się na ołtarzu. Tutaj narodziny Króla Izraela, a tam Jego Męka, Śmierć i Zmartwychwstanie. Zrozummy jako poszczególni wierni i jako część Kościoła, że musimy dokonać rewizji naszych sumień, zanim zostaniemy dopuszczeni do świętego miejsca. Możemy zbliżyć się do oddania czci Królowi królów, Panu panów tylko wtedy, gdy zrozumiemy, z jednej strony, nieskończone Dobro, które zostało nam ofiarowane w żłóbku, a z drugiej strony, naszą absolutną niegodność, której koniecznie musi towarzyszyć przerażenie naszymi grzechami, ból z powodu nieskończonego obrażenia Boga i pragnienie naprawienia wyrządzonego zła poprzez pokutę i dobre uczynki.
Musimy ponadto zrozumieć, że jako żyjący członkowie Kościoła ponosimy również zbiorową odpowiedzialność za winy innych wiernych i naszych Pasterzy; a jako obywatele ponosimy odpowiedzialność za publiczne winy rządzących. Jeśli bowiem Świętych obcowanie pozwala na wspólnotę z oczyszczającymi się duszami i zasługami błogosławionych dusz w niebie, tym bardziej powinniśmy równoważyć „obcowanie złych”, które sprawia, że skutki ich złych czynów spadają na bliźnich, a zwłaszcza na ludzi, którzy są nieprzyjaciółmi Boga.
„Przyjdźcie do mnie, ci, których dręczy atak groźnych wilków” – woła św. Ambroży. „Przyjdźcie do mnie, ci, którzy zostali wygnani z raju i których rany już dawno przeniknęły trucizny węża, ci, którzy w górach błądzili z dala od Twoich stad”.
Zaczynamy sobie uświadamiać, że jesteśmy oblegani przez wilki drapieżne: przez tych, którzy sieją błąd, przez tych, którzy psują moralność, przez tych, którzy szerzą śmierć i rozpacz, przez tych, którzy chcą nas zabić w duszy, zanim jeszcze zabiją nas w ciele. Zrozumieliśmy, jak płytcy, niemądrzy i dumni byliśmy, pozwalając się zwieść fałszywym obietnicom świata, ciała i diabła. Jak nieprawdziwe były słowa tych, którzy od czasu wygnania naszych Pierwszych Rodziców wciąż powtarzają te same pokusy, wykorzystują nasze słabości, naszą dumę i nasze wady, aby nas upodlić i pociągnąć za sobą do piekła. Zapomnieliśmy, że zostaliśmy wyrzuceni z ziemskiego raju, że nosimy ślady jadowitego żądła węża, że zgrzeszyliśmy porzucając bezpieczne pastwisko prawdziwej Wiary, aby dać się uwieść światu, ciału, diabłu.
Gdybyśmy bowiem żyli świadomi naszego grzechu pierworodnego – który jest także winą zbiorową i dziedziczną – oraz wszelkiego zła, które popełniamy i na które pozwalamy; gdybyśmy rozważali naszą niezdolność do zbawienia się, z wyjątkiem nadprzyrodzonej pomocy, której Bóg udziela nam przez łaskę; gdybyśmy przekonywali samych siebie, że wiele z naszych czynów jest poważnymi wykroczeniami przeciwko Majestatowi Boga i że zasługujemy na to, by zostać zmieceni z powierzchni ziemi w sposób o wiele gorszy niż to, co spotkało mieszkańców Sodomy i Gomory, wtedy nie potrzebowalibyśmy nawet Dobrego Pasterza, by przyszedł nas szukać, porzucając dziewięćdziesiąt dziewięć owiec bezpiecznie w górach, gdzie „nie mogą ich zaatakować wygłodniałe wilki”.
