Jasna Góra. Biskupi Mering i Długosz powiedzieli prawdę. Fala nienawiści postępactwa.

Jasna Góra. Biskupi Mering i Długosz powiedzieli prawdę

Paweł Chmielewski https://pch24.pl/jasna-gora-biskupi-mering-i-dlugosz-powiedzieli-prawde/

(Bp Wiesław Alojzy Mering. FOT.:Kolanin [CC BY-SA 3.0 (https://creativecommons.org/licenses/by-sa/3.0)])

Morze jadu wylewa się po kazaniu bp. Wiesława Meringa na Jasnej Górze i refleksji, jaką w tym samym miejscu wygłosił bp Antoni Długosz. Liberalni katolicy nie mogą znieść, że ci dwaj hierarchowie powiedzieli kilka słów bolesnej prawdy.

Emerytowany biskup pomocniczy Częstochowy Antoni Długosz przemawiał w piątek przy okazji Apelu Jasnogórskiego. Z kolei bp Wiesław Mering, emerytowany biskup Włocławka, wygłosił kazanie w sobotę dla pielgrzymów Radia Maryja. Obaj hierarchowie odnieśli się do palącego problemu, czyli kryzysu migracyjnego – i tych, którzy ten kryzys napędzają.

Bp Antoni Długosz wskazywał, że to wielcy globaliści próbują zalać Europę islamskimi migrantami, co w oczywisty sposób niszczy tożsamość kontynentu i naraża nas na poważne problemy. Powoływał się na biskupów z Afryki – w tym kardynała Roberta Sarah – którzy przestrzegają przed przyjmowaniem każdego, kto tylko chce dostać się do Europy. Jak podkreślił, polityka całkowicie otwartych granic nie rozwiąże bynajmniej afrykańskich problemów, a Europę głęboko przemieni. Biskup przypomniał, że Polacy doskonale rozumieją, czym jest miłość bliźniego – i pokazali to przyjmując uchodźców z Ukrainy uciekających przed wojną. Czym innym jest jednak pomoc uchodźcom wojennym, a czy innym otwartość na migrantów.

Z wystąpieniem biskupa trudno byłoby się nie zgodzić. W perspektywie chrześcijańskiej wskazał na pryncypia rozsądnej polityki migracyjnej, która na widoku ma nie jakieś ideologie nienawiści do Zachodu, ale dobro narodowe – i właściwie rozumiane miłosierdzie. Fakt, że internauci – w tym niestety grono nieuczciwych intelektualnie publicystów – atakują dziś bp. Antoniego Długosza wynika chyba tylko z tego, że hierarcha „ośmielił się” zabrać krytyczny głos w istotnej kwestii życia publicznego. Coraz większa liczba Polaków pozwala sobie wmówić, że Kościół powinien milczeć w sprawach politycznych – ma być może prawo delikatnie opiniować takie kwestie jak legislacja dotycząca aborcji czy eutanazji, ale nic więcej. Jest oczywiste, że przedstawiciele Kościoła nie mają prawa do stronniczość ani politykierstwa – ale do tego nie ma prawa żaden uczciwy człowiek. Katoliccy politycy zaangażowani w walkę partyjną powinni kierować się dobrem państwa i prawdą. Zaangażowanie księży czy biskupów w życie publiczne jest zupełnie inne – ale zasady pozostają te same. Nie wolno kłamać, manipulować, zdradzać Ewangelii. Biskup Antoni Długosz podczas Apelu Jasnogórskiego dał tymczasem świadectwo wiary i rozsądku – tyle tylko, że ten rozsądek nie zgadza się z ideologicznymi założeniami polityki Donalda Tuska, stąd wielki atak na niego.

Jeszcze większą złość wywołał bp Wiesław Mering. Niektórzy nieuczciwi intelektualnie publicyści zarzucają mu, że nie mówił nic na temat Ewangelii, skupiając się na polityce. To nieprawda, ale ludzie ci przeczytali najwidoczniej tylko krótkie wyimki w mediach. Zdecydowana większość kazania biskupa była poświęcona Matce Bożej, posłuszeństwu wobec Boga, Chrystusowi.