Święty biskup dodaje: „Przyjdźcie bez psów, przyjdźcie bez złoczyńców, przyjdźcie bez najemnika, który nie wie, jak przejść przez drzwi. Przyjdźcie bez pomocnika, bez posłańca”, ponieważ psy, złoczyńcy i najemnicy przemijają, przeznaczeni są na zgubę, do rozproszenia się pod wpływem tchnienia, które wychodzi z ust Boga, nawet jeśli w tej chwili wydaje się, że świat należy do nich. „Przyjdź więc i szukaj owiec swoich, nie przez sługi, nie przez najemników, ale przez Ciebie osobiście”.
Niewierni słudzy zachęcają nas, byśmy byli „odporni” i „inkluzywni”, byśmy słuchali „krzyku Matki Ziemi”[5], byśmy poddali się szczepieniu surowicą sporządzoną z abortowanych płodów; najemnicy, „cujus non sunt oves propriæ” (…) rozpraszają nas, porzucają, nie odpędzają wściekłych wilków i nie karzą złych, lecz raczej ich zachęcają.
Dlaczego więc Pan powinien przyjść? Dlaczego możemy Go prosić: „Przyjdź osobiście”? Św. Ambroży odpowiada w modlitwie, cytując psalmistę: „Nie zapomniałem bowiem Twoich przykazań” (Ps 118:176). Nasze posłuszeństwo woli Bożej znajduje doskonały odpowiednik – i boski przykład – w posłuszeństwie odwiecznego Syna Ojca z całej wieczności, który zgodził się wcielić, cierpieć i umrzeć dla naszego zbawienia: „Potem rzekłem: Oto przychodzę: w księdze napisano o mnie: abym spełniał wolę Twoją, Boże” (Hbr 10,7). Pan przychodzi w posłuszeństwie Ojcu, a my musimy oczekiwać na Jego przyjście, będąc posłuszni woli Trójcy Świętej, „bo nie zapomniałem przykazań Twoich.”
Powodem, dla którego możemy być pewni, że Pan przyjdzie po nas, wybawiając nas od napaści wilków i podstępnego wpływu złoczyńców i płatnych zabójców, jest to, że nie możemy zapomnieć o tym, co nam nakazał; nie możemy zająć Jego miejsca, decydując, co jest dobre, a co złe; nie wolno nam iść za tłumem w przepaść dla ludzkiego szacunku, z powodu tchórzostwa lub współudziału, ale pozostać jak dziewięćdziesiąt dziewięć owiec na bezpiecznych pastwiskach Kościoła świętego, „bo wilki drapieżne nie mogą ich zaatakować, dopóki są w górach”, bliżej Boga, będąc oderwanymi od rzeczy ziemskich.
Ponadto musimy zachować świętą pokorę, uznając się za grzeszników: „chodźcie i szukajcie jednej owcy, która zbłądziła”, bo „Ty sam jesteś w stanie zawrócić zbłąkaną owcę i nie zasmucisz tych, od których się odłączyła”, to znaczy katolików wszystkich czasów, którzy pozostali wierni, bezpieczni od wilków na wysokich pastwiskach. „I oni też będą się radować z powrotu grzesznika”.
Św. Ambroży kontynuuje swoją modlitwę bardzo głębokim i wymownym wyrażeniem: „Przyjmij mnie w ciele, które upadło w Adamie. Przyjmij mnie nie od Sary, ale od Maryi, abym był nie tylko dziewicą nietkniętą, ale dziewicą odporną, dzięki działaniu łaski, na wszelką zmazę grzechu.” W Świętej Maryi, Sancta Virgo virginum, znajdujemy Pośredniczkę wszystkich łask; w Niej, najczystszym stworzeniu, wcieliło się Odwieczne Słowo Boże, z Niej narodził się dla świata Zbawiciel; przez Nią zostaliśmy przedstawieni Jej Boskiemu Synowi, a dzięki Jego zasługom możemy być przyjęci „w ciele, które upadło w Adamie”, na mocy Łaski, która przywraca nas do przyjaźni z Bogiem. Bardzo to trafna inspiracja do medytacji, gdy przygotowujemy się do świętego Narodzenia Pańskiego.