Hierarcha odniósł się jednak również do polityki, bo – jak powiedział cytując jednego z chińskich biskupów – największą plagą współczesności jest polityka bez Chrystusa. To prawda, dlatego Kościół o polityce musi i powinien mówić. Kazanie biskupa Meringa było pod tym kątem bardzo konkretne. Ostro i zdecydowanie skrytykował rządy Donalda Tuska, oskarżając je o proniemieckość; zwrócił uwagę na strategiczny antypolonizm niemieckiej polityki – i to już od wieków; podkreślił wielkie niebezpieczeństwo związane z niekontrolowaną migracją, w tym zagrożenie brutalnymi przestępstwami, jak morderstwa.

Rządy Donalda Tuska są dla Polski katastrofą. Nie trzeba sięgać nawet po tematykę migracyjną, wystarczy wskazać na ideologię LGBT czy ludobójczą ideologię aborcyjną, której hołdują ci ludzie. Jest nie do pomyślenia, by jakikolwiek świadomy katolik popierał te rządy. Prawda, są dziś w Polsce praktykujący katolicy, którzy tego nie rozumieją i wciąż głosują na Koalicję Obywatelską. Do nich należy mówić innym językiem niż ten, po który sięgnął bp Mering.

Problem w tym, że biskup mówił do pielgrzymów z Radia Maryja. Biorąc pod uwagę adresata doskonale świadomego w kwestii moralnego zła rządów Tuska naprawdę trudno byłoby zarzucać hierarsze jakąś nieroztropność. Wiedział, do kogo mówi – i zrobił to w sposób całkowicie adekwatny.

Krytyka, jak spada na biskupa, nie uwzględnia tego fundamentalnego kontekstu. Inna rzecz, że współcześnie biskupi muszą pamiętać o jednej bardzo istotnej kwestii i tego tu chyba rzeczywiście zabrakło: niezależnie od tego, do kogo mówią, za sprawą internetu ich słowa natychmiast wytracają kontekst. Krytyka rządu jest bezwzględnie potrzebna, ale trzeba pamiętać, by uprawiać ją do bólu merytorycznie, bez nadmiernych metafor i skrótów, które zrozumiałe są dla pobożnych prawicowych katolików, ale już nie dla ludzi ogarniętych błędami liberalizmu.

Z dużą krytyką spotkał się cytat, jakim posłużył się biskup, zgodnie z którym Niemiec nigdy nie będzie Polakowi bratem. W perspektywie teologicznej to oczywiście nieprawda. Rzecz jednak w tym – i to wynika bardzo jasno z homilii – że biskup nie mówił w tym momencie o prawdzie teologicznej, ale o namacalnym i bardzo konkretnym doświadczeniu historycznym, związanym z brutalną, antykatolicką i antypolską polityką Prus Bismarcka i ludobójczą polityką Niemiec hitlerowskich.

Pewnie, że chrześcijańskim marzeniem byłoby przezwyciężenie antagonizmu między Polską i Niemcami, ale – bądźmy szczerzy – od zjazdu Bolesława Chrobrego i Ottona III w Gnieźnie minęło już trochę czasu, a cele strategiczne naszych państw po prostu się rozjechały. Biskup Mering mówił zatem o faktach, które, niestety, zbyt łatwo dały się przeinaczyć.

Dobrze, że polscy biskupi aktywnie angażują się w politykę. To rzecz konieczna, bo Chrystus jest królem nie tylko naszego życia domowego, ale całego życia społecznego. Polityka, żeby była sprawiedliwa, musi być Chrystusowa. Biskupi i księża muszą mieć odwagę nazywać po imieniu błędy, problemy i patologie. Trzeba przy tym zachować roztropność medialną, pamiętając, jak łatwo da się manipulować w sieci wyrwanymi z kontekstu słowami.

Tego jednak wszyscy się dopiero uczymy, a biskupom, którzy starają się w jasny i kategoryczny sposób ewangelizować również życie publiczne należy się wdzięczność – i przyjazna rada, a nie wulgarna krytyka, jaką uprawiają nieuczciwi intelektualnie publicyści.

Paweł Chmielewski