Ale jest jeszcze jedno bardzo ważne rozważanie, które św. Ambroży pozostawia na koniec swojej oracji: „Prowadźcie mnie przez Krzyż, który daje zbawienie wędrowcom, w którym jedynie jest odpoczynek dla strudzonych, w którym jedynie wszyscy, którzy umarli, będą żyć”. Wszystko obraca się wokół Krzyża Chrystusa, wznosi się on w czasie i wieczności jako znak sprzeciwu, przez który pamiętamy, że jest on narzędziem Odkupienia, zbawienia dla błądzących, odpoczynku dla zmęczonych, życia dla umierających.
XIV-wieczna miniatura Pacino di Buonaguida [6] przedstawia bardzo rzadki i wysoce symboliczny obraz: Pana wspinającego się na krzyż po drabinie – scala virtutum – dla podkreślenia gotowości Jego ofiary i „paradoksu” Jego dwoistej natury. W XVII-wiecznej ikonografii znajdujemy powtarzający się obraz Dzieciątka Jezus śpiącego na krzyżu[7], co stanowi wyraźną aluzję do Bożej miłości i ofiary Chrystusa. Boże Narodzenie i Wielkanoc są ze sobą nierozerwalnie związane; dlatego też, przygotowując się do Narodzin Zbawiciela, musimy zawsze kontemplować centralne miejsce i prawdziwy punkt oparcia, jakim jest Krzyż, na którym spoczywa Dzieciątko Jezus i na który wstępuje, po mistycznej drabinie, Niepokalany Baranek. To właśnie tam musimy dotrzeć, ponieważ tylko na Krzyżu, w pogoni za Panem, odnajdujemy zbawienie: „I rzekł do wszystkich: Jeśli kto chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje” (Łk 9, 23).
„Veni, ut facias salutem in terris, in coelo gaudium„: „Przyjdź i dokonaj zbawienia na ziemi, radości w Niebie”. Niech to będzie nasze wezwanie w świętym czasie Adwentu, aby przygotować się duchowo na próby, które nas czekają.
+Carlo Maria Viganó, Arcybiskup
I Niedziela Adwentu
tłum. Sławomir Soja
Przypisy
[1] “Quaere, inquit, servum tuum, quoniam mandata tua non sum oblitus. Veni ergo, Domine Jesu, quaere servum tuum, quaere lassam ovem tuam; veni, pastor, quaere sicut oves Joseph. Erravit ovis tua, dum tu moraris, dum tu versaris in montibus. Dimitte nonaginta novem oves tuas, et veni unam ovem quaerere quae erravit. Veni sine canibus, veni sine malis operariis, veni sine mercenario, qui per januam introire non noverit. Veni sine adjutore, sine nuntio, jam dudum te expecto venturum; scio enim venturum, quoniam mandata tua non sum oblitus. Veni non cum virga, sed cum caritate spirituque mansuetudinis.” – Święty Ambroży, Expositio Psalmi CXVIII, 22, 28.
[2] Dom Prosper Guéranger, L’Anno liturgico, I. Avvento – Natale – Quaresima – Passione, trad. it. P. Graziani, Alba, 1959, s. 21-26.
[3] „Sanctissimus namque Gregorius cum preces effunderet ad Dominum ut musicum donum ei desuper in carminibus dedisset, tunc descendit Spiritus Sanctus super eum, in specie columbæ, et illustravit cor ejus, et sic demum exortus est canere, ita dicendo: Ad te levavi...”. Tropa do Introitu I Niedzieli Adwentu – por. https://gregobase.selapa.net/chant.php?id=4654.
[4] Littera gesta docet, quid credas allegoria, moralis quid agas, quo tendas anagogia (List uczy tego, co się stało, alegoria tego, w co trzeba wierzyć, morał tego, co trzeba czynić, anagogia celu, do którego trzeba dążyć) – Nicola di Lyra, Postilla in Gal., 4, 3.